• DobraC odsłony: 2583

    Jestem dinozaurem...

    Jak w topicu
    to takie przemyslenia po filmie "piraci z karaibow 3" lol . Nie tylko moje - meza rowniez...
    Jestem dinozaurem. Albo jestem nieprzystosowana spolecznie. Albo zycia i ludzi nie rozumiem, za malo wiem.
    Nie wiem.

    "Ale o co chodzi?" :)

    Bylismy w kinie w sobotnie przedpoludnie. Na ww. filmie, dozwolonym od 12 lat (co i tak jak dla mnie nie jest tak oczywiste... ale moze ja malo odporna na sceny filmowe jestem )

    Kino pelne bylo dzieciarni - srednia wieku - 8-10 lat... Ja nie wiem, ze swoim chyba bym nie poszla bo sceny mimo wszystko zabijania, potwory, w ogole samo natezenie "fonii i wizji" jednak dla mnie nie sa przeznaczone dla dzieci w tym wieku. Poza tym zastanawiam sie jak to bylo ze ja bedac dzieckiem obejrzec filmu przeznaczonego dla starszych nie moglam bo zwyczajnie obsluga mnie nie wpuscila...

    Dodatkowo - zachowanie tychze dzieci... Film dlugi wiec wiadomo ze im sie nudzilo. Ja sie nie czepiam jak co 5 minut przechodzi mi przed nosem dziecko bo musi siusiu. Ja to rozumiem i jak trzeba bedzie to pomoge nawet.
    Ale irytowalo mnie:
    gadanie glosne, a zasadzie krzyczenia z 10 rzedu do kolezanki z rzedu 3
    zaczepianie wszystkich wokol
    granie w gry na telefonie komorkowym bez wylaczonego dzwieku
    rozrzucanie "lukiem" popcornu
    puszczanie w formie samolocikow przez cala sale pokrywek od coli

    W pewnym momencie nie wytrzymalam, odwrocilam sie i powiedzialam zeby przestaly smiecic (bo w sumie o gadanie to mniejsza). Sama sie w jezyk ugryzlam bo gdyby obok dziecka siedzial jakis krewki rodzic...

    A propos rodzicow... Byly grupki takich ewidentnie zbieranych po znajomych dzieci - czyli 12 urwisow i mama jednego z nich. No nie wiem . W szkole zrobiliby afere ze za duzo dzieci na jednego opiekuna i co to za opieka...
    jedynym z czesciej zadawanych przez nas wczoraj retorycznych pytan bylo "gdzie sa rodzice tych dzieci" i "czy oni wiedza co dzieci robia"...

    A tak w ogole to nie rozumiem dzieci ( bo o mlodziezy to juz nawet nie wspominam). Bo jesli widze na duzym ekranie reklame Heyah z zombi i w momencie jak pojawia sie na koncu ta odcieta glowa i dzieci wybuchaja smiechem - to mi sie robi nieswojo.... (BTW - widzialam kontynuacje tej reklamy - koles zombi pijacy ze slomki z mozgu trzymanej w rece gadajacej glowy...... tez je to bawilo....).

    reasumujac - wracajac z kina wiecej rozmawialismy o naszych obawach co do wychowania wlasnych dzieci, niz o filmie ;) . I o odpowiedzialnosci rodzicielskiej, ktora dla coraz wiekszej grupy doroslych staje sie chyba pustym slowem obowiazujacym tylko "innych" - szkole, wychowawcow, pedagogow, psychologow.....
    no i o naszym poczuciu wyalienowania. i swiadomosci ze moze kiedys trzeba sie bedzie zaadaptowac...

    ps. dodatkowo na forum przeczytalam watek "cholerni egoisci".No wlasnie
    Zaczynam byc przekonana ze sami sobie zgotowalismy ten los - ten, ktory w telewizyjnych wiadomosciach pokazuje gwlacacych nastolatkow, dreczacych nauczyciela, zabijajacych dla zabawy, agresywnych.....

    ps2. dlugie wyszlo - przepraszam :), ale w nocy duzo mi sie mysli ;)

    Odpowiedzi (41)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-02-25, 08:20:38
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
DobraC 2010-02-25 o godz. 08:20
0

dzisiejszy "duzy format" w GW...
artykul "wojna o zachowanie"
i jezacy sie na glowie wlos...

w skrocie? wzorowi uczniowie znecali sie nad staruszka. obnizono zachowania - tym co dreczyli i tym co nie zareagowali.... reakcje rodzicow?
"popluli, porzucali ale co sie stalo, kobieta zyje".....

normalnie zycze zeby takiego rodzica skatowali za czas jakis wychowani w ten sposob pietnastkolatkowie...

straszne....

Odpowiedz
DobraC 2010-02-25 o godz. 00:00
0

wiesz.. mam juz za soba rozmowe z mezem w takich tematach. w koncu podsumowal: no co, no to jestem frajer, naiwniak i wogole ale wiesz co - dobrze mi z tym...

i tej wersji bedziemy sie trzymac :)
(ale on byly nauczyciel jest w dodatku taki ze 100% powolania... moze to cos tlumaczy....)

pozdrawiam slonecznie :)

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 23:56
0

I tego się trzymajmy ;) choćby biedny ;) Miłoszek cierpiał za 10 lat, że jest jedynym w klasie, który nie wie jaka to frajda rzucać po kinie popcornem i rozmawiać w czasie seansu przez telefon ;) ;) ;)

Pozdrowionka i uściski od belferki na wakacjach :D

Odpowiedz
DobraC 2010-02-24 o godz. 23:52
0

z racji tego ze rozmawiam z innymi mamami, patrze, obserwuje i wyciagam wnioski - niewiele rzeczy moze mnie pocieszyc ;)
ale od czego foruma i w razie potrzeby mocny kop ;) damy rade....

a ze wychowanie to ciezka praca.. coz... jak sie powiedzialo "A" to trzeba isc dalej alfabetem :)

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 23:50
0

-Wiem, że czasem po prostu wydaje się, że łatwiej dziecku ustąpić i po sprawie, ale - jak wiemy z "Superniani" ;) nie tędy droga...

Ale cóż - kiedy pochwaliłam b. miłą i grzeczną córkę moich znajomych , mówiąc do mich "Jaką macie fajną córeczkę", oni odparli "Dużo pracy wkładamy w to, żeby była taka fajna"...

Nie wiem, czy Ciebie - przyszłą mamę to pocieszy... ;)

Odpowiedz
Reklama
DobraC 2010-02-24 o godz. 23:39
0

no, wiec zrozumiesz moje zdziwienie jak od odwiedzjaacego nas z rodzicami dwulatka uslyszalam "dziekuje za spotkanie, milo bylo, czy mozemy jeszcze kiedys przyjsc??" :o :o

a tak powaznie, to zastanawiam sie jak doprowadzic do tego zeby dziecka nie "musztrowac" ale wychowywac tak w sposob "lekki, latwy i przyjemny" lol bo wymusztrowac mozna tylko nie tedy droga...

hm... jak zwykle pewnie zloty srodek ;)

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 23:38
0

Za to ja przepraszam za błędy i literówy - tak to jest, jak się ma emocjonalny stosunek do tematu ;)

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 23:37
0

Nie masz "gorzej" ;) bo ja też nie mam własnych dzieci (ani nie jestem w ciąży), a to że uczę dzieci i jestem pedagogiem z wykształcenie nie jest argumentem dla znajomych mi mamuś sprzątających klocki po swoich pociechach, pozwalających na siebie krzyczeć, a nawet się tłuc życzenie wszystko czego zapragną i spaełniających polecenia synka lub córuni bez szemrania.

Ostatnio byłam na kawie u koleżanki, ale ciężko się rozmawiało, bo ona ze swoją kawą siedziała... pod stołem!!!
Po prostu synek, lat 3 zarządał "Mama, chodź tu!" i koniec dyskusji!
Ona z przpraszającym wyrazem twarzy zeszła z kawą i ciastkiem na talerzyku pod stół mówiąc "Mów, mów, ja cię słyszę..." :o

Odpowiedz
DobraC 2010-02-24 o godz. 23:31
0

Oleta napisał(a):
Ale wiesz jak to jest - wtrącać się w wychowanie dzieci znajomych... Raczej potrzeba duuużo taktu i delikatności, a i tak łatwo być uznanym za napastliwego i wścibskiego osobnika...
ja mam gorzej ;) bo "jeszcze" wlasnego dziecka nie mam a juz mam sprecyzowane poglady na dzieci znajomych lol lol
i tak jak sa dzieci ktore mnie zachwycaja, tak w rodzinie mam taka dwojke ze wiem juz co to znaczy "wychowanie bezstresowe"...
bezstresowe dla dzieci, stresowe dla calej reszty swiata

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 23:26
0

Dobra - ja rocznik 71, więc też przecieram oczy ;) gdy uczeń lat 7 przerywa mi z miną znieciepliwionego panicza i woła "Ale ja CHCĘ teraz coś powiedzieć!!!"
I biedak jest zdumoiny, że zamiast - jak to w domku robili mama, babcia, tata, dziadek itp. - zamilknąć natychmiast i wsłuchać się w jego światłe słowa ;) , mówię spokojnie, ale stanowczo "Przerwałeś mi, to jest bardzo niekulturalnie."

Tzn.przecierałabym oczy, gdyby nie to, że:
a) jak już pisałam - uczę do 12 lat,
b) obserwuję moich znajomych i ch relację z dziećmi, które od najmłodzszych lat rządzą w domu i cała rodzina ich potulnie słucha...
Próbuję delikatnie podpowiedzieć, że dla takiego księcia pjście do szkoły, lub przedszkola będzie szokiem - jak się okaże że nie jest tu najważniejszy, są jeszcze inne dzieci, jest pani i o dziwo ich zdanie też się liczy ;)

Ale wiesz jak to jest - wtrącać się w wychowanie dzieci znajomych... Raczej potrzeba duuużo taktu i delikatności, a i tak łatwo być uznanym za napastliwego i wścibskiego osobnika...

Odpowiedz
Reklama
DobraC 2010-02-24 o godz. 23:18
0

eee tam Oleta, ja jestem z pokolenia co nie moze sobie wyobrazic ze uczniowie gdy nauczyciel wchodzi do klasy to nie milkna, nie wstaja i czekaja az zgodnym chorem beda mogli odpowiedziec 'dzieeeendooooobryyyy".... lol

poza tym nie pisalam o wielkosci wplywu lecz o samym wplywie... moze dlatego ze mialam szczescie trafic na nauczycieli - wychowawcow... ale wiem ze wychowanie to tak naprawde dom. i to od samego samiutkiego poczatku....

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 23:11
0

DobraC napisał(a):mnie osobiscie do furii doprowadza twierdzenie ze nauczyciele nie wychowuja dzieci..
DobraC - jako nauczycielka z 12-letnim stażem mogę powiedzieć z całą pewnością :

WPŁYW DOMU JEST NIEPORÓWNYWALNIE WIĘKSZY... NIEPORÓWNYWALNIE!!!

Zwykle dostaję we wrześniu klasę uroczych siedmiolatków, którzy wynieśli z domu nawyki takie, że :
- zamiast mówić - krzyczą,
- w czasie rozmowy nie słuchają, tylko przerywają, bo to co oni mówią jest przecież najważniejsze (w domu cała rodzina nabożnie milkła, gdy mały książe/księżniczka chcieli coś powiedzieć),
- absolutnie nie używają słów "przoszę", "dziękuję", "przepraszam", a nawet "dzień dobry"jest im obce,
- wyśmiewają innych, słabszych, chorych itp. (Nieraz zdziwiony siedmiolatek mówi "Jak to nie wolno tak mówić? A tauś mówił o sąsiedzie - ten głupi pedał!"),
- rozmawiając z dorosłym wzruszają ramionami, wywracają oczami (o tak ), w połowie mojego zdania odwracają się na pięcie i odchodzą
- itp. itd... Mogłabym wymieniać, ale zanudzać nie chcę.

Oczywiście nie wściekam się o to na nich, bo skąd oni niby mają wiedzieć, że takie zachowania są nie na poziomie...?
W domu tak się zachowywali i wszystko było OK.

Zaczynam powoli im uświadamiać, jakie wrażenie mogą zrobić takim zachowaniem na otoczeniu i generalnie jestem w stanie osiągnąć to, że po pewnym czasie zachowują się miło i kulturalnie w mojej obecności.

No, ale sorry - przy rodzicach pewnie dalej są tak samo rozkapryszeni, roszczeniowi i nieznośni jak wcześniej...
Skoro rodzice przez kilka lat to tolerowali, to niech nie myślą, że ja to w cudowny sposób zmienię, mając kontakt z dziećmi 5 dni w tygodniu, po kilka godzin, wyjąwszy weekendy, wakaje, ferie itp.

Ostatnio obserwowałamojca mojej ośmioletniej uczennicy, który spieszył się do domu, a ona przed szkołą zagadała się z inną ośmiolatką.
Ten biedny facet 15, czy 20 minut uniżenie ją prosił "Chodźmy już do domu, bo się spieszę" - proszącym tonem.
Na co ona rzucała przez ramię niecierpliwie i opryskliwie "Nie widzisz, że rozmawiam z koleżanką?!!"
W końcu rzuciła w przestrzeń łaskawym tonem "No dooobra, chodźmy..." i na jego twarzy ukazała się autentyczna ulga...
Wiem, że ona nigdy nie pozwoliłaby sobie na takie zachowanie w stosuku do mnie - no ale ode mnie ma jasne sygnały, że to mi się nie podoba!

Ufff... Rozpisałam się, bo to jest coś, co mnie dotyczy bezpośrednio...
Powtórzę jeszcze raz - nie ma porównanie między wpływem domu i szkoły!

Odpowiedz
DobraC 2010-02-23 o godz. 23:31
0

Kerala, napewno masz racje.
mnie osobiscie do furii doprowadza twierdzenie ze nauczyciele nie wychowuja dzieci.. no proszszszsz - oczywiscie - szkola jest od wychowania (i tu podzielam poglada LPR ze nawet lekcja jezyka polskiego moze byc wychowawcza 8) ) - ale tak naprawde to rodzicow - NASZA - rola....

dlatego (jeszcze nie wiem jak...) ale zalezy mi na tym zeby tak dopracowac kontakt z dzieckie zeby wiedziec co sie z nim dzieje, co przezywa, zeby samo przychodzilo z klopotami. bo wtedy mozna czuwac. nie koniecznie ingerowac, czy narzucac, ale chociaz czuwac.. ja tak mialam ze swoimi rodzicami wiec licze ze cos tam przejelam w genach...

pojscie na latwizne... fakt.. to sie zaczyna od poczatku... spanie z dzieckiem, nie przebieranie dziecka w ciuszki nocne i dzienne etc... na poczatku latwiej i wygodniej, ale jak juz nam sie "znudzi" to zmiana jest bardzo trudna...

zobaczymy...

Odpowiedz
Kerala 2010-02-23 o godz. 23:23
0

Dobra, nie odbieraj tego broń Boże personalnie, bo nie adresuję tego do nikogo. To po prostu moje obserwacje.
Zachowanie nastolatków, o których piszecie, jest po prostu naturalnym przedłużeniem mechanizmów, które rozpoczynają się od pójścia na łatwiznę. I ta łatwizna trwa potem do osiągnięcia przez dziecko dorosłości.

kerala

Odpowiedz
DobraC 2010-02-23 o godz. 23:15
0

wiesz.. nawet jesli to prawdziwe ;) to troche niesprawiedliwe.. bo nasze tutaj obawy wyrazone dotycza wychowania wlasnie w pozniejszym wieku.. gdy latwiej o bunt, trudniej o zrozumienie...
a czas ciazy? dla mnie.. dla nas (bo dodaje do tego mojego meza) to wlasciwie owszem - przejmowanie sie czy wszystko oki, ale z drugiej strony rozmowy, zastanawianie sie, radzenie innych w tym jak dokonac tego co juz napisalam - wychowac dziecko na dobrego czlowieka....

Odpowiedz
Kerala 2010-02-23 o godz. 23:06
0

A mnie zastanawia druga strona medalu, który opisujecie.
Mianowicie rozdźwięk pomiędzy przeżywaniem ciąży jak Paris Hilton nowej obroży dla swojego chichuachua, a tym, co się dzieje z dzieckiem potem.
A więc najpierw miliard pierdół włącznie z "muzyką dla małego Einsteina", wino- nie, uciskające ubrania- nie, nogi wysoko, leż cały świecie u moich stóp, bo przezywam błogoslawiony stan zwany ciążą.
Potem: rozwijamy naturalne możliwości naszego Cudu, kupujemy stymulujące i rozwojowe zabawki, wybieramy starannie nianię i inwestujemy w kosze Sangenic.
Nie powiedziałabym złego słowa na to powyższe, gdyby nie poniższe:
Gdzieś od drugiego roku życia:
- wlewamy w nasz Cud Jupiki
- karmimy nasz Cud danonkami
- włączamy naszemu Cudowi teletubisie (choć do 4 roku zycia dziecko nie powinno mieć w ogóle kontaktu z migającym ekranem)
- itd. itp.

Potem być może zachodzimy w kolejną ciążę i wpadamy w paranoję z powrotem. Co mnie dziwi? Przepaść między jednym a drugim. Jakby gdzieś od drugiego roku życia rodzicom przechodziła gorliwośc i nadgorliwość: cud życia płodowego i pourodzeniowego minął, a teraz "witaj w życiu".
Problemem nie jest IMHO zmiana pokoleń i fakt, iż każde pokolenie przeciwko czemuś musi się zbuntować.
Problemem jest chroniczna przypadłość naszych rodaków (acz nie tylko, z tym że ja piszę akurat o mojej rzeczywistości) zwana bezmyślnością i niezdolnością do widzenia konsekwencji dalekosiężnych. Oraz rodząca się w 2-3 roku zycia dziecka świadomość, że wychowywanie dziecka jest jednak ciężką pracą, którą przynajmniej w połowie może za nas odwalić telewizja, komputer, podwórko i rówieśnicy, dzięki czemu my będziemy mogli wejśc na forum, poczytać książkę czy odpocząć. I ta świadomość bardzo kusi, o jakości myśli się jakby mniej.
Ta sama matka, która się trzęsie nad swym płodem i niemowlęciem, zostawia potem pięciolatka samego na podwórku.
Ten sam tatuś, który przykłada do brzucha swojej żony słuchawki z Mozartem, daje potem "gówniarzowi" klapsa.
Potem te dzieci stają sie nastolatkami, idą do kina, siadają obok DobrejC ;) i w niczym nie przeszkadza to faktowi, iż w domu czekają na niego rodzice, którzy puszczają Mozarta kolejnemu nienarodzonemu jeszcze dziecku".

Kochać dzieci umiemy świetnie, wychowywać ich- ni dudu.

kerala

Odpowiedz
Gość 2010-02-23 o godz. 21:54
0

Nie mowie zeby wprowadzac terror ale to rodzice powinni pokazywac przyklad dzieciom, to oni wprowadzaja zasady. I trzeba to robic od malego, od pierwszego dnia. Mojedziecko wie, ze jezeli nie zje swoich posilkow, pomiedzy nimi nic nie dostanie. Wie, ze po kapieli jest pora spania we wlasnym lozku i koniec. Od samego poczatku mowie do niej, prosze, dziekuje, przepraszam i kiedys to zaprocentuje. Owszem bedzie bunt ale to do mnie nalezy to zminimalizowac i pokazac wlasciwa droge.

Mam strasznego nerwa jak widze wlasnie takie dzieci opisane przez was. Ale sprobujcie pojsc na dyskoteke :o lol
Tam to tylko na dancingi dla kola emerytow sie nadajemy.

Odpowiedz
xandra 2010-02-23 o godz. 10:32
0

to moze ja jako matka ;)
nie powiem, ze to sam miod
czasem jak dziecko odmawia posprzatania lub mowi - nie chce robic tego, chce sie pobawić, obejrzec bajkę - łezka przeleci przez oko
bo zle wychowałam, bo zaniedbałam, bo brak konsekwencji, bo... ;)
bo powiedział, że dziewczynki mają ci... a chłopcy fi... - skad to wiesz? ze szkoły, Mateusz tak powiedział...

nie da sie byc ideałem, nie ma ideałów

badzmy wiec tak dobrzy jak tylko mozemy ;)

gorsze, na szczescie sporadycznie, chwile wynagradza mi usmiech Miska, słowa - mamo, zobacz co narysowałem dla ciebie a ostatnio mi dziecko podarowało korale, własnorecznie zrobione z empikowych koralików, tych co dziewczyny robią na forum i allegro :love: , małe raczki zarzucone na szyje i słowa - kocham cie, albo słoniowy ciezar gdy sie łaskoczemy to najwieksza nagroda ;)

Odpowiedz
buniuta 2010-02-23 o godz. 10:11
0

Ja też dino dino...
Mnie również szokuje zachowanie "młodzieży" tyle tylko, ze mam świadomość, że szokuje mnie zachowanie ludzi, których widzę... bo Ci których nie widzę chodzą na basen, tenis, języki i nie szlajają się po ulicach..

Mam świadomość, że wychowanie dziecka od dnia narodzin jest najtrudniejszą pracą jaką można podjąć. Dlaczego? ponieważ każda decyzja, każde wypowiedziane zdanie, każde zaobserwowane zachowanie zostawia ślad w małej główce.
Tu nie mogę powiedzieć olewam to, załatwię to jutro...

Najważniejsze jednak dla mnie jest aby mieć świadomość, a raczej mieć gdzieś za uszami przysłowie "niech pamięta wół, ,jak cielęciem był" - i... pamiętać co robiło się w kinie, albo co robili nasi rówieśnicy ku naszej wielkiej uciesze.

Pamiętać pierwsze imprezy.

:partyman: :drinkers: :sex: :vom:

I nauczyć się znaleźć złoty środek.
I tu można zacząć nowy wątek wychowawczy.... Ale ... zamykając dziecko w domu nie zapewnimy mu przyzwoitego wychowania.
Dając wolną rękę, możemy spodziewać się tylko najgorszego.
To my kształtujemy nasze dzieci. To my pokazujemy im drogę.
I choć nie da się dziecka uchronić od alkoholu i innych wrogów, możemy nauczyć je żyć... obok tego. Pokazując, ze są inne wartości...

Odpowiedz
noa 2010-02-23 o godz. 09:50
0

DobraC napisał(a): (...) mnie przeraza troche stopien trudnosci wychowania czlowieczka. Na dobra osobe ale nie frajera. Na zyczliwa, pomocna - ale nie dajaca sie wykorzystywac. Na - jak to napisalas - prawdziwie i prawidlowo reagujaca - ale nie gogusia co sie bedzie wlasnego cienia bal....

No i ta sila GRUPY. Czyli co w momencie kiedy wszyscy w klasie maja laptopa z zabijankami, wszyscy maja urodziny w McDonaldzie, wszyscy jaraja.... Jak nie wyalienowac dziecka, nie skrzywdzic poczuciem ze jest gorsze a jednoczesnie nie isc na kompromis jesli sie z czyms nie zgadzamy...
Mnie też to przeraża tak bardzo, że nie wiem czy świadomie odważę się zajść w ciążę. Bardzo boję się, że nie dam rady być dobrym rodzicem. Rodzicem które wychowa mądrze. Widzę efekty złego wychowania, ale nie wiem jak im zapobiec. Rozmowa, rozmowa, rozmowa? OK, ja będę się starała, ale co z całym otoczeniem co z towarzystwem 'mojego dziecka'?

Czy mądrość, zapobiegliwość, wyczucie przyjdzie mi po urodzeniu dziecka? Czy lepiej być 'ostrym' rodzicem i żelazną reką trzymac krótko i pilnować każdej minuty powrotu do domu, czy może być przyjacielem, ufać, pozostawiać więcej swobody i wierzyć w madrość/słuszność wyborów własnego potomka?
Sporo jeszcze na to czasu, po drodze mam nie przespane noce, pieluszki, ząbkowanie, choroby, przedszkole, może złobek :) ale to jak będzie poźniej w tej chwili mnie martwi najbardziej...

Odpowiedz
DobraC 2010-02-23 o godz. 08:44
0

jako ze bylam dzis znow w kinie: wracaja przemyslenia o gadach przedpotopowych 8)
juz pal licho zachowanie jako takie w trakcie filmu, umowmy sie, idac na shreka w sobote o 12 spodziewalam sie dzieci i nie przeszkadzaly mi ;).. za to oszolomil mnie z lekka widok sali po seansie.. a dzieci byly w rodzicami.. to oni co - slepna? nie widza?
chlew to malo powiedziane.. ja rozumiem ze sie cos rozleje, wysypie ale to wygladalo na celowe dzialanie...

ech, dziadzieje na starosc, nic tylko poduszka w okno i marudzenie na zepsucie moralne spoleczenstwa mi zostalo...

Odpowiedz
Gość 2010-01-20 o godz. 05:00
0

jak dla mnie to wina tylko i wyłącznie rodziców
sama dzieci nie mam ale mam w pracy kilka koleżanek i kolegów, którzy opowiadają różne rzeczy
i tak np. jedna koleżanka (ma córkę 13 letnią) była tak zbulwersowana, że dzisiejsza młodzież jest taka a taka, że tylko komórki im w głowie, że nie widać po nich uczniów, że teraz na komunię czy chrzciny to TAKIE prezenty trzeba kupować, że bal na zakończenie podstawówki to jak kiedyś maturalny... no i co zaraz potem owa koleżanka robi? kupuje córce komórkę - bo córka nie moze być gorsza od innych, z tych samych powodów farbuje córce włosy, prowadza do kosmetyczki, uczy używać depilatora, zaprowadza do ginekologa po pigułki, zleca krawcowej uszycie sukni na bal, a dzień przed balem zwalnia córkę ze szkoły bo musi ona zaliczyć fryzjera, kosmetyczkę, manicurzystkę i makijażystkę...
mnie tam rodzice wychowywali wg swoich zasad i nigdy nie dostawałam czegoś tylko dlatego bo inni to mieli

Odpowiedz
Gatka 2010-01-20 o godz. 02:14
0

ignarancja napisał(a):Ale mało kto wie, że dziecko też powinno umiec stawiać swoje granice. Aby potrafiło powiedzieć: "Nie, nie mam na to ochoty. Nie, nie zrobie tego bo jest to dla mnie złe." Doskonale wiem jak to jest wkurzajace jak dwulatek przechodzi etap na "nie" , ale jest to pewien etap uczenia sie własnej niezależnosci i asertywnosci.
Etap koszmarny lol choć nikt mi nie wierzy że moje grzeczne przy obcych dziecko stawia mi jakieś granice ;) Ale w sytuacjach pozwalających na to mówię, ok, jeśli nie masz ochoty to nie. Chcę żeby był asertywny a jednocześnie miał granice ... pogadamy za 16 lat to powiem Wam jak mi to wyszło lol

Odpowiedz
Estella 2010-01-20 o godz. 01:18
0

Eee bez przesady :)
Tak zawsze było: w kinie w teatrze młodzież nie potrafiła się zachować.
Dorośli przychodzili pooglądać z kukturą, dziecku trudno usiedzieć, szeleszczą papierami, śmieją sie, chodzą....
Jak ja byłam dzieckie też taka byłam, nie wypieram się tego.
Już od ''moich czasów'' młodzież szokowała starszych: te fryzury stawiane na cukier, te spodnie z krokiem w kolanach, ogolone głowy, kolczyki w języku i w pępku, miniówy do szkoły, ufarbowane włosy w wieku 13 lat ....
To wszystko było gdy i ja byłam młodzieżą

Ale jest jedna zasadnicza różnica:
Dziś młodziez jest beztialska, nie zna żadnych granic, nie ma zachamowań.
Coraz bardziej staje się 'zamerykanizowana'
Coraz częściej, nieomalże codziennie słyszymy o tragicznych przypadkach, mordach i gwałtach.
Kto tego gokonuje?
nastolatkowie, niezdający sobie sprawy że życie to nie gra i nie ma kilku ''level'' do przeżycia.
Młodzież żyje w dwóch światach: w prawdziwym i w ''realu'' i nie potrafi do końca rozróżnić, który jest który.
Rodzice nie poświęcają dziecku zbyt wiele czasu, sami są zapracowani, nie kontrolują co dzieci czytają oglądają, z kim przebywają.

Takie mamy skutki ''bezstresowego wychowania''.
Takie są skutki dawania dziecku nieograniczonej swobody.

Odpowiedz
Gość 2010-01-20 o godz. 00:02
0

Mała napisał(a):Bo ta osiemnastoletnia mlodziez za pare lat bedzie miala swoje dzieci i az strach pomyslec, jake zasady im wpoi..
Ja teraz mam pod opieka dziecko, któremu nie stawiało sie granic. A jeśli się je stawiało to robiło to bez miłości. Jeśli temu dziecku sie nie pomoże - za pare lat będę bała sie go spotkać na ulicy :(

W ogóle to jakis czas temu miałam zajecia właśnie na temat stawiania granic. Że granice stawiane przez rodziców są ważne to chyba nikt nie ma wątpliwosci. Ale mało kto wie, że dziecko też powinno umiec stawiać swoje granice. Aby potrafiło powiedzieć: "Nie, nie mam na to ochoty. Nie, nie zrobie tego bo jest to dla mnie złe." Doskonale wiem jak to jest wkurzajace jak dwulatek przechodzi etap na "nie" , ale jest to pewien etap uczenia sie własnej niezależnosci i asertywnosci.

Odpowiedz
Mała 2010-01-19 o godz. 23:44
0

Gatka napisał(a):DobraC napisał(a):Marcia a moze to ten slynny konflikt pokolen? Moze tak samo patrzyli na nas rowiesnicy naszych rodzicow jak my wpadalismy do pociagu?
Choc oczywiscie pewne rzeczy (np to ze w szkole nie wstaje sie jak nauczyciel wchodzi do klasy) sa dla mnie nie do pomyslenia...

Moze po prostu sie starzejemy? NIe idziemy z duchem czasu - jednym slowem - jestesmy takimi samymi dinozaurami jakimi wydawali sie nam starsi od nas gdy my mielismy te nascie lat.....
Tak, to chyba to ... w każdym pokoleniu ludzie w naszym wieku chyba podobnie przeżywają zachowania młodzieży, tylko że mam jakieś niejasne wrażanie że to cały czas idzie ku gorszemu :(

Dla mnie nie do pomyślenia jest brak szacunku dla starszych, a teraz jest to nagminne. Choć jakby dobrze pomyśleć to i za mojej młodości takie rzeczy się zdarzały, ale wtedy to jeszcze były wyjątki.
Ja rozumiem, ze czasy sie zmieniaja, ze zmieniaja sie rozrywki mlodych ludzi itp. itd. Ale podstawowe zasady pozostaja. Zasady, ktore pozwalaja byc dobrym czlowiekiem.
Mysle, ze tutaj bardziej chodzi o granice, ktore rodzice stawiaja swoim dzieciom. Sa coraz szersze i w tym tkwi problem. Dzieci/mlodziez nie znaja granic. Malo tego, niektore zachowania uwazaja za powszechnie akceptowalne. I wszystko sie nawarstwia. Bo ta osiemnastoletnia mlodziez za pare lat bedzie miala swoje dzieci i az strach pomyslec, jake zasady im wpoi..

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 23:41
0

Jania napisał(a):mało tego, przechodziłam obok szkoły - nie wiem czy to podstawowka czy gimnazjum w czasach dinozaurow nie było rozgraniczeń, ale wiek podobny - panny w strojach bardzo podobnych do wyzej opisanych w SZKOLE
Jania, od września do szkół wchodzą mundurki ;)

Tak sobie myslę, że jednak nie wszystkie dzieciaki są rozwrzeszaczane i nieszanujace starszych; że są gimnazjaliści którzy chętnie pomagają i nie przeklinaja na każdym kroku. Czyli sie da ;)

Odpowiedz
Mała 2010-01-19 o godz. 23:38
0

Wtrace swoje trzy grosze...
Ucze w szkole. Mlodziez niewiele ode mnie mlodsza. Wlasciwie niektorzy pewnie maja strasze rodzenstwo w moim wieku. A czasem czuje sie jak ich rodzic - tyle rzeczy mnie bulwersuje. Czesto lapie sie na mysleniu/mowieniu, ze "jak ja bylam w ich wieku"...

Co do wychowania i obaw z nim zwiazanych. DobraC, bardzo dobrze cie rozumiem. Moje dziecko jest jeszcze malutkie ale juz kombinuje, jak sie zachowam w roznych sytuacjach, jak z nia bede rozmawiac, jakie zasady wpajac, zeby nie przesadzic ani w jedna, ani w druga strone.
Mam na szczescie idealny wzorzec w postaci mojej mamy. Uwazam, ze odwalila kawal dobrej roboty, bo ani ja, ani moja siostra nie dajemy jej powodow do wstydu, nie jestesmy jej porazka. Czesto z nia rozmawiam, radze sie, prosze, zeby mi poopowiadala, jak cos robila, czym sie kierowala.

To wg mnie jest klucz do sukcesu - RODZICE. Nie szkola, nie towarzystwo - rodzice. To rodzice w glownej mierze powinni (bo wiemy, ze jest inaczej) wychowywac dziecko. I to oni ponosza odpowiedzialnosc za swoje dzieci. Za to, ze pala, ze pija w wieku 12 lat np., za to, ze wpadna w zle srodowisko, ze zejda na zla droge. Ja rowniez mialam stycznosc z osobami bioracymi narkotyki, coraz ciezsze narkotyki. Sama nawet nie sprobowalam.
I wkurza mnie, kiedy rodzice przychodza do szkoly i prosza nas, nauczycieli o pomoc w wychowaniu swoich dzieci, siedemnasto-, osiemnastoletnich "dzieci", z ktorymi nie daja sobie rady. Wtedy juz najczesciej jest za pozno. Bo jak mam wytlumaczyc facetowi, ktory jest pelnoletni, ze podkradanie pieniedzy rodzicom jest zle, ze grozenie matce jest zle, ze bicie matki jest z zle...? Skoro matka przyzwalala na to od momentu, kiedy ten syn stal sie od niej silniejszy...

Przepraszam za dlugi post.

Odpowiedz
Gatka 2010-01-19 o godz. 23:33
0

DobraC napisał(a):Marcia a moze to ten slynny konflikt pokolen? Moze tak samo patrzyli na nas rowiesnicy naszych rodzicow jak my wpadalismy do pociagu?
Choc oczywiscie pewne rzeczy (np to ze w szkole nie wstaje sie jak nauczyciel wchodzi do klasy) sa dla mnie nie do pomyslenia...

Moze po prostu sie starzejemy? NIe idziemy z duchem czasu - jednym slowem - jestesmy takimi samymi dinozaurami jakimi wydawali sie nam starsi od nas gdy my mielismy te nascie lat.....
Tak, to chyba to ... w każdym pokoleniu ludzie w naszym wieku chyba podobnie przeżywają zachowania młodzieży, tylko że mam jakieś niejasne wrażanie że to cały czas idzie ku gorszemu :(

Dla mnie nie do pomyślenia jest brak szacunku dla starszych, a teraz jest to nagminne. Choć jakby dobrze pomyśleć to i za mojej młodości takie rzeczy się zdarzały, ale wtedy to jeszcze były wyjątki.

Tak czy siak moja wypowiedź brzmi jak gadanie starszej pani. Ale mocno się zastanawiam czy uda mi się wychować synka w szacunku dla starszych i tak aby myślał o tym co robi ...

PS Może założymu Klub Dinozaurów ;)

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 23:04
0

DobraC napisał(a):widzisz wnusiu, kiedys to piosenki byly, jakie tresci, jakie slowa, jaka melodia... nie to co teraz ten halas..."
Na co ciocia ze zdumieniem "mamo ale przecie sama mowilas jak sluchalismy niemena - czego on ta jape tak drze, ze dziwny jest ten swiat.. lol I to chyba jest wspaniałe podsumowanie konfliktu pokoleń ;) Był i będzie.

Odpowiedz
DobraC 2010-01-19 o godz. 22:58
0

no tak...
fakt - kolczyki, dredy, tatuaze - moga mi sie nie podobac (tolerancja wszak obowiazuje w obie strony o czym czasem niektorzy nie pamietaja) - ale niech sobie beda.

Agresji, wulgarnosci, braku poszanowania elemntarnych zasad mowie nie...

Co nie zmienia faktu ze jak tak wczoraj przygladalam sie tym dzieciakom to poczulam sie jak jakis kosmita. I to nawet nie w odniesniu do dzieci (konflik pokolen, niech sobie bedzie) ale raczej do ich rodzicow...

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 22:58
0

DobraC napisał(a):Bo przeciez tez dzieci przyszly w rodzicami. To jak obsluga miala nie wpuscic. Przeciez to decyzja rodzicow co ich wlasne dzieci ogladaja i innym wara od tego...
z jednej strony i owszem. Z drugiej - wychodzi na to, ze nie trzeba już respektować pewnych ograniczeń jak dawneiej (tak jak napisłas - jak był film od 12 lat to mym małomiasteczkowym kinie pani w okienku sprawdzała legitymacje czy te 12 lat sie ma). Teraz to jest nie do pomyślenia. Czy to źle czy dobrze to już zostawiam do własnej refleksji. A nikogo nie dziwi, ze np. Cinema city nikt nie sprawdza wieku. Tam sie licza zyski - nie wiek dziecka.

A to co napisałaś o wychowaniu własnego dziecka - nikt niestety nie mówił, że bedzie łatwo. Najchetniej chciałoby sie uchronic wlasne dzicko od tych wszystkich złych wpływów, od tego, co my uważamy za niewłasciwe. Ale sie nie da. Myślę, że umiejetnościa jest to, by wpoic dziecku zasady o których piszesz i przekonanie, ze nie musi robić tego co wszyscy. Tylko, ze wydaje mi sie, ze to jest cholernie trudne. Strasznie bym kiedys chciała tak wychować swoje dziecko ;)

Odpowiedz
Jania 2010-01-19 o godz. 22:54
0

DobraC napisał(a)::lol: lol lol
ale przecie sama mowilas jak sluchalismy niemena - czego on ta jape tak drze, ze dziwny jest ten swiat..

lol
dobre :)

konflikt pokoleń był zawsze i bedzie - ale niech drażni nas co innego - poszarpane ciuchy, fryzury, ale nie wulgarność i zupełny brak przyzwoitości

Odpowiedz
DobraC 2010-01-19 o godz. 22:50
0

lol lol lol
no mowie - konflikt pokolen. zalozycie sie ze tak samo nasze mamy myslaly o nas???
choc fakt ze takiego zdziczenia obyczajow to chyba wtedy nie bylo. i wbrew pozorom mysle ze latwiej chyba jest teraz z chlopcem niz z dziewczynka. ktora przeciez faktycznie szybciej dorasta....

a tak troche z anegdota:
slyszlalam rozmowe swojej babci i jej corki - mojej cioci. W TV progam jaka to melodia, albo inna szansa na suckes. Piosenki Niemena. Babcia slucha, slucha i mowi z zalem "widzisz wnusiu, kiedys to piosenki byly, jakie tresci, jakie slowa, jaka melodia... nie to co teraz ten halas..."
Na co ciocia ze zdumieniem "mamo ale przecie sama mowilas jak sluchalismy niemena - czego on ta jape tak drze, ze dziwny jest ten swiat..

lol

Odpowiedz
Jania 2010-01-19 o godz. 22:45
0

kolejny dinozaur się przyłącza

ale oprócz telewizji i rówieśników to głównie RODZICE powinni sie opiekować tymi "dziećmi"

dorzucę przyklad z wczoraj - poszłam na koncert w amfiteatrze - piosenki osieckiej - pogoda zmiena czesto kropiło chmurzyska czarne, grzmoty a obok panienki moze ze 12 lat w "mini "- było widac majtki, przepaska na nibycyckach, oczywiście solarniany brzuch na wierzchu, szpilki 15 cm, papieros w ręku, idą zataczając się potykając się o schodki i krzycza - " o ku... ale bym sie wypier...." - gdzie są ich rodzice?

mało tego, przechodziłam obok szkoły - nie wiem czy to podstawowka czy gimnazjum w czasach dinozaurow nie było rozgraniczeń, ale wiek podobny - panny w strojach bardzo podobnych do wyzej opisanych w SZKOLE :o :o

matko córko, jaka matka pozwoliła swojej córce wyjsc do szkoły ubranej jak dziwka?

co do gier - przyjechal do nas "małoletni" mowimy mu choć weźmiemy piłke wyjdziemy - nie on by wolał na komputerze pograć albo tv pooglądać, bo na dworze mu się nudzi

strach mieć dziecko

Odpowiedz
DobraC 2010-01-19 o godz. 22:40
0

ignarancja napisał(a): ja jestem tym przerazona, tzn. brakiem adekwatnej wg mni reakcji dzieci na to co widzą. Wg mnie w duzej mierze jest to załugą tego, że te dzieci oglądają filmy dla dorosłych w domach, w telewizji. Co wiecej - z rodzicami (choc b.czesto ze straszym rodzenstwem).
wiesz co... nawet mialam o tym dyskusje z K. Bo przeciez tez dzieci przyszly w rodzicami. To jak obsluga miala nie wpuscic. Przeciez to decyzja rodzicow co ich wlasne dzieci ogladaja i innym wara od tego...

Wiesz... mnie przeraza troche stopien trudnosci wychowania czlowieczka. Na dobra osobe ale nie frajera. Na zyczliwa, pomocna - ale nie dajaca sie wykorzystywac. Na - jak to napisalas - prawdziwie i prawidlowo reagujaca - ale nie gogusia co sie bedzie wlasnego cienia bal....

No i ta sila GRUPY. Czyli co w momencie kiedy wszyscy w klasie maja laptopa z zabijankami, wszyscy maja urodziny w McDonaldzie, wszyscy jaraja.... Jak nie wyalienowac dziecka, nie skrzywdzic poczuciem ze jest gorsze a jednoczesnie nie isc na kompromis jesli sie z czyms nie zgadzamy...

Tak mysle (dzisiaj) ze moze za latwo mi sie tych rodzicow wczoraj ocenialo (bo jakby nie patrzec byla to ocena). Ze to faktycznie nie jest latwe.
Ale jakies PODSTAWOWE rzeczy powinny byc jednak jasne od poczatku. Od najmlodszego wieku. I powinne byc STALE. Nie zabijaj, nie kradnij, nie smiec, nie pluj.... (czyzbym doszla do Dekalogu? lol )

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 22:30
0

Dobra, ja też jestem dinozaurem.
Do tego pracujacym z dziećmi, pracujacym jeszcze niedawno z młodzieżą.

DobraC napisał(a):A tak w ogole to nie rozumiem dzieci ( bo o mlodziezy to juz nawet nie wspominam). Bo jesli widze na duzym ekranie reklame Heyah z zombi i w momencie jak pojawia sie na koncu ta odcieta glowa i dzieci wybuchaja smiechem - to mi sie robi nieswojo.... (BTW - widzialam kontynuacje tej reklamy - koles zombi pijacy ze slomki z mozgu trzymanej w rece gadajacej glowy...... tez je to bawilo....)ja jestem tym przerazona, tzn. brakiem adekwatnej wg mni reakcji dzieci na to co widzą. Wg mnie w duzej mierze jest to załugą tego, że te dzieci oglądają filmy dla dorosłych w domach, w telewizji. Co wiecej - z rodzicami (choc b.czesto ze straszym rodzenstwem). To co nas obrzydza, przeraza - ich smieszy. Czasem sie zastanawiam czy to nie jest jakaś forma obrony przed tym zeby nie pokazac, ze tak naprawde mają uczucia podobne do naszych, ale przecież odmienne od KOLEGÓW. Grupa rówieśnicza ... same wiecie.
Bardzo poważnie zastanawiam sie nad tym czy jak kiedyś bede miała dziecko to czy bedziemy miec telewizję. Choć moja bliska koleżanka ostatbnio przyznała mi sie, że ona od dzieciństwa (pewnie gdzies od 8r.z) miała telewizor w swoim pokoju, ogladała wiec przed snem co chciała. Nie wyrosła na przestepcę ani na zdemoralizowanego człowieka, wyrosła na inteligentną, wrażliwa kobiete. Ale czy ten jeden przykład mnie przekonuje do ogladania telewizji przez dzieci - zdecydowanie nie.
DobraC napisał(a):Byly grupki takich ewidentnie zbieranych po znajomych dzieci - czyli 12 urwisow i mama jednego z nich. No nie wiem . W szkole zrobiliby afere ze za duzo dzieci na jednego opiekuna i co to za opieka... no właśnie
DobraC napisał(a):reasumujac - wracajac z kina wiecej rozmawialismy o naszych obawach co do wychowania wlasnych dzieci, niz o filmie ;). I o odpowiedzialnosci rodzicielskiej, ktora dla coraz wiekszej grupy doroslych staje sie chyba pustym slowem obowiazujacym tylko "innych" - szkole, wychowawcow, pedagogow, psychologow.....
no i o naszym poczuciu wyalienowania. i swiadomosci ze moze kiedys trzeba sie bedzie zaadaptowac... Dobra, niestety tak juz to wyglada w swiecie w którym rodzice sami chcą lub są zmuszeni do tego, by spędzac całe dni w pracy :( Efekt jest taki, że dziecko jest wychowywane przez babcie, nianie plus inne instytucje. No i rodziców gdy mają na to czas. Ja nie mam nic do wychowywania dzieci przez wyżej wymienione osoby (sama jestem niania), problem tkwi w tym że często dziecko od tych osób dostaje różne wzorce, ma różnie stawiane GRANICE. A granic dziecko potrzebuje. Bez nich czuje sie zagubione. I potrzebuje konsekwencji. A skoro z konsekwencja tak cieżko u wiekszości ludzi, to co powiedzieć gdy zajmują sie nim 2 lub 3 osoby

Mnie to przeraza. Przeraża mnie gdy spotykam dzieci, które jedyne hobby jakie mają to gry w "zabijanki". Gdy mówię, że ja nie lubie "zabijanek" i czy nie lepiej byłolby pograc w cos ciekawszego dostaję odpowiedż wprost: A TO SĄ JAKIEŚ INNE GRY KOMPUTEROWE POZA ZABIJANKAMI ????? :o

Ależ mi elaborat wyszedł

Odpowiedz
DobraC 2010-01-19 o godz. 22:17
0

Marcia a moze to ten slynny konflikt pokolen? Moze tak samo patrzyli na nas rowiesnicy naszych rodzicow jak my wpadalismy do pociagu?
Choc oczywiscie pewne rzeczy (np to ze w szkole nie wstaje sie jak nauczyciel wchodzi do klasy) sa dla mnie nie do pomyslenia...

Moze po prostu sie starzejemy? NIe idziemy z duchem czasu - jednym slowem - jestesmy takimi samymi dinozaurami jakimi wydawali sie nam starsi od nas gdy my mielismy te nascie lat.....

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 22:09
0

Widzę że nie tylko ja podobnie postrzegam takie sprawy.
Kurcze przecież też nie tak dawno też było się dzieckiem potem nastolatkiem i jednak te nasze zachowania były inne. Nie do pomyślenia byłyby pewne rzeczy na które obecnie pozwalaja sobie dzieci i młodzież.

Ja niestety bardzo często mam do czynienia z młodzieżą w pociągach. Siedzi sobie człowiek zmęczony po pracy i chce w spokoju książkę poczytać a tutaj widzę grupkę młodizeży w wieku 13-18 lat wsiadajacą do wagonu to już mi sie nóż w kieszczeni otwiera Wiązanki jakie lecą z ich ust to szok, poza tym piski, śmiechy, krzyki....

Odpowiedz
DobraC 2010-01-19 o godz. 22:03
0

a propos kupowania alkoholu. "nieco" sie zdziwilam widzac wczoraj ze wprowadzili do kin (cinema city) piwo.... w dodatku mocno reklamowane przez POSy....

Odpowiedz
Gość 2010-01-19 o godz. 21:59
0

Nie tylko Ty jesteś dinozaurem.
coraz częściej łapie sie na tym, że nie rozumiem "dzisiejszej" młodzieży.
do kina ostatnio nienawidze chodzić właśnie przez ich zachowanie.
Najbardziej przeraża mnie to, że ta młodzież jest coraz bardziej agresywna i przekonana, że jej wszystko wolno (w czym inni niestety ją utwierdzają. chocby kupowanie alkoholu przez nieletnich).

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie