"Człowiek chciałby w spokoju pójść sobie rano do sklepu i kupić bułeczki i pomidory, a wraca wkurzony i zniesmaczony... Jak jestem spokojną osobą, ale jest coś, co podczas zakupów w sklepach spożywczych totalnie mnie irytuje i zawsze zwracam takim osobom uwagę. Nie rozumiem, jak tak można..."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Denerwuje mnie jedno zachowanie w sklepie
Słuchajcie, nie wiem, czy to ja jestem jakaś inna, czy serio to aż taki powszechny problem, zwłaszcza im ktoś jest starszy i przyzwyczajony do innych warunków...
Ale strasznie, kosmicznie wyprowadza mnie z równowagi pewne grono klientów, z którymi mam nieprzyjemność spotykać się w sklepie.
Te małe, uzupełniające zakupy codzienne robię w osiedlowym sklepiku, gdzie na drewnianych półkach za szybą są wyeksponowane kajzerki, słodkie bułeczki i innego rodzaju pieczywo. Podobnie jest w markecie, do którego staram się podjechać raz w tygodniu z listą na większe zakupy.
I normalnie nie ma dnia, żebym nie spotkała kogoś, kto zapamiętale obmacuje te bułki i chleby gołymi łapami! No jak tak można! Przecież to ludzie jedzą... Jak mam potem kupić i spożyć coś, w czym czyjeś nieumyte paluchy zostawiły swój ślad...!
Kompletnie tego nie rozumiem. Przecież tuż pod półką wisi na haku setka jednorazowych rękawiczek, z których każdy powinien skorzystać. To żaden problem i naprawdę nie zabiera dużej ilości czasu — tak mi się wydawało... Macane owoce jeszcze przeżyję, bo i tak trzeba je umyć... ale pieczywa przecież nie umyję.
W takich sytuacjach zawsze reaguję
Mało tego, raz byłam świadkiem sytuacji, kiedy pan wykładający świeżo wypieczone chleby w markecie trzykrotnie głośno zwrócił uwagę jakiejś wymalowanej babci z wnuczkiem, żeby nie dotykała bułek ręką, tylko założyła rękawiczkę!
A ona nic! Zesztywniała jakby, ale udawała, że nie do niej, skoro pan stał od strony zaplecza... W końcu nie wytrzymałam i podeszłam do niej z tą rękawiczką, każąc założyć to natychmiast, w przeciwnym razie zaraz osobiście jej zapakuję gołą ręką wszystkie te buły, które obmacała! Dopiero po tej interwencji macantka zmyła się sprzed regału z pieczywem...
Tyle było gadania i pisania o higienie, kampanie w telewizji, piosenki dla dzieci o bakteriach i cały ten ruch, żeby nosić rękawiczki... W sklepach wszystko jest pod ręką, a dla niektórych klientów to nadal zbędny gadżet. Zupełnie tego nie rozumiem.
Ja nie mam problemu, żeby w takiej sytuacji zwrócić komuś uwagę, bo wychodzę z założenia, że tak trzeba. Zazwyczaj robię to grzecznie, wymownie podając im jedną sztukę foliowej rękawiczki, mówiąc, że pan zapomniał założyć lub pani zapomniała.
Liczę na to, że następnym razem pomyślą i będę miała większą szansę zjeść coś czystego, a nie oznaczonego przez wybieraczy... Niestety, nie mam blisko piekarni, gdzie pieczywo w bardziej higienicznych warunkach podawałaby ekspedientka, więc co mi zostało...
Elizka B.