"Życie w bloku jest naprawdę ciężkie. Szczególnie, jak się ma sąsiadów brudasów, którzy nie potrafią żyć z innymi na jednej przestrzeni. No bo jak można wystawiać przepocone, śmierdzące buty na klatkę. A potem one capią na całym piętrze? Albo strzepywać jakieś brudne koce na balkonie i kurzyć okna innym sąsiadom? I żadne upomnienia nie pomagają!"
*Publikujemy list naszej czytelniczki
Ciężki żywot w blokowisku
Mieszkam od 50 lat w bloku. Cały czas w tym samym mieszkaniu. To 6-piętrowiec starej daty, gdzie wszyscy mieszkańcy się znają. Tak przynajmniej było jeszcze do niedawna. Niestety, sąsiedzi starszej daty zaczęli powoli wymierać, a na ich miejsce zaczęli sprowadzać się nowi lokatorzy – często młodzi, którzy szukali czegoś na wynajem. Z nimi było zawsze dużo problemu. Puszczali głośno muzykę i krzyczeli do późnej nocy, aż trzeba było zawsze wzywać policję albo straż miejską.
Zanim się obejrzałam, porozrzucane śmieci na klatce schodowej, głośne trzaskanie drzwiami i nieodpowiadanie na „dzień dobry” stało się normą. Niestety, najgorszy element wprowadził się tuż nade mną. I to wcale żaden student, a stary dziad. Chyba się z kimś zamienił na większe mieszkanie i przyszedł mieszkać tutaj. Szczerze mówiąc, mieszka tu już pół roku, i w życiu nie spotkałam się z takim chamstwem. Już mówię, w czym rzecz.
Paskudny sąsiad
Sąsiad wstaje codziennie o 6 rano i zaczyna od razu robić hałas – przesuwa bardzo głośno krzesłami po podłodze, głośno tupie i rozkręca telewizor na cały regulator. Wszystko oczywiście słychać u mnie, przez co niejednokrotnie budzę się już o świcie, a jestem z tych, co lubią pospać. Poza tym jest strasznym brudasem. Naprawdę. Po pierwsze – pali na balkonie. Smród papierosów to jedno, ale on rzuca pety na ziemię zamiast do popielniczki i wszystko spada na moje kwiatki. Co więcej, ostatnio wymyłam okna na Wielkanoc – pucowałam je 3 godziny, po czym wieczorem on wziął jakiś brudny koc, wytrzepał go przez balkon i po chwili miałam całe zakurzone okna tym syfem.
To jeszcze nie koniec. Kiedyś wracałam w niedzielę z kościoła i nagle poczułam straszny smród na klatce. Zaczęłam szukać źródła tego zapachu i okazało się, że ten dziad wystawił swoje przepocone buty na klatkę. I to one tak capią! Jak do nich doszłam, to prawie zemdlałam. Nie chciał sobie smrodzić mieszkania, to na klatce wystawił! W głowie się to wszystko nie mieści.
Oczywiście, że już skarżyłam na niego. Nie raz byłam w spółdzielni i pisma pisałam, nawet do straży miejskiej dzwoniłam o zakłócanie ciszy nocnej smarkaniem o 6 nad ranem, ale nie przyjęli zgłoszenia. A też się do niego pofatygowałam, ale niestety nie otwierał mi drzwi. Następnym krokiem będzie wywieszona na drzwiach kartka o treści:
Sąsiedzie z mieszkania nr 6, brudne i przepocone buty trzymamy u siebie w mieszkaniu. Jak chcesz kogoś zaczadzić, to zacznij od siebie.
- podpisano "Sąsiedzi".
Zobaczymy, co wtedy będzie. Może chociaż wstyd mu będzie, to się opamięta.
Krystyna