• Gość odsłony: 8389

    Kobieca przyjaźń

    Marta - moja wieloletnia przyjaciółka. Poznałysmy sie w podstawówce i od tamtej pory razem. Dla mnie jest jedną z nielicznych kobiet, z którymi łączy mnie jakaś głębsza relacja. To urocza, uśmiechnieta i pozytywnie zakręcona osoba. Najlepsza towarzyszka rozmów, można z nia przegadać całą noc bez zmrużenia oka, pogadać :goodman: , wypłakać się :chlip: , wyżalić. :usciski:
    Choć malutka, drobniutka to jest w niej wulkan energii :taniec: , a swoim optymizmem zaraża każdego błyskawicznie.
    A co najważniejsze w Niej, - to jest otwarta i wsłuchana w drugiego człowieka.

    Nie mogłam wybrać lepszej świadkowej na mój ślub :D

    Czyli z całą pewnością Melba mogę stwierdzić, że moja przyjażń z moją imienniczką jest szczera, prawdziwa.

    "Wierny przyjaciel jest w życiu kojącym balsamem i najpewniejszą obroną"

    Odpowiedzi (43)
    Ostatnia odpowiedź: 2011-02-17, 14:25:28
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Tate 2011-02-17 o godz. 14:25
0

Tutaj widzę cichutko jak makiem (śniegiem ) zasiał ;)

A ja na temat przyjaźni mogłabym całe kilometry zapisać!
Zastanawia mnie ostatnio, jak to jest z tą przyjaźnią z mężem?
Jesteśmy bardzo bliziutko emocjonalnie związani,
rozmawiamy cały czas i na wszystkie tematy, mamy własne skojarzenia, swój jezyk, skróty myślowe = przyjaźń?

Jednak z 2-giej strony, interesujemy się zupełnie innymi rzeczami, co innego lubimy czytać, oglądać, nad czym innym sie zastanawiać.
Czasem oczywiście przeczytamy książke "tego drugiego," jednak zauważamy tak rożne rzeczy, ze ja 'o gruszce, on o pietruszce.'

Zastanawiam się czy to dobry czy zły znak?
Jednak od zawsze tak było między nami, a miłość tajemniczo połączyła te zupełnie odmienne mentalnie osoby.

Odpowiedz
Tate 2011-02-15 o godz. 03:14
0

Faigh,
oczywiście, że przyjaźń może i powinna iść w parze z miłością, tzn. kochając kogoś,równocześnie przyjaźnimy się z nim.
Napisałam, że nie wyobrażam sobie, żeby jakiś facet stał się ważniejszy od przyjaciółek - kobiet ponieważ:
przyjaźń wymaga czasu, "okrzepnięcia" i przysłowiowej beczki soli, więc i teraz mam nowe dobre koleżanki, znajome ale NIE przyjaciółki, może jeszcze nie. Dlatego płeć w tym przypadku nie odgrywa roli, raczej wzajemne poznanie, zaufanie i czas.
myślę, że istnieje hierarchia znajomości i od tego nie uciekniemy.Rodzina, mąż, dziecko, przyjaciele, koleżanki z pracy, znajome z aerobiku - to nie to samo! I bedąc zmuszoną do poswiecenia czasu, talentu itp. innym osobom, zawsze wybierzemy te bliższe naszemu sercu.
ponadto, ale to już tylko moja przypadłość - jeśli interesowałam się mężczyzną i udawało mi sie z nim zaprzyjaźnic, to uczucie samo wkradało sie w serce. I nie byla to milosc przyjacielska, ale erotyczna. I tym sposobem popsulam zapewnie b. bliski kontakt z facetem.Bardzo bliski, ale nie az tak bliski, jak bym sama tego chciala.
Dlatego obecnie, mając meżczyznę na stałe ( z którym sie oczywiscie przyjaznie), nie moglabym zaangażowac sie w "coś na kształt przyjazni" z innym facetem, zapewnie skonczyloby sie to romansem.

Rozpisałam się, ale mam nadzieję, ze troche wyjasnilam moje zdanie, ale kto to wie :)

Odpowiedz
Gość 2011-02-15 o godz. 00:30
0

Tate napisał(a):Za to w przyjaźń damsko-męską nie wierzę! Mydlenie sobie oczu lol
Gdyby nagle jakiś mężczyzna stał się ważniejszy od moich przyjaciółek, to tylko dlatego, że to by było zauroczenie,miłość, a nie przyjaźń.
Przynajmniej w moim przypadku, hormony mi wtedy spiewają :P
A przyjaźń nie może iść w parze z miłością? Bo IMHO miłość bez przyjaźni po prostu nie istnieje, w przeciwieństwie do zauroczenia.
I druga rzecz- a dlaczego miałby się stać ważniejszy bądź mniej ważny od nich? Czy relacje z mężczyzną muszą być zależne od relacji z przyjaciółkami? Albo relacje z nimi zależne od tych z nim? Ja swoje znajomości traktuje indywidualnie, nie opieram stopnia ich zażylosci na czymkolwiek czy kimkolwiek z zewnatrz a wyłącznie na tym co buduję z daną osobą - czy to zwykły znajomy, czy mój partner czy przyjaciel. IMHO różne znajomości, różne stopnie bliskości oczywiście ale nie na zasadzie ważniejszych a po prostu innych. I tak jak np. miłość do matki istnieje niezależnie od miłości do partnera i nie jest ani mniej ani bardziej ważna, tak samo przyjaźń z kimś może istnieć niezależnie od stopnia bliskości z kim innym.

Odpowiedz
Tate 2011-02-14 o godz. 15:55
0

Taki ciekawy temat, a gdzieś usnął jeszcze w maju :)

W przyjaźń miedzy kobietami wierzę, bo się z nią zetknęłam parę razy i myślę, że mam parę przyjaciółek. A może są to po prostu bliskie osoby od zadań specjalnych? lol A i każda z nich ma inne zadania, inna nić nas łączy.
I chyba mineły czasy licealno-studenckie, gdy każdy dzień, wydarzenie było dokładnie omówione z przyjaciólkami.
Lubię wiedzieć, ze u nich jest wszystko w porządku,jednak nie czuję obecnie potrzeby codziennych telefonów, spotkań.

Uwielbiam babskie wieczory przy kawie czy winie,wspólne wypady na zakupy, ale na codzień jest przy mnie facet, i to on sie pierwszy martwi, gdy coś się dzieje, on widzi, gdy z czymś zmagam.

Za to w przyjaźń damsko-męską nie wierzę! Mydlenie sobie oczu lol
Gdyby nagle jakiś mężczyzna stał się ważniejszy od moich przyjaciółek, to tylko dlatego, że to by było zauroczenie,miłość, a nie przyjaźń.
Przynajmniej w moim przypadku, hormony mi wtedy spiewają :P

Odpowiedz
Amaretti 2010-06-06 o godz. 00:21
0

Ja mam jedną przyjaciółkę. Znamy się 6 lat. Możemy na siebie liczyć i chociaż teraz nie widujemy się zbyt często to utrzymujemy ze sobą stały kontakt internetowy. Chociaż na niektóre rzeczy mamy całkiem inne zdania to jeszcze nigdy nie miałyśmy żadnego konfliktu ;)

Kiedyś przyjaźniłam się z jeszcze jedną osobą, ale teraz nie nazwałabym jej swoją przyjaciółką, tylko koleżanką lub dobrą znajomą. Straciłyśmy kontakt jakiś czas temu i choć nadal się spotykamy raz na jakiś czas, to nasze rozmowy są "jej przechwalaniem się" jak to teraz ma dobrze i cudownie. Życze jej bardzo dobrze, ale mieszkam na blokach z jej mamą i wiem że tak nie ma, więc po co zmyślać. Tym bardziej że ja w stosunku do niej jestem szczera....

Odpowiedz
Reklama
ente 2010-06-04 o godz. 21:59
0

Ja mam 3 przyjaciółki: Kasię (obecną tu pod nickiem gruba żaba :), Monikę i Justynę. Różnią się od siebie, ale wszystkie są kochane. Wiem, że mogę na nie liczyć, sprawdziły się w wielu sytuacjach i na różne sposoby. Wspaniałe dziewczyny: mądre, ciepłe, dobre, z poczuciem humoru. Justyna powinna na przykład zostać prezydentem - jest świetna w organizacji, ambitna i niezwykle uczciwa wobec ludzi. Kasia jest wzorem żony i mamy (wiem, bo ma już córeczkę :) - ciepła, rozsądna (co w tych czasach się już prawie nie zdarza), często myślimy o tym samym w tym samym momencie. Monika jest zdecydowana, silna, niezwykle serdeczna - zjednuje sobie ludzi w 5 minut, zawsze robi to co należy.

Bardzo im dziękuję za to, że ze mną są :) Dzięki temu moje życie jest lepsze. Poza wszelkimi definicjami jest też moja mama, która jest po prostu niesamowita.

Oczywiście były "przyjaciółki", które chciały zabrać mi faceta, które gadały za plecami bzdury itp itd. Ale warto sparzyć się kilka razy żeby trafić na takie kobiety jak moje trzy przyjaciółki. Dziewczyny - szukajcie bo warto! :) :taniec:

Odpowiedz
mimi123 2010-02-25 o godz. 19:35
0

taa... jedyna kobieta na której nigdy się nie zawiodłam i która zawsze ze szczerego serca była przy mnie to moja mama.

Reszta to ... przeszlość ...

Także mimo, że brak mi kogoś z kim mogę pogadać o "babskim świecie" to jednak wolę mieć tylko "znajomych/znajome" niż taplać się w błocie z jakimiś ... kobietami

Swoją drogą to dziwne, że ktoś oddaje całe serce w każdej sprawie dla innej osoby a ta osoba po jakimś czasie wypina cztery litery tylko dlatego, że wymagania ma już nazbyt wysokie ... i dać tu człowiekowi palec

jestem idealnym materiałem na damską szowinistke o ile takie coś jest możliwe

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 06:15
0

kurczak napisał(a): generalnie nie mamy zadnych tajemnic, jestem w stanie się dla nich poświecić/pomóc, moge na nie liczyć ale...
nie przeszkadza mi jak nie spotykam sie z nimi dlugimi tygodniami.
nie mam potrzeby rozmawainia z nimi systematycznie.

nie wiem czy nazwałabym to przyjaźnia.

Czy ja wiem. Ja z moimi dziewczynami rowniez moge sie nie widywac dlugi okres czasu. To nie ma znaczenia. Sa okresy, kiedy spotykamy sie co kilka dni a sa okresy, gdy nie widujemy sie miesiacami. I tak trwa to od kilkunastu lat. Razem dorastamy, razem sie zmieniamy ale nigdy nie bylo przymusu do niczego - w tym rowniez do spotkan na sile wylacznie po to aby pogadac o bzdetach przy kawie.

Inna sprawa, ze sa osoby, ktore znam tyle samo lat, jestesmy blisko... a mimo to nie nazwe ich przyjaciolmi. Nie ma tego czegos, tej wiezi sprawiajacej, ze dany czlowiek staje sie jak brat czy siostra.

Odpowiedz
Gość 2010-01-16 o godz. 05:53
0

Pewnie powtorze to co kiedys pisalam ale dla mnie przyjazn nie ma plci.

Mam wielu blizszych i dalszych znajomych. Jednak sa w moim zyciu jedynie 4 osoby, ktore nazwe przyjaciolmi (nie przyjaciolkami - to okreslenie IMHO jest zbyt plytkie i nie oddaje prawdziwego znaczenia tego slowa). 3 kobiety i jeden mezczyzna: moja mama, dwie najblizsze psiapsiuly i moj maz.

Kazde z nich znam wiele lat, kazde sprawdzilo sie w sytuacjach ekstremalnych, kazde wie o mnie to co najbardziej skryte, o kazdym ja wiem to co najbardziej osobiste. Sa to osoby do ktorych moge zadzwonic w srodku nocy i nie musze mowic :"przyjedz", zeby to zrobily jesli trzeba. Wiem, ze akceptuja mnie taka jaka jestem, razem ze wszystkimi moimi wadami.
Wiem, ze moge na nich liczyc, inaczej nie bylabym im w stanie zaufac a co dopiero nazwac kims tak bliskim jak przyjacielem.
Co wazne - nie byly, nie sa i nie beda to nigdy osoby, z ktorymi sie zawsze zgadzam i z ktorymi sie wzajemnie glaszczemy po pleckach pt. jakie to my wspaniale jestesmy - bo IMHO nie na tym przyjazn polega.

Wlasciwie jedyna roznica w tych przyjazniach to fakt, ze z mezczyzna inaczej sie rozmawia niz w kobieta. I, ze mego meza kocham inaczej niz moje dziewczyny- ze z nim akurat laczy nas jeszcze jedna wiez.

Cos aktywny ten temat ostatnio. Mnie poruszylo jedno zdarzenie na tyle aby sie odezwac. Dzis moj kolega z pracy nazwal sie moim przyjacielem i wyrazil nadzieje, ze to obopolne.

Musialam go rozczarowac. Bo IMHO paromiesieczna znajomosc oparta jedynie na stosunkach zawodowych plus milym kontakcie i sympatii to zdecydowanie za malo aby kogos nazwac przyjacielem. Nawet jesli stalam sie jego powierniczka w sercowych historiach.
Mam wrazenie ze wiele "przyjazni", ktore okazuja sie potem nic niewarte oparte jest wlasnie albo wylacznie na wspolnej przeszlosci i tak naprawde przyzwyczajeniu albo na rownie blachych przeslankach, jakie wysnul moj znajomy - niezaleznie od tego czy tyczy sie to przyjazni kobiecej czy damsko-meskiej.

Odpowiedz
Gość 2010-01-15 o godz. 18:37
0

Temat ostatnio wałkowany przeze mnie w głowie nader często... i niestety raczej bez pozytywnych rezultatów...

Tak się porobiło w moim życiu, że ze sporego grona przyjaciół i znajomych została bardzo niewielka grupka - i byłoby super, gdyby nie fakt, że ci, których uważałam za najbliższych, są coraz dalej ode mnie...
Bo czy przyjaźnią można nazwać relacje, w których jedna strona czuje się cały czas "na cenzurowanym"? Oceniana, komentowana, ba, nawet upokorzana - niby żartem, ale wymierzonym tak celnie, że trudno to uznać za przypadkowe zranienie?
No, oczywiście, mówię o sobie. Tak się właśnie czuję z osobą, którą uważałam za najbliższą - i z jej mężem, którego traktowałam podobnie. Powiem szczerze, że obrzdliwe to uczucie...

Usiłuje odbudować kontakty z jedyną chyba prawdziwą przyjaciółką, którą miałam kiedykowliek - kontakty, która obie spaprałyśmy w pewnym momencie. Powoli wracamy do normalności - i zastanawiam sie, czy to właśnie ona nie jest tą prawdziwą przyjaźnią. Rozumie rzeczy, o których nikomu innemu nawet bym nie powiedziała...

Wybaczcie długość...Ale siedzi to we mnie, nawet chciałam taki wątek założyć

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-01-15 o godz. 18:07
0

Aliencia napisał(a):
Nie wyobrażam sobie życia bez:
Gabinki - mojej nieocenionej Mamy (nigdy nie przypuszczałam, że to taki dobry materiał na Przyjaciółkę..)
Fakt, zawsze wiedziałam, że mogę na moją liczyć, a po ślubie pomimo dzielącej nas odległości nasze relacje jeszcze bardziej się poprawiły.

Poza tym moją przyjaciółką jest mój mąż, który był kiedyś moim bardzo dobrym kumplem od zwierzeń (przez to nie wierzę w przyjaźń damsko-męską) 8)

Jest jeszcze w moim życiu pokrewna duszyczka, którą mam zawsze na komunikatorze (jak ja dziękuję za istnienie Internetu) i choć nie możemy często się spotykać cieszę się, że jest ze mną każdego dnia.
Czasami nie mamy czasu gadać (pisać) i tylko sprawdzamy:
-Jesteś?
-Jestem.
- :)
I już… świadomość, że ona po prostu jest -wystarcza.
Wiem, że pewne sprawy mogę omówić tylko z nią i ,że choć miałoby mi się to nie podobać usłyszę prawdę.

Odpowiedz
Aliencia 2010-01-15 o godz. 17:49
0

Hmm..
No u mnie zdecydowana zmiana zdania..:P
Po akcji z siostra mojego ex - mojej EX najlepsiejszej przyjaciółce, która okazała się czubem kompletnym stwierdzam, że:
Nie wyobrażam sobie życia bez:
Gabinki - mojej nieocenionej Mamy (nigdy nie przypuszczałam, że to taki dobry materiał na Przyjaciółkę..)
Przemcia - mojego wspaniałego mężczyzny , a do tego naj naj naj naj...lepszego przyjaciela pod słońcem.
Aśki - dziewczyny, która dostała mądrości życiowej za 5 osób..

Na tych 3 osobach mogę całkowicie polegać.
I całkowicie mi One wystarczą do szczęścia..:)

Odpowiedz
sarenka24 2010-01-15 o godz. 17:28
0

moja przyjaciolka jest chyba siostra, choc wiem ze nie wszytsko jej moge powiedziec ale wiem ze zawsze mnie zrozumie-czasami nawet mnie nie pyta a wie ze mam problem, jednak ostatnio wyszla za maz wyprowadzila sie wiec nasze kontakty sie poluznily, ale wiem ze zawsze bedzie i zadna kłótnia nas nie rozdzieli.

nastepna bliska mi osoba ale chyba nie przyjacilka , bo wiem ze w kryzysowych sytuacjach nie zawsze moge na nia liczyc(niestety) ale zawsze jakos tak bylo miedzy nami. Mimo to znam ja od przeszkola,chodzilysmy razem do postawowki i LO, widujemy sie raczej rzadko(a dzieli nas klatkaale staramy sie widziec jak najczesciej, jednak kazda ma swoje zycie, i chyba do tego [rzywyklysmy , mimo to ja uwilebiam-statnio poprosila mnie zebym zostala jej swiadkowa:) ja a nie jej siostra!!!

no i 3 ostatnia , znam ja najkrocej bo 2 lata ale lacza nas wspomnienia wspolnych wyjazdow, wspolne sprawy,wiem ze moge na nia liczyc-nie raz mi pomoc okazala, no i zawsze moge sie na jej ramieniu wyplakac.

Odpowiedz
Lavinio 2010-01-15 o godz. 17:02
0

Coraz bardziej się przekonuję,że nie ma kobiecej przyjaźni.
Jedyną moją przyjaciółką był kumpel który nie żyje,został jeszcze jeden kolega mamnadzieję że na całe życie.
Są dziewczyny które sądzą,że są moimi przyjaciółkami,ale nie chce w to wierzyć.Czy przyjaźń polega na mówieniu drugiej osobie przykrych słów na tematy bezsensu np.o wyglądzie,o twoim nazwisku?Chyba nie.

Odpowiedz
laureline 2009-12-20 o godz. 04:30
0

nigdy nie mialam problemow z "przyjaciolkami, znojomymi," zawsze mialam ich pelno choc wcale o nie nie prosilam

za to mam cudowne czarownice dwie kobietki, ktore przez cale zycie przewijaly sie w roznych epizodach, gdzie byly zawsze wtedy gdy potrzebowalam pomocy, a co dziwne sptykamy sie srednio raz do roku... intuicyjnie wyczuajac te wazne momenty- nie wiem jak to sie dzieje ale tak jest

poza tym jestem typem osoby,
psiapsioly od "serca" to nie jest mi potrzebne

ja lubie posiedziec w ciszy saczyc piwo
lub lezec na lace
dlugie spacery i podniecajace tolkienowskie paplanie
popelniac miliony bledow i nie czuc sie skazancem w ich oczach
badz w nieskonczonosc z nimi marzyc o kosmosach i przestrzeniach
i to jest przyjazn
przynajmniej taka jest moja prywatna teoria

Odpowiedz
Aliencia 2009-12-20 o godz. 03:51
0

..a ja.. trudno powiedzieć.. miałam przyjaciółki, ale przyjaxnie te nie przetrwały prób..
..mam koleżanki.. nieiwele, bo muszę przynać, że jakoś trudno mi się dogadac z kobietami..

Kumpluję się bardziej z facetami.

Ale tak na prawdę, to brakuje mi prawdziwej przyjaciółki.. choć wydaje mi się, że im człowiek człowiek starszy, tym chyba trudniej jest znaleźć prawdziwą przyjaźń..:(

Odpowiedz
Gość 2009-12-19 o godz. 20:38
0

Ze smutkiem musze przyznac, ze nie mam przyjaciolki. Bylo w moim zyciu wiele relacji, o ktorych mowilam "babska przyjazn", ale zadna z nich nie przetrwala roznych losowych perturbacji, proby czasu etc. Kilka razy bardzo sie zawiodlam, bo kobiety/dziewczyny, ktorym zaufalam mocno mnie skrzywdzily. Teraz jestem bardziej nieufna i coraz bardziej watpie w przyjazn. Dosc juz mam tych pseudoprzyjazni, polegajacych na falszu, klamstwach, obmowach i zazdrosci
Przyjaznie sie z moja mama i z mezem, bo co do dobrych intencji tych osob jestem absolutnie przekonana i wiem, ze nigdy sie na nich nie zawiode. Ale przyznaje, ze brakuje mi prawdziwych babskich wieczorkow, ploteczek, zwierzen, calonocnego paplania o facetach i kosmetykach 8)

Odpowiedz
Gość 2009-12-19 o godz. 02:46
0

Trudno powiedziec. Naprawde. Bardzo dobrze dogaduje sie z ludzmi i chyba lubie ich duzo bardziej niz jeszcze pare lat temu, mam duzo kolezanek i ze wszystkimi tak naprawde moge przegadac cala noc, pozwierzac sie, poplakac, ponarzekac na swiat. Sa dwie takie, na ktore moge liczyc zawsze i chyba je rzeczywiscie moge nazwac przyjaciolkami. ALe nie mam najlepszej przyjaciolki. Moim najlepszym przyjacielem jest - i tym sie szczyce - moj maz 8)
Chyba jestem na takim etapie w zyciu, ze nie potrzebuje co drugi dzien zwierzac sie komus przez telefon i potem jeszcze sie widziec na kawie... to byly czasy licealne - wtedy jesli mam sie trzymac tego opisu mialam przyjaciolke, ale generalnie zawsze wolalam chlopakow lol sa "prostsi" i mniej skomplikowani...

Odpowiedz
Gość 2009-12-01 o godz. 04:19
0

Kiedyś wydawało mi się że mam wiele przyjaciółek ale teraz wiem że tak naprawde jest tylko jedna, poznałyśmy się w podstawówce i od tego czasu miałyśmy wiele burzliwych momentów ale jakoś to wszystko przetrwałyśmy. Jak patrzę na to z perespektywy lat to myślę że nasza przyjaźń dojrzewała jak dobre wino bo z każdym rokiem jest coraz lepiej. Wiem że zawsze możemy na siebie liczyć i nikt już nie jest w stanie nas skłócić. :D

Odpowiedz
Gość 2009-11-28 o godz. 21:57
0

Miałam przyjaciółkę... dobrych 15 lat. Wychowywałyśmy się razem na podwórku, w szkole podstawowej a potem w liceum. Jest ode mnie rok starsza więc nawet kiedy wyjechała na pierwszy rok studiów nasz kontakt się trzymał. Zaczęła zaoczne studia więc zawsze pozostałe pięć dni spędzałyśmy razem. Kiedy ja rozpoczęłam studia i pracę w Warszawie nasz kontakt początkowo polegał na telefonowaniu, pisaniu maili... potem jakoś się wszystko rozsypało, stała się dla mnie obcą osobą, ktorej nie rozumiałam i której nie chciałam już słuchać. Czasem u mnie nocuje jak ma zjazd ale wtedy czuję się jakoś niekomfortowo wiedząc, że nie ma już między nami takiej nici porozumienia jak było kiedyś...
teraz moim jedynym powiernikiem jest mój R. i mój brat

Odpowiedz
Magma 2009-09-04 o godz. 18:17
0

Ja mam 2 przyjaciółki:
Siostrę - możemy pogadać o wszystkim i zawsze na siebie liczyć, choć, ponieważ ze sobą pracujemy i często widujemy się rodzinnie z mężami, czasami dochodzi między nami do małych i głośnych spięć...

Katarzynę - dziewczynę, którą poznałam w pracy, już jako dorosła kobieta. Nigdy nie myślałam, że z obcą osobą można mieć taki telepatyczny kontakt i gdyby nie to, że tak się mówi o parach mieszanych to powiedziałabym, że jesteś połówkami tego samego jabłka. lol

Moją przyjaciółką jest też mama, ale to już troszkę inny wymiar przyjaźni.

W każdym razie jestem wielką szczęściarą, że mam te 3 kobiety przy sobie.

Odpowiedz
Gość 2009-04-08 o godz. 04:05
0

u mnie jest to bardzo dziwna sytuacja. Jest dziewczyna która znam od 1 kasy podstawówki, razem chodziłyśmy tez do liceum. trudno to nazwać przyjaźnią, bardzo sie roznimy, mamy inne koncepcje na życie. Ona jest mała inrtygantka i zazdrośnicą. Nieraz sie na niej zawiodłam i nioeraz przez na ryczłam (ale to chodzilo głównie o pierdoły) Ale z kolei wiem ze jest osoba która pierwsza przybiegnie w momencie kiedy bede jej potrzebowała (oprócz oczywiscie mojego narzeczonego). w niejednej sytuacji dranmatycznej dla mnie potrafiła sie wykazć na tyle ze bez niej chyba bym sobie z tym poradziła. Wiem tez ze spokojnie moge jej sie zwierzyc i to na bank zostanie tylko i wyłącznie miedzy nami. Jak nas napadnie na "babski wieczór" potrafimy razem przegadać całą noc.Nie wiem naprawdę jak nazwac nasze relacje. No i jest jeszcze mój byly facet który jest kims wiecej niż byłym facetem.

Odpowiedz
Gość 2009-04-08 o godz. 02:04
0

ja mam! jedną!!!

kiedyś myslalam, ze mam 3...
pomyliłam się!

teraz z pewna obawą - mówię innym o sobie, o swoich problemach.... często wolę przemilczeć!!!

kolezanek (!!!!) za to mam całe mnóstwo...

Odpowiedz
Gość 2009-04-06 o godz. 22:03
0

A ja się zastanawiam własnie czy jest w moim zyciu jakaś kobieta, którą mogłabym nazwać swoją przyjaciółką
Owszem mam wiele znajomych, koleżanek bliższych i dalszych.
Są mi bliskie ich problemy, nadajemy na tych samych falach, mamy wspólne tematy do rozmowy, spotykamy sie, smiejemy, omawiamy wiele problemów, generalnie nie mamy zadnych tajemnic, jestem w stanie się dla nich poświecić/pomóc, moge na nie liczyć ale...
nie przeszkadza mi jak nie spotykam sie z nimi dlugimi tygodniami.
nie mam potrzeby rozmawainia z nimi systematycznie.

nie wiem czy nazwałabym to przyjaźnia.

do tego trzeba chyba jakiejs silniejszej więzi. Nie mam pojęcia

Odpowiedz
MałgosiaK. 2009-04-05 o godz. 00:24
0

Ja mam dwie przyjaciółki.Jedna ma na imię Honorata,chodziłyśmy razem do Technikum,ale do iunnej klasy.Zawsze mogłyśmy liczyć na siebie i nadal tak jest.Jest tak samo jak Ja mężatką.Mieszkamy niedaleko siebie.Zawsze możemy sobie poplotkować,ja wspieram ją psychicznie,kiedy ma problemy z mężem.Ja też,zawsze mogę liczyć na jej pomoc.Terasz jest w ciąży i pomagam Jej w różnych sprawunkach np:zakupy,mycie okien,sprzatanie w domku. 8)
Druga przyjaciółka to moja,,druga''Matka.Zawsze mogę jej zaufać,mamy swoje sekrety o których nie wie mój Tato.Odrazu jak weszła do Naszej rodziny(miałam wtedy 12-lat)odrazu Ją polubiłam.Zawsze będę Jej wdzięczna,ze umiała zastąpić Mi Matkę(kiedy miałam 8-lat zmarła moja Mama).Bardzo Mi pomogła kiedy,urodziłam Michałka.Przez miesiąc,dzień w dzień przyjeżdzała do Mnie i pomagała Mi zajmować się Michałkiem.Ponieważ Mąż,dużo pracował.
Bardzo Ją kocham. :love:

Odpowiedz
Gość 2009-04-04 o godz. 21:39
0

Jest w moim życiu ważna dla mnie osoba, ale nie wiem, czy nazwać ją przyjaciółką (chyba na wyrost), a na pewno nie koleżanką (za mało). W czasach licealnych byłyśmy przyjaciółkami - wspólne sprawy, bardzo nas łączyły, ale teraz, kiedy każda z nas ma swoje i to zupełnie inne życie (różnimy się we wszystkim), nadal utrzymujemy kontakt, ale nie nazwałabym tego przyjaźnią - w tym sensie, że wiemy o sobie wszystko i nie możemy bez siebie żyć. Bardzo bardzo ją lubię i jest dla mnie ważna. A może to właśnie przyjaźń? Hmm...

Odpowiedz
Gość 2009-04-02 o godz. 21:33
0

Widzę, że cierpię na podobna przypadłość...

W moim otoczeniu brakuje przyjaciółki, osoby której na 100.000% mogłabym polegać w każdej sytuacji, której byłabym w stanie opowiedzieć o wszystkich dręczących mnie smuteczkach i większych tragediach...

Przyjaźnie z dzieciństwa pokruszyły się z racji rozjazdów, niektóre porozluźniały. Nie jest tak samo i chyba nie będzie. Żałuję, że nie mam bliskiej babeczki :(

Odpowiedz
Szaremka 2009-03-28 o godz. 18:22
0

Czytam Wasze wypowiedzi i tak mi się jakos smutno na sercu zrobiło.

W liceum poznałam dziewczynę, z którą od razu nadawałyśmy na tych samych falach, rozumiałyśmy się bez słów. W jej towarzystwie czułam się jak ryba w wodzie, bardzo wiele nas łaczyło. Przez 4 lata byłyśmy praktycznie nierozłaczone, obydwie wiedziałyśmy że mozemy na sobie nawzajem polegać. Niestety skonczyło się liceum, każda poszła w inną stronę, nowi ludzie inne zajęcia czyli mniej czasu miałyśmy dla siebie. Ja zaczęłam się spotykać z W. a ona nikogo nie miała. Zaczęłysmy widywać się coraz rzadziej. Miała o to chyba do mnie pretensje, ale nigdy nic nie wspomniała. Czas mijał i ona też poznała faceta, obecnie już męża. I od tego czasu klops, widziałyśmy się chyba raz. Bardzo tęskniłam za jej towarzystwem, z nikim już nie potrafiłam się tak dogadać. Postanowiłam napisać list i zaproponowałam spotkanie. Na list odpisała ale ze spotkania nici bo coś jej wypadało wciąż.

Próbowałam kilkakrotnie jakoś zagadać ze moze sie spotkamy ale zawsze było coś, więc odpusciłam. Najbardziej przykro było mi jednak, jak w skrzynce na listy znalazłam zaproszenie na ślub. Nie chodzi o to ze nie zaprosiła mnie na wesele, tylko o to ze mimo iz mieszkamy blisko siebie to zaproszenie wyslala poczta. Moze przesadzam ale tak mi sie nieswojo wtedy zrobiło.

A ostatnio znalazłam list który od niej dostałam 2 lata temu, w którym pisała ze tez jej brakuje tej naszej "przyjaźni", i wspomnienia wróciły.

W. tweirdzi ze juz tyle razy próbowałam nawiazać z nią kontakt a ona zawsze miała jakies ale ze powinnam dac sobie spokój.

Też tak myślę chwilami, ale brakuje mi tej dziewuchy. Z nikim już nie potrafiłam się tak dogadać. Teraz nie mam przyjaciółki, a koleżanki powychodziły za mąż, są mamusiami i wiecznie zaganiane.

Sorry Bardzo że tak Wam sie tu wyżalam, ale nie mam sie komu wypłakać, a na prawdę bardzo mi jej brakuje.

Odpowiedz
Gość 2009-03-24 o godz. 01:07
0

Miałam kiedyś przyjaciółkę,przez kilka dobrych lat..wszystko uleglo zmianie,gdy poznałam swojego przyszłego męża-nie potrafiła zaakceptować,że z nim jestem.A kiedys mówiłysmy o sobie,ze jesteśmy jak siostry,byłam świadkiem na jej ślubie...
Teraz-dzieki swojej pracy-poznaje mnostwo dziewczyn,z niektórymi mam potem jakis kontakt...ale generalnie nie za bardzo ufam kolezankom

Odpowiedz
Borja 2009-03-23 o godz. 14:30
0

Martha napisał(a):Wolę grono znajomych, luźne kontakty, i nie mam już nawet potrzeby posiadania przyjaciólki.
Myśle tak samo, przyjaźń była w czasach licealnych, w podstawówce..do tej pory mam z dziewczynami (sporadyczny) kontakt....i to mi wystarcza na ten moment.... obecnie wolę mieć duże grono znajomych, raz spotkam się z tą..raz z tamtą..jest fajnie...pasują mi bardzo takie luźne kontakty, nikt do nikogo nie ma pretensji...

Odpowiedz
Gość 2009-03-22 o godz. 21:40
0

Mam w tej chwili jedna, najblizsza mi przyjaciolke, ale ona niestety wyjezdza do UK :( Mam nadzieje, ze nasza przyjazn przetrwa.

Odpowiedz
Gość 2009-03-22 o godz. 20:07
0

Jak dla mnie temat rzeka...
Generalnie stram sie sobie wmówić ze istnieje taka przyjaźń, ale .....ja na takową nie natrafiłam....albo raczej myślałam, ze jest ale się przejechałam.

Moja przyjaciólka, którą znam od czwartego roku życia, w dodatku sąsiadka, zawsze razem jak papuzki nierozłączki. Nawet chyba dla niej poszłam do tego samego liceum... Została nawet moją świadkową choć już wtedy nie było najlepiej, a numery jakie mi potem wycieła to aż ciężko opisać.
I tak było jeszcze jeden raz z kolezanką z liceum. Konsekwencje tego co zrobiła ciągnęły się za mną jeszcze przez kilka lat.. :(

Wolę grono znajomych, luźne kontakty, i nie mam już nawet potrzeby posiadania przyjaciólki.

Odpowiedz
Och 2009-03-13 o godz. 03:48
0

Mam jedną prawdziwą przyjaciółkę od tak kilkunastu. Może dlatego, że dzieli nas spora odległość to tak "dobrze nam razem". Wiem, że zawsze mogę na nią liczyć :D

Odpowiedz
pucek 2009-03-13 o godz. 02:23
0

Już chyba ze trzy razy przymierzałam się, by się wypowiedziec w tym poście, i zawsze w połowie rezygnowałam, bo mi jakaś taka patytyczna epistoła wychodziła, ku chwale moich dwóch przyjaciółek. A ja o takich rzeczach to nie lubię gadać, one po prostu są (dzięki, że są!).
Ale w końcu piszę, żeby potwierdzić, ze tak, przyjaźń kobieca istnieje, co osobiście sprawdzam już od wielu, wielu lat. Mam dwie przyjaciółki, jedną poznałam dzięki drugiej, jeszcze na studiach (one się przyjaźnią od liceum) i teraz przyjaźnimy się we trzy, co oznacza, że możemy na siebie liczyć, czujemy potrzebę widywania się, dzielenia radości i smutków, wszystko... Pokrewieństwo dusz - to dobre określenie na to, co nas łączy. Koniec, kropka.

Odpowiedz
Gość 2009-03-12 o godz. 20:10
0

W różnych etapach mojego zycia wydawało mi się, że mam przyjaciółki, życie pokazało, że tylko mnie się tak wydawało. W końcu gdzieś po drodze los zetknął mnie z moją obecną przyjaciółką. Nasza przyjaźń była wystawiona parę razy na próby i na szczęście wyszłyśmy z tego zwycięsko. Mogę powiedzieć, że to moja bratnia dusza. Swego czasu nasze życie układało się w podobny sposób. Śmiałyśmy się, ze jesteśmy Weronikami z "Podwójengo życia Weroniki". Czasem się na nią wściekam, czasem mnie zaboli, że nie zrobiła czegoś zgodnie z moimi oczekiwaniami, ale nauczyłam się pokory bo przyjaźń to kompromis i puszczanie w niepamięć potknięć. Cieszę się, że ten układ udowodnił mi jednak, że istnieje prawdziwa przyjaźń, bez fałszu i obłudy. I polega nie tylko na głaskaniu po główce, ale wywaleniu prawdy prosto w oczy kiedy zajdzie taka potrzeba.

Odpowiedz
Gość 2009-03-12 o godz. 19:33
0

Mam jedną przyjaciółkę, taką od serca. Poznałyśmy się 16 lat temu na koloniach i gdyby ktoś wtedy mi powiedział, że Gosia będzie moją właściwie siostrą, której nigdy nie miałam, to w życiu bym nie uwierzyła.
Nigdy nie doszło między nami do sprzeczki, tym bardziej do awantury. My nie wiemy, co to jest zazdrość, zawiść - wspieramy się w trudnych chwilach, czasem wystarczy telefon i biegniemy na spotkanie, aby się wygadać, wyżalić, pośmiać czy pożartować. Ufamy sobie nawzajem, szanujemy własne zdanie, choć bardzo rzadko bywa różne.

Miałam jeden moment, kiedy to ogarnął mnie smutek i żal, nawet zazdrość, że nasza przyjaźń diametrialnie się zmieni - ślub Gosi. Uświadomiłam sobie wówczas, że teraz ona ma męża, że to on jest dla niej najważniejszy, że ja schodzę na drugi plan. Pamiętam, jak po weselu wyjeżdżali w podróż poślubną i coś mnie zakuło w sercu... Dobrze, że wyjechali - miałam czas, aby przemyśleć całą sytuację. Czułam, że muszę z nią o tym porozmawiać, bo mnie to zamęczy. Niedługo po ich powrocie umówiłyśmy się na nasze babskie ploty. Opowiedziałam jej o swoich odczuciach, obawach. Mnie sprawiło to ogromną ulgę, a ona była mi za to wdzięczna, że jej o tym powiedziałam. Wyczerpałyśmy wówczas temat.
W chwili obecnej obie jesteśmy mężatkani, a między nami nic się nie zmieniło, nadal dzwonimy do siebie, codziennie mailujemy, spotykamy się. Teraz Gosia razem ze mną przeżywa ciążę - zamierzam jej się odwdzięczyć w ten sam sposób - będę przy niej, gdy tylko będzie miała taką potrzebę :D

Sorka za tę epistołę

Odpowiedz
Gość 2009-03-12 o godz. 19:02
0

Mam szczęście mieć przyjaciółki. Obie ze studenckiej grupy.
Mamy ze sobą stały kontakt mimo iż nie mieszkamy w tym samym mieście. Mogę na nie zawsze liczyć. Obojętnie jaka pomoc byłaby mi potrzebna chcę mi pomagać.
Kiedyś miałam kryzys przyjaźni. Osoba z którą przyjaźniłam się wystawiła mnie do wiatru. Gryzła mnie ta sprawa przez kilka lat, aż w koncu los pozwolił nam się spotkać. Teraz wiem, że ja tez nie byłam do końca fair. Nie ejst juz moja przyjaciółką ale budujemy kontakt ! Spotykamy się, odwiedzamy i to, że zapomniałyśmy o dwanych urazach to dla mnie bardzo ważna rzecz.

Odpowiedz
kasia_ewa 2009-03-09 o godz. 03:30
0

Jeszcze jakis czas temu myslalam, ze mam ich 3... Jednak czas zweryfikowal moje poglady...
Jedna znam juz prawie 20 lat, ostatnio [ok 2 lat] sie od siebie troche oddalilysmy... Ja nie rowumiem niektorych Jej pogladow... Moze Ona moich rowniez nie... Nadal utrzymujemy kontakt, ale juz nie 'taki'.
Druga... hmm... Przyjaznimy sie 7 lat... Mialysmy swoje wzloty i upadki... rowniez ostatnio... Wtedy jednak zauwazylam ze i Ona sie stara i ze Jej tez zalezy na tej naszej przyjazni. Staram sie wiec bardziej :) .
I ta trzecia ;)... Znam ja 9 lat. Jest to najspokojniejszy z tych moich 'przyjacielskich zwiazkow'. Budowany powoli, acz konsekwentnie. Brak zgrzytow...

Mam wiec 'tylko'... albo 'az' dwie Przyjaciolki, na ktore wiem, ze ZAWSZE moge liczyc... Ktore wiem, ze odsuna swoje sprawy, jesli bede Ich potrzebowala...

Moze to tylko zbieg okolicznosci, ale wszytskie moje przyjaciolki to wodniki... moje Kochanie rowniez... Chyba wodniki sa mi pisane lol

Odpowiedz
Gość 2009-03-04 o godz. 15:31
0

przyjaciółki ... wydaje mi się że kilka moich koleżanek mogę określić tym przymiotnikiem. to osoby z którymi los zetknął mnie w różnych momentach życia ale na które mimo dzielącej nas odległości i czasem braku kontaktu przez dłuższy czas zawsze mogłam, mogę i wierzę że bedę mogła liczyć. to nie są przyjaźnie typu psiapsiółeczki czy papużki nierozłączki. dzielą nas setki kilometrów, każda ma własną rodzinę pracę ale to do nich jako pierszych zadzwoniłam kidy mój mąz mi sie oświadczył, to im pierwszym powiem kiedy będę w ciąży i to one pomagają mi podjąć trudne życiowe decyzje i wysłuchuja płaczy kiedy cos sie nie układa

Odpowiedz
Gość 2009-03-04 o godz. 13:58
0

Moją przyjaciółką jest moja mama. Jest osobąna którą zasze moge liczyć, która mnie wysłucha, doradzi i jak potrzeba pomoże.
Mam kilka bardzo dobrych koleżanek z którymi spędzam czas, chodzimy razem na zakupy, plotkujemy, wyżalamy sie sobie. Ale nie wydaje mi sie żeby to była przyjaźń bo ona wymaga czasu i czasmi zrezygnowania z własnych "przyjemności" dla drugiej ogoby, a w dzisiejszym świecie ludzie niechętnie rezygnują z własnych"przyjemności" i niechętnie poświęcaj swój czas - którego i tak mają mało.

Odpowiedz
Gość 2009-03-04 o godz. 05:50
0

O, temat jak najbardziej na czasie u mnie...
Jedna moja przyjaciółka - poznałysmy się w liceum, przyjaźnimy się ok. 6 lat - wiemy o sobie bardzo dużo, mozemy się sobie wypłakać, nie widujemy się zbyt często :( nasza przyjaźń jest taka "stała" spokojna - najważniejsza jest świadomość, że co by się nie działo, ta druga zawsze ruszy z pomocą :)
Druga - parę lat starsza, to, co mnie z nią łączy, to niesamowity kosmos, emocje wręcz nie z tej ziemi - możemy siedzieć obok siebie i nie rozmawiać, a i tak wiemy to, co wiemy 8) jakieś takie niesamowite połączenie dusz...sama nie wiem jak to nazwać... Ostatnio "los" wystawił to, co nas łączy, na wielką próbę, cały czas się próbujemy z tego jakoś otrząsnąć, poukładać to wszystko - chyba nam się uda.

Odpowiedz
Wiol-ka 2009-03-04 o godz. 00:23
0

Kiedyś mi się wydawało że mam przyjaciółkę... Była kochana i niepowtarzalna, zawsze mogłam na nią liczyć. Do czasu kiedy poznałam mojego męża. Potem było coraz gorzej. Kiedy powiedziałam jej o slubie - owszem pogratulowała ale zaraz potem usłyszałam wywód o nieszczęśliwych małżeństwach, przed samym ślubem uświadamiała mnie jak ciężko byc matką itd.
Raz na jakis czas żądała ode mnie deklaracji że jesteśmy "przyjaciółkami", kiedy w końcu powiedziałam że to nie jest już przyjaźń, zapytała dlaczego ją unieszczęśliwiam....
Zaprosiłam na wesele to zapytała: dlaczego, skoro się już nie przyjaźnimy?
Wyszła z panieńskiego bez pożegnania się....
I takie tam...

Teraz mam dwie kumpelki. Nie nazywam juz ich przyjaciółkami, ale wiem że mimo dzielącej nas odległości zawsze mogę na nie liczyć. I one mogą zawsze liczyć na mnie.

Odpowiedz
Gość 2009-03-04 o godz. 00:06
0

Parę razy wydawało mi się, że taką mam.. Zawsze jednak "coś" stawało na przeszkodzie.. najczęściej facet Chyba przestałam wierzyc w szczerą i bezinteresowną przyjaźń :(

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie