• Paula.anna odsłony: 3329

    Mam doła

    Już od dawna. szkoda gadać...
    i nie widzę dużych szans na poprawę... nie mam pomysłów i siły, żeby to zmienić. myślałam, że na wiosnę będzie lepiej...
    może jak to zwerbalizuję, to poczuję się trochę lepiej?

    Odpowiedzi (17)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-09-11, 02:06:44
    Kategoria: Z życia
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-09-11 o godz. 02:06
0

teraz mam nadzieję trochę będiz elepiej - przede mną 3 tygodnie emocji -przygotowania do najpiękniejszego dnia w zyciu ślubu !

A poza tym dzięki namowom mojego kochanego przyszłego męża no i sponsoringowi of course zapisałam się na studia podyplomowe - więc troche wyjdę do ludzi a poza tym moż eto głupie ale ja strasznie lubie się uczyć :)

Odpowiedz
Gość 2009-09-11 o godz. 02:02
0

Może w takim razie i mi pomoże :) przyjaciólkę moją serdeczną mam na odległość i pozostaje skype no i telefon - spotykamy się gdzies tak raz w miesiącu to dl a mnie za mało :) Nie mieszkam w Warszawie niestety myslę , ż e wstolicy z pewnością łatwiej mi by było znaleźć pracę - mieszkam w 40 tysięcznym mieście w województwie warmińsko-mazurskim czyli tam gdzie największa stopa bezrobocia -niestety :) jeżeli chodzi o biznes to widzę jak tu po miesiącu sklepy upadaja i powstają nowe i te tez upadają i tak dalej - handel to w moim mieście niezbyt rokujący pomysł a na jakies poważniejsze przedsięwziecie to chyba nie mam siły - cały czas szukam tylko denerwuje mnie patologia rynku pracy bo skoro aplikuje na stanowisko w Urzędzie pracy referenta w dziale ewidencji bezrobotnych a skończyłam studia i mam magistra z doradztwa zawodowego i licencjat z pedagogiki pracy gdzie jest to naprawdę idelany kierunek na takie stanowisko - dostaję zwrot dokumentów z adnotacją , że nie posiadam adekwatnego wykształcenia i potem w biuletynie czytam , że stanowisko objeła studentka ( jeszcze ) ekonomii to szlak mnie strzela ... czy to nie znajomości ???????

a poza tym to sama po sobie widzę jak mnie ta sytuacja zmieniła ... jeszcze rok temu byłam gotowa góry przenosić ...a teraz siedze w domu i uczę się piec ciasta :) buuuu....

Odpowiedz
xandra 2009-09-07 o godz. 20:54
0

ja wiem ze z głebi duszy ;) ale skąd jestes?
np. jesli z warszawy to moze choc troche by pomogło forumowe spotkanie z nami? naprawde jest fajnie, zawsze a jak sie poznaje nowych fajnych ludzi 8) to i samopoczucie sie polepsza
inne miasta tez robią spotkania ale co do warszawianek ja recze ze bede na takim :D

co do marazmu... teraz idzie jesien, zawsze jest trudniej sie ogarnąc, moze witaminy pomogą?

musze do kota leciec wiec sciskam i pisz wiecej, foruma naprawde pomaga - potwierdzone wieloma przypadkami

Odpowiedz
dodek 2009-09-07 o godz. 16:12
0

Nikuś w twojej sytuacji to ja bym postawiła na własny biznes.... jest tyle pomysłów. nie mów że nie dasz rady prowadzic jakiegos sklepiku.... pomyśl załóż cos własnego teraz są takie udogodnienia np. niski zus. Na pewno Ci sie uda-troszke wiary w siebie...
Ja strasznie chciałabym mieć własny biznes tylko że cały czas odkładamy pieniązki i może za kilka lat......
a reszcie dziewczyn powiem że głowa do góry i trzeba wyjśc do ludzi, może to pomoże........

Odpowiedz
Gość 2009-09-07 o godz. 14:54
0

Mam podobnie - mam 25 lat , skończone kursy, studia, ponad 5-letni staż pracy i nie mam pracy od ponad pół roku ...
Poprzednią pracę w obliczu awansu i podwyzki trzykrotności pensji zostawiłąm w imię miłości i związku...przeprowadziłam się do innego miasta oddalonego o 200 km od mojego rodzinnego - pracowałam trzy miesiące niby jako specjalista d.s sprzedazy ale nie mogłam się doprosić umowy o pracę wiec na czarno ... no i w ogóle ta praca była do d... teraza za to nie ma nic :( mój przyszły mąż rozumie bo wie , że rzuciłam dobrą pracę dla niego i raczej nie mamy problemów finansowych ( on dobrz e zarabia) jest cudowny w ogóle nie komentuje mojej sytuacji , daje mi pieniązki na wszystko wie , ż eja czasem po prostu nie umiem poprosić bo przyzwyczajona byłam do niezależności sam mi kupuje różne rzeczy np.perfumy :) niby nie powinnam narzekac ale mnie strasznie boli ta sytuacja jestem w nowym otoczeniu , bez pracy ... powoduje to ,że strasznie zamykam się w sobie , siedzę w czterech ścianach , na nic nie ma ochoty - nie wiem czy uda mi sie znależć pracę bo tu jest duże bezrobocie a mój partner mówi , ż eprzeciez nie musze -po slubie przyjdzie dziecko i nawet lepiej , ż e będę w domu ale jak ja mam mu wytłumaczyć , ż ebe zpracy czuję się niekompletna, niedowartościowana ?
no i jak wierzyć , ż e coś znajdę bo ja się juz chyba poddałam ...podobnie jak Paula.anna nie mam dużej siły przeicia by się przepychac rękami i nogami -odpowiadam na ogłoszenia,zamieszczam swoje , wysyłam Cv w ciemno do firm i tyle .... mogłabym ząłożyć swój biznes ale nie mam do tego charakteru -jestem w kropce ...bardzo się zmieniłam , z radosnej , energicznej i dobrze zorganizowanej dziewczyny w smutną, zamkniętą w sobie , pesymistycznie nastawioną kobietę , której nic się nie chce - bo po co ?

Odpowiedz
Reklama
yorkshirka 2009-05-17 o godz. 19:20
0

Paula.anna to nie jestes sama..... u mnie jest identycznie, jak nie gorzej. Kończe studia.....pracy szukam od pol roku (bez skutku) . Mieszkam z mezczyzna (narzeczonym)-jestem calkowicie na jego utrzymaniu. Jest mi strasznie ciezko bo ja nienawidze sie prosic o kase .Co raz czesciej klocimy sie wlasnie o pieniadze, ze ja nie robie nic w tym kierunku by sie dokladac do jedzenia itd. A ja na prawde sie strama-rozsylam CV gdzie sie da,chodze na rozmowy na ktorych albo daja mi do zrozumienia ze nie mam doswiadczenia(ale jak mam miec doswiadczenie jak studia mialam dzienne) albo mowia ze do zawodu sekretarki nie musze miec magistra :o Czasem dorabiam se jako kelnerka...... ale wiem co czujesz Paulo.anno. Zyc mi sie nie chce....chcec do pracy mam tylko kto mi szanse da ?? A najgorsze ze nasz zwiazek na tym traci-a niby kasa szczescia nie daje.......
pOzdrawiam

Odpowiedz
Gość 2009-04-30 o godz. 16:31
0

słodka malinka napisał(a):W podobnej sytuacji jest wiele kobiet. Np JA
I ja :(

Odpowiedz
Rosalinda 2009-04-29 o godz. 01:09
0

co do księży to ja juz szukałam wsparcia w wierze...
i efekt jest taki że odwróciam sie od Kościoła...
chyba szukanie pocieszenia w wierze nie ejst dla kazdego a co najgorsze, ja miałam jeszcze większego doła...

Odpowiedz
xandra 2009-04-27 o godz. 21:54
0

Paula a skad jestes?
mowie ci, zacznij najpierw od telefonu zaufania

a co do psychologów to coraz czesciej słysze ze sa to ludzie z niejednokrotnie bardzo powaznymi problemami
a tak nei mozna leczyc ludzi, choc...

ja wiele przeszłam, sporo dziewczyn tu wie, co i kazdemu umiałam cos doradzic, moze własnie z racji przezyc - ale czy umiałabym prowadzic profesjonalną terapie jako psycholog, po tym wszystkim - to nie wiem czy bym umiała

sama cierpiąca i połamana i rady, zobowiazujace rady...
nie...

i wiem ze dokładnie - samo wez sie w garsc to za mało
boli i dołuje jeszcze bardziej, nie tedy droga
samemu sie trzeba odbic od dna
wyjsc i stanąc na nogi
mi idzie coraz lepiej i z całego serca dziekuje Bogu za P... bo to on jest moją nagroda za to wszystko co przeszłam

