• Gość odsłony: 5647

    Wspomnienia z dzieciństwa....

    Tak mnie dziś zebrało na wspominki przy okacji lektury pewnego dzieciowego wątku... Istnieją w rodzinie mojej takie opowieści z moich lat szczenięcych które są najczęściej odświeżane przy okazji zjazdów rodzinnych ale nie tylko, historyjki jak to Aga mała była.

    Pamiętacie takie sytuacje ze swojego dzieciństwa, może ktoś Wam opowiadał (mama/babcia). Podzielcie się nimi ku poprawieniu humoru reszty forumowej populacji.

    Odpowiedzi (66)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-06-14, 03:27:58
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
elek 2010-06-14 o godz. 03:27
0

mhh.. moja historia pewnego pięknego dnia zaczęłam sikać na zielono..... :) mama zszokowana pognała ze mną do lekarza.. lekarz też nie wiedział co mi jest i co to za dziwna choroba.... po paru dniach wyszło, że mojej siostrze zniknęła zielona kredka świecowa...
drugi kwiatek to jak chciałam dobrze ojcu zrobić i mu naostrzyłam na osełce całe opakowanie nowych żyletek... cud że nawet nie zacięłam się ...

Odpowiedz
Gość 2010-06-13 o godz. 10:43
0

Samba napisał(a):"O! Kołko!" Leciałam dalej i znowu "O! kółko!" :D (skąd ja tyle tego siku miałam w sobie..??)


lol lol lol
usmiałam się jak norka

ps. współczuję Twojej mamie

Odpowiedz
Gość 2010-06-13 o godz. 10:41
0

Jak byłam mała to razem z młodszą siostrą wyżarłyśmy u ciotki cały zapas vibovitu (a to czasy kryzysu były lol )

Kiedyś, żeby sie nie zarazić od siostry jakimś choróbskiem, przez kilka dni mieszkałam u babci. W końcu rodzice zarządzili powrót do domu, tylko zapomnieli mi powiedzieć, że u mnie w pokoju jest zamknięta mysz. Jak zobaczyłyśmy z siostrą myszę na przedpokoju, to tak się darłyśmy, że mysz na atak serca kipnęła

Odpowiedz
Samba 2010-06-13 o godz. 03:32
0

:D
Ja jako dziecko (ok 2 lata) miałam pociąg do majsterkowania - chodziłam z młotkiem po domu (skąd go wyciągałam niewiadomo) i obtłukiwałam wszystkie szafki
Są zdjęcia na których doskonale widać moją pracę (wgłębienia na całej długości)

Poza tym miałam super zabawę jak odwiedzaliśmy chrzestną - biegałam do okoła po pokoju i robiłam siusiu w dywan (takie małe kółka mi wychodziły) i krzyczałam "O! Kołko!" Leciałam dalej i znowu "O! kółko!" :D (skąd ja tyle tego siku miałam w sobie..??)

No i kolejna przygoda z sikaniem - jak uczyłam się żeby nie nosić pieluchy mama kazała mi zawsze wołać jak będzie mi się chciało. A ja zawsze wołałam po facie "Mama! Niunia siusiu zobiła!"

Odpowiedz
ania82 2010-06-13 o godz. 02:33
0

oj dziewczyny...uśmiałam się do łez...aż się w biurze na mnie dziwnie patrzą

Odpowiedz
Reklama
Magae 2010-06-12 o godz. 12:30
0

Cudny wątek, kilka razy popłakałam się ze śmiechu... :D

Podobno jako niemowlak darłam buzię jak tylko zabrakło mamy w zasięgu wzroku. Umęczona kobita położyła mnie w końcu do wózeczka, a na rączce wózka zawiesiła swoją podomkę. Sprytne to było - dałam się nabrać!

Namiętnie badałam biedronki - co mają pod tym czerwonym płaszczykiem. Jak znajdywałam skrzydełka, wyrywałam No bo po co im takie przezroczyste, jak mają takie śliczne czerwone...
Dla mrówek za to byłam dobra - jak znalazłam zdechłego żuczka albo innego robala, to zawsze im zanosiłam pod mrowisko pod śmietnikiem, żeby się najadły.

Potem, jak mój 3 lata młodszy brat uczył się chodzić, wymyśliliśmy sobie gonitwy po dużym pokoju. Jak pacnęłam go na "berek!", upadł na glinianą doniczkę. Bliznę na czole ma do dzisiaj. A mnie tamtego dnia żadna siła nie była w stanie wyciągnąć spod stołu... Tak strasznie się o niego bałam...

Brat niestety zemścił się w wyjątkowo perfidny sposób. Gdy oboje mieliśmy po kilka lat, mama opracowała system tabelek, który miał nas w założeniu "ugrzeczniać". W tabelki powieszone na szafie wrysowywała kropki: duży dobry uczynek - duża czerwona kropka, mały dobry uczynek - mała czerwona kropka; i analogicznie czarne kropki za złe uczynki. Działało super, ale mój brat jakoś dziwnie zawsze czarnych kropek miał więcej niż ja... System padł, gdy mama przyłapała go, jak stał na taboreciku przy szafie i z wyciągniętym językiem i ognikami zemsty w oczach zasmarowywał wszystkie moje czerwone kropki na wielkie czarne kropy.

Mniej więcej w tym czasie zalęgły nam się w bloku mrówki faraonki. Gniazda zakładały w różnych miejscach. Mój brat kiedyś obudził rodziców z samego rana. W rączkach trzymał fujarkę dla dzieci, taką z klawiszami z boku. "Patrz mama, jestem fakir. Ja gram, a mrówki wychodzą!" No i zagrał... :D

Odpowiedz
Ambrozja 2010-06-05 o godz. 05:48
0

Wybaczcie, komputer szaleje

Odpowiedz
Ambrozja 2010-06-05 o godz. 05:40
0

Dziewczyny, Mistrzostwo świata :P
Z tego śmiechu kilka razy się popłakałam ;) !!

Miałam jakieś 5 czy 6 lat. Byłam w domu tylko z mamą, która w owym momencie spała.. Byłam grzecznym dzieckiem, więc umiałam się sobą zająć.. Nawet nie wiem w jaki sposób w moich rączkach znalazły się nożyczki, a w głowie zaświtał pomysł, by zmienić mamie fryzurę(wszystkie lalki miały poobcinane włosy)... Dla niepoznaki nadmiar włosów chowałam do szlafroka, który wisiał w łazience.. Twało to dobrą chwilę, bo mamie spało się spokojnie..
Później pamiętam tylko lanie i wielkie moje łzy, gdy mama zajrzała do kieszeni szlafroka.. A, no pytanie zadane mojej mamie przez fryzjerkę: "Kto Panią tak obstrzygł?"

Odpowiedz
Ambrozja 2010-06-05 o godz. 05:40
0

Dziewczyny, Mistrzostwo świata :P
Z tego śmiechu kilka razy się popłakałam ;) !!

Miałam jakieś 5 czy 6 lat. Byłam w domu tylko z mamą, która w owym momencie spała.. Byłam grzecznym dzieckiem, więc umiałam się sobą zająć.. Nawet nie wiem w jaki sposób w moich rączkach znalazły się nożyczki, a w głowie zaświtał pomysł, by zmienić mamie fryzurę(wszystkie lalki miały poobcinane włosy)... Dla niepoznaki nadmiar włosów chowałam do szlafroka, który wisiał w łazience.. Twało to dobrą chwilę, bo mamie spało się spokojnie..
Później pamiętam tylko lanie i wielkie moje łzy, gdy mama zajrzała do kieszeni szlafroka.. A, no pytanie zadane mojej mamie przez fryzjerkę: "Kto Panią tak obstrzygł?"

Odpowiedz
Ambrozja 2010-06-05 o godz. 05:40
0

Dziewczyny, Mistrzostwo swiata :P
Z tego smiechu kilka razy się popłakałam ;) !!

Moja historia mo

Miałam jakieś 5 czy 6 lat. Byłam w domu tylko z mamą, która w owym momencie spała.. Byłam grzecznym dzieckiem, więc umiałam się sobą zająć.. Nawet nie wiem w jaki sposób w moich rączkach znalazły się nożyczki, a w głowie zaświtał pomysł, by zmienić mamie fryzurę(wszystkie lalki miały poobcinane włosy)... Dla niepoznaki nadmiar włosów chowałam do szlafroka, który wisiał w łazience.. Twało to dobrą chwilę, bo mamie spało się spokojnie..
Później pamiętam tylko lanie i wielkie moje łzy, gdy mama zajrzała do kieszeni szlafroka.. A, no pytanie zadane mojej mamie przez fryzjerkę: "Kto Panią tak obstrzygł?"

Odpowiedz
Reklama
Atomgirl 2010-05-31 o godz. 09:02
0

poza tym dużo przeżyć ze zwierzątkami. nie ma jak prowadzanie chomika na sznurówce, aż mu się podniebienie robiło fioletowe, poza tym zbierałam biedronki w pudełkach po zapałkach, ile było płaczu, gdy mama wstawała rano zapalała papierosa, chcąc go odpalić wypuszczała moje biedronki;-) Biedronek nie zaduszałam, zawsze miały porobione dziurki w pudełeczkach. o Kotkach nie musze nic mówić-bo kto kotkowi nie ubierał czapeczki i nie woził go w wózeczku. podobno rodzice kiedyś mieli małpke kapucynke w domku, ponoć szybko musieli ją oddać bo zrywała im firanki;-D

Odpowiedz
Atomgirl 2010-05-31 o godz. 08:58
0

poza tym dużo przeżyć ze zwierzątkami. nie ma jak prowadzanie chomika na sznurówce, aż mu się podniebienie robiło fioletowe, poza tym zbierałam biedronki w pudełkach po zapałkach, ile było płaczu, gdy mama wstawała rano zapalała papierosa, chcąc go odpalić wypuszczała moje biedronki;-) Biedronek nie zaduszałam, zawsze miały porobione dziurki w pudełeczkach. o Kotkach nie musze nic mówić-bo kto kotkowi nie ubierał czapeczki i nie woził go w wózeczku. podobno rodzice kiedyś mieli małpke kapucynke w domku, ponoć szybko musieli ją oddać bo zrywała im firanki;-D

Odpowiedz
Atomgirl 2010-05-31 o godz. 08:55
0

poza tym tatuś przekonywał się czy na dywanie leżą czekoladki, nawet jedną spróbował A to była twarda kupa siostry;-D

Odpowiedz
Atomgirl 2010-05-31 o godz. 08:51
0

Moja siostra Monika była lepsza. Potrafiła przyłożyć ciężką papierośnicą w głowę swojemu koledze. a jak mama była w szpitalu, bo mnie rodziła to siostra spadła z lodówki, takiej malutkiej i złamała sobie rękę-jak mama wróciła ze szpitala była w szoku. Tak ojciec pilnował dzieci...

Odpowiedz
Atomgirl 2010-05-31 o godz. 08:48
0

i cholera ze mnie była niezła. Wstawałam o 5 rano, a czasem wcześniej, szłam obudzić mame żeby uczesała mi włosy na cebulke, hehe, później szłam do siostry śpiocha, żeby się ze mną bawiła. oj piękne czasy :D

Odpowiedz
Atomgirl 2010-05-31 o godz. 08:46
0

hehe ja tez mam pare wspomnień. np.jężdżenie po dywanie kapciami posmarowanumi masłem. Dobra zabawa, tylko mama wychodziła do sklepu, a my z siostrą szybciutko do lodówki po masło. Mama dowiedziała się o tym po kilkunastu latach.

Odpowiedz
madziula 22 2010-05-30 o godz. 06:44
0

Dobra, tak... zgrzeczniałam-za mój okres buntu , a raczej jego brak- rodzice do dziś Bogu dziękują :D

Ale, czasami niezła ze mnie cholera ;)

Odpowiedz
DobraC 2010-05-30 o godz. 06:28
0

madziula - gdybysmy oglaszaly konkurs na najbarwniejsze dziecinstwo to glosowalabym chyba na Ciebie lol lol lol lol lol lol

niezly z Ciebie ananas byl...
a jak dalej? zgrzecznialas?

bo mi z kolei wszyscy mowia ze jako niemowle i pacholecie to ja aniol bylam... rodzicom dawalam spac do 10, wystarczylo ze mi do lozeczka zabawke wrzucili (kto wtedy slyszal o zaduszeniach dzieci ) i juz.

podobno potem sobie odbilam

Odpowiedz
madziula 22 2010-05-30 o godz. 06:24
0

Ja miałam kilka "przygód"-
raz podczas remontu moja kuzynka pomalowała mi włosy olejną , orzechową farbą .Włosy poszły sobie do nieba :)

ta sama kuzynka wrzuciła mi tez we włosy( które juz nareszcie odrosły), kulkę rzepów- takich suchych roślinek.Włosy( a takie miałam juz półdlugie, kręcone) poszły do nieba Przez nią normalnie łysa chodziłam

z moja ulubioną kuzynką ;) pozbierałysmy wszystkie butelki, jakie udało nam sie znaleźć-po wódce, winie, oliwie itd.Powrzucałysmy te butelki do studni( u niej, na szczęscie).Było to w czasach, gdy nie było u nas na wsi jeszcze wodociągu, wodę czerpało się tylko ze studni

razem ( nie pytajcie, jak mogłysmy, sama na wspomnienie mam dreszcze obrzydzenia ), obdarłyśmy ze skóry znalezioną mysz

notorycznie podbierałysmy kurom jajka, i dodawałysmy do "tortów" z błota, echhhh, wspaniałe były 8) , i karmiłysmy nimi mojego kota

zmusiłyśmy nielubianą koleżankę do zjedzenia kawałka ciasta, do którego włozyłysmy wrrrrr dżdżownicę :o

notorycznie i z upodobaniem zabierałysmy mojemu małemu braciszkowi smoczek, bo tak fajnie czerwieniał na buzi

potrafiłysmy bić się do krwi :o

jednego razu niestety nadepnęłam niechcący małą kaczuszkę( za co dostałam parę klapsów) i , usiłowałam ją ożywić( nie pytajcie jak...., grunt , że nie zadziałało )

więcej narazie mi nie przychodzi do głowy, jak sobie przypomnę, napiszę :D

Odpowiedz
baskent 2010-05-29 o godz. 15:23
0

Moja mała sąsiadka będzie miała co opowiadać za kilkanaście lat... Mnie cała ta sytuacja zmroziła krew w żyłach.
Wieczorem była u mnie jej mama, jeszcze nie moge wyjść z szoku.
Młoda (lat 4) od piątku miała lejący katar, strasznie ją denerwowało wycieranie nosa w chusteczkę higieniczną i smarkanie. Wpadła więc na genialny pomysł (o którym nikomu oczywiście nie powiedziała) i formowała kulki z papieru toaletowego i wciskała je sobie do otworów nosowych. A gdy to nie pomagało wybrała z sałatki warzywnej (która mieli w ndz na sniadanie, pewnie własnie w ndz to zrobila, nikt nie wie, w którym momencie) 2 GROSZKI zielone i nimi chciała sobie zatkać dziurki w nosie. Przedwczoraj bardzo bolała ją głowa, zaczęła gorączkować, ale wszyscy myśleli, że przeziębiona jest, bo w końcu w weekend miała katar. Ale wczoraj rano w okolicach głowy (buzia, nos) w niewytłumaczalny sposób brzydko śmierdziała, poza tym temp. wzrosła do 38C więc pojechali z nią na ostry dyżur... Skończyło się zabiegiem. Dziś młoda tłumaczyła mamie, że chciała "tylko zatamować karatek". Koszmar.

Odpowiedz
karlot 2010-05-23 o godz. 02:37
0

:) usmialam sie z waszych opowiesci
U mnie w rodzinie do dzis smieja sie jak to w momencie jak mama z tata odprowadzali gosci po imprezie - jak pod stół i spijałam z kieliszkow co sie ostało;)
Miałam słabość do slimaczków, żabek, robaczkow ktore łapałam do reki i pokazywałam rodzince:)
Pamietam tez sytuacje, gdzie miałam moze z 5 lat, ciocia mnie chciała zabrac na spacer. No i poszlysmy, okazalo sie ze owszem sukienke miałam ładna tyle ze majtek pod spodem zapomniano mi załozyc:)- nie wiem jak to sie stało.

Moj brat skutecznie mnie straszyl opowiesciami typu "swinia lata za oknem" teraz sie smieje, wtedy ryczałam (dodam ze braciszek jest młodszy o trzy lata)
Jako dziecko spałam z roznymi maskotkami, lalkami i mialam ulubionego kota. Tata rano idac do pracy zabierał mi go i umieszczał w roznych dziwnych miejscach np na lampie. Ja budzac sie byłam przekonana, ze kot sam sie przemieszcza;). U nas w rodzinie jest taki zwyczaj, ze dzieci szukaja zajaczka na wielkanoc czyli koszyczka ze słodyczami. Moj tata wpadał rano do pokoju z czerwonymi krechami na policzku (szminka;)) i krzykiem ze zajac go podrapał i własnie ucieka przez balkon. :) Ech...cudowne miałam dziecinstwo :)

Odpowiedz
ania82 2010-05-23 o godz. 01:19
0

ignarancja napisał(a):ania82 napisał(a):wzięłam do przedszkola nóż i chciałam nastraszyc koleżankę, że ja zabiję, jak bedzie mnie obgadywac :o ale miałaś pomysły :o strach się bać ;)
to był tylko zamiar...następnego dnia, jak już wzięłam ten nóż , to zapomniałam, ze go mam...Panie z przedszkola go zobaczyły, jak wypadł mi z kieszonki w bluzie, jak się huśtałam...a pomyślmy co by się mogło stac gdybym spadła na niego z huśtawki...

a koleżanka była na serio bardzo wredna

Odpowiedz
Gość 2010-05-22 o godz. 14:03
0

ania82 napisał(a):ja w wieku kilkunastu miesiecy posmarowalam się pasta do butów...
Ja sobie utrwalilam warkocz (siegajacy za tylek) przy pomocy plasteliny :lizak:

Odpowiedz
Gość 2010-05-22 o godz. 13:53
0

ania82 napisał(a):wzięłam do przedszkola nóż i chciałam nastraszyc koleżankę, że ja zabiję, jak bedzie mnie obgadywac :o ale miałaś pomysły :o strach się bać ;)

Odpowiedz
ania82 2010-05-22 o godz. 13:39
0

ja w wieku kilkunastu miesiecy posmarowalam się pasta do butów...

poza tym schowałam sie pod stolem i podglądałam tate jak sie przebiera....

poza tym operowalam z kuzynem wszystko co popadnie - myszy, osy, chrabąszcze i inne robale...

wzięłam do przedszkola nóż i chciałam nastraszyc koleżankę, że ja zabiję, jak bedzie mnie obgadywac --> dzwonili po mame do pracy (a to były te czasy, kiedy przedszkole sie załatwiało...)

bawiłam się z kolegą w dom i paliliśmy świeczki, a ze przypadkiem troche firanki się zjarało...

Odpowiedz
Ofelia 2010-05-20 o godz. 09:32
0

DobraC popłakałam się lol
Ja mając jakieś 3-4 lata podobno siedziałam na wersalce i waliłam głową w oparcie i powtarzałam "dupa,dupa.." i ciocia mówi:"M nie mów tak brzydko" ja się tylko na nią spojrzałam i od początku swoje.Ona znów do mnie"M nieładnie tak mówić" a ja do cioci"Ale ja nie do ciebie" i od początku lol
A wchodzenie na meble i spadanie z nich to chyba norma była..doszło do tego,że nie zostawiali mnie samej w pokoju nawet na chwilę,bo niewiadomo czy znów nie chciałoby mi się zdobywać szczytów jakiś...

Odpowiedz
DobraC 2010-05-20 o godz. 00:48
0

wyciagam troche bo jestem swiezo po wizycie w domu rodzinnym i wspomnieniach....... a co tam... opowiem Wam...

jak juz wspomnialam - mialam problem z "kupkaniem" ;). To ze przynioslam corpus delicti we wlasnej lapie, piszczac radosnie "mama - puta" to jedno...

ale wlasnie sie dowiedzialam ze raz jeden spowodowalam smiech rodzicow taki ze interweniowali sasiadzi...
Po prostu podeszlam do taty, chwycilam go za.... ekhm... za przyrodzenie i radosnie wykrzyknelam "a tata zrobil pute w majty..."

na szczescie bylo to w pieleszach domowych....

swoja droga pokazywlaam rodzicom zdjecia z USG.. Mama zrewanzowala sie fotkami z okresu ciazy i zalem ze ma tylko takie pamiatki bo USG wowczas bylo nieosiagalne... A jak patrzylam na te poliestrowe kiece.....

Odpowiedz
Ofelia 2010-05-12 o godz. 09:10
0

Z cyklu "ucieczka" lol
Byliśmy na wakacjach w Jarosławcu.Miałam jakieś 3 latka.Przez cały tydzień nie chciałam wejść do wody,bo się jej bałam.Ostatniego dnia kiedy mielismy wyjeżdżać ja nagle zniknęłam.Szukali mnie w pobliżu domku aż w końcu doszli do plaży a ja tam wesoło bawiłam się w jakimś błotku nie przejmując się nikim i niczym lol

Odpowiedz
asiulka27 2010-05-12 o godz. 04:53
0

ja pamiętam jak miałam jakieś 6,5 roku a moja siostra pół roczku, mama zostawiła mnie na chwilę pod blokiem i poszła zanieść zakupy, ja za to chciałam być dobrą siostrą i tak rozkołysałam swoją siostrę w wózku, że tylko sąsiadka która pojawiła się nagle zdążyła złapać moją siostrę, inaczej wylądowałaby na chodniku
a ja chciałam dobrze
jeszcze jedna przygoda z siostrą, mama złamana ręka, musiała jechać na kontrole położyła moją siostrę spać i przykazała mi nie dotykać jej, ani nie budzić. wiadomo było że przez jakieś 2 godzinki będzie spała, jakież przerażenie zmalowało się na twarzy mojej mamy jak wracając do domu zobaczyła mnie z siostrą na ręku na balkonie. chwaliłam się koleżankom jaką mam ładną siostrę. oj lanie wtedy było, oj bylo
jak teraz słucham czasami tych opowieści to aż dreszcze mam

Odpowiedz
Gość 2010-05-12 o godz. 03:32
0

Jesuu Aga...:)

Ja byłam jeszcze znana z tego, ze chodziłam z wózkiem takim dla lalek, a w wózku lalki nigdy nie miaąłm tylko kota :) Zawsze woziłam koty w wózkach :) "Kocia mama" mówili na mnie :)

Ach z serii relacje brat (5 lat młodszy) - siostra. Bardzo długo nie mogłam zaakceptować faktu, ze mój brat jest chłopcem i z uporem maniaka przy każdej okazji zakałdałam mu sukienki i rajstopki :) Co generalnie kończyło się jego rykiem.

A pamiętacie pastę do zębów "Biały ząbek" - zjadłam dwie tubki na raz - oj nieciekawie było.

A tak w ogóle to ja byłam strasznie poważnym dzieckiem i takim poukładanym, więc mało mam takich opowieści.

Odpowiedz
aga_terve 2010-05-12 o godz. 02:08
0

cos mi sie przypomniało po przeczytaniu posta Madzi77

Mialam 3 albo 4 latka, brat nie chciał mi dać do zabawy swojego nowego samochodzika, wiec czekalam aż pojdzie na obiad do kuchni. wtedy wkradłam sie do jego pokoju, podstawiłam krzesło po regał i na paluszkach sięgałam do najwyższej pólki, złapałam autko i wtedy krzesło sie przewróciło...
Uderzyłam głową w kaloryfer, zauważyłąm pełno krwi, ale żeby sie nie wydało bo bałam sie lania schowałam sie pod łóżko brata

Mama była w szoku jak mnie tam znalazła w kałuży krwi, z rozciętą głową bawiącą sie samochodzikiem

Odpowiedz
Gość 2010-05-12 o godz. 01:27
0

Zasadniczo byłam grzeczna, ukochana wnusia dziadków, nie oddalalam sie bez pozwolenia a i tak mnie trafiło.
Moi rodzice mieli dostac mieszkanie w bloku. Cud! Wiadomo podniecenie, radość, wsiedli na motor, dziecko wepchneli obok siebie i pojechali ogladac. Nie przeszkadzal im fakt, że blok dopiero stawiają, ze gołe mury, że brak okien, drzwi. Teraz ich rozumiem. :)
Ogladamy zatem to dzieło architektury, trzymam mamę za rękę i nagle zrobiło mi sie ciemno. Usiadłam na tyłku i na wszelki wypadek uderzylam w ryk. Ciemno, chlodno, mamy nie ma. Do dzis pamietam sylwetke ojca na tle plamy słońca, lecącego na złamanie karku po schodach. Co sie stało? Ano...oglądałam z mamą łazienkę i nikt nie zauwazył, że w podłodze jest dziura. Mamunia zrobiła obrót, dziecko tylko jej smignęło. Moje szczęscie, ze to było z 1 piętra. Daleko nie leciałam. Poobdzieranego, pokrwawionego milczącego (bałam się, ze jeszcze dostanę klapsa) dzieciaka zabrali do domu. Dziadek na mój widok był skłonny dołożyc mamie.

Odpowiedz
Gość 2010-05-12 o godz. 00:58
0

Karolina, to Ty rozrywkowa od wczesnej młodości :D

Odpowiedz
Gość 2010-05-11 o godz. 13:58
0

Ja mam kacze opowieści z dzieciństwa ;) Uczyłąm pieczołowicie całe stado kaczuszek latać - cały dzień mi to zajęło - żadna nie przeżyła.

Chciałam mieć własne ognisko w domu, więc wygrzebałąm pogrzebaczem z pieca palący się węgiel i drewno na podłogę i dokładałam, zeby mi nie zgasło :o

Owym pogrzebaczem "liczyłam" bańki na choince - uderzając w każdą - teraz to mi naprawde szkoda - to były piękne ozdoby, rodzinne itd.

Aha i powtarzana opowieść, jak to "poszłam" na wesele. Miałam 7 m-cy (bardzo wcześnie zaczęłam chodzic) i stałam razem z babcią rzy drodze (ja w wózku) i czekałysmy na wesele. Wesele przejechało a dziecka (czyli mnie) w wózku nie ma. Po chwili jak kurz opadł byłam dobre pare metrów od babci - za weselnikami poszłam :)

Odpowiedz
Gość 2010-05-10 o godz. 03:44
0

ja jako dziecko miałam różniaste pomysły...
uwielbiałam rysować, ale nie po kartkach a po ścianach :D W końcu cierpliwość rodzciów się wyczerpała i dostałam lanie. Rodzice zadowoleni że córeczka przestała paprać po ścianach, i tak trwali w swojej nieświadomości do porządków okołobożonarodzeniowych, kiedy to chcieli zwinąć do wytrzepania dywan. Wszędzie tam gdzie dało się podgiąć parkiet był wprost zamazany kredkami świecowymi lol
w drugiej klasie podstawówki dostałam od chrzestnego na urodziny młodą owczarkę ;) niemiecką. Żal mi było psa zostawić samego w domu więc odstawiłam przed lekcjami do babci. Babcia, ponieważ uważała że psy to nie dla dzieci wzięła i wydała sunię zanim wróciłam ze szkoły. Tak długo się darłam aż przyznała gdzie jest pies, następnego dnia po lekcjach poszłam do gościa po odbiór psa "bo babcia nie ma prawa o nim decydować bo jest tylko MÓJ". I tak kilka dni z rzędu, babcia psa wydawała ja odbierałam :D W końcu mama zabroniła mi iść po psa ;( Obraziłam się i nie odzywałam się do babci dobre 3mce :o
jak miałam ok lat 4 mama zabrała mnie i brata do znajomej. Tamta miała synów w naszym wieku. Starszy był spokojny, a młodszy "żywe srebro". No więc zostawiły nas we 4 żebyśmy się pobawili. Po kilkunastu minutach zaglądają do nas, a Bartek ze starszym synem tej koleżanki spokojnie oglądają Bolka i Lolka. Mnie i młodszego nie ma. Spojrzenie mamy padło na balkon i zamarła. Po balustradzie balkonu (na 1 piętrze domku) trzymając się za gałęzie rosnącego w pobliżu orzecha spacerowała sobie Małgosia z Tomkiem :lizak:

cdn ;)

Odpowiedz
maskot 2010-05-09 o godz. 14:30
0

hehe to jak jestesmy przy wybrykach rodziny,to przypomnial mi sie numer mlodszej siostry :)
w wieku 3lat wyjatkowo nie lubila zostawac z babcia.pewnego pieknego dnia cala rodzinka gdzies sie wybierala a babcia wpadla na moment o cos spytac.mloda,myslac ze znowu bedzie musiala zostac z babcia,zmierzyla ja groznym wzrokiem i rzekla "bo jak cie,babciu kopne w d..." miny rodzinki wygladaly mniej wiecej tak :o

Odpowiedz
poohatka 2010-05-09 o godz. 14:10
0

różne podejścia kolejnych dzieci do wysokości i niebezpieczeństw ;)

-najstarsza młodsza siostra: jako dziecię niewielkie, kiedy potrzebowała zejść np. z kanapy, po postu robiła krok w przepaść i leciała na twarz lol
-średni brat: w wieku podobnym zawsze z niesamowitą ostrożnością spełzał na podłogę tyłem :)
-mała siostra nieustraszona - w wieku jakichś 2 lat przystawiała sobie swoje małe ogrodowe krzesełko do regału z książkami w dużym pokoju... właziła na krzesełko, a z krzesełka na półkę... :o jak mały king-kong stawała jakieś 2-3 półki nad ziemią, trzymając się półki nad głową i zaczynała wzywać ciocię, która się nią opiekowała lol

ja zaczęłam mówić bardzo wcześnie i jak byłam malutka babcia która się mną opiekowała dopytywała czy na pewno rozumiem słowa, których używam lol

moja kuzynka miała dentystyczne zapędy - kiedy się usiadło obok niej albo wzięło ją na kolanka zaczynała grzebać paluszkami w najbliższej cudzej buzi :D

Odpowiedz
Kajko 2010-05-09 o godz. 13:39
0

ja będąc troszkę starsza miałam sadystyczne zapędy... Gdy zostawaliśmy z moim młodszym bratem sami w domu, jak mnie zdnerwował to udawałam, że umieram. I leżałam tak , ąż sie chłopak omal nie udusił z płaczu...

Odpowiedz
mika96 2010-05-09 o godz. 13:16
0

cudne są te wasze opowieści :lizak:

moja ciocia ostatnio opowiedziała mi jedną historyjkę, która dotyczy mojej osoby:
będąc 5-cio letnim dzieckiem byłam u babci na wsi na wakacjach. Nikomu nic nie mówiąc postanowiłam, że się pobawię :) . Nie było w tym nic dziwnego ale nikomu nie powiedziałam gdzie idę i co będę robić. Kiedy zorientowano się, że mnie nie ma rodzinka rozpoczęła poszukiwania po całej wsi lol . Po kilku godzinach poszukiwań wujek stwierdził, że poszuka jeszcze w domu, bo a nuż sie gdzieś schowałam. Obszukał wszystko ale postanowił, że zajży jeszcze na strych domu... No i tu sie okazało, że drzwi, które zwykle są otwarte były czymś zastawione. Sie okazało, że siedziałam na strychu i żeby nikt mi nie przeszkadzał zastawiłam drzwi jakąs starą szafką :o lol , która stała koło drzwi. Podobno pertraktacje trwały bardzo długo, ale jakimś cudem odsunęłam tą szafkę, nie wiem co oni mi naobiecywali ale w każdym bądź razie zamiast obiecanych rzeczy dostałam pożądne lańsko od mamy... lol lol

Odpowiedz
Gość 2010-05-09 o godz. 12:09
0

Paskvalina, WhiteRabbit popłakałam się...

Odpowiedz
poohatka 2010-05-09 o godz. 10:57
0

ach - na weselu mojego chrzestnego (brat ojca), wystrojona jak stonka na opryski, jakoś biało czy cos koło tego, poszłam na podwórko rok ode mnie starszą siostrą panny młodej... na górce z piasku lepiłyśmy klooooopsy z błotka :magic:

Odpowiedz
WhiteRabbit 2010-05-09 o godz. 10:35
0

Ja to tak samobójczo trochę...

Nażarłam się tabletek (na szczęście to był Chlorchinaldin, ale ciągoty miałam do wszystkich). Nic mi nie było.

Raz, kiedy się kąpałam (miałam jakieś 5 lat), wrzuciłam do wanny żyletki taty i chodziłam po nich. Z każdym ruchem mojej stopy żyletki wirowały, co podnosiło mi poziom adrenaliny 8)

Jak byłam niemowlakiem nażarłam się konwalii. Konwalie są trujące, ale - jak widać - przeżyłam.

Moje pierwsze wagary też były w wieku 8 lat ;)

A tak poza tym, to ja bardzo, barrrdzo grzeczna byłam. Jako ten janiołek. Tylko dziwne pomysły miałam.

Moja mama natomiast zdzieliła dziadka (pogrążonego we śnie) drewniakiem po łysinie. Dziadek ze złości spalił drewniaki.

Kiedyś też z koleżanką kłóciły się, która pierwsza ma sobie nalać zupy jagodowej. Mama trzymała chochlę, koleżanka łyżką naciskała, żeby mama jej nie mogła podnieść. Oczywiście łyżka się ześliznęła i zupa wylądowała na świeżo wybielonych (wapnem) ścianach. Postanowiły umyć ściany. Wacikami 8) Efekt - wiadomo jaki. No to zrobiły pranie (linki wisiały w kuchni), żeby moja babcia nie zobaczyła co narobiły. Babcia wróciła z pracy zadowolona, że dziewczynki pranie zrobiły... Ciąg dalszy do przewidzenia.

Mojej mamy brat (11 lat od niej młodszy) wsadził mamie do gardła czubek parasola, bo mama ziewała i miała dziurę w twarzy ;) Krwi było mnóstwo...

Mamy brat poszedł pojeździć na rowerze. Babcia siedzi sobie na podwórku, a ten wraca... Nogi szeroko rozstawione, głowa pochylona do przodu, a z podgardla leci krew. Widok ponoć przerażający. Okazało się, że ktoś żyłkę rozciągnął akurat na wysokości jego szyi.

Rany, jak makabrycznie ;)

Dodam, że wszyscy żyją i mają się dobrze lol

Odpowiedz
Paskvalina 2010-05-09 o godz. 10:03
0

Paskvalina napisał(a): no i się wydało jak chciałam im pomóc... lol
literówka

i post nabity :lizak: - muszę się starać, bo staż długi, a postów jak na lekarstwo ;)

Odpowiedz
ola78 2010-05-09 o godz. 10:03
0

Wsadziłam głowę między metalowe pręty na balkonie. Miałam wtedy moze dwa latka. Głowa za nic nie chciała wyjść. TYlko dzięki temu, że było to na parterze rodzice całą mnie przeciągnęli między prętami, na zewnątrz balkonu.

8 lat - zaczęłam chodzić na wagary 8)

12 lat - zapaliłam świeczkę w domu i poszłam sobie. Mój tata po kilku godzinach to zauważył i do dziś jest pewien, że to był jakis znak od wtedy krótko nieżyjącej jego mamy...

Odpowiedz
Paskvalina 2010-05-09 o godz. 09:59
0

Jako trzylatka zaliczyłam niewybredną kąpiel. Byliśmy u babci na wsi i tata pokazywał mi gniazda jaskółek, które były niedaleko gnojówki. Chwilę później pobiegłam sama Z BLISKA przyjrzeć się ptaszynom... No cóż utaplana byłam po uszy Najgorzej to chyba miała moja rodzinka, która musiała mnie myć. Ja swojego smrodu nie pamiętam lol

W dwa tygodnie po narodzinach mojego brata (miałam wtedy już prawie 3 latka), powiedziałam rodzicom, żeby go oddali tam skąd go wzięli.

Jako pięciolatka miałam duszę odkrywcy 8) Chciałam wynaleźć klej i zbić fortunę (akurat skończyła mi się tubka, więc była okazja). Przemyciłam z kuchni jajka, mąkę, różne kasze, płyn do zmywania, miód i inne różności (zbiórka składników trwała kilka dni). Zrobiłam kilka wariantów "kleju" i wszystko zamknęłam na kluczyk w szafce . Codziennie oglądałam moje mikstury i sprawdzałam czy już zamieniły się w klej... Wszystko owiane było tajemnicą, bo miała to być niespodzianka dla rodziny. Wyobrażałam sobie jak daję rodzicom walizkę z pieniędzmi lol Z czasem z mojego "Laboratorium" zaczął unosić się specyficzny zapach 8) Ja tam się cieszyłam, bo niektóre mikstury nawet rosły ;) Mama nie mogła dojść skąd tak śmierdzi. Szukała wszędzie, ale nie umiała zlokalizować, co się mogło zepsuć w dziecięcym pokoju. W końcu zapach był na tyle intensywny (pamiętam, ze mnie tam się podobał 8) , że zaniepokojeni rodzice zaczęli dokładnie przeszukiwać szafki... No i odkryli moje laboratorium. Do dziś mama mówi, ze jak otworzyła tamtą szafkę, to aż ją odrzuciło (ja ją otwierałam codziennie i nie miałam takich odczuć . No i całe moje laboratorium poszło do kosza - tyle tygodni pracy. Płakałam strasznie i powiedziałam rodzicom, że przez to nie dostaną walizki pieniędzy. Zrobili :o no i się wdało jak chciałam im pomóc... lol

Mam jeszcze trochę takich kwiatków, ale będę Wam dawkować ;)

Odpowiedz
Gość 2010-05-09 o godz. 09:24
0

Zwierzatek nie pozbawialam zywota mino, ze bedac na przechowaniu u babci mialam kontakt z kaczuszkami, gaskami i malymi owieczkami. Ale chyba babcia inwentarza pilnowala albo Ewcia grzeczna byla :)

Jako dwuletni brzdac pozostawiony pod opieka siostry wykorzystalam moment jej nieuwagi i poszlam pobawic sie do kolezanki, mojej rowiesnicy, ktora mieszkala pietro nizej. Roztrzesiona siostra znalazla mnie dopiero po godzinie tuz przed powrotem mamy.

Wypadlam tacie z sanek w lesie. Pol roku mialam. Chyba mi sie lezenie na sniegu wsrod choinek podobalo bo o zaistnialym fakcie taty nie poinformowalam i rodzic dopiero po 10 minutach zorientowal sie, ze dziecie zgubil.

Odpowiedz
kasiacleo 2010-05-09 o godz. 08:22
0

Piękne te Wasze historyjki... ja muszę pomyśleć i jak sobie coś przypomne to Wam poopowiadam :)

Odpowiedz
Wonderka 2010-05-09 o godz. 08:10
0

A w przeciwieństwie do DobrejC, nie miałam problemu z kupkaniem 8) Co gorsza nie można mnie było zostawić sam na sam z nocnikiem, bo ZAWSZE rozmazywałam zawartość na ścianach

Bawiłam się kiedyś z dziećmi sąsiadów i siostrą w chodzenie po mieszkaniu "krzeszłach" - 4 dzieci i 5 krzeseł. I tak idziemy i ja stałam pod żerandolem i chwytam taki wystający cypel i kręcę i kręcę - oczywiście wszystko sie rozwaliło i jakieś porcelanowe części zaczeły spadać, więc znająć surowość mamy skleiłam wszystko plasteliną. Niestety się wydało.

Zamykałam się w ubikacji na takie zamknięcie, że z wew strony była taka mała klameczka a z zew takie wgłębienie, że jeśli dobrze włożyło się śrubokręt to można było otworzyć wc. Aha, no i zamykałam się i zaczynałam wołać pomocy, że pożera mnie krokodyl, że wciąga mnie w muszlę, pstrykałam światłem, chlapałam wodą i krzyczałam ratunktu! a moja biedra, 4 lata młodsza siostra próbowała otworzyć drzwi śrubokrętem, gdy ja trzymałam tą małą klameczkę i nie miała szans.

Zmuszałam siostrę do przyjmowania komunii w postaci zielonego ogórka, bo zawsze chciałam być księdzę.

Wmówiłam siostrze, ze nie lubi pomarańczy i sera - ja za to uwielbiałam.

Może sobie coś jeszcze przypomne...
Byłam nerwowa, moja mama zwykła mówić, że jak jedziemy do ludzi to zachowuję się jakby mnie z klatki wypuszczono.

Odpowiedz
maskot 2010-05-09 o godz. 07:21
0

ja chyba bylam jakims wyjatkowo spokojnym dzieckiem...pomijajac placze i wrzaski z byle powodu :P
jedyny wybryk jaki sobie przypominam to porysowanie biurka siostry kredkami :) ale siostrze wyszlo to na dobre-dzieki temu udalo jej sie wynegocjowac nowe meble :P a biurko udalo sie odnowic i teraz swietnie sluzy mlodszej siostrze :D

Odpowiedz
zojka25 2010-05-09 o godz. 07:20
0

co do ciężkiej słuchawki i głowy babci, ja w podobny sposób uderzyłam moją śpiącą mamę, tyle, że latarką i też w pierwszej chwili było na tatę, który narzędzie zbrodni przechwycił;) tyle, że już po fakcie;
inny mój wyczyn to pieczenie ciasta w nocniku - jajka ze skorupkami, mąka, sól - babcia wyszła na chwilkę i po jej powrocie musiałyśmy iść po zakupy, bo cały zapas mąki wyszedł;)

Odpowiedz
poohatka 2010-05-09 o godz. 06:59
0

Nabla, Twój zazdrosny brat prawie mnie z krzesla zrzucił lol

_E_W_, miałam sytuacje prawie identyczną. Mnie w dużej mierze wychowywały babcie, bo jak się urodziłam to mama na 2gim roku była (ojciec nie mam pojęcia - wiem jaki kierunek, ale konkretny rozkład jego studiowania pozostaje tajemnicą ). Jednej z babć się banana udało kupić. A ja po całym peronie we Wrzeszczu uciekałam przed babcią i tym czymś ;) . Ale jak przyszło do kupionego przez mamę arbuza, to jadłam go i jadłam, aż się w końcu zrzygałam :|

a z innych:

- najstarszej (2,5 roku młodszej) siostrze jak jeszcze była malutka (nie chodząca) w ramach zazdrości na głowie usiadłam :|
- zwierzątka nie zabiłam, chomik przez ojca przywieziony z NRD sam się z głupoty zabił - babcia ktoraś mu mieszkanko ligniną niestety wyłożyła, a on ją głupi zjadł i padł
- średni brat podbił mi oko talerzykiem :| jak był malutki i spał jeszcze w dziecinnym łóżeczku - ja sie z nim tam bawiłam i leżałam w środku, a on z zewnątrz spuscił mi talerzyk deserowy kantem na twarz :| ale trzeba było widzieć minę sąsiadki na drugi dzień na mój widok lol

tyle o mnie :) moje rodzeństwo tez miało parę niezłych wpadek ;)

Odpowiedz
Gość 2010-05-09 o godz. 06:35
0

A powiedzcie mi jak to jest mozliwe - w wieku szczeniecym biegnac do kochanego tatusia trafilam prosto w drzwi - wglebienie w czaszcze mam na srodku czola do dzis - tylko, kurde, poziome :o

Odpowiedz
Gość 2010-05-09 o godz. 06:32
0

zawiesiłam gumę do skakania na ławie opartej o ścianę (podczas przeprowadzki - lat 3) i spadła waląc mnie pod okiem :o blizna do dziś mała jest - oko całe - CUD
jak miałam lat 2 i byłam u babci na wsi(co za pechowe miejsce lol ) to jak szłam prze podwórko to mnie dziobnął w czoło kogut lol - z koguta był potem pyszny rosół bo dziadek sie wkurżył lol

Odpowiedz
_E_W_ 2010-05-09 o godz. 06:30
0

Ja pamiętam, jak moja mama wystała mi w gigantycznej kolejce 1-go banana 8) pełna zachwytu i zadowolenia obrała go i wręczyła w moje małe pulchne łapki..... A ja w ryk, że mydła jesć nie będę :D

Odpowiedz
Gość 2010-05-09 o godz. 06:28
0

No więc tak:

Udało mi się połknąć monetę, która utkwiła w połowie przełyku i wyciągali rurą z magnesem,
wypadłam babci z okna do ogródka tuż obok tyczek na pomidory,
mając lat 2 "wykąpałam" się w rozrobionym cemencie, a żeby babcia nie była zła to się schowałam pod pierzyną ,
kaczuszkę tylko jedną pozbawiłam żywota bo chciałm mocno ukochać i kaczuszce wszystko wyszło - niestety nie bokiem
no i do 5 roku życia znali mnie wszyscy na chirurgii: złmana ręka, pęknieta kość podobojczykowa-ktoś na mnie skoczył podczas leżakowania
mając lat 6 z kuzynem wyszliśmy na dach wielkiej stodoły co by podziwiać widoki - babcia od tamtej pory zabroniła naszym rodzicom przywozić nas w tym samym czasie - bo nie wyrabiała :P
w przedszkolu rozwaliłam dolną wargę bo wygwizdałam na jakimś autku - po co się pelętało pod nogami 8) .....

Odpowiedz
Gość 2010-05-09 o godz. 06:24
0

Jako dziecko musialam, absolutnie MUSIALAM zamoczyc lapki w kazdej napotkanej fontannie, bajorku, rzeczce itp. Mam koplet zdjec, jak tata trzyma mnie za nogi i zwiesza wglab fontanny, bo nie siegalam sama. Podobno pewnego dnia rozleglo sie w domu glosne "Atuntu!!!" ("r" nie mowie do dzis, reszty glosek sie z czasem dorobilam ;) ). Matka wpada do lazienki a tam z wanny wystaja tylko nogi pionowo w gore. W wannie stala duza miska z woda, przechylilam sie i wpadlam, stojac na rekach. Moja macierz nieprzystosowana, zamiast ratowac dziecko wrzeszczace z buzia 5cm nad woda zawolala reszte rodziny do popodziwiania i jak sie wszyscy posmiali, to mnie wyjeli.

Sytuacja wczesniejsza: pare tygodni po narodzinach zapakowano mnie do lozka (lozeczka dziecinnego nie mialam, wyrodny ojciec od razu zmontowal nam pietrowe, tfu, pluly obie babcie co mu w tym wojsku do glowy przyszlo ;) ), obok polozono mojego 4letniego, zazdrosnego brata. Macierz siedziala nad jakas ksiazka stukajac do magisterki, gdy nagle wybilo ja z rytmu cedzone przez zeby zdanie czterolatka: "A teraz za wszystkie moje krzywdy cie udusze" - braciszek przyciskal mnie do sciany

Na dodatek bylam paskudnym dzieciakiem, ktory majac rok chodzil, gadal i od dluzszego czasu nie widzial pieluchy i moja mama do dzis ma wredny usmiech jak wspomina mine swojej kolezanki, ktora uslyszala ode mnie "Dlaczego wycierasz mnie wilgotnym recznikiem"? (oczywiscie bez paru glosek) w wieku kilkunastu miesiecy :D

Nie mialam wprawdzie okazji podusisc/potopic kaczek, ale kiedys zaglaskalam na smierc chomika

Odpowiedz
Gość 2010-05-09 o godz. 06:15
0

Byliśmy na wakacjach w Łańcucie ze znajomymi, w ramach urozmaicania sobie czasu poszliśmy calą zgrają dzieciową (4 sztuki, w tym 2 sztuki dużo młodsze i padło nam na pysk w międzyczasie) na wycieczkę nad staw, jakieś 10 kilosów w jedną stronę lol w gumowcach (dla ochrony przed żmijami) i pod parasolami (dla ochrony przed słońcem).... niestety pamiętam kto byl inicjatorem wyprawy oraz kreatorem mody nie wiem skąd mi się te żmije wzięły :D pół okolicy latało drąc włosy z głowy bo dzieci zginęły.... dadam że ogród był ogromy i nasze oddalenie mogła przez jakiś czas pozostać niezauwazone.

Aha, po co poleźliśmy nad ten staw nie wiem :D

Aha, wróciliśmy sami wielce zdziwieni cóż takiego się stało. Wyruszyliśmy po śniadaniu, a jak wracaliśmy to już ciemnawo było... chyba musieliśmy jakiś prowiant mieć nawet lol bo latarki i płaszcze przeciwdeszcowe na wyposażeniu mieliśmy na 100% - nie padało, pogoda piękna była...

Odpowiedz
aga_terve 2010-05-09 o godz. 06:08
0

zaczynam żałować że byłamn takim spokojnym i ułożonym dzieckiem 8)

Odpowiedz
DobraC 2010-05-09 o godz. 06:07
0

niezle jestesmy lol lol

bedac w szpitalu na wyrostek, przynioslam wstyd mamie drac sie w nieboglosy przez caly korytarz: "maaaaaama a mi dzis WSZY wyciagali..." - oczywiscie szwy mialam na mysli ale spojrzenia otoczenia mama do dzis mi wypomina...

acha.. dziecieciem juz takim nie bylam (jakies 8 lat), ale z serii "samobojczej"... (pamietajcie ze bylam niesamowicie grzeczna..)
szlismy gdzies na spacer, uparlam sie zalozyc inne buty niz chcieli rodzice no i juz po krotkim czasie przemoczylam kompletnie nogi... tata szedl za mna i mowil "a nie mowilem", "trzeba bylo nas posluchac" "na drugi raz...." "nie sluchales ojca matki posluchasz psiej skory" etc.... nie wytrzymalam, odwrocilam sie i na jednym tchnieniu (co wazne) wypowiedzialam zdanie po ktorym zapadla glucha cisza... :
tato zamknij sie przepraszam. z naciskiem na przepraszam.... byli tak zaskoczeni ze nie zareagowali lol

pamietam tez jak szlysmy z mooja psiapsiola i naszymi mamami przez ogrodki dzialkowe skracajac droge. Magda znalazla zdechla mysz i koniecznie chciala ja pokazac mamom.. Do dzis pamietam nasze elegantki w szpilkach, uciekajace zwirowymi alejkami przed wlasnymi dziecmi z piskiem na "iiiiiiiii" lol

pomijam kwestie pozostawienia mnie samej sobie a ja spozytkowalam ten czas zabawa roztopionym w sloncu asfaltem.......... zapach zjelczlego masla do dzis mnie odrzuca bo bylam wtedy szorowana tym pecyfikiem od stop do glow by zmyc smole....

Odpowiedz
Gość 2010-05-09 o godz. 05:56
0

Aaaaai jeszcze jedno... pana doktora który przyszedł do chorego dziecięcia trzyletniego (czyt. mnie) i usiłował dziecięciu dać zastrzyk załatwiłam jednym celnym kopem trzymała mnie mama i pielęgniarka, ale i tak dałam radę ;)

Odpowiedz
Gość 2010-05-09 o godz. 05:54
0

W ramach pomocy mamie namówiłam brata na mielenie suchej bułki w maszynce takiej ręcznej... wynikiem tego jest mój krzywy do dziś dnia bo zmielony zamiast bułeczki palec, który notabene w celach ratunkowych wetknęłam natychmiast po zmieleniu do.... wrzątku :o Ponoć nawet nie wyłam strasznie..... lol

Odpowiedz
Gość 2010-05-09 o godz. 05:50
0

DobraC, Agunia - padłam po prostu :D

Odpowiedz
Gość 2010-05-09 o godz. 05:48
0

najczesciej mi wypominaja uderzenie babci sluchawka... a bylo to tak:
mieszkalismy wtedy z dziadkami, tak sie zlozylo ze w domu zostalam tylko z tata i babcia; babcia postanowila sobie uciac drzemke w czasie gdy ziec zajmie sie przygotowaniami do obiadu (swiezo po wojsku wprawe w obieraniu ziemniakow mial 8) ) a agunia zostala zostawiona sama sobie :P i to wlasnie byl bardzo powazny blad znudziwszy sie klockami zaczelam dreptac po mieszkanku no i wpadl mi w oko telefon, taki fajny z tego starego gatunku ktory byl rownie solidny co ciezki ;)
no i tak sobie mysle coz by tu zrobic z tym czyms na kabelku? a tu nagle spojrzenie pada na babcie ktora lezala tuz obok no wiec nie zastanawiajac sie wiele wzielam zamach iiii....... :cisza: w tym momencie podlecial tatus ktory przyuwazyl ze cos sie jednak dzieje ale jedyne co zdazyl zrobic to odebrac mi sluchawke juz po uderzeniu lol babcia sie podnosi, patrzy a nad nia ziec z ciezka sluchawka w reku lol
na szczescie dlugo nie trzeba bylo jej przekonywac ze to jednak ja ;)
zeby bylo sprawiedliwe pare miesiecy pozniej w podobnych okolicznosciach i tatus dostal po glowie ale taka gumowa ryba lol lol

Odpowiedz
DobraC 2010-05-09 o godz. 05:46
0

oooo fajnie :)

no to ja sie podziele wyznaniami natury intymnej lol

od malenkosci mialam problem z.... ekhm... jak to mowia dzieciowe forumowki - kupkaniem :) moglam jajko wysiedziec a nie zadany przez rodzicow efekt...
no i kiedys mama posadzila mnie na nocniczku a sama zagadala sie z kolezanka... a ja juz zrobilam co powinnam i grzecznie czekalam na slowa uznania. nie mogac sie doczekac a nie chcac przerywac rozmowy (boziu, zgodnie z opowiesciami rodzinnymi bylam PRZERAZLIWIE grzecznym dzieckiem) - przynioslam pokazac swoj efekt staran... w lapce....

lol

Odpowiedz
aga_terve 2010-05-09 o godz. 05:45
0

padłam właśnie po przeczytaniu tego

Odpowiedz
Gość 2010-05-09 o godz. 05:39
0

Moje wspomnienia - pozwolilam sobie z innego wątku przekleić :)

Ja w wieku którego nie mam szans pamiętać wycięłam pieczołowicie wszystkie kartki z ulubionej książki mojej mamy 8) Notabene nigdy jej sobie nie odkupiła.

A na pytanie podstępnie zadane : co robisz odpowiedziałam ponoć: citam 8)

Przypomniała mi się jeszcze jedna opowieść rodzinna o tym jak Agusia uczyła małe kaczuszki chodzić..... Unicestwiłam całe stado kaczuszek kupionych na odchowanie i sprzedaż

A w ogóle w dzieciństwie robiłam różne rzeczy..... nakarmiłam spaniela trawą tak że się biedak pochorował - jak mnie właścicielka psa chciała skarcić to ją ugryzł... wlazłam na kilkumetrową gruszę (co za debil zostawił drabinę przy dziecku to nie pojmę), ale ponoć po półgodiznnych poszukiwaniach moja mama w końcu krzyknęła: Agusiu gdzie jesteś po czym jak usłyszała głosik z wysoka donoszący: tutaj, to o mały włos nie padła na zawał... smażyłam jajka sadzone w ziemie na środku jezdni (do dziś dnia nikt nie wie jak wylazłam z podwórka bo wszystko było zamknięte) i moja matka zbierała mnie spod kół samochodów w samej bieliźnie 8), zeżarłam w wieku którego nie pamiętam 4 kilo bananów ze skórkami (będącym wówczas towarem luksusowym bardzo i zakupionym na potrzeby całej rodziny okazyjnie), ponoć położono mnie wtedy spać, widać nie chciało mi się spać tylko jeść 8)... na wspominki mnie zebrało ;)
A propos szamba, to wpadłam lat mając niewiele, coś ok. 2-3 do rzeczki ( ) zwanej żabianką (czort wie czemu bo do dziś dnia żadnej żaby tam nie uświadczysz), której cechą charakterystyczną był miedziany kolor biorący się z pokladów jakiejś gliny która stanowiła główny składnik owej rzeczki. Glina niespieralna zaznaczę. Wpadłam oczywiście nie zwyczajnie tylko wyrywając się mojej ciotce która usiłowała poprawić na mnie odzienie w postaci świerzo zakupionej i wtłoczonej na moją buntującą się postać w celu wykonania niedzielnego spaceru nad staw :) Sukienka do wywalenia, ciotka dostała lanie (małoletnia wtedy była) aczkolwiek uważam że niesłusznie bo znając swoją osobę to pewnie nieźle jej dałam w kość na tym spacerze :D Drugą nową sukienkę skutecznie unicestwiłam już w wieku starszym, zaraz po zakupie jak właziłam na drzewo... lania nie dostałam. Moja mama nie była z tych lejących ;)

O, a raz nawiałam mojej mamie w Krakowie na Helclów z jakiegoś sklepu bo mi się nudziło w kolejce stać, spotkałam jakieś zakonnice i nie wiem co im naopowiadałam ale nie chciały mnie matce mojej osobistej oddać - lat miałam wtedy 3 lol

Poza tym załatwiłam mojego brata na cacy namawiając go do wejścia w świeżo gaszone wapno Przyczyniłam się do tego że moja babcia skakała przez okno na ratunek wnuczce która zapragnęła walki z kogutem Ukazałam się mojej babci w charakterze zalanego krwią wampira, co o mąło nie sprowadziło jej z tego świata jak wiedziona ciekawością rozcięłam leb wsadzając go pomiędzy szafki, okazało się że z jednej z nich wystawał jakiś matalowy element. Swoją drogą nie wiem jak ja wepchnęłam swój szanowny łeb między te szafki bo wąsko było bardzo

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie