• Kerala odsłony: 10636

    Wmanewrowana w bycie świadkiem?

    Najpierw ogólny zarys sytuacji:
    przyjeżdża kuzyn z narzeczoną z zaproszeniami na slub i wesele, nie widzieliśmy się jakies dwa lata. Kuzyn pracuje z moim ojcem (bardzo blisko pracuje, ma przejąć firmę). Wykładamy ciasto, parzymy kawę, konwencjonalna rozmowa. W trakcie rozmowy decyduję, że narzeczona zdecydowanie mi nie pasuje z powodów wielu(to odnosnie moich wrażeń, które być może sa ważne dla całości tematu).
    Nagle sru!- wyjmują zaproszenia i proszą mnie o bycie świadkiem.
    Się zgadzam, bom zaskoczona i w ogóle.

    Po paru godzinach analizuję sytuację.
    Po pierwsze: utrzymujemy kontakty rzadkie i słabe. Nie jesteśmy sobie specjalnie bliscy.
    Po drugie: kuzyn ma rodzoną siostrę, narzeczona ma pewnie pierdylion psiapsiółek
    Po trzecie: narzeczona daje mi wyraźnie do zrozumienia, że oczekuje ode mnie bycie figurantką: żadnego wpierdaczania się w organizację, pomoc i załatwianie czegokolwiek. Od razu też uprzedza, że do slubu jada we dwójkę i świadkowie tylko by im przeszkadzali w samochodzie.

    ad pierwszego i drugiego: nie moge się oprzeć wrażeniu, że to "świadkowanie" ma bezpośrednie źródło w osobie mojego ojca. Znaczy się: robią sobie dobry PR u szefa, który być może nawet mógł wyrazić życzenie, aby jego córka była świadkiem (w sensie: istnieje taka mozliwość, ale pewności nie mam). Szef oczywiście mile połechtany, nota bene przyjechał razem z nimi do nas.
    Ad trzeciego: tak ogólnie cenię sobie jasne stawianie sprawy, ale czy tylko mnie się wydaje, ze to zachowanie było zbyt obcesowe?

    Ze sprawy już się nie wyplączę. Jednak nie bardzo wiem, co mam robić. Problem mam ogólny, a szczególnie z trzema kwestiami:

    1. co u licha w tej sytuacji mam im dac w prezencie? Jestem wielkim wrogiem kopert (zwłaszcza u rodziców, rodziców chrzestnych i świadków) ale w tej sytuacji jest to chyba jedyna koncepcja, która wydaje mi sie sensowna. Dać im kasę? Czy zachowac się zgodnie z własnym światopoglądem i szarpnąć się np. na porzadny serwis, którym narzeczona niechybnie zdzieli mnie przez łeb, bo to typ apodyktycznej dziewoi?

    2. Jak mam sie zachować? Nie chca wspólnego łażenia po sklepach, organizacji wieczoru panieńskiego, pomocy w czymkolwiek, dopytywania się o cokolwiek. Wychodzi na to, ze dnia tego to a tego mam się stawić z kompletem dokumentów i odegrać rolę pt. świadek. Kurka, no przedziwne, bardzo niekomfortowo się z tym czuję. Dzwonić do nich w ogóle przed tym ślubem? Zapraszać na jakieś herbatki sratki? W sumie wypadałoby, ale jestem tym tak zaskoczona, że sama już nie wiem, jak powinnam się zachować.

    3. dziewczyna mi działa na nerwy z powodu bycia klasycznym typem Ksantypy. Co powoduje, ze mam pewnośc, iż nei tylko nie będziemy po tym ślubie utrzymywać tzw. stosunków towarzyskich, ale też sprawia, ze czarno widzę odgrywanie roli "pomocnej świadkowej", która w dodatku ma nie być pomocna i w ogóle ma się odpie..rzyć.

    Kurczę, a może zasugerować, że... no nie wiem, co się na ogół sugeruje, aby zniechęcić młodą parę do swojej kandydatury na świadka?
    Czy też może zadzwonić i wyłożyć kawę na ławę, co zapewne odbije się katastrofalnymi skutkami w całej rodzinie?
    A może zadzwonić i zapytac, o co im do cholery chodzi? Przy czym jestem z natury nadszczera i może się zdarzyć, że powiem o parę nadszczerych słów za duzo?
    Czy tez zacisnąc zęby i wziąc udział w spektaklu, którego zasad własnie do konca nie znam?

    Okoliczność poboczna: ani na slub, ani na wesele nei została zaproszona moja mama. Matka jest w separacji z ojcem, ale przezyli ze sobą ponad 30 lat i zawsze do tej pory była zapraszana na wszelkie uroczystości po "tamtej" stronie rodziny, zresztą utrzymuje z rodziną ojca bliski i serdeczny kontakt. W tym przypadku podejrzewam, że to mój ojciec finansuje imprezę i zażądał, aby skreslić matkę z listy gości, a narzeczeni się temu pokornie poddali, życzenie sponsora jest wszak święte.
    O tym, że nie jest zaproszona dowiedziałam sie już po wyrażeniu zgody na bycie świadkiem.
    Mój brat bojkotuje wesele, przychodzi tylko na ślub.
    Dwie osoby z rodziny ojca z tego samego powodu bojkotują wesele i przychodzą tylko na ślub.

    co mam robić do cholery w tej sytuacji?

    kerala

    Odpowiedzi (100)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-07-17, 04:39:53
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-07-17 o godz. 04:39
0

Kerala, podziwiam Twoja klase, umiejetnosc przetrwania w trudnych warunkach i umiejetnosc trzymania nerwow na wodzy.

Gratulacje ;) i dobrze, ze juz po. Spotkanie z kuzynem to juz pikus.

ps a jak tam zdjecia? ;)

Odpowiedz
Leteecia 2010-07-17 o godz. 04:12
0

Dobrze, że już po i póki co nie zanosi się na więcej.

Kwiatki szokujące :o aczkolwiek dobrze znane

Pozdrawiam.

Odpowiedz
Gość 2010-07-16 o godz. 06:47
0

Uch, nieźle, nieźle. Dobrze, że już po :D

Odpowiedz
Gość 2010-07-16 o godz. 00:10
0

Niewątpliwym plusem jest to, że przynajmniej w życiu się nie nudzisz.
Choć emocji nie zazdroszczę. Ja po takiego kalibru akcjach długo dochodzę do siebie przy okazji rozwodzac się i na nowo schodząc z męzem. :|
Tobie funduje to własna rodzina, mi rodzina męza :|

Nienawidzę takich łamigłówek pt " jak się zachować, by trzymać fason i czego to może jeszcze nie wiem, a co mogłoby płynąc na moją decyzję".
Nie mówiąc już o późniejszym rozpatrywaniu róznych alternatywnych strategii zachowań w momencie, gdy czasu już cofnąć się zadnym sposobem nie da.

Niestety mózgu, emocji wyłaczyć się nie da. I traci się niepotrzebnie energię miotając się we własnej sieci, którą to można byłoby lepiej i z pozytkiem wykorzystać :|

Odpowiedz
Gość 2010-07-15 o godz. 20:56
0

Rozkoszny tatuś.
Gratuluję decyzji. Łatwo zapewne nie było.
Napij się teraz z radości, że już PO.

Odpowiedz
Reklama
xandra 2010-07-15 o godz. 12:46
0

ale nasze zdrowie wypiłas? ;)

Odpowiedz
Kerala 2010-07-15 o godz. 12:41
0

dziekuję za kciuki.
Było dobrze i do przewidzenia. Impreza, że uch; pan tenor fałszował niemiłosiernie (co mnie nie zaskoczyło- wszak śpiewał i na moim własnym ślubie, o czym pan ociec poinformowal mnie dzień wcześniej i miałam za dużo na głowie, aby stoczyć o to bój ), para młoda byla zachwycająca (przynajmniej jeden pozytyw- to miło popatrzeć na dwoje zakochanych ludzi), a dziś dostałam telefon od panny młodej z peanami na moją cześć i podziękowaniami (zawsze to przyjemnie posłuchac, choć na pewno nie starałam się tak, jakbym się starała w innych okolicznościach przyrody).
Najciekawsze oczywiście są zawsze kulisy wszelakich imprez, ale o nich dowiadujemy się na ogół po fakcie.
I tak:
- wczoraj w nocy moją ciotkę zabralo pogotowie, bo dostala duszności i palpitacji serca. Byloby to malo ciekawe w kontekście tej calej historii, gdyby nie fakt, że dusznosci dostala bezpośrednio po rozmowie z moim drogim tatusiem, który przez całe wesele krązyl wokół niej i "dawał jej ostatnią szansę pojednania" tłumacząc, że "stoi po niewłaściwej stronie rodziny". Bidna ciotka nikomu się nie poskarzyła, tylko robiła dobrą minę do złej gry, a dopiero w domu nerwy jej puściły.
Niewłasciwa strona rodziny oznacza w tym przypadku to, że ciotka utrzymuje serdeczne stosunki z moją matką. A przeciez jej nie wolno, bo pan szef wszystkim zakazał.

- wyrolowanie mojego brata z oprawy muzycznej było calkowicie świadome i było pomysłem- no kogo? Brawo, zwycięzca otrzymuje toster: był to pomysl tatusia, który uznal, ze skoro gówniarz smie podważac slusznośc jego wyroków (matka jest burą suką i skrzywdziła ojca) oraz nie chce się stawić na weselu, to nie powinień być również na ślubie kuzyna. Dlatego zaaranżował zmyslnie całą sytuację z tenorem przewidując, że brat odmówi przyjazdu ze sprzetem, aby wykonać jedną pieśń. Tatuś się do tego oficjalnie przyznał swojej rodzinie. Jak uroczo.

- mój ojciec chrzestny (kolejny nieprawomyślny, który przepada za moją matką i mamy świetne relacje) przez całe wesele zastanawiał się, czy nadszedł czas, aby dac ojcu w mordę i skończyć znajomość, czy może jednak wziąc poprawkę na uroczystość chwili i tego nie robić. Powodem wkurwu ww. było to, że tatuś i jemu nie odpuscił snując się po sali i sącząc każdemu do ucha, jakim to bucem jest jego siostrzeniec i ile zła mu w zyciu wyrzadził. Generalnie jest to scenariusz każdego rodzinnego wesela, na którym zjawia się tatuś, więc nie wiem, dlaczego kuzyn był zdziwiony.

- wszyscy byli zaskoczeni, że ojciec nie bral udziału w błogosławieństwie I tak przecież wiadomo, kto jest prawdziwym i jednym synem tatusia

o tym wszystkim dowiedziałam się dziś, bo wczoraj nikt mnie nie chciał dodatkowo denerwować.
Z dobrych wiadomości wyliczę taką, że już cale kuzynostwo z rodziny ojca się pożeniło/wyszlo za mąż i więcej powtórek z rozrywki nie będzie. Ostatnim na wylocie jest mój brat, ale on nie przewiduje zaproszenia tatusia, więc są spore szanse, że będzie to pierwsze spokojne wesele w rodzinie.
Za tydzień wizytuje nas młoda para ze zdjęciami, to se pogadamy...

kerala

Odpowiedz
Gość 2010-07-15 o godz. 02:10
0

Kerala, Twoja odpowiedz nieco mi rozjaśniła.

Daj znać jak było :D

Odpowiedz
lucienka 2010-07-14 o godz. 13:04
0

czytałam z zapartym tchem, ciekawam skutków

Odpowiedz
Gość 2010-07-14 o godz. 03:17
0

Oleta napisał(a):Po to Foruma jest, by można było sobie nawzajem "zawracać dupę" ku chwale Ojczyny! I poczuć to życzliwe zaiteresowanie, nawet jeśli nikt nic mądrego nie potrafi poradzić... :)

Trzymaj się dzielnie - może choć zjesz coś dobrego i wypijesz na koszt młodych...? ;)
Dobrze, że chociaż Kerala zrozumiała, co miałam na myśli.

Nie chodzi oto, że nie powinna mieć rozterek, czy się nimi nie dzielić. Tylko jak ktoś pisze na forum to znaczy, że tak w 100% swojej decyzji pewien nie jest i potrzebuje rady bądź upewnienia się. A wtedy musi się liczyć i z opiniami niezgodnymi z własnym zdaniem.

Mam nadzieję, że pójdzie szybko i bezboleśnie, powodzenia.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-07-14 o godz. 03:09
0

Po to Foruma jest, by można było sobie nawzajem "zawracać dupę" ku chwale Ojczyny! I poczuć to życzliwe zaiteresowanie, nawet jeśli nikt nic mądrego nie potrafi poradzić... :)

Trzymaj się dzielnie - może choć zjesz coś dobrego i wypijesz na koszt młodych...? ;)

Odpowiedz
Kerala 2010-07-14 o godz. 02:36
0

Leteecia napisał(a):
Myślę, że dla kogoś kto przeżył podobne szambo nie wywołuje. Jak napisała Kerala, życie i jego wybory nie jest tak proste jak w naszej wyobraźni gdzie zły ojciec dostaje nauczkę, a cała reszta żyje potem długo i szczęśliwie. Czasem chętnie bym podopiekała mojemu padre i wszystkim takim Karolkom z mojej rodziny, ale zaraz potem widzę bogu ducha winną Babcię ledwo zipiącą na serce, Dziadka, który dalej myśli, że mam 7 lat i jeszcze z 50 innych osób, które zawiniły tylko przynależnością do familii. Więc puszczam w maliny swoją wierność zasadom, które mimo wszystko uważam za własne, swoje emocje i całą chęć odwinięcia w nos aby nie mieszać z błotem właśnie tych iluś osób, które nie znają owych niuansów na tyle, aby nie poczuć się dotkniętymi ewentualną awanturą. Wołowina na całej linii. Niestety nie umiem inaczej i podejrzewam, że Kerala też nie umie. Nawet nie wiem czy chciałabym inaczej. I jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi chyba mimo wszystko lepiej mi się śpi dusząc w sobie tą odrobinę wściekłości niż spałoby mi się gdybym rzuciła ją ojcu w twarz, a odpryski przywaliłyby też reszcie.

Jeszcze raz powodzenia.
dziekuję za ten post.
Ja umiem się wprawdzie zachowywać jak suka, ale z biegiem czasu coraz rzadziej to robię. Przeszło mi też poczucie misji, za to nasiliła się potrzeba dążenia do porozumienia i łagodzenia burz.
Beznadziejnie trywialne powiedzenie "syty głodnego nie zrozumie" (na równi z nie mniej idiotycznym "widziały gały co brały") jest w tym przypadku prawdą i w tym własnie przypadku jest na szczęście prawdą.
"Zawracałam Wam dupę"- jak to Nabla ujęła- bo temat we mnie gra i nie ma co ukrywac, że komfortu nie czuję. Poza wszystkim cenne bylo dla mnie spojrzenie z boku. Może dla kogoś ta dyskusja będzie miec walor, nazwijmy to, poznawczy ;) Dla mnie miała.
Idę zatem robić makijaż. Jesli coś się zmieni/wydarzy to nie omieszkam donieść ;)

kerala

Odpowiedz
Leteecia 2010-07-14 o godz. 02:06
0

Kerala napisał(a):
Tak więc napatrzyłam się na mechanizm psychicznego uzalezniania i wiem, jak to działa.

Nabla napisał(a):wykręcanie się nieznajomością przez nas niuansów we mnie wywołuje wrażenie, że się usprawiedliwiasz.
Myślę, że dla kogoś kto przeżył podobne szambo nie wywołuje. Jak napisała Kerala, życie i jego wybory nie jest tak proste jak w naszej wyobraźni gdzie zły ojciec dostaje nauczkę, a cała reszta żyje potem długo i szczęśliwie. Czasem chętnie bym podopiekała mojemu padre i wszystkim takim Karolkom z mojej rodziny, ale zaraz potem widzę bogu ducha winną Babcię ledwo zipiącą na serce, Dziadka, który dalej myśli, że mam 7 lat i jeszcze z 50 innych osób, które zawiniły tylko przynależnością do familii. Więc puszczam w maliny swoją wierność zasadom, które mimo wszystko uważam za własne, swoje emocje i całą chęć odwinięcia w nos aby nie mieszać z błotem właśnie tych iluś osób, które nie znają owych niuansów na tyle, aby nie poczuć się dotkniętymi ewentualną awanturą. Wołowina na całej linii. Niestety nie umiem inaczej i podejrzewam, że Kerala też nie umie. Nawet nie wiem czy chciałabym inaczej. I jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi chyba mimo wszystko lepiej mi się śpi dusząc w sobie tą odrobinę wściekłości niż spałoby mi się gdybym rzuciła ją ojcu w twarz, a odpryski przywaliłyby też reszcie.

Jeszcze raz powodzenia.

Odpowiedz
Gość 2010-07-14 o godz. 00:00
0

Kerala napisał(a):To wszystko można naturalnie podsumować "cóż, kerala, czyli dupą wolową jesteś", ja jednak sądzę, że niuanse nalezy brac pod uwagę i że zycie nie jest proste jak budowa cepa.
Choć mój brat wlasnie tak uważa i też ma do tego prawo.
Kerala, ale jakbyś nie miała wątpliwości co do swojej postawy, to raczej byś nie zawracała nam dupy na forum, tyko zrobiła swoje bez rozterek godnych młodego Wertera. A wykręcanie się nieznajomością przez nas niuansów we mnie wywołuje wrażenie, że się usprawiedliwiasz.

Odpowiedz
Kerala 2010-07-13 o godz. 23:35
0

Sun napisał(a):Nabla napisał(a):Szczerze mówiąc - to gratuluję brata, bo wygląda na to, że w całej tej sytuacji tylko on miał jaja i potrafił się zachować :|
Spod klawitury mi to wyjęłaś.

Nie liczą się z Tobą ani z Twoją matką, wykorzystali Cię i IMHO mają gdzieś co myślisz na ich temat.
Serio... nie rozumiem Twoich dylematów. No chyba, że... tak strasznie kochasz ojca. To jedyne wyjaśnienie jakie mi przychodzi do głowy
nie, nie sądzę. To znaczy wiem, że opisywana sytuacja wygląda z boku jednoznacznie, ale realne życie nie przypomina "101 dalmatyńczyków", gdzie autorka napisała "Cruella rózniła się od swojego męza tym, że ona była zla i silna, a on zly i słaby".
No więc mysle, że mój kuzyn nie jest zły sam z siebie. Jest natomiast tchórzem i jednostką calkowicie podległą mentalnie mojemu ojcu.
Pracuje z nim od x lat, a tu nadmienię, że moja matka uciekla od ojca po trzydziestu z hakiem latach, a z pewnością poddawana była gorszemu praniu mózgu z przemocą wlącznie.
Tak więc napatrzyłam się na mechanizm psychicznego uzalezniania i wiem, jak to działa.

Ogólnie trudno jest mi ocenić jakośc decyzji (moralnych również) podejmowanych przez kogoś, kto zyje w symbiozie z jednostką psychopatyczną. Może biorę tak dużą poprawkę usprawiedliwiającą dlatego, bo znam dobrze ten schemat i wobec kuzyna odczuwam mimo wszystko raczej wspólczucie. Jego przyszla żona jest zaś kompletnie niewinna w tej sytuacji, a wydaje mi się, że dzień ślubu (z całym anturażem) jest bardziej przezywany jako ceremonia przez panny młode własnie. Nie chcę jej zniszczyć tego dnia.
To wszystko można naturalnie podsumować "cóż, kerala, czyli dupą wolową jesteś", ja jednak sądzę, że niuanse nalezy brac pod uwagę i że zycie nie jest proste jak budowa cepa.
Choć mój brat wlasnie tak uważa i też ma do tego prawo.

kerala

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 22:43
0

aha, nie dziwię sie, że Twoja mama mówi to co mówi. Z tego co piszesz to jest dobra osobą i ma klasę. Nie wymagałaby od Ciebie robienia komukolwiek przykrosci.

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 22:32
0

Nabla napisał(a):Szczerze mówiąc - to gratuluję brata, bo wygląda na to, że w całej tej sytuacji tylko on miał jaja i potrafił się zachować :|
Spod klawitury mi to wyjęłaś.

Nie liczą się z Tobą ani z Twoją matką, wykorzystali Cię i IMHO mają gdzieś co myślisz na ich temat.
Serio... nie rozumiem Twoich dylematów. No chyba, że... tak strasznie kochasz ojca. To jedyne wyjaśnienie jakie mi przychodzi do głowy

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 09:33
0

Kasia_G napisał(a):A mnie sie wydaje.. po tym wszystkim, co przeczytalam o Karolku, ze nie zrobi na nim wraznie 'poslubne' wygarniecie, co Kerali lezy na sercu.. splynie to po nim.
Dokładnie to chciałam napisać po przeczytaniu całej historii Karolek zachowuje się jak się zachowuje i ma głeboko gdzies co myślą o nim inni, o ile Ci inni to nie Twój ojciec.

A wracając do meritum - rozważałabym tylko dwie mozliwości.
1. idę tylko na ślub i zmywam sie
2. idę na wesele i zmywam się po pierwszym tańcu (NA PEWNO nie zostałabym dłużej)

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 09:13
0

Oki, Kerala, przyznaje, wszystkiego nie doczytalam.. sorry :]
Widzisz, zalozylam, ze idziesz na slub i wesele, poniewaz z jednej strony robisz to dla ojca, a z drugiej, zle sie z tym czujesz, z powodu mamy no i wlasnego sumienia, podejscia, itp..

Aaaale, naprawiwszy swoj blad.. stwierdzam, ze nie mam absolutnie zadnego pojecia, czemu:
1. tyle czasu spedzilas nad rozwazaniem pojscia na ten slub,
2. czemu nie pierdyknelas tego od razu, przy pierwszym smrodzie..
3. czemu nie wypniesz sie na wsio teraz?

Ja wiem, ze kazdy ma swoj kregoslup, zasady i powody. Ja moge tylko pisac o sobie. Poniewaz osobiscie nie widze w tym wszystkim innej osoby, dla ktorej ewentualnie moglabym 'zagryzc zeby' i sie postarac przecierpiec ten slub w milczeniu, oprocz SIEBIE.. (nie warto byloby dla mnie robic tego ani dla taty, ani dla mlodych - po tym wszystkim, co sie stalo). W zwiazku z tym zachowalabym sie jak egoistka, i po prostu miala to w dupie.
Nie wyobrazam sobie pojscia na rodzinna impreze, organizowana w takiej atmosferze, i nie wyobrazam sobie, abym mogla sie choc przez chwile dobrze bawic.. no i nie widzialabym sensu w mojej obecnosci tam..
nie wiem, ile w tym wszystkim jednak jest twojego przywiazania do ojca.. i jak wiele od niego w Twoim zyciu zalezy.. rozumiem, ze moglabys zagryzc zeby w imie np. dobrych stosunkow twojego syna i jego..
Bo wiadomo, ze gdybys teraz oswiadczyla, ze Cie nie bedzie, to wiadomo, ze tatus by sie nieziemsko wkurzyl...

Cokolwiek juz postanowilas, powodzenia, Kerala. Trzymam kciuki, zebys faktycznie przeszla to wszystko na luzie i szybko zapomniala..
:)

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 09:03
0

Tak mi lazi po glowie Twoja sytuacja i w koncu doszlam do takiego wniosku: jestes tylko figurantem, jestes tylko sposobem dla kuzyna do osiagniecia celu.
Co zrobisz, badz czego nie zrobisz nie bedzie mialo zadnego wplywu.
Najwazniejsze sie stalo, zgodzilas sie przy wlasnym ojcu na swiadkowanie, pol punkta zdobyte. Dwa zlozysz podpis w kosciele, kolejne pol punkta.
A czy pojdziesz, czy nie pojdziesz na wesele, to juz nie ma zadnego znaczenia.
I nie wspolczuje sytuacji. Dobrze sie stalo. Teraz wiesz ze kuzyn wraz z niedoszla jeszcze malzonka sa zdolni do wszystkiego (klamstwo, intrygi, spiskowanie) by sie podlizac komu trzeba i dostac co sie chce.

