-
pusiatkowa odsłony: 49453
Dlaczego dużo poronień następuje w 10 tygodniu ciąży?
Hmm ostatnio pisalam juz to podforum ale jakos go nie ma wiec pisze jeszcze raz.a wiec tak dumam sobie dziewczynki i czytam o waszych smutnych losach z waszymi fasolkami kiedy to nie wiadomo dlaczego tracimy je...i tak zauwazylam jedna prawidlowosc....wiekszosc z nas poronila miedzy 9 a 11 tygodniem...moze do tej refleksji sklonila mnie ostatnia tragedia jaka spotkala cathleen i jej meza?ja poronilam w podobnym czasie, ciaza miala 10 tygodni 1 dzien.i za bardzo nie rozumiem dlaczego to jest taki ciezy okres...i jak my przyszle mamy mozemy pomoc naszym fasolkom aby przetrwaly ten okres i sie nie podawaly....od kilku miesiecy szykuje sie na ciaze....ale wciaz slysze ze znow ktoras poronila na poczatku 3 miesiaca i az strach mnie ogarnia...jak sie nie poddac, jak pomoc malenstwu?
oliweczko bardzo sie ciesze ze ciaza przebiega prawidlowo... :D
to fakt ze nawet jak sie za pierwszym razem poronilo, to natepna ciaza, wcale nie musi przebiegac z komplikacjami...
bardzo sie ciesze ze masz zaufanego lekarza ktory o ciebie tak dobrze dba...
moja ciaza na cale szczescie poki co przebiega wspaniale...nie mialam jeszcze ani jednego skurczu, i nie plamilam...
dlatego wierze ze wszystko jest o bedzie ok.
dziewczynki trzymam za was i wasze kruszynki kciuki, zobaczycie tym razem bedzie ok!
Witam Was wszystkie! :D
Dawno tu nie zaglądałam. Ostatnio też opisywałam swoje trudne chwile a teraz cieszę sie 4 miesiącem ciązy. Nigdy nie zapomnę tamtych trudnych chwil, nadal mam obawy i jestem strasznie przewrażliwiona. Co chwilę sprawdzam czy nie pojawiła się krew. To jest moja druga ciąża i pierwsze 3 miesiące musiałam niestety przeleżeć w domu, trochę krwawiłam ale teraz jest dobrze. Mam wspaniałego lekarza, mogę dzwonić do niego 24/24, zawsze znajdzie dla mnie czas, prowadzi mnie od samego poronienia (21.09.2004) i często mam wizyty. Uważam że dobry lekarz to połowa sukcesu! W poprzedniej ciązy chodziłam do innego ginka (ordynator szpitala!!!), plamiłam, bolało mnie podbrzusze a on twierdził że to normalne i do czego mnie doprowadzil... Może gdybym w tych pierwszych tygodniach leżała byłoby dobrze. No, ale teraz nie ma co gdybać. Obecny lekarz uważa że po takich przejściach bardzo ważne jest leżenie w pierwszych tygodniach. Obecnie biorę duphaston i co jakiś czas zastrzyk na podtrzymanie - kaprogest.
Trzymajcie się wszystkie! Zobaczycie, że wszystko się ułoży. Wiem, że teraz to łatwo mi to mówić, ale wszystko jeszcze przede mną. Calą ciążę będę pod baczną obserwacją. Trzeba jednak w coś wierzyć! Wszystko będzie dobrze!
Pozdrawiam serdecznie.
JA NATOMIAST , PLAMIŁAM BARDZO DELIKATNY I NA RÓŻOWO :D
PARE DNI :D JAK SI YTRZYMA TO SIĘ PRZELECISZ DO LEKARZA RERE :D
ja tez na poczatku mialam takie brazowe jakby krwawienie, a po niecalym tygodniu pojawila sie , jak to mowia zywa krem, to krwawienie trwalo nastepny tydzien...czyli razem krwawilam okolo 2 tygodni....
jak bedziesz krwawila wiecej niz 2 tyg, lub krwawienie sie nasili koniecznie idz do lekarza....
ale poki ci nie martw sie za bardzo, w koncu macica musi sie uczyscic!!
buziaki, i wracaj szybciutko do formy.
rere to normalne ja miałam podobnie. Przez pierwsze dni było brązowe plamienie, dokładnie w ósmym dniu po zabiegu miałam dosyć mocne krwawienie-myslałam że to @, było coraz słabsze i po ok 5 dniach całkiem zanikło. Te krwawienia i plamienia to samooczyszczanie się macicy więc chyba nie powinno Cię niepokoić, chyba że będzie b. obfite. Pozdrawiam
OdpowiedzTAK JAKOŚ ZNOWU SMUTNO SIĘ ZROBIŁO MA, NADZIEJĘ, ZE NIEBAWEM RERE ZNOWU BĘDZIE :D
Odpowiedz
rere wyniki dostaniesz do ręki,
Obawa przed następną ciążą chyba jest normalna, ja tez sie bałam, ale potem pomyślałam sobie, że pewnie się to więcej nie powtórzy, że wiem, że mogę zajść w ciążę :) .
I teraz kiedy będe w ciąży, i stało by się tak drugi raz ,to wbrew pozorom chyba przeżyła bym to mniej bo jestem przygotowana, że tak się to może skończyć, a wtedy to było dla mnie kompletne zaskoczenie....
Już powoli dochodzę do siebie, mąż kupił mi pieska, więc mam teraz, kim się opiekować. Przed zajściem w ciążę miałam ogromny instynkt macierzyński, a teraz po stracie, maluszka z obojętnością patrzę na dzieci i mam ogromny lęk przed zajściem ponownie w ciążę. Lekarze i wszyscy na oddziale mnie pocieszali że jestem jeszcze młoda (23 lata) i będę miała jeszcze gromadkę cudownych dzieciaków, ale ja się boję i nie chcę, może to minie, ale póki co to jest ogromny lęk i bezsenność w nocy :( Dziękuję Wam za odpowiedź za 2 lub 3 tyg będę miała wyniki, ciekawi mnie tylko czy dostanę je do ręki czy to jest własność szpitala
Odpowiedz
dziewuszki kazda z nas dostanie lub juz dostala szanse byc ponownie mamusia....
bop choc poronilysmy to dalej jestesmy mamusiami....mamusiami tych szczegolnych , bo niebianskich dzieciatek....
a co do badan histopatologicznych....to u mnie tez byl pobierany fragment tkanki aby pokazac przyczyne....
i badania wyszly....jak pewnie wiecie badania wykazaly obumarcie spowodowane lekiem...
czyli tz interwencja zewnetrzna...
jednak najczesciej badanie to robi sie aby sprawdzic czy powod nie byl natury genetycznej
badanie histopat. opisuje szczątki, fachowo nazywane pięknym językiem "wyskrobiny" . Mogą one wskazać przyczynę, ale najcześciej tak nie jest.
U mnie było napisane po łacinie, ale sobie przetłumaczyłam (znalazłam w internecie):
fragmenty doczesnej i kosmków w stanie zapalnym.
stan zapalny wynikał z tego, że nosiłam martwa dzidzię ok 4 tygodni. na szczęście nie przedostał się on do organizmu i nie było żadnych komplikacji.
rere ja też po zabiegu strasznie płakałam kiedy wwieżli mnie na salę i też tego nie pamiętam.
domyślam się jak się teraz czujesz i jest mi bardzo przykro, tak bardzo chciałabym cię pocieszyć, ale nie wiem jak...
Ja też teraz płacze bo twoja strata przypomniała mi moją...
jedyne co mnie pociesza w tej chwili to nadzieja, że może już niedługo dostanę szanse by znów być mamusią...
Badania histopatologiczne wykonuje się po poronieniu lub po zabiegu gdy ciąża była martwa. Podobno na ich podstawie lekarz moze wywnioskować co było przyczyną ze ciaża sie nie utrzymała. Ja miałam pierwszy raz poronienie samoistne a drugi raz martwą ciążę. W obydwu przypadkach miałam potem robione badania histopatologiczne ale moj lekarz nawet na nie nie spojrzał. Powiedział że to były za wczesne ciąże (8 i 9 tydz) żeby określić przyczynę. Tak więc tymi badaniami się już pożniej nie przejmowałam.
OdpowiedzDziś właśnie wyszłam ze szpitala po łyżeczkowaniu :( Łamagi jedne dały mi na dodatek za dużo narkozy i przespałam całe 60 min. Mój mąż się wkurzył bo była mowa że po 15 min wstanę na nogi. A ja jeszcze przez 2 godziny byłam jak naćpana i nieprzytomna . Po przebudzeniu mąż mówił że płakałam i mówiłam gdzie wzieliście moje dziecko :( ojjj pozwolili mi na takie tygodniowe cierpienie wiedząc, że dziecko jest martwe, chciałam zapomnieć ale wszystko powróciło jak weszłam na oddział :( ojj pożaliłam się. Mam teraz pytanie co może oznaczać fakt złych badań histpoatologicznych, co to wogóle jest bo trochę się tylko oriętuję. Prosze powiedzcie mi dziewczyny.
Odpowiedz
rere to, że nie masz plamień oznacza że łożysko oraz wszystko to co utrzymuje ciążę rozwija się prawidłowo, natomiast sam zarodek przestał się rozwijać. Tak mi to tłumaczył mój gin, ponieważ też nie miałam żadnych plamień. Powinnaś jak najszybciej mieć zabieg, skoro fasolka nie żyje to po co masz ją w sobie nosić. Tylko się zadręczasz mając taką świadomość, juz nie mówiąc o względach zdrowotnych. Ci lekarze są okropni, na co każą Ci czekać Ja miałam zabieg na drugi dzień po wizycie u gina. Też myślałam, że każe mi czekać, żeby mieć pewność, ale lekarze byli pewni po USG.
Co do facetów, to rzeczywiście mają inną psychikę. Mój mąż niby próbował mnie pocieszać, ale czułam że w końcu przestał i zajął się swoimi sprawami kiedy jego pocieszanie nie pomagało. Ciągle powtarzał, że jeśli maleństwo miało jakieś wady genetyczne to lepiej że tak się stało. Teraz wogóle nie chce ze mną o tym rozmawiać, od razu zmienia temat, a mi takie wygadanie się przynosi ulgę. Dlatego dobrze, że to forum istnieje. Dziewczyny jesteście super :)
Musisz być bardzo silna !!!!!!!Moja dzidzia urodziła się i umarła 31.05.2005r./ciąża obumarła w 6 tyg. /też nie miałam krwawienia i nawet nie bolał mnie brzuch, wszystko okazało się na rutynowym badaniu ginekologicznym, jednak zabieg miałam już w dniu następnym po tym jak w szpitalu zrobili USG i stwierdzili że faktycznie serduszko nie bije, zabieg jest dokonywany w znieczuleniu ogólnym i mnie nic nie bolało fizycznie również po nim.....trzymaj się ciepło i bądź silna dla swoich przyszłych maluszków!!!!!
OdpowiedzRównież nie miałam krwawienia. Zabieg miałam natomiast jeszcze tego samego dnia.
Odpowiedz
rere słoneczko bardzo mi przykro, musisz być silna i popatrzeć na to wszystko od nowa... ja wiem, ze teraz wydaje ci się to "czczym gadaniem" to jest niepowetowana strata, chyba nic gorszego nie może się zdarzyć, ale zobacz wiele dziewczyn przez to przeszło i jakoś sobie to poukładały wszystko, musisz wierzyć że jutro też zaświeci słońce...
Trzymaj się bardzo mocno...
rere z tego co pamietam to pisalas juz ze twoja ciaza obumarla a potem sie okazalo ze wszystko jest ok...
co sie dzieje??
jesli faktycznie cos nie tak to strasznie mi przykro...
mi w jednym szpitalu po stwierdzeniu obumarcia plodu tez kazali czekac tydzien, wiec zmienilam szpital, w drugim zrobili lyzeczkowanie od razu o 12 mialam zabieg a ol 5 popoludniu bylam juz w domku...
pozdrawiam zycze zdrowka, i jesli faktycznie ciaza obumarla to wspolczole calym sercem....ale zwykle tak bywa ze pierwsza poronion ciaza o niczym nie swiadczy....
zycze duzo sil!!
Dla mnie mąż był dużym oparciem, ale teraz kiedy płaczę krrzyczy na mnie i też mam wrażenie, że on nie przeżywa tego tak jak ja, chyba faceci nie dokońca rozumieją co się stało.
Rere choć wiem, że to straszne co się stało, ale nie rób niczego głupiego!
Wszystkie jesteśmy z tobą wiedz że w nas masz oparcie!
Lekarze powiedzieli że łyżeczkowanie mnie nie ominie mogłam dalej przebywać w szpitalu ale co by to dało tylko łzy i bezsilność. Czekam do tego poniedziałku tak bym chciała zacząć plamić bo bym już poszła szybciej na zabieg. A właśnie wiecie może dlaczego nie plamię skoro ciąża jest martwa
OdpowiedzRere, bardzo mi przykro Być może nie będzie konieczne łyżeczkowanie skoro ciąża zatrzymała się na tak wczesnym etapie. Poczekaj do poniedziałku. Wiedz, że myślami jestem z tobą i rozumiem, jak wielki jest ból po stracie maluszka.
Odpowiedzchodzi o to że w Siedlcach nie znam dobrego lekarza, który by mi pomógł bo w szpitalu może mi nie wierzyli że ost mies miałam 2.04 i to jest 9 tydzień. Powiedzieli że to taka procedura że trzeba upewnić się czy rzeczywiście dziecko nie rośnie. Ja tego nie wytrzymam boję się naprawdę że zrobię sobie coś złego. Myślałam że mam silną psychikę ale widzę że nie tym bardziej że chyba mąż mnie nie rozumie Wiem że mu jest ciężko ale jakoś to nie przeżywa, ochhh
Odpowiedz
rere, bardzo mi przykro,...
może powinnaś pójść do innego lekarza, który umieści cię w szpitalu bo naprawdę może dojść do zakażenia. Nie chcę cię straszć, ale słyszałam o takich przypadkach, nie można z tym zadługo zwlekać...
Rere tak bardzo chciałabym cię jakoś pocieszyć , ale nie potafię, bo chyba jest to niemożliwe...
Jeśli będziesz miała jakieś pytania to odpowiem jeśli będę potrafiła..
rere będę się modlić aby to była jakaś pomyłka, jest mi bardzo przykro
ale ja miałam podobną sytuację i niestety skończyło się łyżeczkowaniem
w 10tc miałam pierwsze rutynowe usg, nie miałam żadnych oznak, że mogłoby coś być żle nawet plamienia...
Szłam taka zadowolona, że zobaczę po raz pierwszy moją kruszynkę....
Niestety na USG dopochwowym lekarz nie widział serduszka, dostałam skierowanie do szpitala, tam robili mi kilka razy USG (dzidzo miało wielkość ok. 6-7 tyg. ciąży, czyli też przestał się rozwijać ), robili mi co dzrugi dzien, trzy razy hCG (kidy będziesz w szpitalu upomnij się o te badania, żebyś miała 100% pewności), ale poziom był cały czas taki sam,
na początku 11tc miałam zabieg
Mnie też nie chcieli przyjąć do szpitala bo nie krwawiłam, ale mieliśmy znajomego lekarza i nie musiałam czekać, tym bardziej, że noszenie obumarłej fasolki dłużej niż 4 tyg, może doprowadzić do zakażenia organizmu. U mnie i tak na badaniach histopat. wyszło, że był już stan zapalny, na szczęście mnie nic się nie stało.
Wiem, że jest to straszne przeżycie i nie ma słów pocieszenia, a nawet pocieszanie jest denerwujące, poprostu trzeba się wypłakać, a pamięć o fasolce zawsze pozostanie .
Po trzech miesiącach znów można się starać i ja mam zamiar się starać w następnym cyklu, bo chyba tylko to może pomóc przeżyć mi moją stratę...
Piszę już na tym wątku ostatnio pisałam o moich przeżyciach. Moje dziecko miało nie żyć a się pojawiło. W czwatrek wylądowałam na oddziale z plamieniem był to 9 tydzień, lekarz zrobił mi usg przez brzuszek ale nic nie widział w piątek miałam przezpochwowe i okazało się że maluszek umarł serdunio nie bije i został na etapie 6 tyg. a ja muszę cierpieć bo mi nie zrobiono łyżeczkowania i mam czekać do poniedziałku bo nie krwawię tak cierpię bo już tyle przeszłam z tą ciążą sama myśl ze ciąza jest martwa w moim brzuszku achhh już nie wiem co napisać. Żegnam się z Wami dziewczyny. Nie ma maluszka nie ma już mnie
Odpowiedz
my wiem kasiunia jakie to jest trudne...wczoraj bylam z mezusiem na spacerku......i czulam sie straszne...bo wszedzie mnostwo maluchow.....a ostatnio znajmomi, szczegolnie ci starszy, tak zwane ciotki przyszywane dopytuja sie kiedy to sie dzidzia pojawi.....
i co ja mam im powiedziec?
WIECIE KIEDY WIDZE CZY TO W TELEWIZJI,CZY U SĄSIADKI BĄBLA TO JEDYNE CO CZUJE TO SCISK W GARDLE MAM WRARZENIE ŻE ZACZYNAM SIĘ DUSIĆ.KIEDY MUJ SYNEK JESZCZE PYTA GDZIE TEN DZIDZIUŚ?CZEMU BRZUCH NIE ROŚNIE?TO JESTEM POPROSTU ROZDEPTANYM ŚLIMAKIEM
Odpowiedz
hmm ja sie dziewczyny dolaczam....
niby nie zazdrosze innym kobietom, bo dziecka sie nie zazdrosci....
ale jak widzete maluchy w parku to jest mi tak smutno....moje malenstwo zaczynalo by teraz 6 miesiac....czyli juz pol roczku....ehh :(
MARGO !* ja za każdym razem gdy widzę kobietę w ciąży tęsknie za maleństwem ...
Moja bratowa jest teraz w ciąży i mimo, że życzę jej szczerze wszystkiego dobrego to jakiś smutek też jest, że jeśli by się wtedy udało to już bym znała płeć, już bym miała widoczny brzuszek...
Najprawdopodobniej zmiana klimatu była także przyczyną mojego poronienia, ciąża obumarła, poroniona w 8 tygodniu.
Nasze ukochane maleństwo zostało poczęte podczas wakacji w ciepłym klimacie, dostało wszystko co najlepsze, dużo warzyw, owoców, spacerów na świeżym powietrzu, odpoczynku. Niestety po powrocie do kraju nie było najcieplej, praca, stres, itp.
Wcześniej planowaliśmy, że może w piątym lub szóstym miesiącu znowu gdzieś wyjedziemy, teraz wiem, że jeżeli uda nam się znów zafasolkować, to nie odważę nigdzie dalej się ruszyć. Niestety, ale uraz pozostaje...
Ja chyba też sobie w miarę poradziłam z bólem po stracie, ale dzisiaj byłam u gin-a, i były trzy inne pacjentki, wszystkie w ciąży...trochę mi się smutno zrobiło....
No i lekarka odradziła mi teraz jakikolwiek wyjazd w inny klimat. Powiedziała ze ciaża rowija sie prawidłowo ale ona na moim miejscu by nie pojechała, bo zawsze zmiana klimatu moze źle wpłynać na dziecko w I trymestrze. Powiedziała ze jesteśmy młodzi, dużo wyjazdów przed nami więc po co ryzykować.
Tak wiec zdecydowalismy ze nie pojedziey nad morze, natomiast wyjedziemy w góry na koniec sierpnia, do Zakopanego. ja sie cieszę, ale wolałam morze. Na nastepny rok moze sie uda(mam nadzieje ze juz z maleństwem)
Spróbuj uwierzyć, przeciez nie robisz tego dla siebie ale dla tej malutkiej istotki która jest w Tobie!!!!ja naprawdę w czasie ciązy miałam bardzo bardzo duzo zmartwień- nie układało mi się z mężem(do takiego stopnia ,ze nie mieszkalismy ze sobą), studia,praca. ale poradziłam sobie tłumacząc,ze robię to dla mojej małej niuni.Zrób tak SAMO!!WIERZĘ,ŻE SIĘ UDA!
Odpowiedz
mama_karen, to cudownie ze twoja corcia jest z toba...ja w szpitalu wyladowalam w 9tc5dc z plamieniem dostalam luteine...niestty krew caly czas byla zywa...i nic nie pomoglo
ale jestem teraz pelna nadzieji....obiecuje sobie ze sie wycisze, witaminki, spacery i czekanie na fasolke i tak do przynajmniej 12 tygodnia....
wierze w wszystko, i obiecuje sobie wszystko, i wierze ze bedzie dobrze choc sie bardzo boje.....
Ja co prawda pierwsza ciaze poronilam w 6 tygodniu, ale ten 'przeklety' 10 tydzien chyba ma swoje uzasadnienie - jest to chwila krytyczna dla malenstwa, poniewaz wytwarza sie lozysko. Moje dziecko o miesiac wczesniej nie dalo rady, inne nie potrafia przetrwac 10 tygodnia. Tak po prostu sie zdarza i Naturze jest to niestety zupelnie obojetne. Wazne w przetrwaniu tych pierwszych tygodni byly dla mnie historie dziewczyn, ktore przeszly i poronienie, i udana ciaze. Dawały mi wtedy nadzieje. A teraz mamy juz 22 tydzien i wierze, ze na koncu tej drogi sama bede mogla oddac co najmniej jej tyle, ile otrzymalam.
OdpowiedzJa wylądowałam w 12 tygodniu ciąży z plamieniem, nie była to krew ale brązowe plamy.Leżałam 3 dni aż krwawienie ustało i dostałam mnóstwo lekarstw m.in. LUTEINĘ stosowałam ją długo bo do 21 tygodnia ciązy, nie mogłam sie przemęczać ,brać kąpieli, wskazania lekarza to prysznic, bo z kąpielą można było przesadzić(zbyt gorąca woda itp)Płakałam w tym szpitalu jak bóbr, nie dopuszczałam do siebie mysli,że mogę stracić tą dzidzię, którą tak bardzo pokochałam.Ale wierzyłam gorąco(wiem napewno sama wiara nie wystarczy) ale mi się udało.Życzę i wam tego!
OdpowiedzWiecie... ja sobie obiecuję, co wszystko zrobię, jeżeli się znowu uda nam zajść w ciążę. Obiecuję sobie również, iż wielu rzeczy nie zrobię. Wiem jednak, że to w sumie niewiele zmieni... I ta niemoc mnie przeraża. Dlatego też, próbuję wmówić mojej głowie, aby wyluzowała.
Odpowiedz
dziewczyny widze ze niektore z was podlapaly ten temat...tak wiec mysle sobie ze jesli ktoras chce to smialo piszcie pogadamy poradzimy sie i wyzalimy sobie....ja jakos sobie radze, choc jak pojde na plac zabaw to wyc mi sie chce!!!
bo tak duzo zrobilam dla naszego aniolka zeby mial lepiej...kazdego dnia przez 10 tygodni...ahh boli, ale mysle ze czasem latwiej jak mozna komus o tym powiedziec....jak sie wie ze inny rozumie twoj bol...
aha marta_lodz bardzo sie ciesze z twojego szczesia jestes wspanialym dowodem ze sie udaje....ze mimo tragedi moze byc jeszcze dobrze...
dzieki ze jestes z nami!!! :D
ja mysle iwetko ze wyjazd dobrze ci zrobi....sprawdz tylko czy i gdzie bedzie w razie czego lekarz....bo czesto gdy dzieje sie cos z dzidzia, nie jest za pozno na pomoc....tak wiec nie forsuj sie, mysle ze wypoczynek jest wskazany , ale zapytaj lekarza, bo niestety z doswiaczenia wiem ze czesto kobiety we weczesnej ciazy traca dziecko przez zmiane klimatu....moja kolezanka w 9 tygodniu pojechala w gory, 2 godziny jazdy, po kilku godzinach zaczela plamic....zanim wrocila do domu bylo juz za pozno....z tym ze jej lekarz zabronil wyjazdu, wiec lepiej sie upewnij...czasem lepiej przelozyc taki wyjazd o kilka tygodni....
najbardziej na fasolke trzeba uwazac do 12 tygodnia, potem ona robi sie silniejsza i zmniejsza sie ryzyko....
badz dobrej mysli i wypoczywajcie!!!
Ja tylko uprzedzam przed zbyt długimi podróżami bo czasem mogą zaszkodzić. Może nie u każdej tak tragicznie by się to zakończyło ale po co bezsensownie ryzykować? Ja już dostałam bolesną nauczkę i teraz już nigdzie nie wyjadę. Każdej "ciężarówce" do 5 m-ca radzę konsultować takie dalekie wyjazdy ze swoim lekarzem.
Odpowiedz
Dziewczyny nie popadajcie w paranoje, należy a nawet jest wskazane zmieniać klimat i powietrze w czasie ciąży, jak byłam w ciąży to zdążyłam być nad morzem (mieszkam we Wrocławiu) i jeszcze tego samego roku w piątym miesiącu w górach, wjechałam nawet na Kopę i było rewelacyjnie. Wszystko w rozsądnych dawkach i dostosowane do możliwości i samopoczucia nie zaszkodzi! Także dotleniajcie swoje maleństwa ile możecie, będą tym bardziej zdrowe:)
marta_lodz nie wiem, co się mogło wydarzyć w twoim przypadku, jest mi bardzo przykro, ale takie sytuacje nie są standardowe i nie można ich uogólniać, chociaż bardzo Ci współczuję twojej straty...
Może nie powinnam tego pisać ale gdybym ja to wiedziała przy pierwszej ciąży to dziś miałabym 2 letnią dzidzię. Otóż ja także uważałam że wypad nad morze dobrze nam zrobi, że odpocznę , dotlenię się itp. (Był to 7 tydz. ciąży.) Przecież to tylko "kilka godzin" (ok. 5) samochodem. Zajechałam troszkę zmęczona ale szczęśliwa. Ta nagła zmiana klimatu no i podróż zabiły nasze dziecko. Dwa dni po przyjeżdzie nad morze jechałam do najbliższego szpitala z silnym krwotokiem. Niestety nie dało się już nic zrobić. I lekarz w tamtym szpitalu i potem moja lekarka powiedzieli krótko acz przekonująco, prawie krzycząc na mnie: że zwariowałam jadąc w tak wczesnej ciąży w taką podróż, że radykalna zmiana klimatu jest nie wskazana w pierwszych 3 m-cach i żebym więcej takich "wypadów" nie robiła.
Odpowiedz
Iweta napisał(a):Ja się zastanawiam właśnie nad jednym. Wybieramy sie z mężem i znajomymi nad morze i wtedy wypadnie akurat 10 tydzień ciąży. Jak myslicie, czy bezpieczny będzie ten wyjazd?Bo jeśli tak, to na pewno go przełozę.
Jeżeli droga nie jest daleka, to wg mnie możesz. Ważne jednak, abyś w każdej chwili mogła się zrelaksować i odpocząć :)
Myślę,że możesz jechać skoro dobrze się czujesz.
To napewno poprawi Ci samopoczucie no i odpoczniesz.
Przecież kobiety w ciąży również podróżują.
Tylko bardziej musisz dbać o siebie,ale to już wiesz.
Marusia mi nie chodzi o kąpiele ale o sam wyjazd, morze jest parę godzin od Kluczborka a mamy zamiar jechać do Trójmaista. Mi chodzi, o to czy w ogóle moge podrózowac w tym czasie tak daleko.
Kąpac i tak sie nie bede w morzu bo jedziemy w czerwcu, my mamy zamiar pozwiedzac parę miejsc i wypocząć.
Ja wiem tylko,że kobieta w ciąży nie powinna kąpać się w wodach stałych np.jeziorach.Jest to żródło samych bakterii.Żona mojego kolegi z pracy straciła właśnie przez to swoją kruszynkę.
Najlepiej zapytać lekarza.
Wydaje mi się, ze ten wątek jest tu bardzo potrzebny, tu kazdna kobieta po stracie dziecka moze wyrazić swoje uczucia. A wygadanie sie bardzo pomaga.
Ja się zastanawiam właśnie nad jednym. Wybieramy sie z mężem i znajomymi nad morze i wtedy wypadnie akurat 10 tydzień ciąży. Jak myslicie, czy bezpieczny będzie ten wyjazd?Bo jeśli tak, to na pewno go przełozę.
dziewczyny .naprawde zrobilo mi sie bardzo przykro po tym co przeczytałam bo wiem ze to musi byc straszne przezycie i chcialabym Was za to przeprosić bo byc może zachowałam sie faktycznie samolubnie ciesząc sie własna ciążą ale raczej chcę Wam przekazać że jesteście zdrowe i rozpamietywanie złych przeżyc prowadzi do ciąglej tesknoty i bólu a nie tego chcecie chyba.
domyslam sie jak trudno musi byc Wam po utracie malenstw ale to natura decyduje najczesiej o tym że one nie wytrzymuja okresu próby i mozna gdybac dlaczego(być może były za słabe,być może ginekolog do niczego,byc moze cos innego itp.)ale naprawde wierze ze dzidzia ktora ma przyjsc na swiat zdrowa ,przejdzie ten okres 3 miesiecy a potem zawrzasnie Wam nad uchem.prosze tylko abyście napełniły sie raczej wiara niż smutkiem.
sorki jeszcze raz.i zycze naprawde wszystkiego naj z glebi serca.
tamten post napisalam zaraz doslownie po kilku dniach kiedy dowiedzialam sie ze jestem w ciazy i raczej mnie to przybiło ze i ja tak moge mieć :(
cathleen i kasiab to jest piekne co piszecie...wlasnie mi o to chodzilo...
jak cudownie ze na forum mamy takie super dziewuszki!!!
razem wierze ze zdzialamy cuda!!! :D
cieszmy sie zyciem...i miejmy nasze aniolki w sercach i myslach...
Dziewuszki, nie możemy zapomnieć o naszych kruszynkach - to co się stało, było dla każdej z nas ciosiem niosącym ze sobą ogromny ból i żal. Ból kiedyś będzie mniejszy, smutek i pamięć pozostanie. Zatrzymajmy najszczęśliwsze chwile z naszymi maleństwami w pamięci i tego się trzymajmy. Rozmawiajmy o naszych dzidziach, o naszych problemach, żalach, troskach i obawach związanych z ew. kolejną ciążą - tylko wtedy poradzimy sobie z robakiem rozgoryczenia, który zadomowił się w każdej z nas w związku ze straceniem dziecka. I proszę, nie zadręczajmy się, czasami ktoś jest winny, ale najczęściej natura popełniła błąd, na który nikt nie miał i nie będzie mieć nigdy wpływu. Dlatego nie szukajmy winy u siebie - bo nie ma winnych. Tak niestety się stało i tego nie zmienimy. Patrzmy w przyszłość, bądźmy troszkę bardziej uważne, troszkę bardziej ostrożne - ale nie dajmy naszym głowom oszaleć. Spójrzmy z boku na nasze lęki i obawy oraz nie pozwólmy im nad nami zbytnio zawładnąć. Żyjmy nadzieją, że być może nasze maleństwa mają teraz lepiej.
Każdej z nas życzę, aby dane było nam kiedyś utulić w ramionach zdrowe maleństwo .
Aniu zrozum nasz smutek, tak jak i my rozumiemy twoją radość. Jak byłam w ciąży, to również nie zawracałam sobie głowy poroniem i dobrze. Dlatego też masz możliwość wyboru: możesz na wątek wejść lub nie. Skorzystaj z niego i pozwól tym kobietom, które utraciły swoje maleństwa wspólnie przetrwać czas żałoby. Nie zabieraj nam możliwości wspominania, tak jak i my nie zabieramy Ci możliwości cieszenia się.
aniu tu nie chodzi o zadreczanie...
tylko mysle ze warto czasem o takich sprawach pogadac...bo czesto winny jest ktos, czasem lekarz, czasem mloda nie doswiadczona mama zrobi cos nie tak, czasem oczywiscie sie zdarza ze powodem jest nie dorozwoj zarodka, czy juz plodu.
nie wiem ale z tego co widze to twoja pierwsza ciaza...zycze samego zdrowka dla ciebie i malenstwa, ale wiem ze kazda kobieta ma obawy kiedy juz raz stracila malenstwo
pozdrawiam
po co wogole o tym mowic! przeciez to dolujace! ja jestem we wczesnej ciazy i nie zamiezam zadreczac sie czy donosze czy nie-bo wkoncu wykracze.wiem ze mialyscie zle przezycia z tym zwiazane ale nie ma sensu rozdrapywac tych ran tylko cieszyc sie dniem i czekac coz los przyniesie-byc moze moj maz ma racje ze optymistom zyje sie latwiej.wiec zamknijcie ten temat i cieszcie sie tym co sie ma a nie zasmucajcie zymi wspomnieniami.
wiem ze ciezko ale jest duzo przyjemniej :D
po pierwsze dzieki dziweczynki za slowa otuchy...jestescie cudowne
marta-lodz gratuluje fasolki , zycze spokojnych 30 tygodni i nie poddawac sie!!!
cathleen tym razem to juz sie uda...wierze w to i jeszcze raz wyrazy wspolczucia....ja wiem ze teraz boli najbardziej....
powodzenia dziewczynki!!!!
Ja pierszą ciążę poroniłam w 7 tyg. zaś drugą w 8 tyg. i to były najgorsze chwile jakie przeżyłam. Duphaston nie pomógł. Nie poddałam się i teraz znowu ciesze się tym błogosławonym stanem ale lęk pozostał i chyba nie opuści mnie do porodu. Tamte dwie ciąże sporo mnie nauczyły i teraz wiem że z tą jest i będzie wszystko ok.
OdpowiedzChyba jedyne, co możemy zrobić, to się nie poddawać i nie szukać cały czas przyczyny. Damy radę, napewno kolejna ew. ciąża będzie wywoływać w nas więcej obaw i strachu, ale razem damy radę :)
OdpowiedzJa wylądowalam w szpitalu z krwotokiem w 8 tygodniu ciąży z podejrzeniem poronienia. Polożyli mnie na sali gdzie byly kobiety po zabiegu lub przed zabiegiem. Parę godzin jakie leżalam czekając na USG byly dla mnie wiecznością. Krwotok trwal i w zasadzie mój los byl przesądzony, ale ja w glębi duszy wierzylam, że moje dziecko caly czas jeszcze żyje we mnie modlilam się i wierzylam i udalo się dziś Ala ma już roczek :D :D :D Moja gin jak poszlam do niej w 4 tyg. przepisala mi duphaston i lekarze powiedzieli, że gdyby nie to to stracilabym moją Alunię. Tzreba wierzyć napewno w końcu się uda trzymam kciuki
Odpowiedz
hmm ostatnio pisalam juz to podforum ale jakos go nie ma wiec pisze jeszcze raz.
a wiec tak dumam sobie dziewczynki i czytam o waszych smutnych losach z waszymi fasolkami kiedy to nie wiadomo dlaczego tracimy je...
i tak zauwazylam jedna prawidlowosc....wiekszosc z nas poronila miedzy 9 a 11 tygodniem...
moze do tej refleksji sklonila mnie ostatnia tragedia jaka spotkala cathleen i jej meza?
ja poronilam w podobnym czasie, ciaza miala 10 tygodni 1 dzien.
i za bardzo nie rozumiem dlaczego to jest taki ciezy okres...
i jak my przyszle mamy mozemy pomoc naszym fasolkom aby przetrwaly ten okres i sie nie podawaly....
od kilku miesiecy szykuje sie na ciaze....ale wciaz slysze ze znow ktoras poronila na poczatku 3 miesiaca i az strach mnie ogarnia...
jak sie nie poddac, jak pomoc malenstwu?
rere to, że nie masz plamień oznacza że łożysko oraz wszystko to co utrzymuje ciążę rozwija się prawidłowo, natomiast sam zarodek przestał się rozwijać. Tak mi to tłumaczył mój gin, ponieważ też nie miałam żadnych plamień. Powinnaś jak najszybciej mieć zabieg, skoro fasolka nie żyje to po co masz ją w sobie nosić. Tylko się zadręczasz mając taką świadomość, juz nie mówiąc o względach zdrowotnych. Ci lekarze są okropni, na co każą Ci czekać Ja miałam zabieg na drugi dzień po wizycie u gina. Też myślałam, że każe mi czekać, żeby mieć pewność, ale lekarze byli pewni po USG.
Co do facetów, to rzeczywiście mają inną psychikę. Mój mąż niby próbował mnie pocieszać, ale czułam że w końcu przestał i zajął się swoimi sprawami kiedy jego pocieszanie nie pomagało. Ciągle powtarzał, że jeśli maleństwo miało jakieś wady genetyczne to lepiej że tak się stało. Teraz wogóle nie chce ze mną o tym rozmawiać, od razu zmienia temat, a mi takie wygadanie się przynosi ulgę. Dlatego dobrze, że to forum istnieje. Dziewczyny jesteście super :)
Musisz być bardzo silna !!!!!!!Moja dzidzia urodziła się i umarła 31.05.2005r./ciąża obumarła w 6 tyg. /też nie miałam krwawienia i nawet nie bolał mnie brzuch, wszystko okazało się na rutynowym badaniu ginekologicznym, jednak zabieg miałam już w dniu następnym po tym jak w szpitalu zrobili USG i stwierdzili że faktycznie serduszko nie bije, zabieg jest dokonywany w znieczuleniu ogólnym i mnie nic nie bolało fizycznie również po nim.....trzymaj się ciepło i bądź silna dla swoich przyszłych maluszków!!!!!
OdpowiedzRównież nie miałam krwawienia. Zabieg miałam natomiast jeszcze tego samego dnia.
Odpowiedz
rere słoneczko bardzo mi przykro, musisz być silna i popatrzeć na to wszystko od nowa... ja wiem, ze teraz wydaje ci się to "czczym gadaniem" to jest niepowetowana strata, chyba nic gorszego nie może się zdarzyć, ale zobacz wiele dziewczyn przez to przeszło i jakoś sobie to poukładały wszystko, musisz wierzyć że jutro też zaświeci słońce...
Trzymaj się bardzo mocno...
rere z tego co pamietam to pisalas juz ze twoja ciaza obumarla a potem sie okazalo ze wszystko jest ok...
co sie dzieje??
jesli faktycznie cos nie tak to strasznie mi przykro...
mi w jednym szpitalu po stwierdzeniu obumarcia plodu tez kazali czekac tydzien, wiec zmienilam szpital, w drugim zrobili lyzeczkowanie od razu o 12 mialam zabieg a ol 5 popoludniu bylam juz w domku...
pozdrawiam zycze zdrowka, i jesli faktycznie ciaza obumarla to wspolczole calym sercem....ale zwykle tak bywa ze pierwsza poronion ciaza o niczym nie swiadczy....
zycze duzo sil!!
Dla mnie mąż był dużym oparciem, ale teraz kiedy płaczę krrzyczy na mnie i też mam wrażenie, że on nie przeżywa tego tak jak ja, chyba faceci nie dokońca rozumieją co się stało.
Rere choć wiem, że to straszne co się stało, ale nie rób niczego głupiego!
Wszystkie jesteśmy z tobą wiedz że w nas masz oparcie!
Lekarze powiedzieli że łyżeczkowanie mnie nie ominie mogłam dalej przebywać w szpitalu ale co by to dało tylko łzy i bezsilność. Czekam do tego poniedziałku tak bym chciała zacząć plamić bo bym już poszła szybciej na zabieg. A właśnie wiecie może dlaczego nie plamię skoro ciąża jest martwa
OdpowiedzRere, bardzo mi przykro Być może nie będzie konieczne łyżeczkowanie skoro ciąża zatrzymała się na tak wczesnym etapie. Poczekaj do poniedziałku. Wiedz, że myślami jestem z tobą i rozumiem, jak wielki jest ból po stracie maluszka.
Odpowiedzchodzi o to że w Siedlcach nie znam dobrego lekarza, który by mi pomógł bo w szpitalu może mi nie wierzyli że ost mies miałam 2.04 i to jest 9 tydzień. Powiedzieli że to taka procedura że trzeba upewnić się czy rzeczywiście dziecko nie rośnie. Ja tego nie wytrzymam boję się naprawdę że zrobię sobie coś złego. Myślałam że mam silną psychikę ale widzę że nie tym bardziej że chyba mąż mnie nie rozumie Wiem że mu jest ciężko ale jakoś to nie przeżywa, ochhh
Odpowiedz
rere, bardzo mi przykro,...
może powinnaś pójść do innego lekarza, który umieści cię w szpitalu bo naprawdę może dojść do zakażenia. Nie chcę cię straszć, ale słyszałam o takich przypadkach, nie można z tym zadługo zwlekać...
Rere tak bardzo chciałabym cię jakoś pocieszyć , ale nie potafię, bo chyba jest to niemożliwe...
Jeśli będziesz miała jakieś pytania to odpowiem jeśli będę potrafiła..
rere będę się modlić aby to była jakaś pomyłka, jest mi bardzo przykro
ale ja miałam podobną sytuację i niestety skończyło się łyżeczkowaniem
w 10tc miałam pierwsze rutynowe usg, nie miałam żadnych oznak, że mogłoby coś być żle nawet plamienia...
Szłam taka zadowolona, że zobaczę po raz pierwszy moją kruszynkę....
Niestety na USG dopochwowym lekarz nie widział serduszka, dostałam skierowanie do szpitala, tam robili mi kilka razy USG (dzidzo miało wielkość ok. 6-7 tyg. ciąży, czyli też przestał się rozwijać ), robili mi co dzrugi dzien, trzy razy hCG (kidy będziesz w szpitalu upomnij się o te badania, żebyś miała 100% pewności), ale poziom był cały czas taki sam,
na początku 11tc miałam zabieg
Mnie też nie chcieli przyjąć do szpitala bo nie krwawiłam, ale mieliśmy znajomego lekarza i nie musiałam czekać, tym bardziej, że noszenie obumarłej fasolki dłużej niż 4 tyg, może doprowadzić do zakażenia organizmu. U mnie i tak na badaniach histopat. wyszło, że był już stan zapalny, na szczęście mnie nic się nie stało.
Wiem, że jest to straszne przeżycie i nie ma słów pocieszenia, a nawet pocieszanie jest denerwujące, poprostu trzeba się wypłakać, a pamięć o fasolce zawsze pozostanie .
Po trzech miesiącach znów można się starać i ja mam zamiar się starać w następnym cyklu, bo chyba tylko to może pomóc przeżyć mi moją stratę...
Piszę już na tym wątku ostatnio pisałam o moich przeżyciach. Moje dziecko miało nie żyć a się pojawiło. W czwatrek wylądowałam na oddziale z plamieniem był to 9 tydzień, lekarz zrobił mi usg przez brzuszek ale nic nie widział w piątek miałam przezpochwowe i okazało się że maluszek umarł serdunio nie bije i został na etapie 6 tyg. a ja muszę cierpieć bo mi nie zrobiono łyżeczkowania i mam czekać do poniedziałku bo nie krwawię tak cierpię bo już tyle przeszłam z tą ciążą sama myśl ze ciąza jest martwa w moim brzuszku achhh już nie wiem co napisać. Żegnam się z Wami dziewczyny. Nie ma maluszka nie ma już mnie
Odpowiedz
my wiem kasiunia jakie to jest trudne...wczoraj bylam z mezusiem na spacerku......i czulam sie straszne...bo wszedzie mnostwo maluchow.....a ostatnio znajmomi, szczegolnie ci starszy, tak zwane ciotki przyszywane dopytuja sie kiedy to sie dzidzia pojawi.....
i co ja mam im powiedziec?
WIECIE KIEDY WIDZE CZY TO W TELEWIZJI,CZY U SĄSIADKI BĄBLA TO JEDYNE CO CZUJE TO SCISK W GARDLE MAM WRARZENIE ŻE ZACZYNAM SIĘ DUSIĆ.KIEDY MUJ SYNEK JESZCZE PYTA GDZIE TEN DZIDZIUŚ?CZEMU BRZUCH NIE ROŚNIE?TO JESTEM POPROSTU ROZDEPTANYM ŚLIMAKIEM
Odpowiedz
hmm ja sie dziewczyny dolaczam....
niby nie zazdrosze innym kobietom, bo dziecka sie nie zazdrosci....
ale jak widzete maluchy w parku to jest mi tak smutno....moje malenstwo zaczynalo by teraz 6 miesiac....czyli juz pol roczku....ehh :(
MARGO !* ja za każdym razem gdy widzę kobietę w ciąży tęsknie za maleństwem ...
