"Mojej mamie całkiem odbiło. Zaczęła non stop przesiadywać w kościele. Powód zwalił mnie z nóg!"

"Mojej mamie całkiem odbiło. Zaczęła non stop przesiadywać w kościele. Powód zwalił mnie z nóg!"

"Mojej mamie całkiem odbiło. Zaczęła non stop przesiadywać w kościele. Powód zwalił mnie z nóg!"

Canva

"Moja mama zawsze była wierząca, ale ostatnio przechodzi już sama siebie! Chodzi do kościoła codziennie, dzień w dzień. I to co najmniej na 3 godziny. Zaczęła zaniedbywać przez to obowiązki domowe. I wraca do domu taka zadowolona! Myślałam, że długa modlitwa przynosi jej po prostu ukojenie, ale kiedy poznałam prawdę, prawie padłam!"

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki

Straszna tragedia

Mama mieszka w niewielkim miasteczku na południu Polski. Ja, jej jedyna córka, wyjechałam na studia do Warszawy. Znalazłam tu sobie znajomych i pracę, układałam sobie życie. Wtedy nadeszła pandemia. Niestety, mój tato, który już wcześniej był słabego zdrowia, zachorował i zmarł. Mama i ja bardzo to przeżyłyśmy. To była chyba nasza największa tragedia. Po tym nic już nie było takie samo. Wróciłam do Warszawy, ale nie potrafiłam się na nowo odnaleźć. Moja firma kazała pracować nam zdalnie, nie można było wychodzić na ulicę, więc siedziałam całymi dniami sama w domu…

Stwierdziłam, że nie ma sensu dłużej tak żyć, skoro i tak nie wiadomo kiedy się to wszystko skończy. Wypowiedziałam umowę najmu, spakowałam walizki i wróciłam do domu rodzinnego. Mama bardzo ucieszyła się z mojego powrotu. Cały czas była w żałobie i samotność tylko ją dobijała. W ciągu dnia pracowałam, a wieczory spędzałyśmy razem. Czytałyśmy książki, oglądałyśmy telewizję, wspominałyśmy stare czasy… Było naprawdę pięknie, jak patrzę na to z perspektywy czasu. Znowu się do siebie zbliżyłyśmy. Stwierdziłam, że nie będę na razie wracać do Warszawy i odnowiłam stare znajomości. Czas leciał, leczył nasze rany, ja znalazłam nową pracę blisko domu. Pandemia się uspokoiła i życie zaczęło toczyć się na nowo. Mama też zauważyłam, że odżyła. Zaczęła w końcu wychodzić z domu.

Matka i córka Canva

Niespodziewana sytuacja

Na początku myślałam, że widuje się z koleżankami. Kiedy jednak zaczęła znikać każdego wieczoru na 2-3 godziny zaniepokoiłam się i zaczęłam ją wypytywać, gdzie spędza ten czas.

Córciu, chodzę do kościoła. Co mi więcej pozostało? Modlitwa za twojego ojca to jedyne, co przynosi ukojenie mojej duszy. No i spowiedź

- powiedziała.

Bardzo się zdziwiłam, bo mama owszem, była katoliczką, ale nigdy nie leżała krzyżem w kościele. Wręcz przeciwnie. Ale pomyślałam, że może faktycznie śmierć taty nią wstrząsnęła i tak sobie radzi z jego odejściem. Jednak pewnej niedzieli, kiedy byłyśmy razem w kościele, zaczęłam inaczej o tym myśleć. Mszę prowadził ksiądz, który przyjechał kilka miesięcy temu do naszej parafii na misję. Kiedy rozdawał komunię, dziwnie spojrzał na mamę, a mama na niego. Przemknęło mi przez myśl, że może się znają. Zapytałam ją o to po wyjściu z kościoła, ale zrobiła się cała czerwona i powiedziała, że nie wie, o czym mówię. Wtedy już wiedziałam, że coś jest na rzeczy.

Następnym razem kiedy mama wychodziła do kościoła powiedziałam jej że idę na randkę i prędko nie wrócę. Ona w tym czasie malowała się w łazience.

Nie spiesz się córeczko

- krzyknęła, malując rzęsy.

Wyszłam z domu, ale zamiast na randkę, poszłam prosto pod kościół. Schowałam się za kolumną i czekałam. W końcu zobaczyłam, jak mama wchodzi do kościoła. Nerwowo rozejrzała się po kościele, po czym skierowała swoje kroki prosto na zakrystię. Po cichu otworzyłam drzwi i zobaczyłam mamę w ramionach tego nowego księdza z misji. Byłam w takim szoku, że nie mogłam się ruszyć. Moja matka ma romans z księdzem! I to pół roku po śmierci taty! Słodki Jezu! I jak mam się teraz zachować?

Klaudia

Jak zbudować bliskie relacje z dziećmi: 5 złotych zasad, które zmienią Twoje życie rodzinne
Źródło: Canva
Reklama
Reklama