"Nie rozumiem, dlaczego mężczyźni, których spotykam na swojej drodze, nie mogą być zwyczajnie szczerzy. Już drugi raz ta sama sytuacja! Angażuję się w związek, tracę czas, robię sobie nadzieję, a tu nagle po kilku miesiącach okazuje się, że mój luby na wstępie zapomniał mi powiedzieć o jednej ważnej rzeczy! Świadomie to przede mną zataił. Myślał, że nigdy się nie wyda?! Dla osoby z moim wychowaniem coś takiego jest kompletnie nie do przejścia..."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: historie@styl.fm. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Szymon wydawał się idealny, ale rzeczywistość okazała się inna, niż myślałam
Szymona poznałam pół roku temu i od razu wpadliśmy sobie w oko. Po kilku pierwszych randkach byłam już naprawdę mocno zadurzona... Motyle w brzuchu, te sprawy. Wiecie.
Oboje jesteśmy w podobnym wieku. On imponował mi swoim charakterem i pracowitością. Poza tym był szarmancki i doskonale wiedział, jak zachowywać się w stosunku do kobiet.
Po poprzednim facecie, który okazał się kanapowym leniem niepotrafiącym nic zrobić w domu, Szymon to była szokująca odmiana. Wydawał mi się męskim ideałem.
Ale do czasu. Mocno zaangażowałam się w ten związek... Mam już 37 lat, a zegar biologiczny tyka. Już dawno przestały mnie interesować wolne związki i przelotne miłostki... Nie ukrywałam, że nie szukam zabawy, tylko kogoś na stałe.
A tymczasem po czterech miesiącach wszystko runęło! I to dlatego, że Szymon "zapomniał" przyznać mi się do jednej rzeczy...
Mój partner okazał się inny, niż się spodziewałam
I to już drugi raz przytrafia mi się ta sama historia! Z poprzednim Grześkiem, tym kanapowcem, też było dokładnie to samo. Kiedy wprowadził się do mnie, okazało się, że nie jestem w stanie z nim żyć. I to nie tylko ze względu na jego zachowanie w dzień.
W związku z Szymonem znów miałam rozbudzone nadzieje, że tym razem będzie inaczej, a facet będzie ze mną szczery.
Cóż, po 4 miesiącach randkowania postanowiliśmy zamieszkać razem... i wtedy zaczęła się moja gehenna! Ja jestem wychowana na wsi, mieszkałam tam do 18. roku życia, miałam ciszę i spokój. Dzięki temu rano wstawałam wypoczęta i pełna sił.
Szymon natomiast... zataił przede mną, że chrapie jak niedźwiedź albo silnik od motocykla! Masakra. Załamałam się, bo Grzesiek też miał tę przypadłość, i to lżejszą. A tutaj co noc odbywa się chrapliwy koncert.
Najgorsze, że na drugiej albo trzeciej randce pytałam, czy przypadkiem nie chrapie, ale z żartobliwym uśmiechem się tego wyparł. Okłamał mnie w żywe oczy!
Tak się nie da funkcjonować... Pierwszej nocy nie zmrużyłam oka. Próbowałam go budzić, delikatnie szturchać, żeby zmienił pozycję, ale nic to nie dało. Rano pogadaliśmy i poprosiłam, żeby poszedł do specjalisty, zbadał może przegrodę nosową, migdałki... Może to jakieś zaszłości z dzieciństwa, trzeci migdał albo Bóg wie co.
Jak on nic z tym nie zrobi, to nie wytrzymam! Od pół miesiąca chodzę do pracy w trybie zombie, taka jestem zmęczona i niewyspana... Ucinam drzemki wieczorami, wtedy, kiedy Szymon jeszcze czuwa, bo potem znów mam nocną filharmonię.
Daję mu dwa tygodnie...
Marta
Przeczytaj także
"Starszy syn kazał mi wybierać między ciemną klitką na poddaszu a domem starców. Wybrałam życie po swojemu"
"Wnusio już liczy pieniądze z mojego spadku. Phi! Ja mu dam spadek. Figę dostanie"
"Poznałam w sanatorium mężczyznę, dla którego mogłabym zostawić męża, ale sama nie wiem"