Moja bratowa jest teraz w ciąży i mimo, że życzę jej szczerze wszystkiego dobrego to jakiś smutek też jest, że jeśli by się wtedy udało to już bym znała płeć, już bym miała widoczny brzuszek...
Najprawdopodobniej zmiana klimatu była także przyczyną mojego poronienia, ciąża obumarła, poroniona w 8 tygodniu.
Nasze ukochane maleństwo zostało poczęte podczas wakacji w ciepłym klimacie, dostało wszystko co najlepsze, dużo warzyw, owoców, spacerów na świeżym powietrzu, odpoczynku. Niestety po powrocie do kraju nie było najcieplej, praca, stres, itp.
Wcześniej planowaliśmy, że może w piątym lub szóstym miesiącu znowu gdzieś wyjedziemy, teraz wiem, że jeżeli uda nam się znów zafasolkować, to nie odważę nigdzie dalej się ruszyć. Niestety, ale uraz pozostaje...
Ja chyba też sobie w miarę poradziłam z bólem po stracie, ale dzisiaj byłam u gin-a, i były trzy inne pacjentki, wszystkie w ciąży...trochę mi się smutno zrobiło....
No i lekarka odradziła mi teraz jakikolwiek wyjazd w inny klimat. Powiedziała ze ciaża rowija sie prawidłowo ale ona na moim miejscu by nie pojechała, bo zawsze zmiana klimatu moze źle wpłynać na dziecko w I trymestrze. Powiedziała ze jesteśmy młodzi, dużo wyjazdów przed nami więc po co ryzykować.
Tak wiec zdecydowalismy ze nie pojedziey nad morze, natomiast wyjedziemy w góry na koniec sierpnia, do Zakopanego. ja sie cieszę, ale wolałam morze. Na nastepny rok moze sie uda(mam nadzieje ze juz z maleństwem)
Spróbuj uwierzyć, przeciez nie robisz tego dla siebie ale dla tej malutkiej istotki która jest w Tobie!!!!ja naprawdę w czasie ciązy miałam bardzo bardzo duzo zmartwień- nie układało mi się z mężem(do takiego stopnia ,ze nie mieszkalismy ze sobą), studia,praca. ale poradziłam sobie tłumacząc,ze robię to dla mojej małej niuni.Zrób tak SAMO!!WIERZĘ,ŻE SIĘ UDA!
Odpowiedz
mama_karen, to cudownie ze twoja corcia jest z toba...ja w szpitalu wyladowalam w 9tc5dc z plamieniem dostalam luteine...niestty krew caly czas byla zywa...i nic nie pomoglo
ale jestem teraz pelna nadzieji....obiecuje sobie ze sie wycisze, witaminki, spacery i czekanie na fasolke i tak do przynajmniej 12 tygodnia....
wierze w wszystko, i obiecuje sobie wszystko, i wierze ze bedzie dobrze choc sie bardzo boje.....
Ja co prawda pierwsza ciaze poronilam w 6 tygodniu, ale ten 'przeklety' 10 tydzien chyba ma swoje uzasadnienie - jest to chwila krytyczna dla malenstwa, poniewaz wytwarza sie lozysko. Moje dziecko o miesiac wczesniej nie dalo rady, inne nie potrafia przetrwac 10 tygodnia. Tak po prostu sie zdarza i Naturze jest to niestety zupelnie obojetne. Wazne w przetrwaniu tych pierwszych tygodni byly dla mnie historie dziewczyn, ktore przeszly i poronienie, i udana ciaze. Dawały mi wtedy nadzieje. A teraz mamy juz 22 tydzien i wierze, ze na koncu tej drogi sama bede mogla oddac co najmniej jej tyle, ile otrzymalam.
OdpowiedzJa wylądowałam w 12 tygodniu ciąży z plamieniem, nie była to krew ale brązowe plamy.Leżałam 3 dni aż krwawienie ustało i dostałam mnóstwo lekarstw m.in. LUTEINĘ stosowałam ją długo bo do 21 tygodnia ciązy, nie mogłam sie przemęczać ,brać kąpieli, wskazania lekarza to prysznic, bo z kąpielą można było przesadzić(zbyt gorąca woda itp)Płakałam w tym szpitalu jak bóbr, nie dopuszczałam do siebie mysli,że mogę stracić tą dzidzię, którą tak bardzo pokochałam.Ale wierzyłam gorąco(wiem napewno sama wiara nie wystarczy) ale mi się udało.Życzę i wam tego!
OdpowiedzWiecie... ja sobie obiecuję, co wszystko zrobię, jeżeli się znowu uda nam zajść w ciążę. Obiecuję sobie również, iż wielu rzeczy nie zrobię. Wiem jednak, że to w sumie niewiele zmieni... I ta niemoc mnie przeraża. Dlatego też, próbuję wmówić mojej głowie, aby wyluzowała.
Odpowiedz
dziewczyny widze ze niektore z was podlapaly ten temat...tak wiec mysle sobie ze jesli ktoras chce to smialo piszcie pogadamy poradzimy sie i wyzalimy sobie....ja jakos sobie radze, choc jak pojde na plac zabaw to wyc mi sie chce!!!
bo tak duzo zrobilam dla naszego aniolka zeby mial lepiej...kazdego dnia przez 10 tygodni...ahh boli, ale mysle ze czasem latwiej jak mozna komus o tym powiedziec....jak sie wie ze inny rozumie twoj bol...
aha marta_lodz bardzo sie ciesze z twojego szczesia jestes wspanialym dowodem ze sie udaje....ze mimo tragedi moze byc jeszcze dobrze...
dzieki ze jestes z nami!!! :D
ja mysle iwetko ze wyjazd dobrze ci zrobi....sprawdz tylko czy i gdzie bedzie w razie czego lekarz....bo czesto gdy dzieje sie cos z dzidzia, nie jest za pozno na pomoc....tak wiec nie forsuj sie, mysle ze wypoczynek jest wskazany , ale zapytaj lekarza, bo niestety z doswiaczenia wiem ze czesto kobiety we weczesnej ciazy traca dziecko przez zmiane klimatu....moja kolezanka w 9 tygodniu pojechala w gory, 2 godziny jazdy, po kilku godzinach zaczela plamic....zanim wrocila do domu bylo juz za pozno....z tym ze jej lekarz zabronil wyjazdu, wiec lepiej sie upewnij...czasem lepiej przelozyc taki wyjazd o kilka tygodni....
najbardziej na fasolke trzeba uwazac do 12 tygodnia, potem ona robi sie silniejsza i zmniejsza sie ryzyko....
badz dobrej mysli i wypoczywajcie!!!
Podobne tematy