„Ostatnio zaobserwowałem u siebie dziwne objawy, o których nie chcę się rozpisywać, więc żona wysłała mnie do lekarza rodzinnego. Tam dostałem skierowanie do specjalisty. Kiedy w rejestracji usłyszałem, że na termin muszę czekać aż półtora roku, głośno wybuchnąłem śmiechem. Czas jednak minął stosunkowo szybko, a kiedy nadeszła pora mojej wizyty, nie było mi już do śmiechu. Okazało się, że lekarz zmienił przychodnię, a ja trafiłem na koniec kolejki... To jakaś kpina?”
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: historie@styl.fm. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Najlepiej nie choruj, omijaj szpitale!
Nikt nie lubi chorować. Właśnie dlatego mam bzika na punkcie mojej odporności i bardzo o nią dbam. Aktywność fizyczna, duża ilość wypijanej wody i naturalne, pożywne produkty sprawiają, że nie muszę faszerować się żadną suplementacją i mogę pochwalić się końskim zdrowiem.
Z tego powodu nie jestem częstym gościem u lekarza. Ostatnio jednak zaobserwowałem u siebie bardzo dziwne objawy, na temat których nie szczególnie chcę się rozpisywać. Żona stwierdziła, że koniecznie muszę to skonsultować z lekarzem rodzinnym. Niestety w mojej przychodni nie robią zapisów „na zapas”, więc musiałem o godzinie 7:00 dzwonić do rejestracji. Punkt siódma wykonałem telefon. Niestety bez powodzenia, bo słuchawka po drugiej stronie była odłożona. Gdy w końcu dodzwoniłem się do rejestracji, usłyszałem, że jestem 70 w kolejce i gdy nareszcie nastała moja kolej nie było już miejsc do mojego lekarza.
Na drugi dzień postanowiłem wykazać się większym sprytem i osobiście zarejestrować się do doktora. Po długim czasie stania w kolejce od godziny 6:30 w końcu się udało. Termin dostałem na ten sam dzień. O wskazanej porze pojawiłem się na miejscu. Niestety było jakieś opóźnienie, bo lekarzowi zepsuł się samochód i spóźnił się do pracy. „Każdemu się zdarza!” - pomyślałem, oczekując cierpliwie na swoją kolej.
To jakaś kpina?!
Lekarz rodzinny stwierdził, że jest to sprawa dla specjalisty i dał mi skierowanie. Poszedłem więc do rejestracji, żeby umówić termin wizyty. Kiedy sympatyczna pani poinformowała mnie o tym, że będę musiał czekać półtora roku, wybuchnąłem głośnym śmiechem. Czas jednak minął stosunkowo szybko. Jednak gdy nadeszła moja pora wizyty u specjalisty, nie było mi już do śmiechu...
Okazało się, że lekarz zmienił przychodnię, o czym nikt wcześniej mnie nie poinformował. Moje skierowanie na szczęście wciąż było aktualne, więc postanowiłem umówić się do innego specjalisty. Niestety, trafiłem na koniec kolejki i znów muszę czekać półtora roku. Początkowo zastanawiałem się, czy to jakiś nieśmieszny żart i rozglądałem się w poszukiwaniu ukrytej kamery. Niestety, to tylko smutna rzeczywistość.
Wkurzony pacjent
Przeczytaj także
"Córka chce mi zatrudnić sprzątaczkę lub pomoc domową. Łachy bez. Poradzę sobie sam!"
"Wiem, co to miłość. Żaden mnie tak nie kochał, jak on"
"Moja babcia dzień po śmierci dziadka poszła prosto do urzędu. Wszyscy przeżyliśmy szok po tym, czego dokonała..."