"Czemu te młode matki takie delikatne! Wszystko mają, a narzekają. Nie rozumiałam tego..."

"Czemu te młode matki takie delikatne! Wszystko mają, a narzekają. Nie rozumiałam tego..."

"Czemu te młode matki takie delikatne! Wszystko mają, a narzekają. Nie rozumiałam tego..."

Canva

"Zupełnie nie rozumiałam, czemu dzisiejsze matki są takie delikatne. Jakby moja synowa miała zagotować tetrę w garze w nocy, a rano ją jeszcze wyprasować, chyba by się zapłakała. A ona jeszcze narzeka... Ja nawet Frani nie miałam, a pampersy kosztowały majątek i kupowało się je tylko do lekarza. Troje dzieci wychowałam i wszyscy żyją! Trzeba było się zorganizować... Dziś jest wszystko: pralki, zmywarki, kaszki, słoiczki, mleko w proszku i elektroniczne bujawki... Na co tu marudzić? Zupełnie nie rozumiałam - dopóki synowa nie urodziła dziecka".

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Pół wieku temu sama zostałam mamą. Nie miałam żadnych udogodnień!

Pierwszy raz zostałam mamą 50 lat temu. Byłam jeszcze młoda... Potem zostałam mamą jeszcze dwukrotnie, ostatni raz 30 lat temu. Troje dzieci wychowałam i wszyscy mają się dobrze!

Wypuścili mnie po porodzie ze szpitala i się zaczęło: stanie przy kuchence do północy, bo gdy maluchy w końcu zasnęły, trzeba było jeszcze tetrowe pieluchy zagotować... Frani nie mieliśmy.

Dłonie miałam wiecznie zniszczone od mydła. Rano musiałam wyprasować stertę tetry. Do tego robiliśmy remont domu, żebyśmy mieli gdzie zamieszkać... Nie muszę dodawać, na czyjej głowie było gotowanie obiadów dla wszystkich, łącznie z robotnikami.

Rzecz oczywista, nie miałam też żadnych współczesnych udogodnień: zmywarka w domu była jeszcze pieśnią przyszłości, tak samo jak jedzenie w słoiczkach dla niemowląt, kaszki, mleko modyfikowane, leżaczki na baterie, misie-szumisie i inne cuda na kiju... A nawet bajki w telewizorze.

Dziś są pieluchy jednorazowe i... co ostatnio odkryłam ze zdziwieniem: nowoczesne wielorazówki, które wystarczy wrzucić do pralki na 60 stopni i ma się z głowy, a nigdy ich nie braknie. Te drugie nawet lepsze, bo bez chemii, i przede wszystkim bez prasowania!

Tak patrzyłam na to, z jakich zdobyczy współczesności mogą korzystać młode mamy, to się dziwiłam, że one w ogóle mają na co narzekać! Co ja bym dała, żeby kiedyś mieć tyle udogodnień...

Ja miałam kompletnie inne warunki, ale dałam radę. Co z tego, że zasuwałam jak robot. Przez lata byłam z tego dumna... Dopiero po latach zrozumiałam, że w dużej części dałam się wcisnąć w schemat matki męczennicy.

Canva

Dopiero gdy synowa urodziła wnuczkę, zmieniła moją perspektywę

Dopiero gdy moja synowa urodziła córkę i przychodziła czasem do mnie ze swoimi emocjami... Zdałam sobie sprawę, że nic nie jest takie, jak mi się wydawało, a młode mamy stają twarzą w twarz z innymi wyzwaniami, o których my nie miałyśmy kiedyś pojęcia.

I często są w tym same, albo same z mężem, bo rodziny wielopokoleniowe nie mieszkają już razem i dziecka nie wychowuje cała wioska. Żadne techniczne udogodnienia tego nie zastąpią.

Młode kobiet mają też prawo do tego, by czuć się czasem zmęczone i wprost o tym mówić. Zwłaszcza gdy dzieci są przebodźcowane tymi wszystkimi zdobyczami współczesności i plastikowymi, krzyczącymi zabawkami.

Zdałam sobie sprawę, że ja nigdy nie narzekałam, bo... nie mogłam! Gdy wyszłam za mąż i wyprowadziłam się z domu, na dwa lata zamieszkaliśmy u teściów. Nie miała prawa narzekać, bo teść od razu spoglądał na mnie spod krzaczastych brwi tym swoim gorszącym spojrzeniem, że "te młode to leniwe". Musiałam chodzić jak w zegarku, żeby mu nie podpaść. Teściowa była cudowna, ale to teść rządził w domu.

A teraz ja sama miałabym tak myśleć o mojej synowej, jak on o mnie? Tak mnie to wtedy irytowało!

Na szczęście gdy mój najstarszy syn miał rok, a ja byłam już w drugiej ciąży, mogliśmy przenieść się na swoje. Blisko moich rodziców.

Nie dostrzegałam, jak bardzo pomagała mi babcia. Dawanie sobie prawa do odpoczynku to nic złego.

MUSIAŁAM się zorganizować, żeby to wszystko ogarnąć. Nie miałam wyboru. Dopiero na starość zdałam sobie sprawę, że kosztem siebie... i że nie byłam w tym sama. Była babcia. To ona siedziała w domu z czwórką dzieci - dwójką moich starszych i dwójką od mojej siostry.

Cudowna, uczynna kobieta. To rolą babci było pilnowanie wnuków, gdy ja musiałam wracać do zakładu, żeby mieć pieniądze na życie. Ale kończyłam o 14 i miałam pół dnia dla rodziny.

Teraz ta rola babci się zmieniła i młodzi często muszą radzić sobie sami, albo nie chcą obciążać babci, która też w końcu zyskała prawo, by się realizować... Mało kto też kończy robotę o 14.

Cóż, żadna maszyna piorąca ani sprzątająca nie zastąpi pomocy i wsparcia ze strony człowieka... Z drugiej strony, te maszyny też same się nie nastawią i za darmo ich nie dostała.

Moja synowa żyje w innym świecie niż ja te 50 lat temu. Chce być cudowną, najlepszą mamą, ale chce też zachować zdrowie psychiczne i nie chce rezygnować z siebie. I wiecie co, nie chce też zrzucać wychowania na mnie - zresztą, mieszka daleko, na tyle, że niemożliwością staje się codzienna pomoc...

Ja jako młoda mama odmawiałam sobie prawa do chwili odpoczynku tylko dla siebie. Ona zachowuje w tym zdrowy rozsądek... Jak to ona mówi: każdy czasem potrzebuje resetu. A podzielenie się z kimś swoimi troskami to nic złego. Złe jest mierzenie wszystkich jedną miarą i wywyższanie się, nie będąc w czyjejś skórze.

Współczesna babcia

"Michałowa" z "Rancza" była za młodu zjawiskową pięknością! Pokazujemy jej zdjęcia, gdy miała 25 lat! Zobacz galerię!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama