"Mąż zostawia mi 300 zł na tydzień i mam wyżywić dwójkę dzieci. Ja się pytam, jak?"

"Mąż zostawia mi 300 zł na tydzień i mam wyżywić dwójkę dzieci. Ja się pytam, jak?"

"Mąż zostawia mi 300 zł na tydzień i mam wyżywić dwójkę dzieci. Ja się pytam, jak?"

canva.com

"Mój mąż pracuje za granicą. Wyjechał tam, żeby poprawić nasz komfort życia, ale szczerze mówiąc, to ja uważam, że teraz jest zdecydowanie trudniej. Wiem, że odkłada na budowę domu, jednak ja tutaj w Polsce zostałam z dwójką naszych dzieci, a on daje mi zaledwie 300 zł na tydzień, chociaż zarabia dużo więcej. A przecież ja muszę płacić nie tylko za jedzenie, które swoją drogą i tak do najtańszych nie należy. Dzieci muszę jeść warzywa, owoce, mięso. Trudno mi zaplanować 7 obiadów za takie pieniądze. A gdzie reszta wydatków. Jak ja mam za to przeżyć?"

Reklama

*publikujemy list od czytelniczki

Miało być nam łatwiej

Decyzja o wyjeździe nie była łatwa. Mamy dwójkę małych dzieci, które tęsknią za ojcem każdego dnia, a obecnie widują go bardzo rzadko, bo tylko w weekendy. Ale gnieździmy się w tym ciasnym mieszkaniu i uznaliśmy, że dzięki wyjazdowi męża może wreszcie uda się zebrać pieniądze na budowę naszego własnego domu.

Faktycznie sporo odkłada. Jednak oszczędza tak mocno, że nam tutaj zostawia naprawdę DROBNE. A potrzeby naszych dzieci rosną. Już nie mówiąc o tym, że przecież ja też chciałabym czasami pójść sobie do fryzjera, czy na przykład zrobić sobie paznokcie. No nie mogę, bo nie mam za co.

Ostatnio w przedszkolu był teatrzyk. Miałam zapłacić 15 zł i to niby malutko, ale ja mam każdą złotówkę wyliczoną i gdybym wpłaciła te pieniądze, to jednego dnia dzieci nie zjadłyby któregoś posiłku.

Nie wiem jak długo tak wytrzymam

Przy takim budżecie tygodniowym rezygnuję dosłownie ze wszystkiego. Gdy mąż był w Polsce to i zabraliśmy dzieci na salę zabaw i na lody, a czasem nawet udało się rodzinnie odwiedzić restaurację. Teraz czuję się tak, jak bym wegetowała. Naprawdę!

Jedyna atrakcja, jaką zapewniam moim dzieciom, to wspólne spacery. No cóż, chciałabym zaoferować im coś więcej.

A najgorsze jest to, że starsza córka często choruje. Przez to nie mogę sama iść do pracy, bo ja chętnie bym dorobiła coś do domowego budżetu.

Kiedy muszę kupić leki, tygodniowy budżet jest jeszcze skromniejszy. To jest dla mnie naprawdę trudne. Ja wciąż się martwię, czy wystarczy mi pieniędzy do kolejnego zjazdu męża. A gdy on wraca, to jeszcze muszę mu wykazać, na co wydałam pieniądze.

świnka skarbonka canva.com

On przesadnie oszczędza

Moim zdaniem to już naprawdę jest problem. Bo ja rozumiem oszczędzanie, rozumiem budowę, ale nie nazbieramy na ten dom w rok czy w dwa lata. To będzie się ciągnęło latami, a my żyjemy po prostu w biedzie.

Jeśli mam tak żyć przez kolejne lata, to na pewno nabawię się jakiejś nerwicy. I próbuję rozmawiać o tym z mężem, ale on twierdzi, że wszystko sobie dokładnie przeliczył i to powinno nam wystarczać.

Mało tego! Dodał, że on wydaje tygodniowo tyle samo (na samo jedzenie). I ja wiem, że tam może trochę drożej, ale przecież on jest sam!

Ja nie mogę dłużej tak żyć. Naprawdę, jeśli nic się nie zmieni, jeśli nie przemówię mężowi do rozsądku, to się z nim rozstanę. Wolałabym już do końca życia mieszkać na wynajmowanym, niż codziennie martwić się o to, że moje dzieci nie mają co jeść i myślę, że każda matka na moim miejscu myślałaby tak samo.

Martyna

Jakie alimenty płacą gwiazdy?

Alimenty w Polsce to niekończący się temat. Jedno jest pewne! Tym, którzy je dostają, zawsze jest mało, a tym, którzy mają je płacić, zawsze jest ZA DUŻO. Michał Wiśniewski na dzieci Mandaryny 5000 zł co miesiąc.
Źródło: Instagram @m_wisniewski1972
Reklama
Reklama