"Nie wiem, dlaczego tak jest, ale przyjęło się, że kochać można tylko do 40., a potem to już lata starcze i trzeba siedzieć w domu i opiekować się wnukami. Ja taka nie jestem. Po tym, jak pochowałam męża, a następnie partnera, przyszedł czas na znalezienie sobie następnego. No i znalazł i wiecie co? Warto było szaleć tak".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Córka wzięła mnie do siebie i skończyło się randkowanie
Przez wiele lat mieszkałam w takiej małej miejscowości i tam sobie z mężem żyłam. Potem jednak mąż zmarł, gdy ja miałam lat 70, a ja znalazłam sobie nowego mężczyznę Jurka. Jurek był inny niż mój były mąż. Taki szarmancki, przystojny i wysoki. Bez dwóch zdań Jurek był typem mężczyzny, który potrafił zadbać o kobietę.
Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Jurek był tym typem mężczyzny, który bez dwóch zdań był mi bardzo bliski. Cieszyłam się, że jesteśmy razem i jesteśmy szczęśliwi.
A jednak jestem w takim wieku, że stało się to, czego mogłam się spodziewać. Jurek odszedł, a ja znowu zostałam sama jak palec. Ciężko się samemu żyje. Córka daleko, wnuki też... Samotność człowieka dobija...
No i dlatego szukałam sobie różnych panów, randkowałam z nimi, spotykałam się i było bardzo miło. Córka tylko do mnie dzwoniła i narzekała, że przesadzam i zachciało mi się amorów w tym wieku. E tam, ja zawsze uważałam, że wiek to jest tylko liczba. A jednak córka powiedziała, że jak jestem taka samotna, to weźmie mnie do siebie. Byłam w szoku, ale się oczywiście zgodziłam. Lepiej mi z córką po przeprowadzce, ale to ma też duży minus. Przed córką się wstydziłam, więc skończyło się randkowanie...
Znalazłam sobie nowego Jureczka
Kilka miesięcy temu poznałam nowego mężczyznę - też miał na imię Jurek. Życie jednak umie płatać figle. Siedziałam sobie na ławeczce i on się dosiadł. Świetnie nam się rozmawiało i wspominało lata młodości. W końcu zaprosił mnie do siebie i poszłam...
Od tamtego czasu, spotykaliśmy się tajemnicy przed moją córką. Kiedy córka wyjeżdżała na wczasy, to wtedy Jurek przychodził do mnie i tak sobie razem siedzieliśmy, miło spędzaliśmy czas, czy czegoś się napiliśmy i pośmialiśmy się. Nie ukrywam, że było bardzo przyjemnie...
Wreszcie postanowiłam przedstawić mojej córce mojego bliskiego przyjaciela i jestem bardzo szczęśliwa, bo córka to zaakceptowała. Cieszę się, że zaszalałam i teraz jestem szczęśliwa.
Krystyna