"Córka chciała pomóc mi zarobić na leki. Teraz wszyscy o niej mówią"

"Córka chciała pomóc mi zarobić na leki. Teraz wszyscy o niej mówią"

"Córka chciała pomóc mi zarobić na leki. Teraz wszyscy o niej mówią"

canva.com

"Mamy trudną sytuację finansową. Pogorszyła się w momencie, gdy ja ciężko zachorowałam i straciłam zdolność do wykonywania pracy. A, jako że pracowałam zawsze bez umowy, to w zasadzie nic mi nie przysługiwało. Wystarałam się o ubezpieczenie, gdy dowiedziałam się o chorobie, ale za leki i tak trzeba płacić, a mi i mojej córce ledwo wystarczało na chleb. Ewelina ma dopiero 12 lat, ale tak przejęła się całą tą sytuacją, że postanowiła mi pomóc zarobić na leki. Okazało się, że wpadła na tak dobry pomysł, że nie tylko dorzuciła się do lekarstw, ale też uzbierała spory zapas gotówki, a dodatkowo wszyscy o niej mówią i ją znają".

Reklama

*publikujemy list od czytelniczki

Kiedyś żyło nam się lepiej

Wprawdzie nigdy nie mogłyśmy sobie pozwolić na wszystkie zachcianki, ale nie brakowało na podstawowe potrzeby.

Ja pracowałam, chociaż bez umowy. Ale wypłata była codziennie. Za każdym razem przynosiłam do domu inną kwotę i mogłyśmy ją przeznaczyć na codzienne zakupy.

Aż pewnego dnia poczułam się źle. Z dnia na dzień byłam coraz słabsza, ale nie szłam do lekarza, bo nie miałam ubezpieczenia. Aż wreszcie było tak kiepsko, że miałam problem, żeby wstać z łóżka. Zorganizowałam sobie ubezpieczenie i od razu pojechałam do szpitala, gdzie okazało się, że to coś poważnego.

Przez długi czas dochodziłam do siebie, a teraz do końca życia muszą brać leki, które nie należą do najtańszych.

Nie było mnie na nie stać i często musiałam wybierać, czy kupić lekarstwo, czy jednak coś do jedzenia dla nas.

Córka chciała mi pomóc

Ewelina to dobre dziecko. Zawsze bardzo przejmowała się moją sytuacją. Gdy widziała, że wracam z pracy mocno zmęczona, mówiła, że gdy tylko będzie mogła, będzie tam chodziła ze mną, żebym ja mogła pracować o połowę mniej. Ale ona ma dopiero 12 lat. Powinna się bawić i korzystać z życia.

Gdy jednak było już tak bardzo źle, a ona zaproponowała mi pomoc, pomyślałam, że chyba powinnam się zgodzić.

Nie wiedziałam tylko, co taka dwunastolatka mogłaby robić. Ale ona i na to znalazła pomysł.

Wydał mi się dość... dziwny! Ale nie chciałam jej podcinać skrzydeł.

nastoletnia córka ze swoją mamą canva.com

Teraz wszyscy o niej mówią

Ewelinka wymyśliła sobie, że będzie sprzedawać ludziom szczęście. Zrobiła broszki z drewnianych klamerek, do których przytwierdziła filcową koniczynę i wszystko zapakowała w celofan. Taki amulet wyceniła na 10 zł, bo po odciągnięciu kosztów inwestycji, miała jej zostać połowa.

Pierwszego dnia sprzedała 10 broszek. Ale już następnego wyprzedała pozostałe 30. Wszystko zainwestowała w kolejne materiały i przez całą noc tworzyłyśmy razem te szczęśliwe amulety.

Już dawno nie spędziłyśmy razem tak fajnie czasu!

Ewelina codziennie chodzi sprzedawać szczęście, a ludzie chętnie je od niej kupują. Zainteresowała się nią telewizja i lokalne radio i teraz wszyscy o niej mówią. O jej broszki pytają ludzie z różnych zakątków Polski, więc zdarza się, że je wysyłamy.

Jestem zachwycona przedsiębiorczością mojej córki i wdzięczna sobie, że nie zgasiłam jej zapału w momencie, gdy opowiedziała mi o swoim pomyśle.

A ja nabieram sił i mam nadzieję, że już niedługo wrócę do pracy. A może otworzymy razem z Ewelą jakiś internetowy sklepik? Mamy już kilka fajnych pomysłów.

Schorowana mama

Reklama
Reklama