Wesołe jest życie staruszka! A miłość zaczyna się dopiero po 70.

Wesołe jest życie staruszka! A miłość zaczyna się dopiero po 70.

Wesołe jest życie staruszka! A miłość zaczyna się dopiero po 70.

Canva

"Nie da się ukryć, że jestem typem mężczyzny, który nie z jednego pieca chleb jadł w każdym znaczeniu tego sformułowania. Przez moje życie przewinęło się naprawdę wiele kobiet, ale prawdziwą miłość odnalazłem dopiero teraz, w wieku 70 lat. Helena, jesteś miłością mojego życia, moją muzą, moją nimfą i moim natchnieniem i chcę, żebyś zawsze o tym pamiętała".

Reklama

*Publikujemy list naszego czytelnika.

Wcześniej nie doświadczyłem prawdziwej miłości

Ktoś kiedyś powiedział, że wiek to tylko liczba, a każdy człowiek ma tyle lat, na ile się czuje i tak też jest w moim przypadku. Chociaż w dowodzie liczba moich lat wciąż rośnie, w codziennym życiu oddycham pełną piersią i każdego dnia z uśmiechem patrzę na życie.

A przecież nie zawsze tak było. Miałem bardzo burzliwą przeszłość i powiedzieć, że niezły był ze mnie rozrabiaka i zawiadiaka, to jakby nic nie powiedzieć. Pomimo swoich małych wybryków zawsze miałem bardzo kochliwe serce. Serce rozpalone przez kobiecą miłość...

Przez moje życie przewinęło się kilka urodziwych dam, które niezmiennie obdarzałem swoim zauroczeniem, ale szybko okazywało się, że to nie jest właśnie To. Brakowało tego, jak to mówi młodzież, magicznego "flow". Brakowało czegoś głębokiego — takiego prawdziwego porozumienia dusz, które sprawia, że dla tej drugiej osoby zapomina się o absolutnie całym świecie.

Gdy przeszedłem na późną emeryturę przed 70., już byłem przekonany, że z tych wielu gorących romansów, zostały mi tylko miłe wspomnienia, o których, gdy tylko dzisiaj pomyślę, czuję bardzo szybkie bicie serca. A jednak los spłatał mi intrygującego figla. A ten "figiel" ma na imię Helena.

Szczęśliwy mężczyzna nosi na sobie szczęśliwą kobietą Canva

Helena to miłość mojego życia

Już pierwsze nasze spotkanie było naprawdę wyjątkowe. Pamiętam, jak zobaczyłem ją na rodzinnym weselu. Gdy tańczyła, a wiatr rozwiewał je piękne, długie blond włosy, od razu zwróciłem na nią uwagę. Ach te jej czerwone usta i pełne namiętności rzucane ukradkowe spojrzenia sprawiły, że znów poczułem się prawdziwym mężczyzną. Od razu wstałem zza stołu i podszedłem, nisko się kłaniając.

A potem ruszyliśmy na parkiet. Wirowaliśmy w tańcu, a wtedy budziły się między nami pierwsze iskierki. Potem siedliśmy na uboczu, poza "głównym teatrem", tam, gdzie nikt nie będzie na nas patrzył i zaczęliśmy toczyć pasjonujące rozmowy o życiu. Szybko okazało się, że tak wiele nas łączy. Szybko się też okazało, że naprawdę rozumiemy się kompletnie bez słów.

To było coś takiego, co zdarza się raz w życiu. Poczułem w żyłach krew i wymieniłem się numerami telefonów z Heleną. Ale to był dopiero początek naszej pięknej przygody.

Oboje odmłodziliśmy się o 50 lat i zaczęliśmy co piątek chodzić do małej warszawskiej kawiarni, gdzie po prostu rozmawialiśmy. Potem wracałem do domu i wciąż czułem tęsknotę za jej połyskującymi w słońcu blond włosami i pięknymi niebieskimi oczami. Każde spotkanie przynosiło mi ogromną radość i przynosi nadal.

Heleno, chociaż znamy się tak krótko, chcę powiedzieć Ci to jedno, co znaczy więcej niż 1000 słów.

Helena! Kocham Cię i będę kochać aż po grób. Jesteś prawdziwą miłością mojego życia, a ja z całą pewnością mogę powiedzieć, że z Tobą moje życie naprawdę nabrało blasku i z taką kobietą u boku, to nic tylko zaśpiewać: Wesołe jest życie staruszka... Bo gdy jest taka miłość, nie ma przecież żadnego powodu do smutku!

Andrzej

Beata Kozidrak zdradziła, że jej serce znów jest zajęte...
Reklama
Reklama