"Nie stać mnie na Zakopane, więc w tym roku pojechałem w Alpy. Łyso wam, górale?"

"Nie stać mnie na Zakopane, więc w tym roku pojechałem w Alpy. Łyso wam, górale?"

"Nie stać mnie na Zakopane, więc w tym roku pojechałem w Alpy. Łyso wam, górale?"

Canva

„Choć zimowe szaleństwa na stoku w stolicy Tatr były dla mnie niemal jak tradycja, którą kultywowałem co najmniej raz w roku, po latach uznałem, że czas z tym skończyć. Już dwa lata temu mocno zabolał mnie portfel, ale w ubiegłą zimę miarka się przebrała, gdy wróciłem do domu na grubym minusie. Nie oszukujmy się. Po prostu nie stać mnie na Zakopane. Dlatego w tym roku pojechałem w Alpy. Łyso wam, górale?”

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Wyjazd na narty w Tatry był dla mnie tradycją. No właśnie, był!

Kiedyś wyjazd w góry na narty nie był synonimem szczególnego luksusu. Wystarczyły zapasy konserw do plecaka, kilka par ciepłych skarpet na zmianę, dobry humor i paczka znajomych.  Nocowaliśmy w schroniskach, które kosztowały dosłownie grosze, ale w tamtych czasach człowiek nie myślał o tym, że takie warunki mogą sprowadzić nieoczekiwanych pasażerów na gapę w drodze powrotnej do domu. Nie raz przywiozłem ze sobą pluskwy czy karaluchy, wprawiając moją mamę, z którą wtedy jeszcze mieszkałem, w prawdziwą histerię.

Teraz nie mieszkam już w domu rodzinnym i wyrosłem z pomysłu biedowania na urlopie, niezależnie od tego, czy to lato, czy też zima. W końcu na kopalni dostaję 6 tysięcy złotych na rękę, więc mogę sobie pozwolić na wynajem hotelu z prawdziwego zdarzenia. Od kilku dobrych lat właśnie tak robiłem, a zimowe szaleństwa na stoku w stolicy Tatr stały się dla mnie jak tradycja, którą kultywowałem co najmniej raz w roku.

Niestety — było, minęło. Ceny tak drastycznie poszybowały do góry, że po prostu już mnie na to nie stać.

Zadowolony mężczyzna na ośnieżonym stoku w goglach narciarskich, trzymający narty Canva

Nie stać mnie na Zakopane, więc pojechałem w Alpy

Już dwa lata temu mocno zabolał mnie portfel, ale w ubiegłą zimę miarka się przebrała, gdy wróciłem do domu na grubym minusie. Kto to widział, żeby za kubeczek grzanego wina trzeba było płacić 50 zł?! Do środka wsadzili pół plasterka pomarańczy ukrojonego tak cienko, że aż prześwitywał, no i 2 goździki. Masakra! Porcja jabłecznika podanego na ciepło, czyli podgrzanego w mikrofalówce, to wydatek rzędu 40 zł.

Zapożyczyłem się wtedy u znajomego, bo przecież raz się żyje i przyjechałem się bawić, ale wierzcie lub nie, po trzydniowym pobycie w górach wisiałem mu ponad 1000 zł, a przecież za nocleg w hotelu zapłaciłem wcześniej i to również całkiem słono.

Nie oszukujmy się. Nie mam wystarczająco dużo kasy na ferie w Zakopanem. Dlatego w tym roku pojechałem w Alpy. Łyso wam, górale?

Narciarz Piotr

Zobaczcie memy z Andrzejem Dudą!
Reklama
Reklama