"Dostaliśmy ostatnio pocztą zaproszenie na wesele. Trochę się zdziwiłam, bo nie słyszałam, żeby szykowało się jakieś inne poza naszym. Akurat ja wyciągałam korespondencję ze skrzynki i gdy otworzyłam tę tajemniczą kopertę, wryło mnie w ziemię. Na zaproszeniu było nazwisko mojego narzeczonego i imiona jego i... jego byłej żony! Co za bezczelność! Najgorsze jest to, że na widok zaproszenia Zbyszek zareagował kompletnie inaczej, niż się spodziewałam..."
*Publikujemy list naszej czytelniczki.
Pocztą przyszło do nas zaproszenie na wesele
Spotykam się ze Zbyszkiem od trzech lat, a narzeczeństwem jesteśmy od roku. Termin ślubu i salę też mamy już zaklepane. Zbyszkowi udało się też uzyskać rozwód z byłą żoną, więc przed nami droga wolna do sformalizowania związku. Tak mi się przynajmniej wydawało...
Bardzo się z tego powodu cieszyłam, aż do pewnego poniedziałkowego poranka, kiedy to wyciągnęłam ze skrzynki pocztowej naszą korespondencję. Pośród wyciągów, rachunków i reklam była jedna perłowa koperta, która od razu się wyróżniała.
W środku było zaproszenie na ślub i wesele. Trochę się zdziwiłam, bo najbliższe wesele w mojej i jego rodzinie to nasze.
Otworzyłam kartkę i wręcz wryło mnie w ziemię. Widniało tam nazwisko mojego narzeczonego... a obok imiona jego oraz jego byłej żony i ich syna. Takiej bezczelności się nie spodziewałam!
Mój narzeczony nie widzi problemu, żeby iść z byłą żoną
Gdy Zbyszek wrócił z pracy, rozgorączkowana pokazałam mu to nieszczęsne zaproszenie. Okazało się, że przysłał je brat jego byłej żony. No i super, Zbyszek powiedział, że skoro go zaprosili, to pójdzie, naje się, pobawi. Że co?! - chciałam mu wykrzyczeć... Z nią zamiast mnie?
Ale najdziwniejsze jest to, że Zbyszek w ogóle nie widzi w tym nic niestosownego, żeby dalej pokazywać się u boku swojej byłej. Powiedział, że syn ma już 8 lat i pewnie będzie pamiętał, czy jego tata był na imprezie.
A co ze mną? Jak już chcieli jego zapraszać, to powinni z obecną narzeczoną. Choć prawdę mówiąc, nie widzę żadnego rozsądnego powodu, żeby po rozwodzie utrzymywać kontakt z rodziną byłej żony.
Mam wrażenie, że pod tym wyborem osoby towarzyszącej kryje się jakieś drugie dno... Czyżby oni ciągle mieli nadzieję, że Zbyszek się z nią ponownie zejdzie?
Ja rozumiem, że z własnym dzieckiem trzeba utrzymywać kontakt, ale uczestniczenie w rodzinnych imprezach u boku swojej byłej to już szczyt! Jak sobie pomyślę, że on tam ją przytuli w tańcu, to szlag mnie trafia.
Zbyszek tłumaczył mi, żebym się nie przejmowała, bo on nic do niej nie czuje i chodzi tylko o chłopca... Bez kitu. Nie podobają mi się takie zażyłości. Jeżeli on nie zrezygnuje z tego wesela, to chyba zwrócę mu pierścionek... Jak mi radzicie?
Majka