Odpowiedz
Kerala 2010-07-13 o godz. 08:38
0

Aguus napisał(a):".
Dajac poparcie i przystajac na prosby takich ludzi oni nigdy nie pomysla o tym,ze zle robia,zle sie zachowuja.
bez poparcia też nie pomyslą, że się źle zachowują ;)
Moją misją nie jest wychowywanie kogokolwiek, już to napisałam. Ja wiem, dlaczego kuzyn się tak zachowuje, jak i wiem, dlaczego nadal się będzie tak zachowywać.
A o rozmowach z tatusiem też pisalam już wcześniej i jeszcze raz przypomnę: komunikowanie czegokolwiek temu człowiekowi mija się z celem i jest calkowicie jalowe.
Choć jesli ktoś lubi rozmawiac ze ścianą- czemu nie, to też jakieś hobby.

kerala

Odpowiedz
Aguus 2010-07-13 o godz. 08:25
0

"A mnie sie wydaje.. po tym wszystkim, co przeczytalam o Karolku, ze nie zrobi na nim wraznie 'poslubne' wygarniecie, co Kerali lezy na sercu.. splynie to po nim. Bedzie juz 'po', Keralka zachowa sie 'jak nalezy', wiec show-off bedzie i pewnie na tym mu zalezy.. Nie ludzilabym sie zadnymi wyrzutami sumienia z jego strony. "

Dokladnie tez tak samo mysle.
A tak poza tym to jesli moj ojciec zachowywalby sie w taki sposob to nie gralabym tak jak on mi zagra ... Bezposrednio czy posrednio.

W ogole to po ostatnim poscie stwierdzam,ze jednak wrocilabym do domu po slubie,ewentualnie co najwyzej zostalabym do oczepin.Jednak mysle,ze dobrze bym sie nie bawila.

Do mnie w takich przypadkach nie przemawia tekst: "skoro oni tacy sa to chociaz Ty sie zachowaj z klasa" czy cos w tym stylu.
Dajac poparcie i przystajac na prosby takich ludzi oni nigdy nie pomysla o tym,ze zle robia,zle sie zachowuja.

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 07:03
0

A mnie sie wydaje.. po tym wszystkim, co przeczytalam o Karolku, ze nie zrobi na nim wraznie 'poslubne' wygarniecie, co Kerali lezy na sercu.. splynie to po nim. Bedzie juz 'po', Keralka zachowa sie 'jak nalezy', wiec show-off bedzie i pewnie na tym mu zalezy.. Nie ludzilabym sie zadnymi wyrzutami sumienia z jego strony.

Co prawda trudno mi sobie wyobrazic, zeby moi rodzice kiedykolwiek doprowadzili do podobnej sytuacji... ale gdybym na serio miala jaja, to bym poszla na slub, a na weselu, jako swiadkowa, przy pierwszym toascie pogratulowalabym nowozencom, zyczyla wszystkiego dobrego i oswiadczyla, ze z przyczyn zrozumialych dla wszystkich, niestety nie moge byc obecna na weselu do konca.. i bym wyszla. Tylko nie wiem, czy to by nie kopsnelo wesela.. no i nie wiem, czy by mnie to przypadkiem nie przejelo..

Przy okazji, na osobnosci, powiedzialabym tacie, ze on moze sobie miec urazy do mamy i - choc to dziecinne - nawet to okazywac (w koncu oboje sa dorosli i sa to ich sprawy), ale zeby wciagac w to mnie, to juz jest ponizej pasa, nie wspominajac juz jak glupie..

Odpowiedz
salomea 2010-07-13 o godz. 06:07
0

Znaczącym gestem może stać się to, że nie będziesz szaleć na parkiecie do białego rana. I tyle. Masz wtedy czyste sumienie, bo obowiązki spełniłaś, a i skandalu pewnie nie wywołasz, bo po oczepinach mało kto jest przytomny. Zwłaszcza, gdy jest dużo ludzi.

Myślę, że (sądząc z tego, co piszesz) mogą Cię męczyć wyrzuty sumienia, jeśli zdecydujesz się na manifestacyjne gesty. Broń się przed tym, bo liczy się Twój spokój. Wcześniejsze wyjście będzie honorowe, nawet wtedy, gdy nie będzie się łączyło z wywołaniem skandalu :) .

Natomiast po całej uroczystości powinnaś im powiedzieć, co o tym sądzisz i odciąć się od towarzystwa (wyjaśniając dlaczego). Nie przyjmuj np. żadnych zdjęć ze ślubu, tłumacząc, że nie budzą w Tobie miłych skojarzeń. Obrzydliwe, ale powinno być satysfakcjonujące ;) .

Odpowiedz
Leteecia 2010-07-13 o godz. 04:50
0

Nie pozostaje chyba nic innego jak życzyć przetrzymania takiej ilości czasu, która się nikomu nie wyda niestosowna.
A potem wygarnąć za wszystkie czasy.

podpisała Leteecia, która do ojca chodzi z dyktafonem i musi uważać co pisze na kartkach bo różne rzeczy potem znajduje na liście dowodów sądowych w rozwodzie rodziców Jednym słowem, czuję że nasi ojcowie by się dogadali :/ to tak offtopowo - nie mogłam się oprzeć.

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 04:14
0

myślę że powinnaś pójść za głosem rozsądku, czyli rodziny, zwłaszcza, ze nikt nie poczyta Ci tego za znak poparcia dla ojca.
Urwać się w trakcie wesela, kiedy juz nikogo nie będzie interesować, gdzie jesteś zawsze mozesz. A młodzi zawsze mogą skłamać dla zachowania twarzy, ze źle sie poczułaś.
Natomiast ja nie odpuściłabym i po slubie i weselu podziekowałabym Państwu Młodym, za wpuszczenie w to gówno, tak aby nie mieli wątpliwości, że przyjaciółmi nie zostaniecie...

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 04:11
0

no po tym wszystkim to bym na pewno nie poszla na wesele.

Jak dobrze zrozumialam, wczesniej pisalas ze PM nie oczekuja od Ciebie niczego tylko podpisu. Masz sie niczym nie zajmowac i nie interesowac.

I dalabym i dokladnie tyle o ile poprosili. Podpis, nic wiecej.

A wierze, ze Twoja nieobecnosc bedzie wytlumaczona, Ty juz nic wymyslac nie musisz.

Trzymam kciuki!

A tak dla odstresowania przypominam o obietnicy pokazania kuchni ;)

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 03:35
0

Może to nie to samo, ale kiedyś zostałam wmanewrowana w bycie chrzestną.
Na 2 dni przed chrzcinami dowiedziałam się o awanturze matka dziecka - matka ojca dziecka. Wg mnie matka dziecka wygłupiła się koncertowo, no ale inteligencją nie grzeszyła nigdy. Stosunki w tej rodzinie nigdy nie wróciły na normalne tory.
Poszłam na chrzciny (zresztą nie mogłabym tego zrobić chrześnicy, bo ona sama jest cudowna), ale żebyście widziały moją minę. Na wszystkich zdjęciach wyglądam, jakbym za chwilę miała zabić. Z chrzcin wyszłam wcześniej. Nie byłam w stanie tam wysiedzieć. O dziwo mamusia półtora miesięcznego dziecka planowała imprezę do północy :o

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 03:32
0

Współczuję szczerze.

Na twoim miejscu zapytałabym karolka po jaką cholerę prosi cie na świadka skoro nie szanuje ciebie, twojej rodziny oraz twoich uczuć i od jego odpowiedzi uzależniłabym swój udział w tym cyrku.

Generalnie - po tym co piszesz, najchętniej bym poszła tylko na ślub a jeśli rzeczywiście podejmiesz się tego "zadania" to zostałabym max do oczepin.

Gówniana sytuacja.

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 03:29
0

Ok, na miejscu twojej mamy byłoby mi niefajnie, bo faktycznie Karolek jej zawdzięcza bezpośrednią pomoc. Ale całokształt mnie nie zaskakuje.

Ja tam nadal bym obstawała za spoko-luzikiem, skoro już w tym sosie jesteś. I nie znęcała się nad sobą, myśląc żem durna, bo się zgodziłam, bo daję się wodzić za nos itd. Sprawa pochłonęła już wystarczająco dużo czasu, po co jeszcze przywalać sobie samemu?

Kerala napisał(a):a, i jeszcze: aktualnie najbliżej jestem opcji Madeleine- wyjść po oczepinach.

kerala
No chyba nie zamierzałaś zostać do rana, żegnać wszystkich gości, organizować im taksówki i jeszcze sprzątać klapnięte baloniki?

Trzymam kciuki, żebyś mogła spokojnie zjeść zupę, ciasta i inne smakołyki, żeby nikt Cie nie zaskoczył niezapowiedzianą sesją (mniej lub bardziej formalną) zdjęciowa, składaniem życzeń, toastem i takimi tam.

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 03:21
0

Nabla napisał(a):Blutka napisał(a):powinnaś się zachować porządnie - mimo że na to nie zasługują.
Ale co to znaczy "porządnie"? Siedzieć cicho, zrobić, czego chcieli i udawać, że wszystko jest cacy?
Nie, porządnie, czyli zrobić swoje, to, co obiecała. I tyle.

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 03:19
0

Blutka napisał(a):powinnaś się zachować porządnie - mimo że na to nie zasługują.
Ale co to znaczy "porządnie"? Siedzieć cicho, zrobić, czego chcieli i udawać, że wszystko jest cacy?

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 03:18
0

Ach, no i generalnie nie musisz udawać, że wszystko jest ok, ale jedynie, że wykonujesz swoje zobowiązanie. Słowo się rzekło, kobyłka, itd.

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 03:17
0

Kerala napisał(a):a, i jeszcze: aktualnie najbliżej jestem opcji Madeleine- wyjść po oczepinach.

kerala
I tak zrób. Zasadniczo wydaje mi się, chociaż sytuacja jest ogólnie do bani, to jednak zabrnęłaś już dosyć daleko i w sumie, w odróżnieniu do całego towarzystwa wzajemnej adoracji, powinnaś się zachować porządnie - mimo że na to nie zasługują.

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 03:15
0

Szczerz mówiąc to ja nie rozpatruję sytuacji w kategoriach "Mama vs. tatuś", zasługi, afronty rodzinne i cała reszta tego teatrzyku. Zwyczajnie - kręcą, okłamują, kombinują... nie chciałoby mi się w to bawić razem z nimi, wypisałabym się z tego tak szybko, jak to możliwe.

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 03:12
0

Cokolwiek postanowisz, Kerala - trzymam kciuki i Ty sie trzymaj dzielnie!

A swoją drogą - mina Karolka po usłyszeniu że jest sukinsynem - bezcenna 8)

Odpowiedz
Kerala 2010-07-13 o godz. 03:07
0

a, i jeszcze: aktualnie najbliżej jestem opcji Madeleine- wyjść po oczepinach.

kerala

Odpowiedz
Kerala 2010-07-13 o godz. 03:06
0

Zmora, masz sporo racji, ale jednak kategoria lojalności (czy raczej wyjątkowo podłej amnezji) nasuwa się tu sama zwazywszy, iż:

- pan młody być może by się nie urodził, gdyby nie fakt, że moja matka wjechała na podwórko gospodarstwa jego rodziców akurat w chwili, w której szanowny stryjek dusil łańcuchem od krowy swoja ciężarną (9 miesiąc ciązy, w wyniku której urodzil się własnie karolek) żonę, albowiem ta wylała niechcący mleko ze skopka. Ciotka właśnie zaczynała sinieć. W normalnych warunkach (czytaj: gdyby nie moja matka, której poglądy na pozycie malżeńskie i funkcjonowanie zdrowej psychiki różniły się znacząco od poglądów rodziny ojca) sprawa zostałaby zapomniana. Matka jednak wszczęła gigantyczną awanturę rodzinną, w wyniku której incydent rozszedł się szerokim echem i stryjek zostal postraszony milicją oraz zmuszony do zlożenia przysięgi przed księdzem (trzydzieści lat temu robilo to duże wrażenie, zwłaszcza w rodzinie wiejskich hipokrytów katolików), że zaniecha dręczenia żony. I faktycznie zaniechał. Odtąd dopieprzał jej tylko psychicznie, ale przynajmniej nei dusił, nie kopał i nie bił. Pilotowała to cała rodzina, która nagle się jakby obudziła i zobaczyła, jak cała sprawa wyglądała oczami kogoś z zewnątrz, czyli mojej matki. A stryjek został wzięty w ostre obroty.

- dwadzieścia lat potem Karolek zrealizował swoje marzenie nauki w stolicy, bo rodzice przyjęli go pod swój dach. Mieszkał z nami parę lat. Matka chodziła na jego wywiadówki, załatwiała korepetytorów i tak dalej

- dwadziescia parę lat później okazało się, ze moja ciotka (ta od łańcucha) jest chora na schizofrenię. Opiekowała się nią moja matka, która pierwsza wyczuła, że coś jest nie tak, zawiozła ją do warszawy, zalatwiła jej konsultację i miejsce w szpitalu u znajomej ordynator, wykupowała leki, odbywała rozmowy pouczające z resztą rodziny (czyli jak traktować teraz ciotkę i dlaczego ciotka ma być na gospodarczej emeryturze). Dzieki mojej matce ciotka ma ustawione leczenie i jako tako funkcjonuje.

- a jeszcze potem moi rodzice dofinansowali w 3/4 mieszkanie dla karolka, co dziś nazywa się "szef kupił mieszkanie karolkowi", ale wówczas to moja matka utrzymywała firmę ojca i wylożyła własne oszczędności. Czego dziś ani ojciec, ani Karolek pamiętać nie chcą.

słowem: Karolek sporo zawdzięcza mojej matce.
Jasne, że jego zbojeckim prawem jest zaproszenie na własny ślub i wesele kogo tam chce. Ale to również pozwala mi powiedziec jasno, że karolek w kontekście tego wszystkiego jest sukinsynem.

Co moja matka na to- odpowiadając na pytanie Irish: no więc ona na to, że mój brat postąpil słusznie i ja również postępuję słusznie, bo inna była sytuacja mojego brata, który mógł sobie pozwolić na luksus powiedzenia Karolkowi "spier..laj", a inna jest moja sytuacja, w której tego luksusu nie mam. Przynajmniej do dnia slubu. I uważa, że nie powinnam się zniżać do poziomu karolka.

Rację ma oczywiście Nabla, z tym że:
umówmy się, że dałam dupy już z tym, że ponad miesiąc temu nie powiedziałam "sorry, karolek, ale tak się bawić nie będziemy". Zamiast tego naiwnie wierzyłam w domniemanie niewinności i zachwycalam się słodkimi deklaracjami przyszłej oblubienicy.
A teraz jestem w gównie i mogę mieć pretensję do samej siebie, bo trzeba było od poczatku wiedzieć, ze nie ma miętkiej gry i w takiej sytuacji rozpatruje się przesłanki oczywiste, a nie domniemane. No i doprowadziłam do tego, że jak słusznie zauważyła Leteecia: wyjścia mam dwa. Złe i gorsze.

Co się tyczy wychowywania innych:
Karolka nie wychowam, bo karolek nie w ciemię bity i dobrze wie, której dojnej krowy nalezy się wiernopoddańczo trzymac oraz dlaczego. Zachowuje się jak złamas nie dlatego, bo nikt mu nie uświadomił, że zachowuje się jak złamas, a dlatego, bo mu się to opłaca.
Siostra karolka jest zniesmaczona calą sytuacją, ale nei ma na to wpływu.
Tatuś i mamusia karolka kochają mojego tatusia, bo dostają regularne zastrzyki w gotówce za popieranie jedynie słusznego stanowiska (tatuś cud miód, mamusia suka).
Reszta rodziny ojca, która ma w dupie jego pieniądze ma zdanie identyczne z moim i zdaniem brata. Również uważają, że brat zachował się w porzadku i uważają także, że powinnam teraz rolę świadka odegrać do końca i nie robić żadnych afer dzień przed ślubem, a potem powiedzieć Karolkowi, ze jest świnią bez skrupułów.

no i tyle.

kerala

Odpowiedz
Ajuto 2010-07-13 o godz. 02:40
0

Ja bym zbojkotowała tę uroczystość. Moja siostra cioteczna miała taką sytuację, że świadkowa na tydzień przed ślubem zrezygnowała i świat się nie zawalił. A ty możesz solidaryzować się z mamą i olać.

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 02:38
0

wyszłabym po oczepinach

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 02:29
0

Ja, szczerze mówiąc, w ogóle nie widzę tego w kontekście lojalności wobec niezaproszonej mamy. Może dlatego, że nigdy nie byłam na polu bitwy między rodzicami, która by przybierała formę, jaką kreślisz. Wesele to tylko wesele, bycie świadkiem to tylko bycie świadkiem. Nie wiem dlaczego miałoby to urastać do formy zdrady rodzinnej. Jedni są tak empatyczni/rodzinni/przewrażliwieni/jeszcze_jacyś_inni, że faktycznie bardzo by im było przykro, gdyby ich matka nie została zaproszona, inni tak nie czują, a po co w tak błahej sprawie udawać, że mój honor został skrzywdzony. Jak było z zapraszaniem to widać już w pierwszych postach tego wątku, więc ostatnia szczera wypowiedź kuzyna nie była przecież żadną "rewelacją". Miał kłamać, że wysłał, ale widocznie nie doszło i że wyśle np. dzisiaj, na dzień przed ślubem, nowe zaproszenie? Jego przyjęcie, jego sprawa kogo zaprasza, jak komuś przeszkadza, że podlizuje się osobie będącej wobec nas nie fair, to już dawno można było mu to powiedzieć/zerwać z nim relacje. Podobnie z wieczorkiem panieńskim. Ja bym całą imprezkę potraktowała jak kolejny dzień, który minie, żadne to dla mnie nadzwyczajne wydarzenie.

Odpowiedz
kasiacleo 2010-07-13 o godz. 02:08
0

Ja bym raczej została, szkoda by mi było Panny Młodej, która być moze nie ma wpływu na tę całą sytuację i jej rodziny...

kuzynowi chyba bym przyjeb... potem

myślę, że Twoja mama jak jej wszystko wytłumaczysz zrozumie w jakiej jesteś sytuacji :)

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 02:01
0

Kerala, ważne pytanie:
Co doradziłaby Ci Twoja Mama? Nie wcześniej. DZISIAJ.

Odpowiedz
ladybird7 2010-07-13 o godz. 00:43
0

Zdecydowanie wyszlabym zaraz po slubie. Dla mnie matka jest wazniejsza niz jakis tam kuzyn. Swoja role bedziesz miala spelniona podczas mszy w kosciele.

Odpowiedz
Gość 2010-07-13 o godz. 00:02
0

Ja bym teraz poinformowala kuzyna, ze na weselu nie bede. Ze dla rodziny maga wymyslic rozne wymowki: typu samolot na koniec swiata zaplanowany rok wczesniej. Ale jemu powiedzialabym o prawdziwym powodzie.

Moze sami zdecyduja sie rozwiazac ten problem...

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 23:50
0

Poniewaz jestem wredną cholerą która za nic ma to co ludzie powiedzą - w tym momencie, na dwa dni przed weselem wymiksowałabym się z bycia świadkiem, ratując twarz i otwarcie stając po stronie mamy i brata.
I w ten sposób miałabym kontakty z kuzynkiem i żoneczką z głowy na resztę życia 8)

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 23:48
0

Nie poszłabym na wesele.
A po, powiedziała dlaczego, precyzyjnie wymieniając wszystkie kłamstwa.

Ważniejsza dla mnie jest mama niż kuzyn, z którym po takich akcjach kontaktów mieć bym nie chciała.

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 23:14
0

Ciągle mnie zaskakuje jacy ludzie potrafią być (nienormalni?) :o
I mimo tego, że z reguły mówię co myślę i mam gdzieś co sądzą o mnie inni (szczególnie moja wspaniała rodzinka), to zostałabym na weselu. Życzę powodzenia. Dasz radę.

Odpowiedz
Szynia 2010-07-12 o godz. 23:13
0

Podoba mi się Twój brat bardzo :D

Kerala, trzymam kciuki za Ciebie bez względu na co się zdecydujesz, chociaż mam wrażenie, że pójście na wesele na długo pozostawi w Tobie niesmak.
Pogoda teraz taka wredna, że zawsze możesz się rozchorowac, nie? ;)

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 22:07
0

Szczerze mówiąc - to gratuluję brata, bo wygląda na to, że w całej tej sytuacji tylko on miał jaja i potrafił się zachować :|

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 21:49
0

Kerala, współczuję.

Nie wiem, czy bym została, czy by mnie mój porywczy charakter wyniósł stamtąd na skrzydłach ;) Kuzyn wraz z oblubienicą zachowują się żenująco. Jedyne, co by mnie chyba tam zatrzymało, to myśl, że nie chcę być taka jak oni.

A do słuchu bym powiedziała. Po. Tylko mam wątpliwości, czy warto język strzępić, bo chyba by nie dotarło.

katastrofa napisał(a):
A mamie bym całą sytuację szczegółowo opowiedziała.
A ja chyba nie. Pewnie by jej jeszcze bardziej przykro było.

Trzymaj się!

Odpowiedz
Leteecia 2010-07-12 o godz. 21:43
0

Szczerze, wedle życzenia - zostałabym. Choć nogi same by mnie niosły do wyjścia i pomstowałabym całą imprezę w duchu, że to absolutnie ostatnie pięć minut.

Na koniec w skrócie przedstawiłabym sytuację Karolkowi dodając, że nie wyszłam tylko dlatego, że Mama nauczyła mnie szacunku wobec innych - łudząc się, że owy panicz coś zrozumie. Oczywiście, jak to bywa z burakami, pewnie nie zajarzy i jeszcze będzie się dziwił o co chodzi.

Niestety, IMHO, to jedna z tych sytuacji gdzie jest tylko wyjście złe i gorsze :|

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 21:38
0

Kerala, ja bym sie zmyla.

I tez nei przesadzajmy, wesele ma w sobie bardzo duzo atrakcji, a panna mloda potrafi tak lawirowac, krecic i mamic, ze goscie nawet nie zauwaza twego znikniecia. Spoko spoko.

Wiesz, jak wczesniej sie sklanialam ku werscji, idz przemecz sie. to teraz mam twarde nie.

i potwierdzam brak klasy i honoru.
Bo mozna by bylo inaczej to zalatwic.
brrr

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 21:24
0

no ja sama nie wiem, chyba opuscilabym ten balet zaraz po slubie...choc, biorac pod uwage stanie sie "gwiazda wieczoru" zamiast panstwa mlodych to malo eleganckie, przyznaje.
no ale z drugiej strony, jesli panicz mlody (nie wiem czy taki cwany czy taki nierozgarniety) nie skuma o co chodzi jesli mu wylozysz o co biega i skad smrod? co to da? z Ciebie zejdzie cisnienie tylko a on i tak bedzie zyl w swiadomosci ze nic sie nie stalo a w dodatku wyszedl na swoje.

Odpowiedz
katastrofa 2010-07-12 o godz. 13:55
0

Ja na Twoim miejscu zostałabym na weselu i porozmawiała z "kochanym" kuzynkiem po. Choć z tego jak zachował się w stosunku do brata twojego nie robiłabym sobie jakiś złudzeń, że coś do niego dotrze.

A mamie bym całą sytuację szczegółowo opowiedziała.

Trzymaj się Kerala, trzymam za Ciebie kciuki, żeby Ci te 2 dni i noc szybko zleciały !!

Odpowiedz
Kerala 2010-07-12 o godz. 13:44
0

dobra, jeszcze tylko dwa dni i temat sam zemrze śmiercią naturalną, bo będzie już po ptokach.
Ale podrzucam Wam kolejną rzecz do rozważenia pt. czy to kerala jest dupą wołową czy też zyje wśród wariatów? Tak w ogóle to ostatnie zdanie jest prawdą, ale mię się rozchodzi o "szczególnie", a nie "ogólnie".

Wszystko było piknie jak na ladszafciku wiejskiego malarza, ale trzy dni temu spotkałam się z siostrą pana mlodego zaczynając spotkanie od opieprzu, że nie było jej na panieńskim i w ogóle dlaczego.
Odp. brzmiała: a to w ogóle był wieczór panieński? :o

co się okazuje: organizatorka wieczoru panieńskiego dwa razy mnie zapewniała, że zadzwoniła do siostry młodego i że ta na pewno przybędzie. W rzeczywistości nie zadzwoniła ani razu i w ogóle jej nie powiedziała, że powyższa impreza jest planowana.
Zgrzyt.
Idąc dalej tropem smrodu zapytałam się, czy to prawda, że siostrze pana młodego a) zaproponowano pierwotnie bycie świadkiem b) odmówiła?
Co się tyczy pytania a)
poproszenie na świadka wyglądało tak, że do mojej kuzynki (siostry pm) poszła matka i tak oto rzecze: "ty, kaska, a ty chcesz być świadkiem na ślubie karolka?". Na co wbita w podłogę kaska odrzekła: "a wiesz....nie, jakoś nie". Dodam, że pan młody i oblubienica siedzieli w tym czasie w innym pokoju i nie chciało im się ruszyć dupsk, aby zapytać kuzynki osobiście.
Zgrzyt, zgrzyt.

Czecia okoliczność:
dziś pan młody zadzwonił do mojego brata, aby go poinformowac, że tzw. oprawa muzyczna mszy powiększy się o pana kazia, tenora osiemdziesięciopięcioletniego, który ma odśpiewać trzy pieśni nastrojowe z prikazu tatusia. Tenor przybędzie, bo karolek nie smiał się sprzeciwić mojemu tatusiowi.
Brat odrzekł, że to cudnie i cieszy się z powodu pana kazia, ale że niestety nei tak się umawiali i jesli pan kazio bierze sobie trzy utwory, to w jakim celu brat ma ściągać sprzęt, kapelę i wokalistów? Tu dodam, że w tym tygodniu odbyły się dwie próby scholi, spotkanie z organistą, księdzem i młodą parą, skutkiem czego sprawa oprawy zostala zapięta na ostatni guzik. I nie było mowy o żadnym kaziu.
Karolek odparł, że jak to w jakim celu, w celu odspiewania jednego utworu.
Brat się zadumał i powiedział, że jakby nie rozumie, co się zmieniło w ciągu trzech dni, że nagle cały plan mszy jest wywracany do góry nogami? Oraz zadał retoryczne pytanie: jak ma poinformowac kapelę, że będzie ściągana 80 km po to tylko, aby zaspiewać jeden kawałek?
Karolek odparł, że normalnie: ludzie przejadą kawał drogi (oczywiście robią to non profit), wcześniej- sam brat rozumie- muszą się jeszcze pewnie spotkać na jakiejś próbie i zmienic repertuar, a potem zagrają na koniec mszy zaraz po panu kaziu. A zmieniło się to, że tatuś wyrazil życzenie zaproszenia pana kazia i wszyscy muszą sie dostosować.

Tu brata szczelił szlag i powiedział, żeby sie karolek zadeklarował, czy bierze pana kazia, czy też bierze scholę, bo brat nie będzie robić z siebie idioty przed doroslymi ludźmi z tego tylko powodu, że karolek boi się sprzeciwić swojemu szefowi.
Na co karolek odparł, że wobec tego bierze pana kazia. Oraz karolek powiedział, ze doszły go słuchy, że mojego brata nie będzie na weselu i czy to prawda?
- owszem, prawda- powiedział mój brat
- a dlaczego?- dopytał się karolek
- a dlatego, bo glupio się czuję jako czlowiek, którego matkę najwyraźniej uznajesz za zmarłą lub nieistniejącą- odpalił brat
- nie uznaję jej za nieistniejacą- wytłumaczył się karolek- tylko szef mi kazał jej nie zapraszać
- nie kompromituj się może- zaapelował brat- bo gdyby mnie szef kazał tak potraktować twoją matkę, to dałbym mu w mordę, a nastepnego dnia zmienil robotę
- ty nic nie rozumiesz- pożalił się karolek- ja szefowi nie mogę się narazic. Przykro mi, że twoja matka została pominięta, ale, rozumiesz, nie miałem wyjścia

na co brat odrzekł, że własnie nie rozumie i że do widzenia.

A potem zrobił mi widowiskową awanturę (znaczy się brat) domagając się, abym natychmiast po ślubie wróciła do domu.
Ogolnie to nabieram coraz większej pewności, że cała sytuacja jest co najmniej podejrzana. W dodatku rozwalil mnie Karolek, który nawet nei krył, że wywalił moją matkę z listy gości, bo nie opłacało mu się inaczej, a ja się głupia łudziłam, że on jakoś próbował o tę moją matkę walczyć czy chociaż zaakcentować ojcu, że ma inne zdanie.
A tu: skądże znowu, karolek łyknąl wszystko jak holenderska krowa bez słowa sprzeciwu.
Na pewno zostanę na weselu, bo wywoływanie skandalu nie jest w moim stylu i uwazam, że klasę nalezy zachować do końca, skoro już zgodziłam się na bycie świadkiem. A że zostałam w to wmanipulowana to inna sprawa.

Pytanie brzmi teraz tak:
- czy to jest klasa czy brak honoru, do kurwy nędzy?! Oczywiście wyszło na to, że teraz się czuję jak czarna owca nielojalna wobec matki, za to lojalna wobec pieprzonego karolka i jego kłamiącej bogdanki. I głowa mi peka od tego całego gówna, które- Bogu dzieki!!!- samoistnie się skończy za dwa dni, a w każdym razie moja rola się skończy, bo z Karolkiem raczej nie będziemy wspólnie pijac piwa. Niezaleznie od rzewnych deklaracji jego żony, o których nie wiem co sądzić, ale raczej sądzę źle niż dobrze w kontekście ostatnich rewelacji.

I pytanie, na które odpowiedzcie, proszę, z bezwzględną szczerością:
Czy naprawdę zdobyłybyście się na taki afront, jak opuszczenie imprezy zaraz po ślubie kościelnym?
Przy czym proszę o rozważenie dwóch spraw:
1. slub jako jeden z najwazniejszych dni w życiu człowieka, który świadomie bym spieprzyła (przynajmniej w częsci) dostarczając wszystkim gościom wdzięcznego tematu do plot pt. dlaczego świadkowa się zmyła?
2. Rodzina panny młodej nie ma zielonego pojęcia o kulisach całej sprawy, w związku z czym stałabym się mimowolnie bohaterką dnia, zamiast młodej pary, której uwaga gości się nalezy jak psu zupa.

napiszcie prosze, że robię dobrze i że karolka powinno się opierdzielić PO ślubie, a na slubie i weselu odegrać swoją rolę do końca.
Bo ja nie wiem, czy mnie stac na zrobienie afery i schrzanienie im tej imprezy. Jednak mam bardzo silne skrupuły i obiekcje przed zachowaniem się jak suka. Mimo wszystko.

kerala

Odpowiedz
majek6 2010-07-08 o godz. 10:18
0

Dopisuję się i ja - "stare próchno" !

Odpowiedz
Gość 2010-07-08 o godz. 06:31
0

Kerala napisał(a):Zapewne jestem starym ramolem, ale rozrywki typu striptiz męski i wykonywanie ruchów frykcyjnych z panną młodą i koleżankami, sytuują się dla mnie gdzieś pomiędzy "kultura ludyczna chłopów małorolnych", a "czytelniczki Naj bawią się, że uch".

kerala
no to i ja się do tej kategorii zaliczam ;)

Odpowiedz
Gość 2010-07-08 o godz. 03:48
0

Zgłasza się kolejny pierdziel do potęgi entej! ;) I w dodatku sztywniara, co nie potrafi się wyluzować ;) lol (na szczęście nigdy nie byłam "zmuszona" do udziału w takich "atrakcjach" ;)

Kerala - byłaś dzielna i w ogóle fajnie, że sytuacja rodzinna okazała się nie aż taka trudna jak się wydawało! :)

Odpowiedz
Gość 2010-07-08 o godz. 02:46
0

jejuchu, to ja tez jestem stary pierdziel, bo mię trzacha jak widze takie akcje.
ale dzielnie znieslas ;)

Odpowiedz
Kerala 2010-07-08 o godz. 02:40
0

Sun napisał(a):czytała wątek lol

a serio, fajnie, że jest lepiej niz myslałaś :)
no wiesz, nie ma róży bez ognia. Musiałam wczoraj znieść godnie pokaz striptizu męskiego i niemal mi się udalo, bo ani nie kopnęłam stiptizera w jaja, ani nie rzuciłam pawia na środek sali, a tylko piętnascie minut przez końcem widowiska wyłgałam się koniecznością pójscia do łazienki, skąd słałam staremu rozpaczliwe sms'y "przyjedź natychmiast, bo nie zniesę tego".
Zapewne jestem starym ramolem, ale rozrywki typu striptiz męski i wykonywanie ruchów frykcyjnych z panną młodą i koleżankami, sytuują się dla mnie gdzieś pomiędzy "kultura ludyczna chłopów małorolnych", a "czytelniczki Naj bawią się, że uch".

kerala

Odpowiedz
Gość 2010-07-08 o godz. 00:40
0

czytała wątek lol

a serio, fajnie, że jest lepiej niz myslałaś :)

Odpowiedz
Kerala 2010-07-07 o godz. 13:35
0

apdejtuję:

panna młoda zadzwoniła do mnie mniej więcej wtedy, kiedy rozważałam wykonanie asertywnego telefonu do niej oraz ważką kwestię, czy mam miec złamaną nogę czy może ostry atak woreczka żółciowego który na pewno potrwa dwa miesiące.
Padło z jej strony wiele słów: że dziękuje mi że zgodziłam się być świadkiem; że zależy im na kontaktach z nami; co myślę o kwiatach, jakie wybrala i jakie mam życzenie co do kwiatów dla siebie; że nie może już się doczekać wieczoru panieńskiego i pogadania ze mną, oraz- last but not least- że czuje się niezręcznie w sytuacji miedzy moimi rodzicami, ale narzeczony ją prosił, żeby się nie mieszała i sam też nie chce się mieszać z uwagi.

No i złamałam się. Jednak będę tym świadkiem. Ba, nawet poszłam na wieczór panieński, podczas którego nabrałam jak najlepszego zdania o przyszłej pannie mlodej. Nie, naprawdę- nie mogę dziewczynie nic zarzucić i weryfikuję pierwsze wrażenie przyznając się do własnego błędu.

Jednocześnie mam więcej niż pewność, iż w całej tej sprawie smród ma konkretne źródło, ktorym jest mój ojciec.
Wiem też, że przyjdzie na wesele sam, bo mnie o tym zapewniła.
Wiem również, że moja matka nie została zaproszona z powodu ojca, który zrobił im awanturę z tego powodu. To, że ulegli to inna sprawa, ale w koncu nie są dziećmi mojej matki ani bliską rodziną, więc rozumiem ich postawę. Choć mi sie nie podoba.
Co do prezentów to nie chcą niczego kosztownego ( :o) a jesli już się uparłam, to proszą o sztućce, bo chcą mieć od świadka prezent na lata, wiążący się z miłymi wspomnieniami ( pozytywne zaskoczenie).
Załatwili wszystko sami, bo nie chcieli angazowac mojego czasu, za to chętnie wysłuchają wszelkich sugestii dotyczacych rozstawienia stolów i takich tam (kolejne pozytywne zaskoczenie).

ogólnie to mi trochę ulżyło. Może nie będzie tak źle i może kuzyn jednak nie wdeptuje w gówno, a trafiła mu się perła. Oby tak było.

kerala

Odpowiedz
gruba żaba 2010-06-11 o godz. 07:52
0

Nie wydaje mi się, żebym czuła się zobowiązana do wypełniania przyrzeczeń, które podjęłam będąc przez kogoś z premedytacja wprowadzona w błąd.

Coś mi się kołacze o umowach, złej woli, celowym pomijaniu informacji - innymi słowy brzydkiej manipulacji. O tyle brzydszej, że wmanewrowującej w rodzinne zaszłości.

Pytanie, co istotniejsze w końcowym rozrachunku - problem z niedotrzymaniem Własnego Słowa, czy lojalność wobec mamy i cywilizowanych zasad.

Rozumiem, że dane słowo i obietnica są ważne, ale sądzę, że niekoniecznie, to, co istotne jest tym, co właściwe. ;) Szczególnie przy takich okolicznościach.

Odpowiedz
szpilunia 2010-06-11 o godz. 07:36
0

Wiesz, Kerala, tak czytam ten watek od wczoraj i nie daje mi spokoju to co piszesz.
Twoj kuzyn, zamierzajacy w przyszlosci przejac firme Twojego ojca, najwyrazniej na sile probuje sie przypodobac Twojemu ojcu. Bo Twojej mamy nie zaprasza, bo sie ojcu nie widzi. Bo Ty, Twoj brat i jego narzeczona zostaniecie wyznaczeni do zaszczytnych funkcji, co inni potraktuja jako bardzo mily gest.
Dla mnie - patrzac na to oczami nieswiadomego goscia weselnego - wyglada to tak, ze Wy wszyscy pozostajecie w superfajnej komitywie, przyklaskujecie ojcu i bardzo sie wszyscy kochacie i akceptujecie to, co ojciec Wam wymysli do zagrania.
A mama? Mama wychodzi na tę jędzę, co to jako jedyna nie pasuje do obrazka szczesliwej rodzinki.
I jeszcze jedno - nie sadze, zeby Twoj kuzyn ani Twoj ojciec wszystkich z radoscia oznajmiali, ze nie zaprosili Twojej mamy. To raczej bedzie odebrane, ze "nie chcialo jej sie przyjsc, wiec tym bardziej jest wredna".

Nie mowie o stawaniu po jednej czy drugiej stronie. Ale mnie by bylo szkoda mamy. Bo ona nie powie Ci, ze masz nie isc, bo nie chce psuc - tak jak Twoj ojciec - dobrych kontaktow w rodzinie. Ale bedzie jej zle i przykro. I bedzie sama w tym dniu.

A co kuzyn na to? Mogl pomyslec wczesniej. Ty - tak jak ktos juz zauwazyl, podjelas decyzje wczesniej nie znajac calej otoczki i masz jak najbardziej prawo zmienic zdanie. I - jesli Ci bedzie lzej - mozesz poinformowac szczerze i wprost zainteresowane osoby, ze taki uklad Ci nie pasuje.

Nie sadze, by kuzyn zmienil zdanie i zaprosil mame, ale moze to cos da mu do myslenia. A Ty bedziesz w porzadku wobec wszystkich stron tej gmatwaniny.

Odpowiedz
Leteecia 2010-06-11 o godz. 06:00
0

Tak wyszło, że moi rodzice również się rozstają po ponad 26 latach małżeństwa i niestety też takie "kwiatki" wychodzą przy imprezach rodzinnych.

Testowałam różne warianty - od trzymania paszczy na kłódkę po próby szczerych rozmów. Wnioski, o ironio:
- "bardziej obca rodzina" została potraktowana szczerością co zaowocowało umarciem kontaktów (nie ubolewam)
- tym, na których mi w jakiś tam sposób zależy staram się, w miarę możliwości, oszczędzać smutków i raczej bywam obecna... nie zawsze jest uroczo, czasem trafi się głupek, który opowie co myśli o mojej Mamie (mimo, że ona Bogu ducha winna...)

Dlatego
aurelka napisał(a): O braku zaproszenia dla mamy, nie wiedziałaś, gdy godziłaś się na "świadkowanie". Ja takich szopek nie lubię, źle bym się z tym czuła i nie zmuszałabym się.
Ja zrobiłabym podobnie.

PS. Od moich świadków też wymagałam jedynie podpisów. W zasadzie to mój świadek nim został bo jakiś rok przed naszym ślubem zachorował i nagadałam Najwyższemu, że musi dać mu wyzdrowieć aby mógł pełnić tą zaszczytną funkcję. I tak zostało ;)

Odpowiedz
Gość 2010-06-11 o godz. 03:58
0

Lilianna napisał(a):Dokłądnie! skoro Twój kuzyn czuł się niezręcznie aby zaprosić Twoją Mamę, Ty masz prawo czuć się niezręcznie, że on Twojej Mamy nei zaprosił... nie może się dziwić, że czułabyś się conajmniej nieswojo...

z drugiej strony jeśli to Twój Tato wpłynął na to, że zostałaś wybrana na świadka - bardzo mądrze to sobie wymyślił! Jego córka bedąca świadkiem --> każdy będzie myślał, że w pełni akceptujesz zaistniałą sytuację, zachowanie Ojca i ich postępowanie...
oraz potraktowanie Twojej Mamy...

:(
Nie wpadłam na to, ale to ma sens.

Ja bym odmówiła świadkowania i powiedziała dlaczego.

Odpowiedz
Gość 2010-06-11 o godz. 01:42
0

Lillan normalnie bym się z Tobą zgodziła. Ale tu ewidentnie chodzi o gierki ojca Kareli.
Dlatego uważam, że Lilianna ma rację. Jesli Karela zgodzi się na wszystko bez szemrania to będzie oznaczało, że akceptuje całą sytuację.
I tak źle i tak niedobrze

Odpowiedz
Gość 2010-06-11 o godz. 01:36
0

Dokłądnie! skoro Twój kuzyn czuł się niezręcznie aby zaprosić Twoją Mamę, Ty masz prawo czuć się niezręcznie, że on Twojej Mamy nei zaprosił... nie może się dziwić, że czułabyś się conajmniej nieswojo...

z drugiej strony jeśli to Twój Tato wpłynął na to, że zostałaś wybrana na świadka - bardzo mądrze to sobie wymyślił! Jego córka bedąca świadkiem --> każdy będzie myślał, że w pełni akceptujesz zaistniałą sytuację, zachowanie Ojca i ich postępowanie...
oraz potraktowanie Twojej Mamy...

:(

Odpowiedz
Gość 2010-06-11 o godz. 01:35
0

Skoro już się zgodziłaś, to wypada odegrać tę rolę do końca ;) To nawet lepiej, że "młodzi" nie oczekują od Ciebie specjalnego zaangażowania - to tym bardziej ułatwia sprawę. Podpiszesz papiery, pouśmiechasz się i sobie pójdziesz. A jeśli "bycie figurantem" to faktycznie dla Ciebie problem, zawsze możesz jeszcze odmówić (póki jest odpowiednio wcześnie). Oczywiście licząc się z tym, że kuzynostwo być może się obrazi.
Co do lojalności wobec Twojej Mamy - jaką lojalność? Naprawdę nie rozumiem. Przypuszczam, że masz więcej niż 18 lat i jesteś bytem niezależnym od rodziców i postawa pt. "jak mama nie idzie, to i ja nie idę" Cię nie obowiązuje 8) Można, a nawet trzeba, stanąć w obronie rodzica i jego dobrego imienia, w wypadku, kiedy ktoś go obraża, znieważa, krzywdzi. Ale niezaproszenie na wesele osoby, z którą z jakichś powodów nie utrzymuje się kontaktów, to chyba nie jest aż taki afront

Odpowiedz
Gość 2010-06-11 o godz. 01:27
0

Karela (nie wiem czemu ale zawsze tak czytam Twój nick ;) ) ludźmi dorosłymi jesteście chyba wszyscy i nie ma powodu dla którego nie miałabyś postawić kawy na ławę kuzynowi.
Nie widzę powodu dla którego nie miałabyś się zapytać o zaproszenie Twojej mamy. W końcu to nie "ciocia Hela" tylko Twoja mama, a skoro Ty masz być świadkiem masz trochę większe prawa niż szara masa weselna. Kuzyn nie zatroszczył się o Twoje dobre samopoczucie i czyste sumienie tylko postawił w dość niezręcznej sytuacji i nie jest istotne czy z własnej nieprzymuszonej woli czy za namową Twojego ojca.
Nie masz obowiązku uczestniczyć w zainscenizowanej szopce i tańczyć jak Ci zagrają (na uciechę ojca)

Ja bym nie miała oporów powiedzieć tego wszystkiego kuzynowi, który postawiłby mnie w takiej sytuacji.

Odpowiedz
Gość 2010-06-11 o godz. 00:51
0

ja bym spotkała sie z kuzynem i powiedziała, że ze względu na niezaproszenie mamy nie masz ochoty pojawiać sie na weselu. Na slub przyjdziesz bardzo chętnie. W związku z powyższym niech sie zastanowi, czy napewno chce mieć świadka nieobecnego na weselu. Jest duuuuza szansa, ze nie zechce ;o)

Po Twoich postach dochodzę do wniosku, ze z tatą nie masz co sprawy wyjaśniać...

Odpowiedz
Gość 2010-06-11 o godz. 00:36
0

Hmm... Kerala ja bym olała świadkowanie i wesele i pojawiła się ewentualnie na ślubie ;)

Odpowiedz
ZalEwka 2010-06-11 o godz. 00:03
0

Miałam się nie wypowiadać ale po przeczytaniu posta jaki to ten Twój ojciec jest "dziwny" nie wytrzymałam. I szczerze to ja bym się również wykręciła ze świadkowania. Mimo że kuzyn fajny to jednak bliższe stosunki masz z własną matką. Powinnaś moim zdaniem szczerze porozmawiać z kuzynem i odmówić mu tego świadkowania podając te same argumenty co nam. Jeśli kuzyn rozsądny to powinien zrozumieć i nie strzelać focha, jeśli strzeli - znaczy że nie jest taki fajny.
Bo jak już zdecydujesz się być tym świadkiem to niestety ale przynajmniej do oczepin powinnaś zostać na tym weselu.

Odpowiedz
Gość 2010-06-10 o godz. 23:37
0

Madeleine napisał(a):Kinia napisał(a):A tak poza tym kompletnie nie czaję Twojego ojca ? To on już bliższej rodziny nie ma, aby oddać firmę
No ale dlaczego? Może bliższa rodzina nie jest zainteresowana przejęciem interesu?
Interes można choćby sprzedać i ruszyć w podróż dookoła świata, zamiast oddawać jakiemuś lizusowi :|

Zresztą Kerala już w kilku postach napisała, że dość dziwny człowiek z Jej ojca.

Poza tym mam chyba prawo nie czaić, czy nie mam ? ;)

Kerala, bycie świadkiem kuzyna, a nie Jego wybranki zmienia ciut sytuację. No ale dalej mi nie odpowiedziałaś: zależy Ci na dobrych stosunkach z tą częścią rodziny?
W dalszym ciągu uważam, że postawili Cię w bardzo niezręcznej sytuacji.
Skoro Twój brat i 2 ciotki rezygnuja z udziału w weselu ze względu na niezbyt ładne potraktowanie Twojej mamy to jak dla mnie Twój udział i to w dodatku jako świadkowej jest jawnym przyklaśnięciem fanaberiom ojca.

Odpowiedz
Kerala 2010-06-10 o godz. 16:08
0

Lilianna napisał(a):
Nie wiem, jakie masz stosunki ze swoim tatą, ale moim zdaniem kwestię zaproszenia mamy powinnaś wyjaśnić przede wszystkim z Twoim tatą i to jego spytaj o to, z kim ma zamiar się pojawić... Kuzyn faktycznie może poczuć się nieswojo...


lol
nie ma takiej możliwości. Z moim ojcem niczego się nie wyjasnia.
Przykład: mój syn dostaje od dziadka pluszowego renifera z Norwegii (ometkowany, a jakże). Pytanie "o, byłes w Norwegii ostatnio?". Odp: "nic podobnego". Mój syn dostaje angielskie ciuchy- o, byłes w Anglii? Odpowiedź jw.
Nie znam równiez odpowiedzi na pytania:
- gdzie mój ojciec spędzał wigilię (tzn. znam trzy wersje, żadna nie jest prawdziwa, bo tak się składa, że ja wiem gdzie ją spędzał ;) )
- dokąd wybiera się na Wielkanoc (odp. "w Polskę")
- jak się czuje jego rodzina
- jak mu idzie w pracy
- jak się czuje on sam (scisle: wykonuję 2 telefony w tygodniu z pytaniami o samopoczucie i wszystko jest ok, po trzecim telefonie dowiaduje się, że oto leżał i umierał, ale nikt się nim nie zainteresował, a zwłaszcza córka)

scenka ilustracyjna:
rok temu ojciec nawiedza nas i zadaje pytanie, jaki samochód ma sobie kupić, bo przymierza się do sprzedazy starego. Przez dwie godziny śćwiczamy się z męzem analizując wady i zalety poszczególnych modeli. Po dwóch godzinach odprowadzamy ojca do drzwi i widzimy nowego chryslera, którym do nas przyjechał, albowiem już od tygodnia jest jego włascicielem.

scenka ilustracyjna no.2

żeni się inny kuzyn. Pytam się ojca, czy się wybiera na wesele i slub. Odpowiedź (udzielona urażonym tonem): nic mi nie powie, bo sprawa jest wyjątkowo nieprzyjemna, gdyż nikt go nie zaprosił i kuzyna już dwa lata na oczy nie widział. Godzinę potem kuzyn dzwoni do mnie w jakiejś tam sprawie i pyta się, czy będę się może widziec jakoś z ojcem, bo kiedy był u ojca dwa dni temu z zaproszeniem przez przypadek wziął jego rękawiczki i chętnie mi je podrzuci, bo jest w okolicy

i tak dalej, i tak dalej.
Słowem: wyjasnianie czegkolwiek z tym człowiekiem mija się jakby z celem ;)

kerala

Odpowiedz
Gość 2010-06-10 o godz. 15:22
0

ogólnie to myslę se jeszcze o tym, ze dość głupawą sytuacją jest taka, w której kuzynkę się prosi na świadka, a kuzyna o oprawę muzyczną slubu, zaś kwestię istnienia ich matki starannie pomija.

bardzo głupawą więc nie powinni mieć do Ciebie żadnych pretensji o to, że chcesz zrezygnować z tej zaszczytnej funckji.

Bądź co bądź z mamą łączą Cię bliższe kontakty niż z nimi i nie możesz udać, że wszystko jest w porządku i świetnie asystowac Parze Młodej, która postąpiła tak nie fair :(

Nie wiem, jakie masz stosunki ze swoim tatą, ale moim zdaniem kwestię zaproszenia mamy powinnaś wyjaśnić przede wszystkim z Twoim tatą i to jego spytaj o to, z kim ma zamiar się pojawić... Kuzyn faktycznie może poczuć się nieswojo...

Powodzenia!

Odpowiedz
Kerala 2010-06-10 o godz. 15:19
0

dobra. Po lekturze Waszych sugestii i pod wpływem przemysleń własnych wymóżdżyłam, że jutro dzwonię do kuzyna i- w zaleznosci od przebiegu rozmowy- albo zapraszam go na kawę pod pretekstem obgadania sprawy ślubu, albo od razu stawiam trzy konkretne pytania:
1. czego ode mnie oczekują. Odpowiedz i uzasadnij;)
2. co chcą dostać w prezencie
3. Kwestia dla mnei najważniejsza: czy mój ojciec przychodzi w towarzystwie, a jesli tak, to czyim?

odpowiedź na dwa pierwsze pytania pójdzie, jak sądzę, gładko. Z trzecim będzie spora ryfa, bo kuzyn siedzi pod pantoflem ojca i boi się go jak diabli. Spodziewam się więc głupich uśmiechów i wicia jak piskorz. Pytania o powody niezaproszenia matki nie zadam, bo mi nie wypada. Czy też może wypada?

ogólnie to myslę se jeszcze o tym, ze dość głupawą sytuacją jest taka, w której kuzynkę się prosi na świadka, a kuzyna o oprawę muzyczną slubu, zaś kwestię istnienia ich matki starannie pomija.

kerala

Odpowiedz
Gość 2010-06-10 o godz. 15:18
0

no więc skoro nie daje się zamienić z tą ową siostrą chyba też bym odmówiłą... i to im prędzej tym lepiej!

Rozumiem, że skoro Twoja mama nie została zaproszona nie będzie to wesele, na którym bardzo miło spędzisz czas... a bycie świadkową to właśnie takie obowiązki jak odbieranie od młodych kwiatów, prezentów, a także siedzenie obok nich przy stole, wzniesienie toastu czy oczepiny o północy, gdyż to świadkowa odpisa welon itd. a więc skoro zgodzisz się być świadkową z kim by Twój tato nie przyszedł i gdzie nie usiadł - nie będziesz mogła opuścić wesela, pozostawić pustego miejsca przy stole obok Młodej Pary itd.

Ja na Twoim miejscu powiedziałąbym im o tym, że po pierwsze nie zaprosili Twojej mamy, co bardzo Cię i Twoją rodzinę zabolało, a po drugie obawiasz się, że Twój tato przyjdzie w towarzystkie, którego nie będziesz mogła zaakceptować... a więc nie chcesz ich zawieźć i stwarzać ryzyko, że w Tym ważnym dla nich dniu poniosą Cię emocje i prywatne sprawy, przez co nie będziesz mogła spełniać swoich obowiązków...

wycofałabym się...

Czegokolwiek nie postanowisz - trzymam za Ciebie kciuki!!!

Odpowiedz
Gość 2010-06-10 o godz. 14:27
0

Wykręciłabym się. Postąpili nie w porządku. Postawili Cię w niezręcznej sytuacji. O braku zaproszenia dla mamy, nie wiedziałaś, gdy godziłaś się na "świadkowanie". Ja takich szopek nie lubię, źle bym się z tym czuła i nie zmuszałabym się.
Wydaje mi się, że jeżeli jednak zdecydujesz się podjąć wyzwanie ;), to wtedy należałoby zostać na weselu do końca . Nie będzie wypadało "ulotnić się" po pierwszym tańcu, nawet gdy ojciec przyjdzie w towarzystwie kogoś, kto powoduje u Ciebie bezwarunkowy odruch opuszczenia wspólnego pomieszczenia. Jeśli ostatecznie będziesz świadkową, moim zdaniem, powinnaś zagryźć zęby i "wczuć się" w rolę. Na inne "akcje i atrakcje" miejsca już wtedy nie będzie. Wyobraź sobie zresztą tematy wiodące w gronie rodzinnym (w perspektywie wieloletniej), w którym "ciotki klotki" analizować będą potężne faux pas świadkowej, która "strzeliła focha" i zepsuła młodym imprezę.
I właśnie z uwagi na to, że istnieje możliwość, rzekłabym nawet - wysokie prawdopodobieństwo - pojawienia się ojca w towarzystwie, o którym wspomniałaś oraz oczywiście sposób potraktowania mamy, bez specjalnych wyrzutów, odwołałabym dane słowo.

Od własnej świadkowej nie oczekiwałam pomocy przy organizacji wesela. Ze mnie jest taka "Zosia Samosia". Weselnych ploteczek przy kawie nie prowadziłam i właściwie informowałam o etapie przygotowań. W weekend poprzedzający ślub spotkaliśmy się ze świadkami i omówiliśmy "scenariusz" dnia. Byli bardzo pomocni, ale w dniu ślubu właśnie, kiedy to wspaniale wszystko skoordynowali, przewieźli nasze prezenty do mieszkania, odebrali akty małżeństwa, gdy byliśmy w podróży, fantastycznie wyglądali i zajmowali się gośćmi. Wspólnego wybierania strojów, wiązanek, gadżetów itd. nie było, ale wynikało to z mego "dziwactwa", jak pewnie odbierają to niektórzy. Wieczoru panieńskiego też nie było, bo uprzedziłam świadkową, że go nie chcę ;)

Odpowiedz
Kerala 2010-06-10 o godz. 14:07
0

Lilianna napisał(a):
starałabym się jakoś może wkręcić tę siostrę kuzynostwa w bycie świadkową...

nie ma szans. Próbowałam ;)
Wytłumaczenie (uwaga): była świadkiem już na dwóch slubach i jak będzie na trzecim, to sama nie wyjdzie nigdy za mąż. :mur:

na którym to stanowisku rodzina ją stanowczo poparła, bo to ta część rodziny, dla której siadanie na rogu stołu równa się staropanieństwo i która odkąd skonczyłam lat szesnaście co roku zyczyła mi "dobrego męża". Jednym słowem kaplica.

kerala

Odpowiedz
Gość 2010-06-10 o godz. 13:56
0

To i ja wtrącę coś od siebie...

starałabym się jakoś może wkręcić tę siostrę kuzynostwa w bycie świadkową...

uczciwie bym powiedziała, że nie czuję się w tej roli, że po wielu przemyśleniach... że chyba nie jestem na tyle bliska, aby temu podołać, aby podołać wszystkim obowiązkom świadka, że nie znam ich na tyle, aby nie popełnić jakiegoś foux pas i że ogólnie jest mi przykro, że nie zaprosili mojej mamy, o nie jest mi obojętne, i że przez wzgląd na nią nie wypada mi być świadkiem...

oh ale nakręciłam, ale przyznam, że jestem zbulwersowana i mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć jakieś rozwiązanie. Ja również mam rodziców "po przejściach"...

Odpowiedz
madzia 2010-06-10 o godz. 13:07
0

Kerala, na miejscu kuzyna nie potraktowalabym tego jako afront. Z drugiej strony ja nie stawialabym w tak glupiej sytuacji kuzynki ( zaznaczam, ze nie chodzi mi o sam fakt niezaproszenia twojej mamy, bo zasadniczo czesto tak bywa po rozstaniach, ale o motywy tegoz)

Odpowiedz
Kerala 2010-06-10 o godz. 12:58
0

Kinia napisał(a):A tak poza tym kompletnie nie czaję Twojego ojca ? To on już bliższej rodziny nie ma, aby oddać firmę
na ten temat rozmawiać nie będziemy ;) 8) Ale ja też nie rozumiem mojego ojca, więc jestesmy już dwie ;) Ogólnie jednak chodzi o to, że dzieci są niegodne spuścizny, jak i nazywania się "dziećmi". Jedynym członkiem rodziny, który ma prawo do poczuwania się do pokrewieństwa z moim ojcem, jest jego wnuk, a mój syn. No i oczywiście kuzyn.

co do meritum: mój brat namawia mnie, żebym po slubie się ulotniła. Dziś mu przekazałam calość sprawy i się mocno wkurzył. Jego z kolei poproszono o grę na slubie, jego narzeczona ma śpiewać (oboje się zgodzili) i zaraz po ślubie wracają do domu nie idąc na wesele z powodu pominięcia matki.
Matka dostaje spazmów na moją propozycję, że mogłabym zadzwonić do ojca i poprosic o wyjasnienia w sensie: klarowność sytuacji.
Osobiście podejrzewam, że sprawa się rozbija o dwie rzeczy: 1. przytarcie nosa matce, ojciec uwielbia klimaty spektakularnych odwetów 2. ojciec zamierza sie stawić na weselu w jakimś damskim towarzystwie. Jesli będzie to to towarzystwo o jakim myslę, to bez wątpienia opuszczę salę weselną w trybie nagłym mając w dupie stosunki rodzinne.

ogólnie jednak matka kaze mi przestac robić szopki, bo skoro już się zgodziłam to trzeba rolę odegrać do konca. Kuzyna lubię (tyle, że mi go żal, ale to inna sprawa- dorosły jest, powinien wiedziec co robi) i to "jego" świadkiem mam byc. Tak więc wpływa to nieco na moją decyzję, bo akurat jemu afrontu robić bym nie chciała.

kerala

Odpowiedz
Gość 2010-06-10 o godz. 10:49
0

Kinia napisał(a):A tak poza tym kompletnie nie czaję Twojego ojca ? To on już bliższej rodziny nie ma, aby oddać firmę
No ale dlaczego? Może bliższa rodzina nie jest zainteresowana przejęciem interesu?

Odpowiedz
Gość 2010-06-10 o godz. 10:07
0

zależy Ci na kontaktach z tą częścią rodziny?

jeżeli tak - to pokornie skompletuj dokumenty, wbij się w kieckę i przywdziej uśmiech nr 5. :D
Ciesz się, że nie musisz z Nią biegać po sklepach i decydować, który welon ze 100 przymierzonych wybrać ... brrrrrr
Prezent wybierz z listy prezentów lub daj kopertę (po co się silić na gest, którego pewnie i tak nie docenią).

jeżeli nie (co wybrałabym ja, bo wyjątkowo nienawidzę obłudy) - zadzwoń i powiedz, że przykro Ci bardzo, ale w zaistniałej sytuacji (nieładne potraktowanie rodzicielki) czułabyś się źle, a ponieważ nie umiesz udawać, to boisz się że swoim kiepskim humorem popsujesz im imprezę.
Moim zdaniem wychodzenie po pierwszym tańcu lub olanie wesela jest wyjściem zdecydowanie gorszym. :|

A tak poza tym kompletnie nie czaję Twojego ojca ? To on już bliższej rodziny nie ma, aby oddać firmę

Odpowiedz
madzia 2010-06-10 o godz. 09:30
0

Kerala, decyzje podjelas nie majac wszysttkich informacji (vide sprawa mamy), jak sama napisalas nie jestes specjalnie zwiazana uczuciowo z kuzynem wiec nie sadze zeby to, ze odwolasz "swiadkowanie" zabolalo ich jakos szczegolnie. Nie chodzi mi o to, ze masz nie chodzic na imprezy bo nie zapraszaja twojej mamy, ale jak zrozumialam, sprawa jest lekko smierdzaca ( wczesniej byla zapraszana a teraz to celowy afront ma byc? )
Jedyne co, to mozesz okazac sie "niewdzieczna" wobec ojca, ktory taka fuche ci ( byc moze) zalatwil ;). Pytanie na ile zalezy ci na dobrych kontaktach z nim...
reasumujac, ja zadzwonilabym do Mlodych i powiedziala, ze strasznie mi przykro, ale z powodow rodzinnych nie bede mogla uczestniczyc w imprezie.

Odpowiedz
Gość 2010-06-10 o godz. 05:24
0

Kerala napisał(a):Ad.1. co u licha w tej sytuacji mam im dac w prezencie?
Jeśli nie lubisz dawać w prezencie pieniędzy, możesz jak najbardziej ofiarować im coś innego. Dowiedz się, czy czegoś im brakuje, czy może np. prowadzą listę prezentów. Mogłabyś wówczas wybrać jeden z owej listy. Ponadto prezent nie musi być wielce kosztowny jak serwis, o którym wspomniałaś.

Kerala napisał(a):2. Jak mam sie zachować? Wychodzi na to, ze dnia tego to a tego mam się stawić z kompletem dokumentów i odegrać rolę pt. świadek.
Wcale nie jest dziwne. Nasza świadkowa tak postąpiła - nie ingerowała, niczym się nie interesowała etc. - i nie mam do niej pretensji. Jeśli tego sobie życzą, dostosuj się do ich woli.

Ad. 3. Jeśli naprawdę zaszczyt jaki Cię spotkał wywołuje u Ciebie czarne uczucia, spróbuj się wycofać z tej funkcji albo pozostaje Ci zaciśnięcie zębów, o czym sama napisałaś oraz uśmiechanie się do złej gry.

Nawiązując do sytuacji związanej z brakiem zaproszenia Twojej mamy, wzięłabym ten fakt pod uwagę. Porozmawiaj z ojcem o tej sprawie i wówczas podejmiesz decyzję o uczestnictwie bądź rezygnacji z funkcji świadka bądź udziału w uroczystości tudzież przyjęcia.

Odpowiedz
till 2010-06-10 o godz. 05:11
0

Czy świadkowanie wyklucza bojkot wesela? Możesz być świadkiem na ślubie, ale na wesele już nie iść ze względu na lojalność wobec mamy (szczególnie, że jak sama napisałaś, młodzi nie mają wobec Ciebie większych oczekiwań jako od świadka). Ewentualnie możesz powiedzieć, że wyjdziesz z wesela po pierwszym tańcu (paskudnie będziesz czuła się na imprezie bez mamy i brata). Nikt Cię nie zmusi, żebyś siedziała na weselu do 6 rano ze sztucznym uśmiechem. Ty propozycji młodych nie olejesz, a kolejny ruch będzie zależało od nich - niech narzeczona decyduje, czy koniecznie chce się pakować w dziwne układy rodzinne.

Odpowiedz
Gość 2010-06-10 o godz. 04:25
0

A ty masz być świadkiem kuzyna czy jego narzeczonej?
Jeżeli jej - to wykręć się owym "pierdylionem psiapsółek". Powiedz, że się dobrze nie znacie i nie chcesz wchodzi jej w paradę w "tym wielkim dniu"

A jeżeli to kuzyn to powiedz wprost, że do tej roli lepiej nadaje się ktoś inny - czyli sponsor 8) . A jeżeli czujesz się niezręcznie z powodu braku zaproszenia - użyj tego jako argumentu. Możesz też w ten sposób nosa im przytrzeć ;)

Odpowiedz
Gość 2010-06-10 o godz. 02:13
0

Do ojca i do nich bym zadzwonila i powiedziala, ze bardzo mi przykro, ale ze wzgledu na zaistniala sytuacje z mama nie mozesz zostac swiadkowa.
Zyczysz im wszystkiego najlepszego na nowej dordze zycia itd. Ale swiadkowa byc nie mozesz.
Po prostu.
Oni Cie potraktowali w tak prosty sposob, Ty tez tak mozesz.
I nie przejmuj sie fermetem, to nie Ty go stworzylas, nie za Toba bedzie sie ciagnal.

swoja droga ciekawe doswiadczenie konfliktu w mikro skali (pomyslalam sobie przy okazji o chinach - jak ich splawic nie obrazajac ;) )

Odpowiedz
Gość 2010-06-10 o godz. 01:56
0

Nabla napisał(a):Kerala napisał(a):Z ojcem nie ma sensu gadac na ten temat, problem dla niego nie istnieje i słusznie, bo przecież sprzedal mi go w pakiecie calościowym wraz z pięknym wymanewrowaniem matki.
To chce Ci się iść na taką imprezę? Zrób rachunek zysków i strat - jak grzecznie odmówisz świadkowania to pewnie wkurzysz ojca, urazisz kuzyna i co jeszcze? Jak nie odmówisz będziesz miała schrzaniony weekend, kaca za brak solidarności z matką i niesmak za całą sytuację. Co lepsze?
Dlatego ja bym sie jednak podparla lojalnoscia wobec mamy i wykrecila sie z imprezy :)

Odpowiedz
Gość 2010-06-09 o godz. 16:43
0

Nabla napisał(a):Kerala napisał(a):Z ojcem nie ma sensu gadac na ten temat, problem dla niego nie istnieje i słusznie, bo przecież sprzedal mi go w pakiecie calościowym wraz z pięknym wymanewrowaniem matki.
To chce Ci się iść na taką imprezę? Zrób rachunek zysków i strat - jak grzecznie odmówisz świadkowania to pewnie wkurzysz ojca, urazisz kuzyna i co jeszcze? Jak nie odmówisz będziesz miała schrzaniony weekend, kaca za brak solidarności z matką i niesmak za całą sytuację. Co lepsze?
Nigdy nie widziałam takiego rozwiązania w praktyce, ale może optymalnym rozwiązaniem jest być świadkiem na ślubie ale nie uczestniczyć w weselu? Ewentualnie w początkowej fazie, ale do takiej decyzji potrzebna jest znajomość zadań, które na Tobie spoczną. Rola figurantki chyba ułatwia sprawę.
Na weselu szczególnie Tobie nie zależy, więc zachowasz solidarność z resztą rodziny a jednocześnie nie wywołasz wojny. Należy tylko zastanowić się, jak elegancko uzasadnić powód rezygnacji z wesela. A może w ogóle tego nie tłumaczyć
A może poinformowanie o tym, że nie chcesz uczestniczyć w weselu byłoby powodem odrzucenia Twojej kandydatury jako świadkowej?

Odpowiedz
Gość 2010-06-09 o godz. 16:31
0

Kerala napisał(a):Z ojcem nie ma sensu gadac na ten temat, problem dla niego nie istnieje i słusznie, bo przecież sprzedal mi go w pakiecie calościowym wraz z pięknym wymanewrowaniem matki.
To chce Ci się iść na taką imprezę? Zrób rachunek zysków i strat - jak grzecznie odmówisz świadkowania to pewnie wkurzysz ojca, urazisz kuzyna i co jeszcze? Jak nie odmówisz będziesz miała schrzaniony weekend, kaca za brak solidarności z matką i niesmak za całą sytuację. Co lepsze?

Odpowiedz
Gość 2010-06-09 o godz. 16:29
0

Tak na szybko:
1. bojkot moim zdaniem odpada. Niestety zgodziłaś się już na to świadkowanie (co Ciebie podkusiło tak się rzucać od razu ;)) i wszelkie bojkoty to afront, którego skutki wlekłyby się latami.

2. świadomość sztuczności sytuacji masz znakomitą (oni zresztą też), więc nie ma co bawić się w zażyłości tylko dla świętego spokoju grać w ich grę. Jak przypuszczam po opisie twoje świadkowanie ma służyć wyłącznie przyszłej karierze kuzyna, więc biznes stanął ponad szczerością i psiapsiółami (pewna nielojalność to nic przy wizji stabilizacji przy boku zapobiegliwego męża). Nie ma co wychylać się, bo po co masz samej sobie sobie dokładać stresu. Twoja rola jest "papierowa", więc się jej trzymaj. Wypytaj o szczegóły planu dla Ciebie (oznaka zainteresowania i poważnego traktowania misji ;)) a później czekaj, aż nastąpi dzień "odwalenia chałtury". Żadnych herbatek, pogaduszek itp, bo nie o to tutaj chodzi, tym bardziej że szczerą sympatią do narzeczonej nie zapałałaś.

3. prezent - najlepiej zasugerować im listę prezentów, jeśli jeszcze nie mają. Można z niej wtedy wybrać coś dla siebie. Jeśli w temacie nie będzie zbyt wielu ruchów z ich strony to myślę, że nie będzie nic złego, jeśli po prostu zapytasz o to co chcieliby dostać. To całkiem normalne, tym bardziej że nie utrzymujecie kontaktów towarzyskich, więc najzwyczajniej masz prawo nie wiedzieć co konkretnie im może przydać się. Bardzo często postykałam się, że młoda para chciała tylko kasę, bo wiele przedmiotów już po prostu miała i wolała uniknąć kolejnych sztućców...

Odpowiedz
Kerala 2010-06-09 o godz. 16:23
0

Nabla napisał(a):Sytuacje rodzinne (mimo szczegółowego opisu) to plątanina detali, niuansów, zależności itp więc trudno powiedzieć co powinnaś zrobić. Może najpierw z ojcem się dogadaj jak sprawa wygląda?

Co do roli świadka-figuranta to akurat tym bym się nie przejmowała. Moi świadkowie (brat i szwagier) mieli za zadanie ładnie wyglądać na zdjęciach i czytelnie się podpisać - nie wynika to z faktu, że ich olewałam. Nie każdy potrzebuje świadkowej do grzebania się w koronkach.
no ale zakładam, że zarówno z bratem, jak i szwagrem coś Was jednak łączyło.
Z ojcem nie ma sensu gadac na ten temat, problem dla niego nie istnieje i słusznie, bo przecież sprzedal mi go w pakiecie calościowym wraz z pięknym wymanewrowaniem matki.

kerala

Odpowiedz
Gość 2010-06-09 o godz. 16:19
0

Sytuacje rodzinne (mimo szczegółowego opisu) to plątanina detali, niuansów, zależności itp więc trudno powiedzieć co powinnaś zrobić. Może najpierw z ojcem się dogadaj jak sprawa wygląda?

Co do roli świadka-figuranta to akurat tym bym się nie przejmowała. Moi świadkowie (brat i szwagier) mieli za zadanie ładnie wyglądać na zdjęciach i czytelnie się podpisać - nie wynika to z faktu, że ich olewałam. Nie każdy potrzebuje świadkowej do grzebania się w koronkach.

Odpowiedz
Gość 2010-06-09 o godz. 15:35
0

A bo ja wiem, czy wypada? Swego czasu moj tato bojkotowal uroczystosci rodzinne, bo czesc rodziny poklocona byla z moja mama, i jakos to funkcjonowalo ;)

Odpowiedz
Kerala 2010-06-09 o godz. 15:31
0

a wypada mi? :| Serio pytam, bo nie wiem, jak to ugryźć

kerala

Odpowiedz
Gość 2010-06-09 o godz. 15:27
0

Kerala napisał(a):O tym, że nie jest zaproszona dowiedziałam sie już po wyrażeniu zgody na bycie świadkiem.
Mój brat bojkotuje wesele, przychodzi tylko na ślub.
Dwie osoby z rodziny ojca z tego samego powodu bojkotują wesele i przychodzą tylko na ślub.
No to moze podeprzyj sie ta okolicznoscia poboczna i oznajmij im, ze tez lojalnie bojkotujesz? ;)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie