• Gość odsłony: 1813

    Uczniowie "pracują" w szkole

    Hmmm aż nie wiem jak skomentować... no chyba tylko tak :o :|

    Uczniowie Zespołu Szkół Ekonomicznych nr 2 w Krakowie są zwalniani z lekcji, by... pracować w szatni. Dyżurują po siedem godzin na dwie zmiany. Rodzice protestują, a szkoła tłumaczy, że trzeba wspomagać szatniarkę

    Pierwsza zmiana uczniów przychodzi do "pracy" o 7.15 i kończy o 13.40. Zaraz potem przychodzi druga zmiana i dyżuruje do 20.00. Każda klasa pełni dyżur przez dwa tygodnie. Pracujący w szatni są na cały dzień zwalniani z lekcji przez nauczycieli, a ich dyżury wpisywane do dziennika. Mogłoby się wydawać, że takie rozwiązanie sprawy to raj dla nastolatków, tymczasem jest inaczej. Po pierwsze: lekcje często trwają krócej niż sam dyżur i uczniom nie podoba się, że muszą dłużej zostać w szkole. Poza tym nieobecność na zajęciach pociąga za sobą żmudną konieczność przepisywania od kolegów lekcji. Jest jeszcze jeden problem. Wielu dyżurujących boi się, co będzie, jeśli podczas dyżuru coś zginie z szatni. - Niedawno zginęły buty. Szkoła nie ma prawa pociągać za to uczniów do odpowiedzialności, ale wiem od córki, że osoby dyżurujące w tym czasie i tak mają wśród innych uczniów "przechlapane" - mówi matka jednej z uczennic. I dodaje: - W szkole dziecko powinno się uczyć, a nie siedzieć w szatni i wydawać innym płaszcze.

    Teoretycznie dyżury są nieobowiązkowe, praktycznie trudno się z nich wymigać. Niedawno opiekun samorządu uczniowskiego poinformował dyrektorkę szkoły, że uczniowie nie chcą pracować w szatni. O niechęci do dyżurów mówili też nauczycielom rodzice. - Rozmawialiśmy z dyrekcją na ten temat, ale usłyszeliśmy, że uczniowie mają wykonywać nasze polecenia, a my mamy za zadanie rozpisywać ich na dyżury - mówi nauczycielka szkoły, która prosi o zachowanie anonimowości.

    Według dyrektorki o zatrudnieniu drugiej szatniarki nie może być mowy. Niedawno na jej prośbę wydział edukacji przyznał szkole dodatkowe półtora etatu na obsługę administracyjną. Poszedł na całodobowy nadzór portiera nad budynkiem. Szkoły nie stać na alarm, a chroniona być musi.

    - Jeśli dyżury tak bardzo się nie podobają, jestem gotowa zasiąść do rozmów - zapowiedziała wczoraj po rozmowie z "Gazetą" dyrektorka. Zaznaczyła jednak, że jeśli uczniowska pomoc się skończy, będzie musiała do pomocy szatniarce skierować sprzątaczkę i wtedy nie będzie miał kto dokładnie wysprzątać szkoły.

    całość tutaj:
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3907290.html

    Odpowiedzi (15)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-07-05, 13:00:28
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-07-05 o godz. 13:00
0

u mnie w technikum dyzury tez byly, w szatni i przy pokoju nauczycielskim
wszyscy sie bili o miejsca w szatni bo tam luz byl mozna bylo robic doslownie wszystko, a przy pokoju to niestety na galowo no i to straszne latanie po roznych klasach z informacjami ale nikt nigdy nie narzekal bo to fajne bylo :P

Odpowiedz
Gość 2010-07-05 o godz. 06:50
0

o :) my tez w liceum mielismy dyzury :) ale nigdy dluzej niz mielismy lekcje i fajnie nam z tym bylo, ze lekcje co poniektore wypadaly 8)

Odpowiedz
ampa 2010-07-05 o godz. 06:20
0

Nabla napisał(a):I w podstawowce i w liceum mielismy calodniowe dyzury parami na korytarzu i w podziemiach, gdzie byly szafki. Nie wpuszczalos ie obcych do szkoly, pilnowalo, zeby nie bylo kradziezy z szafek, palenia po katach itp. Tez sie wszyscy ustawiali w kolejke...
my dyżury mieliśmy w LO-siedziało się przy stoliku w najbardziej efektownym miejscu w szkole, wypełniało jakieś zeszyty wyjść itp. , wypadało jeden dzień w roku szkolnym a było BOMBIAŚCIE! i to przywilej był tylko dla starszych klas....a na koniec dnia przychodził dyrektor i dziekował za dobrze wykonaną robotę-szał!

Nie twierdze, że regularne opuszczanie zajęc ma sens-bo nie ma, ale sporadyczne oderwanie sie od lekcji i przejęcie innych obowiązków nie zaszkodzi.

Odpowiedz
Gość 2010-07-05 o godz. 02:55
0

A u mnie nie było nic takiego (nie mówię o dyżurnym w podstawówce, który mył gąbkę i ścierał tablice na przerwie...).
Uważam, ze to grubsza przesada. Do pilnowania szatni jest szatniarka czy cieć a nie uczniowie...

Odpowiedz
Gość 2010-07-05 o godz. 01:54
0

Ja też w podstawówce miałam różnego rodzaju dyżury, ale były one DLA CHĘTNYCH. Tutak mamy sytuację w której jest to dla uczniów obowiązek, a tak rzeczywiście być nie powinno. Szkoła jest do nauki, a nie do pracy. Skoro pani Dyrektor ma problemy z etatami to może niech zgłosi to do Biura Edukacji a nie wyręcza się uczniami.

Odpowiedz
Reklama
Ofelia 2010-07-05 o godz. 01:54
0

:o Pierwszy raz się z czymś takim spotkałam...Szkoła jest od tego,żeby się w niej uczyć,a nie wydawać kurtki

Odpowiedz
Gość 2010-07-05 o godz. 00:04
0

Madzia77 napisał(a):U mnie i w podstawowce i w liceum istniali tylko dyzurni klasowi. Do szatni były zatrudnione osoby bardziej odpowiednie.
Nie sądzę, zebym zgodziła sie by moje dziecko pracowało jako szatniarz.
Moze za niedługo bedą wyręczac jeszcze pane woźne?
Zgadzam sie, dziecko chodzi do szkoły żeby sie uczyć a nie wydawać kurtki i jeszcze nieformalnire odpowiadać za kradzieże. Nie zgodziłabym sie na to nigdy w przypadku mojego dziecka.

Poza tym ja sie ani w szkole podstawowej ani średniej z tym nie spotkałam
:o

Odpowiedz
poohatka 2010-07-04 o godz. 21:59
0

w liceum mieliśmy najpierw dyżury w szatni - al nei zwalniały nas zupelnie z lekcji - 2 uczniów mogło spóźnic się i wyjść 10 minut wcześniej ;) a potem siadywaliśmy na ławeczce przy wejściu i sprawdzalismy identyfikatory :) i było ok :) nie zjawiałam sie na lekcjach tez innych szkolnych powodów - np, Młodzieżowi Liderzy Promocji Zdrowia i nasze kilkudniowe akcje w szkole :)

co mnie zadziwia to wymiar czasowy pracy tych uczniów :| i to że, sązwalniani ze wszystkich lekcji :|

Odpowiedz
Gość 2010-07-04 o godz. 21:36
0

Bez przesady. Uczniowie zawsze byli zwalniani z lekcji, chocby zeby przecwiczyc apel na dzien nauczyciela. Pomagali w szatni, szkolnym sklepiku, rozladunku darow dla PCK, sprzataniu swiata itp. To czesc zycia szkolnego, nie robmy dramatu.

Odpowiedz
Gość 2010-07-04 o godz. 20:26
0

U mnie i w podstawowce i w liceum istniali tylko dyzurni klasowi. Do szatni były zatrudnione osoby bardziej odpowiednie.
Nie sądzę, zebym zgodziła sie by moje dziecko pracowało jako szatniarz.
Moze za niedługo bedą wyręczac jeszcze pane woźne?

Odpowiedz
Reklama
krotofila 2010-07-04 o godz. 20:21
0

pamiętam też dyżurowałam w szatni...

Odpowiedz
Mała 2010-07-04 o godz. 19:44
0

Podobnie bylo u nas w szkole. I w podstawowce, i w liceum co jakis czas wypadala kolej na dyzur. Starsi wyjadacze potrafili sie juz tak ustawic, zeby dyzur wypadal w ten dzien, ktory im najbardziej pasowal. Przepisanie pozniej lekcji od kolegow nie stanowilo problemu.
Wg mnie, naglasnianie w ten sposob calej sprawy to robienie z igly widel. W wiekszosci szkol sa takie dyzury.
Kolejny pretekst, zeby cos wytknac szkole, nauczycielom, organizacji. Zamiast wziac sie za swoje dzieci, za ich wychowanie, za to, zeby nauczycielowi w autobusi mowili "dzien dobry" a nie udawali, ze go nie widza...
Burza w szklance wody.

Odpowiedz
Gość 2010-07-04 o godz. 19:15
0

I w podstawowce i w liceum mielismy calodniowe dyzury parami na korytarzu i w podziemiach, gdzie byly szafki. Nie wpuszczalos ie obcych do szkoly, pilnowalo, zeby nie bylo kradziezy z szafek, palenia po katach itp. Tez sie wszyscy ustawiali w kolejke...

Odpowiedz
Gość 2010-07-04 o godz. 19:10
0

Madeleine punkt widzenia ucznia zwykle będzie taki zeby się od lekcji wymigać ;)
jednak, wydaje mi sie nie do pomyślenia, żeby dyrektorka szkoły nie tylko nie protestowała, ale jeszcze broniła pomysłu.
Gdybym miała dzieci, i te dzieci chodziłyby do szkoły to nie zgadzałabym się żeby moje dziecko w czasie lekcji było gdzie indziej niż w klasie. po to chodzi do szkoły by się uczyć. dla mnie np fizyka, matematyka czy chemia zawsze były trudnymi przedmiotami, z podręcznika czy samych notatek z lekcji ciężko było mi sie uczyć, musiałam być na lekcji by cokolwiek rozumieć. czego taki dzieciak nauczy się przez kilka godzin w szatni? przeciez nie szacunku do pracy i wiedzy.

Odpowiedz
Gość 2010-07-04 o godz. 19:02
0

Hmmm... w podstawówce mieliśmy dyżury na stołówce - zabijaliśmy się, żeby się na nie załapać i wymigać od lekcji lol Ale to szkoła podstawowa była, nie liceum.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie