Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Liberales 2010-10-01 o godz. 20:38
0

Ja mogę powiedzieć tyle, że to co jest opisane w artykule niestety ma miejsce i w naszej rzeczywistości. Pracując w urzędzie pracy codziennie niemal mam do czynienia z kobietami i to właśnie młodymi samotnymi mamami, które mają problem z powrotem do pracy. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że im dłużej nie pracujemy, tym jesteśmy mniej atrakcyjne dla pracodawców. Nie każdy ma możliwość pracy w niepełnym wymiarze godzin, czy w domu na zlecenie, ale jeśli macie taką możliwość wykorzystajcie ją.

Odpowiedz
Gość 2010-10-01 o godz. 16:05
0

Kerala napisał(a):Niezależność finansowa jest własnie taką kartą i daje partnerowi poczucie, że jesteśmy z nim, bo chcemy, a nie dlatego, bo musimy. A to z kolei pomaga w powstaniu zdrowego układu, gdzie łatwiej wypracować partnerstwo i egzekwować szacunek.
Kurczę, Kerala, w pierwszej chwili pomyślałam, że to strasznie cyniczne co napisałaś, ale po chwili stwierdziłam że w sumie to prawda i zgadzam się z tobą w tej kwestii w całej rozciągłości!
Co więcej, myślę, że nawet fajny, kochający facet, nie będący żadnym skur.....m, z czasem, po latach, może przestać szanować niepracującą żonę. Chyba to może być nawet taki nieuświadomiony do końca proces...

Dobra, myślę, że z roku zostanie z dzieckiem to nie ma co robić tragedii, jeśli masz szanse na powrót na podobne stanowisko i finansowo to nie będzie problem to warto na pewno!
Ja zamierzam, na dziś, zostać z Małym właśnie koło roku w domu. Finansowo nie będzie najłatwiej, ale jakoś damy radę (mam nadzieję...). Oczywiście, nie przesądzam tego teraz ostatecznie, bo może się okazać, że po pół roku pełnienia wyłącznie roli matki będę miała już tak dość i tak bardzo będę tęskniła za pracą, że jednak wrócę...

A artykuł, no cóż, jest nieco przejaskrawiony i nie rozróżnia zostania w domu na "chwilę" od długoterminowego - tylko taki mam wobec niego zarzut!

Odpowiedz
Gość 2010-10-01 o godz. 03:58
0

no autorce artykułu chodzi o to, że jeśli 'w razie czego' nastąpi za parę lat, to po pierwsze opieka będzie tańsza dla starszego dziecka, i mama, która nie przerywała kariery, będzie lepiej zarabiać.

Odpowiedz
Gość 2010-10-01 o godz. 02:34
0

adriana napisał(a):Poza tym jeśli idę do pracy i zarabiam tyle, żeby mieć na niańkę, to 'w razie czego' i tak się nie utrzymam, bo niby jakim cudem?

No właśnie :)
Ja się cieszę, że miałam możliwość wyboru i cieszę się, że jestem teraz z dzieckiem :) Do pracy mogę wrócić w każdej chwili, ale na razie nie zamierzam i tego typu artykuły nie robią na mnie wrażenia ;)

Odpowiedz
Gość 2010-09-30 o godz. 21:05
0

Shiadhal napisał(a):i patrzenie jak na lenie na te, które 'siedzą' w domu lub pracują w jakiejś alternatywnej formie - zdalnie czy w niepełnym wymiarze
Nie tylko jak na lenie. Między wierszami można wyczytać, że to jest wręcz krzywda dla dzieci :o
Te kobiety (niepracujące) montują w domach wszelkie zabezpieczenia chroniące dzieci i kupują wózki ze wszystkimi możliwymi atestami, a równocześnie wystawiają przyszłość dzieci na ryzyko, przed którym cofnąłby się najbardziej zatwardziały hazardzista.

(...)

Jeśli kobieta rozumie zagrożenia, a mimo to decyduje się podjąć ryzyko, ma do tego prawo. Ja jednak nie zamierzam ryzykować swojej przyszłości, ani tym bardziej przyszłości moich dzieci.
Sorry, ale jak dla mnie to lekkie przegięcie...

Może ja jakaś lekkomyślna jestem, albo głupia, ale po prostu nie uważam, że narażam naszą rodzinę na jakieś ogromne ryzyko :|

A tak swoją droga są np. polisy na życie i mąż, który utrzymuję rodzinę może się na życie ubezpieczyć, żeby 'w razie czego' zona z dziećmi nie pomarli z głodu. Poza tym jeśli idę do pracy i zarabiam tyle, żeby mieć na niańkę, to 'w razie czego' i tak się nie utrzymam, bo niby jakim cudem?

Ech... zirytował mnie ten tekst...

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-09-30 o godz. 18:19
0

no tyle, tyle - ale też nie podoba mi się taka optyka typu 'trzeba robić wszystko, żeby W RAZIE CZEGO (w sensie rozwodu właśnie) jak najlepiej sobie poradzić'.

nie w sensie myślenia życzeniowego, ale w sensie, że inne rzeczy mogą być optymalne dla związku jako całości, a dla jego 'części składowych' w kontekście rozstania. i robi się samospełniająca się przepowiednia...

oczywiście pozostaje kwestia samodzielności ot tak, dla idei, oraz ze wszystkich pozostałych wymienionych w artykule powodów (bezrobocie, choroby, wypadki itp) - ale tu już statystyki jakby mniej drastyczne.

nie żebym była przeciwniczką pracy mam - absolutnie, ale razi mnie nieco jednostronność artykułu, i presja wywierana na kobiety, żeby radziły sobie super ze wszystkim na raz (i patrzenie jak na lenie na te, które 'siedzą' w domu lub pracują w jakiejś alternatywnej formie - zdalnie czy w niepełnym wymiarze).

oczywiście presja w drugą stronę też jest - chyba w kwestii łączenia ról mamy i pracownika nie ma takiego wyboru, który nie spotykałby się z licznymi negatywnymi ocenami otoczenia. smutne.

Odpowiedz
Gość 2010-09-30 o godz. 18:06
0

natalia25 napisał(a):Zouzo, art. jest z Timesa, a tam juz jest taki współczynnik rozwodów. U nas rozwodzi się co trzecia para...
:o ło matko, aż tyle?
Ja chyba troszkę za idealistycznie patrzę na ten otaczający nas świat

Odpowiedz
Gość 2010-09-30 o godz. 16:38
0

Połowa się rozwiedzie, inne doświadczą choroby męża, jego inwalidztwa, albo przedwczesnej śmierci. Nie zapominajmy też o bezrobociu, które może mieć katastrofalne skutki, jeżeli mąż jest jedynym żywicielem rodziny. Kiedy zsumować to ryzyko, staje się jasne, że większość kobiet rezygnujących z finansowej niezależności, prędzej czy później, wraz z dziećmi poniesie tego przykre konsekwencje.
Mi szczególnie nie podoba się to zdanie... Co zdaniem autorki jest połową...

Co do pozostania, zależy na ile zostajemy w domu. Nie wydaje mi się by pozostanie do max 2 lat z dzieckiem było takie złe. Jesli warunki finansowe jednego z rodziców na to pozwalają to czemu nie? Pewnie, że łatwiej jest mężczyźnie iść na wychowawczy, bo jemu potem łatwiej będzie do pracy wrócić, w końcu mlodego taty pracowdaca nie pyta czy ten będzie na zwolnieniach z dzieckiem a młoda mama spotyka takie pytania na każdym kroku.. Bo przecież w naszym społeczeństwie nadal mamy model matka-dziecko / ojciec-praca.

U nas będzie - mam nadzieję - sytuacja mieszana - ja na macierzyńskiem a mąż na wychowawczym, przynajmniej do skończonego roczku. Potem pomyslimy o żłobku. Ja zarabiam lepiej więc wracam do pracy ale to jedeny główny powód. Mam nadzieje, że na taki układ będzie nas stać...

Jedno jest prawdą- kobiety, które decydują się na pozostanie w domu na całe zycie mogą kiedyś tej decyzji żałować, z różnych względów. Ja akurat jestem typem aktywnym i sobie takiej sytuacji nie wyobrażam, żebym nie pracowała. Może się stać wszystko, kilka miesięcy czy lat a całe życie to ogromna różnica i ta może być smutna w skutkach.

Odpowiedz
fjona 2010-09-30 o godz. 13:42
0

TYGRYS napisał(a):fjona napisał(a):każdemu może się coś takiego przydarzyć, nawet w młodym małżenśtwie, gdzie kobieta bez reszty odda się wychowaniu dziecka
Każdemu , nawet kobiecie która bez reszty oddała się robieniu kariery więc nie sądzę ze kobiety na wychowawczym są częściej zdradzane niż inne . Danych nie mam . Jeśli ktos ma niech poda źródło .
tak, ale w kontekście tej dyskusji tu chodziło raczej o fakt pozostnia bez środków do życia albo zdania na łaske męża, własnie z powodu braku pracy (a jak rozumiem kobieta robiąca karierę nawet jesli mąż ja zdradzi i się rozstaną to nie staje przed dylematem z czego będzie żyć).

wracając do meritum dyskusji, to myślę, że dokładnie tak jak piszesz wiele kobiet nie musi aż tak bardzo obawiać się powrotu po długim wychowawczym do pracy.
weźcie pod uwagę dziewczyny, że dużo kobiet pracuje w słuzbach państwowoych - i powrót mają raczej zagwarantowany.
dużo kobiet zdąrzyło już coś osiągnąć i jako specjalistki zawsze bądą w firmie mile widziane.

Odpowiedz
Gość 2010-09-30 o godz. 13:29
0

Mi się ten artykuł wydaje płytki i jednostronny. Tak jakby autorka chciała na siłę udowodnić, że tylko jej punkt widzenia jest słuszny, czyli po macierzyńskim pędem do pracy - nie zważając na nic :| Wszystko jest u niej takie czarno-białe... a życie ma różne odcienie!

Odpowiedz
Reklama
DobraC 2010-09-30 o godz. 12:52
0

dobrze Was czytac, zwlaszcza ze stoje przed podjeciem takiej wlasnie decyzji...
i to najlepiej mi mowi ze kazdy przypadek jest inny... bo ja nie dam rady wrocic na pol etatu, nie mam mozliwosci pracowania w domu. jak wroce - to na gleboka wode, ze stresami ktore tylko ktos inny pracujacy w sprzedazy zrozumie, z delegacjami zagranicznymi, bo to moja praca, etc,

najchetniej poszlabym na wychowawczy a w domu zajela sie praca, za moze mniejsze pieniadze ale jednak praca. nie wiem - korekta ksiazek, pisanie artykulow, sprzedaz przez internet.. nie mam pomyslow (za to chec zalozenia watku w ktorym moglybyscie pomoc...). zdjaje sobie sprawe ze - zwlaszcza dla aktywnej osoby a taka do tej pory jestem - zostanie w domu na etapie "agugu" moze byc trudne.. ale powrot tez nie jest latwy..
dlatego - choc do porodu zostaly prawie 3 miesiace, juz o tym myslimy, juz rozmawiamy, juz zastanawiamy sie co dalej. moze sprzedac moje miejszanie, zainwestowac pieniadze i to bedzie moja "pensja" ? moze znaleazc inna prace?

nie wiem..
ale dobrze ze sa takie watki choc oczywiste jest ze siebie nie przekonamy..
za to mocno przekonala mnie moja wlasna mama, z ktora jestem na noze, ktora kocham ale niekoniecznie lubie... bo oba jest z tych co Ci wylupia "nie piesc sie ze soba", "trza byc twardym" "wszyscy daja rade" etc... i ona ostatnio mi powiedziala ze uwaza ze matka do roku powinna byc z dzieckiem... nie powiem - zostalam na wdechu bo wyobrazilam sobie raczej ze mnie od leni wyzwie jesli pomysle o zostaniu w domu...

na razie postanowilismy spisac wszystkie za i przeciw w obu rozwiazaniach. decyzje podejmiemy we wrzesniu bo przeciez duzo zalezy od tego jaki sie milosz urodzi...

Odpowiedz
TYGRYS 2010-09-30 o godz. 03:26
0

fjona napisał(a):artykuł, daje troche do myślenia. akurat przyznam, że zupełne nie brałam pod uwagę takich argumentów rozwazając co dalej po macierzyńskim
Artykuł daje do myślenia i to nie jest tak ze ja się zupełnie nie zgadzam z tym co tam jest napisane .
Ja bardzo długo zastanawiałam się czy iśc na wychowawczy czy nie . Rozmawiałam z mężem , z rodziną . Też doszłam do wniosku ze jeszcze nie pora wracac dlatego zostałam w domu ale wiem że jeśli będę chciała wrócić wczesniej mogę to zrobić właściwie w dowolnej chwili .

Odpowiedz
TYGRYS 2010-09-30 o godz. 03:21
0

fjona napisał(a):każdemu może się coś takiego przydarzyć, nawet w młodym małżenśtwie, gdzie kobieta bez reszty odda się wychowaniu dziecka
Każdemu , nawet kobiecie która bez reszty oddała się robieniu kariery więc nie sądzę ze kobiety na wychowawczym są częściej zdradzane niż inne . Danych nie mam . Jeśli ktos ma niech poda źródło .

Odpowiedz
TYGRYS 2010-09-30 o godz. 03:17
0

Po pierwsze to że ktoś zostaje na wychowawczym nie znaczy że już NIGDY nie chce wrócic do pracy .
To uzależnienie od męża o którym piszesz nie będzie trwać w nieskończoność . Ja jestem na wychowawczym i chcę wrócić do pracy jak Maciek skończy 2 lub 3 lata . Też nie mogę sobie wyobrazić ze mogłabym rzucić pracę i poprostu siedzieć w domu . Bo jak dziecko pojdzie do przedszkola czy szkoły to już by było siedzenie w domu i nicnierobienie .

Mogę zrezygnować na jakiś czas z tej mojej niezależności , pensji i innych spraw związanych z pracą bo robię to dla mojego dziecka .
Nie chcę być postrzegana jako ta bidula co to na zawsze uzależniła się od męża , chodzi w dresie , jest zaniedbana .
(wg mnie nie ma niczego złego w chodzeniu w dresie . Nie muszę być cały czas na wysoki połysk . Jak pracowałam po domu czasem też chodziłam w dresie ).

Co innego kobieta która na dobre uzależniła się od męża , nigdy nie pracowała zawodowo , siedzi w domu , maluje paznokcie .
Co innego kobieta która zrobiła sobie przerwę w pracy po to żeby być z dzieckiem . Ja jednak uważam że moje bycie w domu do czegoś się mojemu dziecku jednak przyda dlatego chcę być z nim jak najdłużej .

Nie dłużej jednak niż do 3 roku życia dziecka bo pozniej jemu na dobre wyjdzie bycie z dziecmi a ja wracam do pracy - podkreślam to po raz kolejny bo już się z matki na wychowawczym zmieniłam w 50latkę z małym pieskiem , uzaleznioną od męża-zdrajcy co ma kochanek od groma i ciut ciut .

Odpowiedz
fjona 2010-09-30 o godz. 02:55
0

rzeczywiście temat nie jest lekki.
mówicie o przypadkach dzianych facetów, którzy zabawiają sie z nowymi laskami, na szczeście świat nie jest pełen tych dzianych facetów :) a tak serio to każdemu może się coś takiego przydarzyć, nawet w młodym małżenśtwie, gdzie kobieta bez reszty odda się wychowaniu dziecka.

artykuł, daje troche do myślenia. akurat przyznam, że zupełne nie brałam pod uwagę takich argumentów rozwazając co dalej po macierzyńskim.
patrząc na to z perspektywy artykułu, to myślę, że warto poszukać pracy chocby na pól etatu albo tele-pracy. to tylko wydaje się bardzo cięzkie do znalezienia, ja np. zaproponowałam to mojemu pracodawcy po macierzyńskim bo nie chciałam zostawiać macka. po prostu czułam, że jeszcze nie teraz.

Odpowiedz
Mała 2010-09-30 o godz. 02:11
0

TYGRYSIE, jak karana? O czym ty mowisz?
Wypowiadaja sie osoby stojace "po dwoch stronach barykady". Dziewczyny, nie starajcie sie przekonac siebie nawzajem. Wszedzie, gdzie w gre wchodzi wolny wybor, takie sytuacje beda mialy miejsce.
Ja nie wyobrazam sobie nie pracowac. Nie, nie jestem pracoholiczka. Tydzien temu wrocilam do pracy. Najpierw na pol etatu a od wrzesnia na caly. Nie mam wyrzutow, ze mnie nie ma przy dziecku. Caly czas przypominam sobie, ze moja mama tez szybko wrocila do pracy a ja jakos zubozala emocjonalnie sie nie czulam i nie czuje.
Dla mnei praca - oprocz dodatkowego zlodla finansow - to przede wszystkim stabilizacja. Mama mi zawsze powtarzala, zeby nie uzaleznic sie od faceta, jak bardzo by sie go nie kochalo. I ja wiem, ze w razie jakiegos niekorzystnego rozwoju wypadkow, poradze sobie, mimo, ze mamy dziecko. No ale to ostatecznosc.
Praca to tez dla mnie okazja, zeby o siebie zadbac. Tak, tak. Siedzac z Mloda zdarzalo mi sie nie umyc wlosow, nie zrobic makijazu, ubierac w dresy...
No i kontakt z ludzmi. Cos niezastapionego. Mam cudownych ludzi w pracy i to jest dla mnie rewelacyjna odskocznia. Wracam do domu pelna sil i energii i checi przede wszystkim do zabawy z moja corka.
Paradoksalnie, i ona, i ja na moim powrocie do pracy skorzystalysmy.

Odpowiedz
TYGRYS 2010-09-30 o godz. 02:01
0

Były czasy kiedy to mój mąż zarabiał mniej , rozkręcał swoją firmę i ciągle jeszcze te czasy dobrze pamięta . Pieniędzy nie wydziela . Poprostu mówię ile chcę albo daje mi kartę i sobie wypłacam .

Natalia co do Twojego opisu ... napisałaś to tak jakby każda kobieta która na jakiś czas zrezygnowała z pracy byłaby juz skonczona na zawsze . Nie wroci nigdy do pracy , będzie siedzieć z małym pieskiem w domu i czekać ze może mąż wpadnie po weekendzie spędzonym z ``kuzynką żony``.
Ja wcale o takim życiu nie marzę . Do pracy chcę wrócić ale nie ma chyba nic w tym złego ze chcę zostać z moim małym dzieckiem w domu żeby zapewnić mu taką opiekę jaką wg mnie tylko ja mogę mu zapewnić .

W normalnym świecie byłoby tak że kobieta miałaby wybór : jeśli chce wraca do pracy jeśli nie chce zostaje z dzieckiem w domu . Teoretycznie wybór jest a w praktyce jest karana za swój wybór .

Odpowiedz
Gość 2010-09-30 o godz. 01:33
0

TYGRYS napisał(a):Niczego nie mozna być pewnym , nigdy do końca nie poznamy drugiego człowieka . .
Własnie mój maż deklarujacy partnerskie podejście do zwiazku obecnie daje mi 1000zł pensje i jeszcze twierdzi że wydaję JEGO pieniadze. A gdybyśmy się rozwodzili to nawet nie wiedziałabym co podać gdzie sa JEGO/nasze śr finansowe. A nasze dziecko i tak uwielbia tatę ponad wszystko.

TYGRYS napisał(a):I nie sądzę ze taka np 2 , 3 letnia przerwa przekreśla całkowicie szansę na dalszą pracę .
Dzis mamy wzrost gospodarczy wiec pewnie nie przekreśla całkowicie szansy na pracę ale o ile nie przyjmie Cie poprzedni pracodawca to jednak finansowo degraduje. W okresach recesji jest gorzej.

Odpowiedz
TYGRYS 2010-09-29 o godz. 22:11
0

Ja biorę pod uwagę to ze wszystko się moze wydarzyć . Również śmierć . A także zdrada czy rozwód . I nie dlatego ze mój mąż daje mi powody zebym mogła tego się spodziewać tylko wiem jak jest w życiu .
Niczego nie mozna być pewnym , nigdy do końca nie poznamy drugiego człowieka .

Ludzie przerywają pracę z różnych powodów . Pracują np za granicą przez kilka lat (robiąc coś co nie ma zupełnie nic wspólnego z ich wykształceniem ), ciężko chorują . I nie sądzę ze taka np 2 , 3 letnia przerwa przekreśla całkowicie szansę na dalszą pracę .

Odpowiedz
Kerala 2010-09-29 o godz. 21:52
0

TYGRYS napisał(a):Każdy przed podjęciem decyzji zostać w domu czy nie zastanawia się nad tym długimi miesiącami
z całą pewnością nie każdy.
Sądzę, że dla sporej liczby kobiet jest to naturalna konsekwencja zarówno ciąży, jak i małżeństwa.

TYGRYS napisał(a):
Może ciężko w to uwierzyć ale nie każdy jest lekarzem , prawnikiem ...
niepotrzebny sarkazm IMHO.
Ja akurat nie jestem ani lekarzem, ani prawnikiem. Jestem za to rozwódką, która miała już okazję raz w życiu się przekonać jak smakuje mniód, który np. dla Ciebie pozostaje na szczęście jedynie teorią.
To nie oznacza, ze próbuję tu przeforsować tezę "nie doświadczylaś- nie zajmuj stanowiska", osobiście nie znoszę takiego podejścia ;) , ale faktem jest, że jako niepracująca matka i żona pozostająca na utrzymaniu Pana i Władcy miałam gówno do powiedzenia i po rozwodzie zostałam na przysłowiowym lodzie- i w tej części wzmiankowany artykuł jest wyjątkowo trafny.

Sęk w tym, że gdybyśmy zawsze wiedzieli, jaka będzie pogoda, każda z nas brałaby z domu parasol. I własnie o tym jest ten artykuł- aby nie zdawać się na prognozy, tylko parasolkę targać ze sobą. Osobiście uważam, że przesłanie jest ze wszech miar słuszne.
Mnie w każdym razie życie nauczyło, że warto inwestować w płaszcz przeciwdeszczowy, bo- to kolejna obserwacja, akurat nieujęta w tekście artykułu- w razie nagłej ulewy przemoczonej ofierze nikt specjalnie nie kwapi się z pomocą (ludzie nie lubią looserów) i jeśli ofiara nie należy do życiowo odpornych, dopiero wtedy zaczyna się dramat.

kerala

Odpowiedz
TYGRYS 2010-09-29 o godz. 21:32
0

Każdy przed podjęciem decyzji zostać w domu czy nie zastanawia się nad tym długimi miesiącami .
Ja uważam że po powrocie dalej będę mogła robić to co robię bez wielomiesięcznych szkoleń . Uprawnień nie stracę ... Gdyby tak miało się stać pewnie bym wróciła .
Może ciężko w to uwierzyć ale nie każdy jest lekarzem , prawnikiem ...

Odpowiedz
Gość 2010-09-29 o godz. 21:04
0

TYGRYS napisał(a):
Jest tam dużo prawdy ale wydaje mi się ze dotyczy kobiet które całymi latami zostają w domu , wychowują dzieci , zapominają co to praca zawodowa i czego się kiedyś nauczyły .
Całymi latami. Ile to jest? mając dwoje dzieci w odstępie 2 lat i wychowujac drugie do 3 roku życia robi się 5 lat nieobecnosci w pracy. Ja nie pracuję 3 lata i to już jest cała epoka. Jaka jest dzis moja wiedza i kwalifikacje zawodowe jeśli rocznie zmienia sie ok 30% uregulowań rawnych dot.podatków i księgowości? CO z tego że przeglądam newslettery. Słyszałam też ze w przecia.gu 5 lat braku kontaktu z jezykiem można prawie całkowiecie go zapomnieć.
Sadzę że rok, dwa nieobecnosci w pracy to już jest długotrwała przerwa majaca duzy wpływ na dalsze losy zawodowe.

Odpowiedz
Kerala 2010-09-29 o godz. 20:44
0

Dobra, tam było napisane "koszta opieki spadają przy starszym dziecku(...)", a nie koszta w ogóle ;). I w takim ujęciu- jeśli dziecko jest zdrowe of kors- jest to absolutną prawdą.
Dla odmiany ja wcale nie myślę, że świadoma, współczesna, wykształcona kobieta w pełni sobie zdaje sprawę z plusów i minusów pozostania w domu. Ba, jestem wręcz przekonana, że na ogół własnie sobie tej sprawy nie zdaje.
Nawet jednak gdyby przyjąć takie założenie (tj. świadome, współczesne, wykształcone biorą odpowiedzialność za swój wybór) to pozostaje jeszcze cały szereg tych, które świadome i wykształcone nie są. Nie sądzę, aby dałoby się to jakoś wymierzyć statystycznie, ale podejrzewam, że tych drugich jest większość.
Dalej: od dawna obserwuję, jak dużą rolę odgrywa dla wielu kobiet (przy czym wskaźnik ich wykształcenia, świadomości i zamożności nie jest tu specjalnie istotny) myslenie życzeniowe, czyli po pierwsze "gdybym tylko chciała, to....- i tu: odeszłabym/poradziłabym sobie z palcem w nosie/pokazałabym im itd., po drugie: "mój mąż nigdy tak nie postąpi, to zdarza się innym".
Znam naprawdę wiele kobiet, ktorych męzowie zarabiają na tyle dużo, aby zapewnić im luksus niepracowania oraz luksus życia na wysokim poziomie.
Oczywiście do pewnego momentu uwazają, że kontrolują sytuację, bo są jeszcze młode, mogą odejść, ułożyć sobie życie, wrócić do pracy, wyemigrowac, whatever.
Od innego momentu zaś- a zbiega się on na ogół z wiekiem ok 40 lat- mogą sobie to tylko wmawiać: szanse ich reaktywacji na rynku zawodowym spadają do zera, a okoliczne młode siksy też mają oczy i potrafią liczyć, na ile intratny byłby romans z bogatym jeleniem. Przy odrobinie szczęścia ów romans zakończy się ślubem.
I w tym momencie nie ma już mowy o "gdybym tylko chciała, odeszłabym i pokazała wszystkim", bo staje się to dość oczywistą i jaskrawą nieprawdą. O czym zainteresowane świetnie wiedzą, natomiast niekoniecznie chcą o tym mówić głośno z powodów zrozumiałych.

Nie oszacuję tego, ale jestem przekonana, że zdrady i tego typu hop siupy zdarzają się częściej w układzie niepracująca żona- -pracujący mąż, a to z tego prostego powodu, iż w interesie żony jest tolerować zdrady (lanczyki kosztują, wizyta u kosmetyczki też), zaś mąż świetnie sobie zdaje z tego sprawę, a ponadto (jesli naprawdę jest samcem alfa zarabiającym porządną kapustę) przywykł do myślenia w kategoriach szacunku jedynie względem kogoś, kto jest dla niego partnerem. Zależna od niego całkowicie żona partnerem nie jest, bo nie posiada żadnej karty przetargowej, którą mogłaby ugrać poczucie zagrożenia u męża, zazdrość czy realną wizję odejścia, a przynajmniej postawienie sprawy na ostrzu noża.
Niezależność finansowa jest własnie taką kartą i daje partnerowi poczucie, że jesteśmy z nim, bo chcemy, a nie dlatego, bo musimy. A to z kolei pomaga w powstaniu zdrowego układu, gdzie łatwiej wypracować partnerstwo i egzekwować szacunek.
Opisany wyżej układ zasadza się na odwrotności tej zasady: niepracująca czterdziestolatka bez doświadczenia zawodowego (lub z niewielkim doświadczeniem), mająca wywindowane potrzeby i apetyty (oczywiste) jest z mężem, bo bez niego nie przetrwałaby, a na pewno nie mogłaby utrzymać dotychczasowego stylu i poziomu życia. Pomijam tu celowo kwestię miłości, bo to oddzielny temat.

i tak dalej, i tak dalej. Ogólnie kobiety mają przes..ne. Ale to nie jest akurat żadnym odkryciem.

kerala

Odpowiedz
TYGRYS 2010-09-29 o godz. 20:32
0

Mi się też ten tekst nie podoba .
Wychodzi na to ze kobieta nie ma żadnego wyboru .
A ja lubię mieć wybór . Jeśli mam fobię i nie chcę zostawić niemowlaka z obcym człowiekiem chcę zostać w domu . Jeśli uważam ze najlepsza przez pierwsze 3 lata życia jest opieka matki chcę mieć możliwość mu taką opiekę zapewnić .
Jest tam dużo prawdy ale wydaje mi się ze dotyczy kobiet które całymi latami zostają w domu , wychowują dzieci , zapominają co to praca zawodowa i czego się kiedyś nauczyły .

Odpowiedz
DobraC 2010-09-29 o godz. 20:21
0

hm.. nie wiem jak to okreslic, ale nie podoba mi sie ten artykul...
jest taki... jednostronny ;)
no i te koszty spadajace do zera przy starszym dziecku...

mysle ze swiadoma, wspolczesna, wyksztalcona kobieta w pelni zdaje sobie sprawe z plusow i minusow pozostania w domu... wbrew temu co mowi ten artykul..
poza tym - w kwestii wdowienstwa - po to czlek ma wyobraznie zeby chocby zalozyc polise, inwestowac juz w przyszlosc dziecka etc. oczywiscie - sytuacji trudnych nie da sie wykluczyc ale niech nikt mi nie mowi ze mniej jest rozwodow w rodzinach gdzie oboje pracuja niz w takich gdzie jedno pozostaje w domu...

no nie wiem. ale moze to dlatego ze sama sie bije z myslami co zrobic, zdajac sobie sprawe z ryzyka jakie niesie ze soba pozostanie w domu...

Odpowiedz
TYGRYS 2010-09-29 o godz. 20:20
0

I ja w tamtym wątku odpowiedziałam .
Nie chcę rezygnować z pracy na zawsze tylko na 2,3 lata .

Ten link chyba bardziej o kobietach które pozostają w domach długie lata , przy mężu . Jak Maciek pojdzie do przedszkola , szkoły nie będe mu już tak bardzo potrzebna . Drugie dziecko (jeśli się zdecydujemy) jak moja mama pójdzie na emeryturę .

Odpowiedz
Gość 2010-09-29 o godz. 20:19
0

Sory nie zauwazyłam, Wobec tego proszę o wykasowanie tego wątku przez moderatorki.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie