"Wnuki odwiedzają mnie tylko po rencie. Czuję, że to kupiona miłość"

"Wnuki odwiedzają mnie tylko po rencie. Czuję, że to kupiona miłość"

"Wnuki odwiedzają mnie tylko po rencie. Czuję, że to kupiona miłość"

canva.com

"Rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza. Przyjaciele przychodzą i odchodzą, tylko część z nich zostaje na dłużej, czy na zawsze, a więzów krwi oszukać się nie da. Wychowywałam moje dzieci w taki sposób, by wiedziały, że wszyscy jesteśmy równi. Niezależnie od tego czy jesteśmy grubi, czy chudzi, bogaci, czy biedni. Każdy człowiek zasługuje na uwagę, a także na drugą szansę, gdy popełni błąd. Starałam się, by syn i córka mieli świadomość, że wartości drugiego człowieka nie mierzymy na przykład miarą pieniądza. A teraz mam wrażenie, że moje wnuki tak właśnie robią. Odwiedzają mnie tylko po rencie i ja naprawdę czuję, że to kupiona miłość. Bardzo mi z tym źle".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Wnuki są dla mnie wszystkim

Dałabym im nawet gwiazdkę z nieba, gdybym tylko mogła. Mieszkamy 20 kilometrów od siebie, więc całkiem niedaleko, ale ja, póki co mieszkam na 4 piętrze w bloku bez windy, a mam poważne problemy z nogami. Nawet po zakupy chodzi mi sąsiad z dołu i przynosi je do domu.

Gdybym tylko była zdrowa, odwiedzałabym te moje dzieciaczki tak często, jak tylko by się dało.

Ale teraz wszystko jest w ich rękach. To już nastolatki, w dodatku bardzo odpowiedzialne i zdarza im się wsiadać w autobus i jechać do kolegi czy koleżanki.

Chciałabym, żeby i drogę do mnie znajdowali częściej.

A oni zjawiają się u mnie tylko w dniu renty, albo dzień po niej.

Brakuje mi ich

Kiedy byli młodsi, a ja miałam więcej sił, spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. To były piękne chwile. Czułam, że jestem ich ukochaną babcią i że ta miłość naprawdę była szczera.

Gdy trochę  podrośli, dawałam im zawsze drobne kieszonkowe, tak żeby mieli na własne wydatki. Moim dzieciom nawet o tym nie mówiłam, ale ja pamiętam, że moja babcia też mi zawsze jakieś zaskórniaki podrzucała, a i syn i córka dostawali małe co nieco od mojej mamy i teściowej.

Przyzwyczaiłam wnuki do tego. I po pewnym czasie odwiedzały mnie już rzadziej.

rozbita świnka skarbonka canva.com

Teraz czuję, że to kupiona miłość

Nasz więź jakoś osłabła. Stało się to chyba w momencie, kiedy ja zachorowałam. Coraz trudniej jest mi zejść z czwartego piętra, a co dopiero wrócić do domu.

Nie wychodziłam już z wnukami na spacery. Jedyne, co mogłam im zaoferować, to domowe ciasto i wspólna gra w planszówki, albo obejrzenie jakiegoś serialu.

Przestali do mnie dzwonić tak często, jak kiedyś. Przestali mnie praktycznie odwiedzać.

Ostatnio zrozumiałam, że wpadają do mnie tylko raz w miesiącu i zawsze jest to dzień, gdy dostaję rentę, lub chwilę później.

Wprawdzie posiedzą ze mną wtedy, pożartują, ale oni dobrze wiedzą, że ja mam dla nich to kieszonkowe, do którego ich przyzwyczaiłam przez ostatnie lata.

Jak więc nazwać tę ich miłość? Skoro przez cały miesiąc się mną nie interesują, tylko dopiero w dniu renty? Nigdy nie chciałam kupować uczuć drugiego człowieka. Miałam nadzieję, że zasłużyłam u wnuków na te szczere, ale najwyraźniej kiepska ze mnie babcia. To takie przykre.

Helena

Ta babcia z Instagrama ma w sobie więcej odwagi...
Reklama
Reklama