"Myślałam, że nie będę chciała go poznać, ale gdy przeczytałam te listy, serce mocniej zabiło"

"Myślałam, że nie będę chciała go poznać, ale gdy przeczytałam te listy, serce mocniej zabiło"

"Myślałam, że nie będę chciała go poznać, ale gdy przeczytałam te listy, serce mocniej zabiło"

canva.com

"Byłam zła. Obrażona. Nie tylko na niego, ale w pewnym momencie to chyba i na cały świat. Przecież tak mnie skrzywdził. Jak on mógł? Nie potrafiłam sobie tego wytłumaczyć, choć pewnie mogłam. A właściwie jestem pewna, że mogłam. Wystarczyłoby, że otworzyłabym te koperty. Ten pękający w szwach karton, który tyle razy już chciałam spalić, ale jednak z jakiegoś powodu tego nie robiłam. Mimo wszystko byłam przekonana, że nie będę chciała go poznać. Ale gdy przeczytałam te listy, serce mi mocniej zabiło".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Czułam się opuszczona

I to nie tak, że ja nie miałam bliskich. Ciocia i wujek byli dla mnie jak rodzice. Moje kuzynostwo jak rodzeństwo.

Ale oni nigdy nie ukrywali przede mną, jak wygląda sytuacja. Że choć jesteśmy rodziną, ja nie jestem ich córką, ani siostrą.

Na początku nie chciałam słuchać o tym dlaczego. Było we mnie dużo bólu, którego nie potrafiłam przepracować i tak naprawdę nie umiem tego zrobić do dziś.

Ale w pewnym momencie zaczęłam się interesować, dlaczego mnie zostawił.

Zadawałam mnóstwo pytań

Ciocia i wujek zawsze cierpliwie na nie odpowiadali. Za każdym razem pytali też, czy chcę przeczytać listy. One przychodziły często co tydzień, a karton, w którym były skrywane, puchł tak mocno i tak szybko, że musiały zostać przesypane do większego. Nie mieścił się już wtedy pod łóżkiem i znalazł swoje miejsce pod schodami, w przedpokoju.

Czasem przechodziłam obok niego i kusiło mnie, żeby go otworzyć. Żeby przeczytać choć jeden. Ale później znów miałam focha na cały świat i odpuszczałam.

Bo nie chciałam go poznać. A przynajmniej tak wtedy czułam.

Zostawił mnie przecież. Co ja miałabym mu powiedzieć? Spojrzałabym pewnie na niego z pogardą i tyle. Odwróciłabym się na pięcie.

Taka już jestem.

listy canva.com

Ale przyszedł taki dzień...

Gdy cały ten ból, który się we mnie kumulował przez lata, dosłownie rozsadzał już moje serducho, przysiadłam pod tymi schodami z lampką wina i nie zastanawiając się za dużo, otworzyłam karton, a później wysypałam poukładane wcześniej chronologicznie listy.

Wygrzebałam kopertę z numerem jeden i ją rozerwałam. Czytałam ten list bardzo zła, ale z każdym kolejnym zdaniem ta złość we mnie słabła.

W jednej chwili zrozumiałam, że on wcale tego nie chciał, ale zmusiła go sytuacja. Został sam, mama zmarła, musiał wyjechać za pracą. A ciotka i wujek byli jedynymi osobami, którym naprawdę ufał.

W dwa dni przeczytałam wszystkie jego listy.
Od deski do deski.

A kiedy skończyłam, wiedziałam, że chcę się z nim zobaczyć.

Nie zamierzałam czekać, aż będzie w Polsce. Kupiłam bilet na samolot i poleciałam, a później stanęłam pod jego drzwiami bez zapowiedzi.

Nie miałam pojęcia, co wtedy poczuję. Jednak gdy otworzył te drzwi i zalał się łzami, nie było we mnie już ani grama żalu. Poczułam przypływ ciepłych uczuć i nawet go uściskałam.

Żałowałam i do dziś żałuję, że nie przeczytałam tych listów wcześniej. Straciłam wiele lat. Mogłam poznać ojca już dawno temu i spędzać z nim czas. Nie da się tego czasu nadrobić, choć staramy się.

On wrócił do kraju i codziennie się widujemy. Cieszę się, że go mam. Lepiej późno, niż wcale.

Brydzia

Martyna Wojciechowska pokazała tatę. Pan Stanisław ma 88 lat i nietypową pasję. Zdjęcia w galerii.
Źródło: instagram.com/martyna.world
Reklama
Reklama