"Najgorsza jest niedzielna samotność. Dzieci już dawno nie zaglądają..."

"Najgorsza jest niedzielna samotność. Dzieci już dawno nie zaglądają..."

"Najgorsza jest niedzielna samotność. Dzieci już dawno nie zaglądają..."

canva.com

"Wnuki widuje na Facebooku, dzieci czasem zadzwonią... Mam 76 lat i właśnie zdałam sobie sprawę, że wciąż czekam. Czekam, aż ktoś zadzwoni, zapuka do drzwi, wpadnie choćby na chwilę. Najgorsze są niedziele, sąsiadki goszczą swoje dzieci, wnuki, a ja siedzę przy pustym stole i łudzę się, że któreś przypomni sobie o starej matce i zadzwoni. Zapomniały o mnie własne dzieci".

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Mam liczną rodzinę

Od zawsze marzyłam o gromadce dzieci. Razem z mężem doczekaliśmy się piątki. Dziś to może dziwić, ale kiedyś było normą. Wychowanie takiej gromadki wymagało ode mnie sporo poświęcenia.

Romek był wspaniałym mężem i ojcem, choć ciężko pracował na utrzymanie naszej rodziny, potrafił znaleźć czas na zabawy czy spacer z rodziną. Dzieci bardzo do niego lgnęły, bo potrafił szaleć z nimi jak równy z równym.

Tacy byliśmy oboje, na pierwszym miejscu zawsze stawialiśmy rodzinę. Byliśmy bardzo dumni z naszych dzieci i sporo poświęciliśmy, żeby mogły zdobyć wykształcenie i mieć porządny start w dorosłość. Udało się, cała piątka zrobiła imponujące kariery.

Gdy pożeniliśmy wszystkie dzieciaki, przyszedł czas dla nas. Kupiliśmy z Romkiem kampera i podróżowaliśmy po Polsce w każdy możliwy weekend. To były niezapomniane lata. Niestety mąż zmarł na zawał 10 lat temu. Zostawił mnie w wielkiej rozpaczy, która mimo upływu lat nie minęła.

starsza kobieta ubrana na czarno patrzy w dal canva.com

Najgorsza jest niedzielna samotność

Dzieci też bardzo przeżyły odejście kochanego taty. Zawsze czułam, że to Romek jest największym spoiwem naszej rodziny, gdy jego zabrakło, wszystko się zmieniło. Nie chcę mówić, że dzieci zaczęły mnie zaniedbywać, ale trochę tak było.

Początkowo wpadali częściej. Mieliśmy nawet swój zwyczaj, że raz w miesiącu wspólnie odwiedzaliśmy grób Romana. Lata minęły, na grób dzieciaki wpadają już tylko 1 listopada, a i o mnie chyba zapomniały.

Moje zaproszenia są zazwyczaj zbywane, dzieciaki twierdzą, że nie mają czasu, a ja siedzę i czekam. Liczę, że chociaż jedno znajdzie czas i zajrzy do mnie. Cieszę się jedynie, że jestem na tyle nowoczesna, że swobodnie korzystam z Internetu, to moje okno na świat.

Na Facebooku podglądam wnuki. Z dumą i radością obserwuję, jak rosną i podbijają świat. Zżera mnie zazdrość, gdy widzę sąsiadki szykujące niedzielne obiady dla swoich bliskich. Ja nie mam tyle szczęścia, żadne z mojej piątki nie zostało w rodzinnym mieście. Pojawią się raz na kilka miesięcy i to zazwyczaj w biegu.

Na co dzień radzę sobie bez problemu, ale te samotne niedziele są moją zmorą. Siedzę i przez monitor obserwuję własną, a przez okno z zazdrością podglądam sąsiadów, celebrujących niedzielne spotkania z bliskimi. Moi zdaje się, że o mnie coraz mniej pamiętają.

Aniela

 

 

 

Katarzyna Grochola pokazała wnuka! Skóra zdjęta z... babci? Zobacz galerię!
Źródło: Instagram.com/katarzynagrochola_official
Reklama
Reklama