Odpowiedz
Gość 2009-04-27 o godz. 20:38
0

W podobnej sytuacji jest wiele kobiet. Np JA 8)
Dobrze wiem,ze ludzie odbieraja mnie jako osobe silną,energiczną i zarazajaca optymizmem. Ale w pewnym momencie mojego zycia cos sie we mnie wykruszylo,i zmienilam sie jakby o 180 stopni. Wlasciwie nic takiego sie nie stalo...tyle,ze jakby z dnia na dzien musialam nauczyc sie zyc sama.
Rodzice pewnego dnia podarowali mi mieszkanie,i powiedzieli "Od dzis postarasz sie zyc sama" (mialam wtedy 19 lat,zdecydowalam sie na zaoczne studia). Niby fajnie,zamieszkalam z mezczyzna z ktorym jestem do dzis,na poczatku bardzo mi pomogl,i bylo nam calkiem niezle...Ale mi,perfekcjonistce,to nie wystarczylo,i jakby nie wystarcza do dzis... chcialabym caly czas do czegos dazyc,a barkuje mi energii i pomyslow.
T. rowniez ostatnio zauwazyl,ze bardzo sie zmienilam,podczas klotni mowil nawet,ze zabierze mnie do specjalisty.
wyda sie to smieszne,ale ludzie nierzadko bagatelizuja swoje odczucia. Mysla,ze najwazniejsze to miec prace i pieniadze na zycie,reszta sie jakos ulozy...jestem dowodem na to,ze milosc i pieniadze czasem szczescia nie daja. Czasem okazuje sie,ze ludzie cierpią,są ciezko chorzy nie wiedzac o tym...jak kolezanka z liceum,ktora w wieku 18 lat niespodziewanie popelnila samobojstwo. Dopiero po jej smierci odkryto,ze cierpiala na schizofrenie...
Nie wiem co Ci poradzic. Bo wiem,ze zwykle "weź sie za siebie" nie wystarcza.

Odpowiedz
Reklama
Paula.anna 2009-04-27 o godz. 18:50
0

xandra, dzięki za dobre słowo.
chyba dobrze mnie rozumiesz.
z psychologiem to nie jest zły pomysł, ale jest kilka "ale"
po pierwsze sama mam wykształcenie psychologiczne . stąd ciągłe komentarze mojej mamy (mocno dołujące) typu: powinnaś wiedzieć, jak znaleźć pracę, co powiedzieć, jak rozmawiać; nie powinnaś tego czy tamtego.
po drugie teraz jestem wolontariuszką w szpitalu i coraz bardziej zniechęcam się do tam pracujących psychologów, gdy słyszę ich komentarze, uwagi, np o pacjentach.
po trzecie, kiedyś na studiach bardzo chciałam pogadać z psychologiem. poszłam do przychodni akademickiej i od znudzonej pani usłyszałam, że może mnie zapisać na za 2 m-ce. wkurzyłam się maxymalnie, bo nawet nie zapytała mnie jaki mam problem- a gdyby tak potraktowała kogoś, kto myśli o samobójstwie?!? a pewnie wszystkich tak traktowała.
w końcu pogadałam z jednym wykładowcą, było super, duża ulga, rozmowa pomogła mi wszystko uporządkować, nabrać dystansu. bardzo miło wspominam tego człowieka. jeśli kiedyś będzie mi dane pracować jako "prawdziwy" psycholog, to chciałabym, żeby ludzie po rozmowie ze mną czuli się tak, jak ja po rozmowie z nim. nie patrzył na zegarek, poświęcił mi za darmo sporo swojego prywatnego czasu.
teraz skłaniałabym się chyba raczej ku rozmowie z jakimś księdzem, ale nie pierwszym lepszym

Odpowiedz
xandra 2009-04-27 o godz. 17:29
0

ja chodziłam do przychodni rejonowej na woli
jak to wyglada?
jest to 45 minut, dwa fotele, zamkniety pokój

pani zadaje pytania, opowiada sie samemu o przeszłosci, o obawach itd
ona słucha, pyta o odczucia i np - jakby to wygladało teraz

mnie pytała o ex meza :x , dlaczego sie boje byc z P, mimo ze jest zupełnie innym niz tamten, szkoda gadac
pyta o relacje z rodzicami, ze pewne wzorce sie przenosi... duzo by mowic

jak nei wiecie dokąd isc to na poczatek polecam telefon zaufania
oni umieją doradzic a przede wszystkim fachowo wysłchac

a pani, an koniec terapii dostała kwiaty i koszyk ze słodyczami bo prywatnie bym za to zapłaciła z 1000 zł - za całosc a na to nie było nas stac po prostu

Odpowiedz
Gość 2009-04-27 o godz. 09:13
0

Xandro ja też poproszę na priv namiary na panią psycholog do której chodziłaś.
To były niepłatne wizyty?
Na czym polegała twoja terapia i po jakim czasie czułaś że pomogła ci?
Z góry dzieki za namiary.

Odpowiedz
Rosalinda 2009-04-27 o godz. 01:25
0

hmmm ja się też zastanawiam nad psychologiem bo tez nie daję juz rady sama ze sobą...
możesz xandro napisac jak to mniej więcej wygląda? tzn terapia?
no i jak przeamac opór żeby w ogóle pójść...
a moze podzielisz się namiarami na tą panią która ci pomogła?

Odpowiedz
xandra 2009-04-26 o godz. 22:52
0

znam to az za dobrze, niestety
miałam b dobra prace (długa historia ), skonczyło sie i z osoby zarabiajacej naprawde niezle (mało powiedziane) w pewnym momencie jadłam zarcie dla psów zeby nie pasc z głodu, było sprzatanie po ludziach itd...

pomogli przyjaciele i swiadomosc ze mam dziecko
i tylko dzieki temu dałam rade bo juz było naprawde zle, szkoda gadac

ja w takich historiach zawsze polecam isc do dobrego psychologa na cykl terapii (chodziłam panstowo i do smierci ;) bede wychwalac moją panią za to jak mi pomogła)
czujesz sie gorsza bez pracy, to sie musi odbic na małzenstwie - nawet jesli maz tak nie mysli bo cie kocha i sie martwi, ty SAMA mozesz sie w to wkrecac - ze jestes do d..., ze nic ci nie wychodzi - znam to az za dobrze

wiara w siebie wraca
ale nie sama, trzeba jej pomóc
kiedys gdzies czytałam o "studni siły" (jakos tak ;) ) - ze czerpie sie i czerpie ze studni siłe ale zeby była ciągle tam obecna trzeba ja jakos uzupełniac
moze to byc spacer, ulubione ciastko raz w tygodniu ;) , kwiatek od meza albo kupiony samodzielnie... gdy zaczniesz widziec plusy wokól ciebie, pojawią sie nowe, juz same z siebie

pozdrawiam i trzymam kciuki!

Odpowiedz
Paula.anna 2009-04-26 o godz. 21:01
0

niby nic takiego. życie mnie dopadło.

przed ślubem zdecydowałam się nie przedłużać na kolejny rok umowy w pracy, której nienawidziłam. i cieszę się z tego, ale nowej nie mogę znaleźć. to mnie dobija. mało rzeczy mnie cieszy, ciągle jest we mnie świadomość, że nie mam pracy. czuję się niepotrzebna. a to, że nie potrafię jej znaleźć dołuje mnie chyba najbardziej, podobnie jak wyrzuty sumienia, że ciągle robię w tym kierunku za mało.
ale ja chyba jestem jakąś "ofiarą losu", czy cięrpię na wyuczoną bezradność. nie chce mi się już chodzić po firmach, zwykle nie umiem się dopchać do szefa. mam genialne pomysły np w autobusie, a jak już siądę do kompa, to dochodzę do wniosku, że to i tak nie ma sensu...
mimo, że teoretycznie powinnam to umieć, nie umiem "podrasować" swojego CV, żeby wyglądało odpowiednio efektownie. a kiedyś nie miałam problemów z pisaniem po polsku. o LM nawet nie wspominam

przez to (między innymi), że nie zarabiam mój mąż obawia się kredytu na mieszkanie. a ja myślę, że potrzebuję takiego kopa, wyrwania się z trochę toxycznego domu rodzinnego. ale rozumiem go. i te ceny- jak z kosmosu.

i tak to mniej więcej wygląda. tak bardzo potrzebuję jakiejś zmiany: pracy i/lub mieszkania. ale nie umiem tego osiągnąć. tracę wiarę w siebie.

niby nic takiego, ale...

Odpowiedz
Zła kobieta 2009-04-25 o godz. 16:47
0

A co się dzieje? Powiedz...

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie