-
Gość odsłony: 2253
Ja się "zebrać"
Dziewczyny, myśle że ogólne lenistwo każda z Was kiedyś dotknęło więc może macie rady jak się go pozbyć...
Wyglada to tak, ze druga połowe zeszlego roku mialam bardzo intensywną. Kończylismy remont mieszkania i wiekszosc rzeczy byla na moje glowie. Byłam bardzo aktywna aż cos we mnie pekło
Pierwszy raz jakoś nie poczułam przejscia ze Starego Roku w Nowy, zawsze mam takie dziwne uczucie trudne do opisania ze konczy sie ten stary i zaczyna Nowy, pierwszy raz nic takiego nie czulam...
no i ogarnelo mnei totalne lenistwo,
w pracy do oporu nie pracuje, a potem nadrabiam, (oczywiscie rzeczy pilne i terminowe robie od razu, az tak zle nie jest lol ), wiedzac doskonale ze jakbym robila na biezaco to zycie bylo by fajniejsze ;)
wracajac do domu mam tyle planow a konczy sie na ksiazce, filmie i spaniu, (moj Jez czesto wyjezdza wiec mnie nie mobilizuje) staram sobie ustalać rozne rzeczy np. dzisiaj pojde i porozmawiam w klubie w sprawie lekcji tanca - i nie ide, nie musze dodawac ze klub jest dwie minuty drogi od mojego bloku. To nie jest zadna depresja jesienno zimowa, bardziej bym to okreslila jako niemoc jesienno zimową lol . Dochodzi do tego ze nawet mi sie nie chce robic nic w zwiazku ze zblizajacym sie slubem.
Poradźcie cos, jakaś metode małych kroczków sprawdzona w praktyce, bo "zgnusnieję" niedługo. DObrze mi zrobil kilkudniowy wyjazd w gory, i teraz za tydzien szykuje sie nastepny, ale po tamtym szybko wrocilam do codzienności... Ratujcie!!!! aha, oprocz tego jestem usmiechnieta i radosna, wiec generalnie jeszcze mozna ze mna wytrzymać lol
markdottir napisał(a):też tak mam...
np. dziś chcę upiec karpatkę dla mamy. zobaczymy...
oczywiście nie upiekłam.
nastepnego dnia obudziłam się z potwornym bólem pleców, który trwa do dziś. czyżby kara za lenistwo ;o)
Ola, olej. Leż świnorem do góry, aż odlezyn dostaniesz. I regeneruj się przed wiosną i latem. Ciemno, zimno, po co bedziesz po świecie ganiać? 8)
Odpowiedz
Ja z tych co im się udało przewalczyć to zafajdane lenistwo.
Miałam tak w listopadzie, absolutnie do NICZEGO nie mogłam się zmusić. Odkładam wszystko na potem i jak się w grudniu zebrało i miałam bat (a raczej milion batów) nad głową to tak ruszyłam z kopyta że mnie rodzona matka nie poznawała...
Ale ja tak mam, bimbam sobie a potem w ostatniej chwili zasuwam jak mały samochodzik. Na nic planowanie i karteczki, wielkie jajco z tego zawsze wychodzi ;)
Więc - Oleńka i cała reszta, odpuśćcie sobie, leńcie się ile wlezie, przyjdzie taki moment że Wam ciśnienie nie da usnąć i wtedy załatwicie wszystko w trymiga :)
też tak mam...
w drodze do domu, w autobusie planuję co zrobię. wracam, zjem obiad i cały wieczór marnuje przed komputerem, bo mi sie nic nie chce... w gorszych dniach ogladam telewizję jak leci, ale to sporadycznie...
i potem sa 2 opcje: rzeczy, którę muszę zrobić absolutnie, robię w nocy = jestem niewyspana i następnego dnia jeszcze bardziej mi sie nie chce...
druga opcja: sprawy zostaja "na kiedyś". grzecznie czekają zapisane na kartce...
np. dziś chcę upiec karpatkę dla mamy. zobaczymy...
Do zebrania się w sobie, pomocne jest dziecko :)
Tak na serio, to mimo tego, że mam dziecko, wpadłam w jakiś marazm. Może była to wina bycia w domu, ograniczonej możliwości wyjść do znajomych... ale do sedna... Znalazłam źródło niechęci i lenistwa, zaczęłam zmieniać pewne rzeczy i przyzwyczajenia. Okazało się, że ja najlepiej funkcjonuję, jak mam plan mocno napięty i jest ciśnienie, a właśnie przez bycie z dzieckiem w domu, mogłam wszystko przekładać, no i tak się "zepsułam". Któregoś dnia zebrałam się przez przypadek do zapisania na studia podyplomowa (które nota bene pewnie nie wypalą), a potem to już poszło... kilka terminów spotkań (choć przez kilka miesięcy mi się nie chciało z nikim spotykać, a powód, że nie mogę zawsze był) itd. itp.
Pomaga na pewno czas i pozbycie się poczucia winy. Okazuje się, że jak coś dozwolone, to mniej smakuje :)
awangarda moim zdaniem, zapisywanie jest świetną sprawą, ale właśnie w umiarze, bo mózg się rozleniwia jeśli chodzi o zapamiętywanie. Myślę, że złoty środek i w tym przypadku najlepszy.
hmm to moze mi doradzice co z zrobic z zapomnianiem?
planuje sobie, ze np: obgadam z pane g. kilka rzeczy i co?
i nic. bo zapomniam.
wkurza mnie, ze jak sobie nie zapisze to nie ma szans na zapamietanie
a zapisywanie mnie kazdej pierdoly zaczyna mnie meczyc.
no to ja jestem dupka lol he he, oczywiscie ze nie zrobilam tego co zamierzalam:-((
Odpowiedz
Dobra, to może skoro nas tyle, stwórzmy grupe wsparcia lol i zobowiązujmy sie do róznych rzeczy które danego dnia zrobimy. Może jak poweimy to na forum to bedzie glupio jutro powiedziec - o nie zrobilam tego, to tak jak z dietą i rzucaniem palenia lol im wiecej osob wie tym lepiej.
Oczywiscie pomysly na szybkie pozbycie sie tego stanu nadal zbierane.
Ja zaczynam:
ja dzisiaj przeczytam dwa akty notarialne (jeden przed poprawkami drugi po) żeby porównać i stwierdzić czy wszytsko sie zgadza. Dodatkowe utrudnienie to obiadek u rodziców - wiec musze wyjsc o jakiejś rozsądnej porze. No i serial 4400.
oj dziewczyny, ja tez tak mam...niestety....a do tego praca, magisterka, ślub, wesele, działka....tyle rzeczy, zeby się zmobilizować, a tu nic...
najgorsze jest to, że przychodzę z pracy (w której też ściemniam, ze coś robię...) z zamiarem np. pisania magisterki, ale...zaczynam oglądać tv czy jakiś film czy rozmowę z S. i...przekładam mój plan na jutro..i znów to samo...
czekam na wiosnę, bo mam nadzieję, ze jak dostanę troche słońca to jakaś energia we mnie wstąpi czy coś...
Nie zbierać się. Przeczekć - i delektować nicnierobieniem, bez wyrzutów sumienia 8)
Odpowiedz
To ja właśnie w takim letargu trwam już 3 miesiąc i szlag mnie trafia na samą siebie, że tak można funkcjonować.
U mnie metoda spisywania na kartce nie skutkuje, bo po dwóch dniach stwierdzam, że mam w d......takie kartki. Wolne od pracy też nic nie dało, a wręcz przeciwnie- rozleniwiło na maksa. Wiem, że skończę ten stan wraz z przyjściem wiosny, ale to przecież jeszcze dobre dwa miesiące
I zaległości w każdej dziedzinie życia mnóstwo, a na brzuchu wielka opona
Dziewczyny!!!! Z jednej strony ciesze sie ze tak macie bo doskonale mnie rozumiecie a ja was lol
ale z drugiej strony niech sie znjadzie pare ktore to przeszly i sobie z tym poradzily..
Viola - dokładnie tak, życie przechodzi mi przez palce i doskonale zdaje sobie z tego sprawe... i mimo to no nie moge sie za nic zabrac.
też to mam... jeju jak ja bardzo to mam... i jeszcze do tego dochodzi fakt, że żrę na potege - z nudów....
a roboty by sie w bród znalazło...
na szczęście wiem, że TO kiedys przechodzi... bo musi.
poproszę o przyspieszoną wersję tego "kiedyś"... półtora miesiąca chyba wystarczy?
obawiam sie ze zasada "lecz sie tym czym sie strułeś" na tego twojego kaca ci nie pomoże Viola lol
Ale spróbujcie z tymi minimalnymi planami. To podnosi morale. Plan jest tak mały że łatwo go wykonać, a ta świadomość że faktycznie sie coś zrobiło jest cudowna
Niestety ze mną jest jeszcze gorzej :) W pracy udaję, że pracuję, wracam do domu z planami, co to ja mam do zrobienia... i nic... kolejny przebimbany wieczór :( ja nwet książki poczytać nie mogę, nie chce mi się... nawet nie chce mi się przekartkować babskiego magazynu... NIC. Marazm totalny...
Cały wieczór łażę, klikam sobie bezmyslnie w komputerze (z obietnicą ze za 10 min zaczynam robić coś pożytecznego - i co? i NIC!). Mam takie poczucie psychiczno - fizycznego bólu, gdy chcę się do czegoś zmobilizować. Nie wiem co się ze mną dzieję. To lenistwo jest przerażające i bardzo dołujące, bo czuję, ze życie przecieka mi przez palce...
Z urlopem i totalnym wylenieniem się już próbowałam :( potem jeszcze trudniej zabrać mi się za jakąś pracę :( poza tym to błędne koło w moim przypadku. Nawet jak "zaplanuję" ze tego dnia odpoczywam, zawsze wieczorem mam ogromnego doła i kaca moralnego, że tracę życie...
EEHHH
hehe
też tak mam
muszę pamiętać o oddychaniu, żeby sie nie udusić, bo tak mi sie nie chce i nie umiem sie zmusić żeby noge podnieść i iść do łazienki lol
leże wtedy (albo siedze) jak bym była z betonu
A to że nie wykonuje planu dobija mnie okropnie i nie posówam sie a na krok w przód. Więć postanowiłam ze zamiast nie robić zupełnie nic, będę robić minimum. Na tyle moge sie ewentualnie zgodzić lol a jednak tiptopkami dojde do celu.
Nie znosze swojego lenistwa!
Stosuje pisanie, z małym udogodnieniem. Wpisuje maxymalnie oddalona date wykonania i w ten sposob mam kilka chwil dopuszczalnego leniuchowania, co mnie nastraja pozytywnie.
Dziwne, wiem.
Aneczek, niestety nie moge sobie na to pozwolić, ale widze że wiesz o co chodzi, to jest straszne, bo doskonale zdaje sobie sprawe ze tak jest i to mi sie nie podoba , a czuje sie jakby mnie ktoś przyspawał lol
Moze na poczatek przerobie troche metode kalendarzykowa lol wypisze wszytskie rzeczy ktore powinnam zrobic na jedenj kartce - najpierw porazi mnie ich ilość a potem rozbije to na poszczególne dni i od razu lepiej bedzie wygladac... tylko jest jedne problem, ... tego tez mi sie nie chce:-))
Bo to moze wyglada smiesznie ale to naprawde jest takie uczucie jakby ktos wam zalał nogi w betonie a wy koniecznie chcecei sie ruszyc a nie mozecie... strasznie głupie uczcuie
Oleńka, nie wiem czy Ci to pomoże, ale kto wie?
Miałam dokładnie tak samo, kompletne niechciejstwo przez 2 miesiące non stop. Nic mi się nie chciało, nawet w domu nie chciało mi się posprzątać, do pracy chodziłam, ale przekładałam wszystko na kolejne dni, a później i tak się nie wyrabiałam. Kalendarz nie skutkował.
Od dwóch tygodni siedzę w domu na urlopie i wkuwam, we wtorek miałam kryzys naukowy, bo jak sobie pomyślałam, że przede mną jeszcze 2,5 miesiąca takiej izolatki, to zapragnęłam iść do pracy i czułam, że góry bym tam przenosiła.
Konkluzja jest taka: jeśli możesz może weź sobie tydzień czy dwa urlopu, ale nigdzie nie wyjeżdżaj, posiedź w domu, absolutnie niczym się nie zajmuj, siedź przed telewizorem, oglądaj kaczki - moim zdaniem po tygodniu nicnierobienia nabierzesz ochoty do działań, czego życzę ci z całego serca, bo wiem, jak paskudnie się czułam, kiedy byłam taka "bezwolna"
Niestety jest gorzej, metoda kartkowa, wrecz wpisywanie w kalendarz jak do tej pory nie skutkuje:-(
Odpowiedz
ja mam metode kartkowa.
spisuje sobie to co mam zrobic danego dnia i nastepnie wykreslam.
dla mnie to metoda idealna. bez kartki siedze i nawet palcem w bucie nie chce mi sie kiwac lol
Podobne tematy
- "Talk show" i "reallity show" 8
- Horror "The Descent" (pol. "Zejście") 18
- Salony "Carmen" oraz "Ona i on" - bardz 11
- wymowa liter - "K" i "L" 14
- tygrysie oko" lub "mistyczne złoto" safiry (w 2
- książki "Uśnij Kochanie" i "Język dwulatka&qu 0