„Nie owijając w bawełnę: jestem w czarnej du***. Zamiast stresować się staniem przy garach, chciałam pójść na łatwiznę i zamówiłam świąteczny catering. Kobieta, którą przypadkiem spotkałam u fryzjera, wzbudziła moje zaufanie, zachwalając swoje wyroby. Bez zastanowienia złożyłam u niej zamówienie, a ona teraz nie odbiera telefonu. Rodzina będzie za kilka godzin. Ale wtopa!”
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: historie@styl.fm. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Chciałam uniknąć stresu. Teraz cała się trzęsę
Chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle. Lekarz powiedział, że z moim ciśnieniem mam się nie stresować. Po tym, jak w zeszłym roku w sałatce jarzynowej mój zięciu znalazł mojego włosa, jakoś odechciało mi się tego gotowania. Zamiast stresować się staniem przy garach, chciałam pójść na łatwiznę i zamówiłam świąteczny catering.
To była całkowicie spontaniczna decyzja. Kobieta, którą przypadkiem spotkałam u fryzjera, wzbudziła moje zaufanie, zachwalając swoje wyroby. Wzięłam od niej numer telefonu i już kolejnego dnia zadzwoniłam, żeby zamówić dosłownie wszystko — od jarzynowej, poprzez barszczyk, aż po krokiety, uszka i pierogi.
Nic nie wskazywało na to, że zaliczę wtopę wszechczasów. Dzwonię do niej od samego rana, a ona nie odbiera telefonu. Nie owijając w bawełnę: jestem w czarnej du***. Rodzina będzie za kilka godzin.
Ale wtopa! Jak ja z tego wybrnę?
Tak mi wstyd. Moja siostra nie ma pojęcia, że niczego samodzielnie nie przygotowuję w tym roku. Nawet wczoraj rozmawiałyśmy przez telefon i trochę ją nakłamałam, że już jestem zmęczona tym kucharzeniem, że sałatkę skończyłam mieszać i zabieram się za smażenie krokietów.
Tymczasem moja lodówka świeci pustkami, a ja mam poważny kłopot. No bo skąd ja teraz wezmę tyle prowiantu? Lada moment wszyscy się zjadą i nie mam pojęcia, jak ja się z tego wytłumaczę. Płakać mi się chce, że byłam taka naiwna i dałam się oszukać obcej kobiecie. Kazała zapłacić 100% za tę żywność, bo podobno pieniędzy nie miała, żeby kupić składniki.
Już nawet nie o tę kasę chodzi, tylko o wstyd, jakiego się najem, gdy rodzina zapuka do drzwi. Załamuję ręce... Nawet na ostatnią chwilę niczego nie zdążę przygotować, bo przecież sklepy są dziś nieczynne. No i jak wyjaśnię to, że wczoraj przez telefon opowiadałam siostrze takie bajeczki o gotowaniu... Co za wstyd!
Chyba zadzwonię do rodziny i odwołam te święta, bo przecież przy pustym stole nie będziemy siedzieć. Może powiem im, że złapałam jelitówkę lub coś takiego... Ryczeć się chce!
Bożena, 48 l.
Przeczytaj także
"Zostawiłam go tydzień przed ślubem i nie żałuję. Dopiero teraz czuję się wolna i szczęśliwa"
"Teściowa pomyliła moje imię. Kilka dni później odkryłam zdradę męża"
"Za 2 tygodnie ślub. Przez przypadek nasze szczęście zawisło na włosku. Jestem pełna obaw"