"Byłam na meczu i w przypływie radości pocałowałam obcego. Dzisiaj jesteśmy małżeństwem"

"Byłam na meczu i w przypływie radości pocałowałam obcego. Dzisiaj jesteśmy małżeństwem"

"Byłam na meczu i w przypływie radości pocałowałam obcego. Dzisiaj jesteśmy małżeństwem"

Canva

"Pamiętam to tak dobrze, jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. Poszłam na mecz na stadionie z koleżanką i w przypływie euforii po zdobytym golu rzuciłam się na jakiegoś faceta. A potem los nas już połączył".

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Pocałowałam obcego mężczyznę

To wszystko wydarzyło się wiele lat temu, a ja wciąż to wspominam. Nigdy nie wierzyłam w przypadek. W magiczne zrządzenie losu, które sprawia, że dwoje obcych ludzi zakochują się od pierwszego spojrzenia.

A jednak w moim przypadku tak właśnie się stało.

Koleżanka namówiła mnie na mecz ligowego zespołu, który grał o awans do ekstraklasy. Nie spodziewałam się, że na takich meczach jest aż tyle emocji. Mężczyźni zdejmujący koszulki i kobiety krzyczące nazwiska ulubionych sportowców robili wrażenie. Ale najsłodsze były malutkie dzieciaczki krzyczące "grać, grać, grać", "RKS Do boju". Muszę przyznać, że emocje sięgały zenitu, a ja aż z wrażenia obgryzałam paznokcie. Ta atmosfera sprawiało, że aż chciało się dopingować ulubioną drużynę. Serio, musicie to kiedyś zobaczyć i poczuć na własnej skórze. 10 tysięcy gardeł śpiewających ulubioną przyśpiewkę swojej drużyny robi robotę. Okej, zdarzały się też jakieś incydenty — typu ktoś wylał bezalkoholowe piwo, na drugą osobę. Biorąc pod uwagę fakt, że było na stadionie setki dzieci, wulgarne przyśpiewki także nie można zaliczyć do czegoś udanego...

Tak się złożyło, że dostałam miejsce obok mojej koleżanki, a obok siedział bardzo przystojny mężczyzna z brodą w okularach. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, dreszcz podekscytowania przeszedł mi po plecach i poczułam coś w swoim spragnionym miłości serduszku.

Wracając jednak do meczu, bardzo szybko straciliśmy bramkę na 0:1, ale drużyna się nie poddawała, lecz ostro walczyła. Wyrównaliśmy w 85 minucie, a ja zaczęłam skakać z radości. Widziałam też, że podobnie robi ten mężczyzna obok. Kilka minut później wydarzyło się coś jeszcze bardziej zadziwiającego.

Była 95 minuta i ostatnie sekundy meczu. Jeden z naszych najważniejszych zawodników wykonywał właśnie rzut wolny. Kopnął piłkę z całej siły, a ta odbiła się od słówka i wpadła do bramki. Cały stadion ryknął w przypływie radości, a ja wpadłam w dziki szał. Moje spojrzenia i spojrzenie tego obcego mężczyzny się spotkały, a ja rzuciłam mu się na szyję i namiętnie pocałowałam....

Stadion wypełniony kibicami Canva

Dzisiaj jesteśmy małżeństwem

Od tamtego czasu minęło już kilka lat. Od razu po meczu moja koleżanka stwierdziła, że ja i Kacper, bo zdążyłam po tym wszystkim poznać jego imię, powinniśmy pójść na spotkanie. Tak też się stało. Okazało się szybko, że doskonale się dogadujemy i łączy nas bardzo dużo, a przede wszystkim łączy nas miłość do ukochanego klubu piłkarskiego.

W końcu weszliśmy w szczęśliwy związek i wzięliśmy ślub. Dzisiaj już jako małżeństwo razem chodzimy na mecze naszego ulubionego klubu piłkarskiego i razem dopingujemy ulubionych sportowców. Wiadomo, że klub się zmienia, piłkarze się zmieniają, ale nasza miłość wciąż jest tak silna, jak wcześniej.

Ola

Poznaj najsłynniejsze małżeństwa w historii!
Źródło: Rex Features/EAST NEWS
Reklama
Reklama