"Mąż wciąż podkreśla, że nie jestem u siebie. Czuję się w domu jak jakiś intruz"

"Mąż wciąż podkreśla, że nie jestem u siebie. Czuję się w domu jak jakiś intruz"

"Mąż wciąż podkreśla, że nie jestem u siebie. Czuję się w domu jak jakiś intruz"

canva.com

"Tak było od samego początku. Fakt, że to ja się do niego przeprowadziłam i niewiele ze sobą zabrałam, bo jestem z biedniejszej rodziny. Ale wyposażyłam nam kuchnię w sprzęty, które udało mi się kupić za czasów narzeczeństwa, a dodatkowo dostaliśmy spory zastrzyk gotówki z okazji ślubu. On jednak twierdzi, że skoro to on władował pieniądze w organizację wesela, to wszystko, co kupiliśmy do domu za te pieniądze, i tak jest jego. Na każdym kroku wysłuchuję, że nie jestem u siebie i naprawdę czuję się w domu jak jakiś intruz, a przecież nie powinno tak być".

Reklama

*publikujemy list czytelniczki

Czuję się jak intruz

W zasadzie od początku tak było. Partner lubił wypominać mi, że nic nie mam. Że wszystko zawdzięczam mu. A ja byłam w trudnej sytuacji finansowej i zamiast stawać we własnej obronie, przyznawałam mu rację i jeszcze dziękowałam za to, że pomagał mi ze studiami czy z wymianą garderoby.

Pracowałam, ale na pół etatu. Miałam tyle nauki na studiach, że nie dałabym rady więcej, a to był czas, że jeszcze wynajmowałam pokój w mieszkaniu. Żyłam na własny rachunek, co nie jest niczym zaskakującym. To było po prostu dorosłe życie.

Wiedziałam, dokąd zmierzam i choć żyłam skromnie, pewnie szłam przed siebie.

A później poznałam Krzyśka. To było moje jedyne wyjście do klubu od czasu rozpoczęcia nauki na studiach. Nie planowałam nikogo poznawać, ale jakoś tak wyszło, że się sobie spodobaliśmy. No i zaczęliśmy się spotykać.

Szybko mi się oświadczył

Po czterech miesiącach już nosiłam pierścionek na palcu. Pokochałam Krzyśka całym serduchem, bo to naprawdę dobry człowiek. Wspierał mnie, pomagał mi (nie tylko finansowo) i przez te cztery miesiące nie odczułam z jego strony niczego negatywnego.

Dopiero gdy się do niego wprowadziłam, zaczął czasem wspominać niby dla żartu, że przyszłam do niego z gołą d**ą. No i to była prawda. Zabrałam jedynie trochę sprzętu, który kupiłam sobie, gdy wynajmowałam pokój. To był mój jedyne wkład w nasz dom, który Krzysiek wybudował sam.

Gdy skończyłam studia, zaczęłam pracować na cały etat. Ale Krzyśkowi wciąż było mało. Chciał, żebym oddawała całą swoją pensję jako mój wkład w ten dom, bo jak to mówił, póki co nie jestem u siebie.

zalana łzami kobieta o niebieskich oczach canva.com

Było mi przykro

I w dalszym ciągu jest. I nie chodzi tutaj wcale o pieniądze tylko o sam fakt, że nie powinno być między nami żadnych podziałów.

Inna kobieta na moim miejscu po ślubie zaraz chciałaby, żeby mąż ustanowił ją współwłaścicielem domu. Ja o to nie proszę, bo dla mnie ten temat nie jest istotny.

Nigdy nie podkreślałam, że coś, na co ciężko pracował, powinno być też moje, ale też uważam, że to niesprawiedliwe, że mąż na każdym kroku wypomina mi, że mój wkład w ten dom był praktycznie zerowy.

W ramach prezentów ślubnych dostaliśmy sporo pieniędzy. Teoretycznie wspólnych. Ale on stwierdził, że skoro wyprawił wesele sam, to ta gotówka jest tylko jego.

Krzysztof co cudowny mężczyzna i jedyną jego wadą jest to podejście do kwestii materialnych. Ale kocham go i jeśli trzeba, to będę dalej to wytrzymywać. Choć czuję się w domu jak intruz.

Mieszkania gwiazd: tak mieszka Jerzy Owsiak. Cały on: ciepło, kolorowo i przytulnie.
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama