"Myślałam, że uda nam się rozstać w zgodzie. Podobno oboje tego chcieliśmy. On mnie nie zdradzał, ale codziennie przypominał mi, że nic nie mam i jestem nikim. Byłam przy nim tak zmęczona psychicznie, że nie dawałam już rady i nie chciałam dłużej tak żyć. Wzięliśmy rozwód bez orzekania o winie, choć mogłabym tę jego winę udowodnić. Ale nie chciałam. Marzyłam tylko o spokoju. Nasze córki były wtedy malutkie. Jego kontakt z nimi był poprawny. Zaczęło się, dopiero gdy dostały swoje telefony. Bombardował je sms-ami takiej treści, że włos się jeżył. I tak jest do dziś, a on nie widzi w tym niczego złego".
*Publikujemy list od naszej czytelniczki.
Miała być między nami zgoda
On oczywiście długo nie mógł pogodzić się z tym, że odeszłam. A może dalej się z tym nie pogodził?
Wciąż jest sam, a ja od ponad pięciu lat mam partnera, który pokochał mnie i moje córki. To on jest dla nich jak prawdziwy ojciec. Często rezygnuje z wielu rzeczy tylko po to, żeby zapewnić dziewczynom wszystko, czego potrzebują.
A mój były mąż chyba nie może tego znieść.
Zamiast cieszyć się, że jego córki są szczęśliwe i bezpieczne, on chyba postanowił zniszczyć mój związek.
Na początku jego kontakty z dziewczynkami były poprawne.
Później dużo się zmieniło
Kiedy córki dostały własne telefony, ich kontakt z ojcem stał się nieograniczony, a on wręcz się od niego uzależnił.
Problem w tym, że to nie była zwyczajna korespondencja między ojcem a swoimi dziećmi.
On w sms-ach do córek nastawiał je przeciwko mnie, oraz mojemu partnerowi.
Niestety były mąż ma prawo do kontaktu z dziećmi, więc nawet nie możemy zablokować telefonów dziewczynek, a one codziennie dostają od niego wiadomości typu:
Wasza matka to dzi**! Zapytajcie ilu miała kochanków. Jest nierobem, którego trzeba utrzymywać, a temu jej kochankowi naplujcie w twarz.
Dzieci biorą to sobie do serca
To oczywiste, że dziewczynki wiedzą doskonale, że ja i mój partner chcemy dla nich jak najlepiej. Bolą je słowa ich ojca i obecnie nie chcą się z nim spotykać.
On twierdzi, że to ja utrudniam mu kontakty z dziećmi, ale gdy gdy dziewczyny mówią, że nie chcą się z nim widzieć, on nawet nie podejmuje próby kontaktu.
Wciąż pisze dziewczynom o prawach do nich. Że on je ma, a mój partner nie ma żadnych. Dlatego jeśli o coś je prosi, nie muszą go słuchać, bo tak naprawdę jest nikim.
I tak jak wspomniałam, choć córki doskonale widzą, kto się nimi opiekuje i chce dla nich jak najlepiej, to jednak ich ojciec i pewnie coś z tych jego słów im w tych głowach zostaje.
Ostatnio starsza córka stała się bardzo agresywna. Zaczęła mi pyskować.
Partner poprosił ją o to, by posprzątała swój pokój, bo naprawdę miała już tam niezły bałagan, a ona odpowiedziała mu, że on nie ma do niej żadnych praw i nie będzie jej mówił, co ma robić.
To oczywisty wpływ ojca i obawiam się, że takich i podobnych sytuacji będzie w przyszłości przez niego jeszcze więcej.
Czy ja mogę coś zrobić w tej sytuacji? Czy da radę się jakoś od niego uwolnić?
Magda