"Mąż często nie wracał do domu popołudniu. Zdębiałam, gdy odkryłam co jest grane"

"Mąż często nie wracał do domu popołudniu. Zdębiałam, gdy odkryłam co jest grane"

"Mąż często nie wracał do domu popołudniu. Zdębiałam, gdy odkryłam co jest grane"

canva.com

"Pracujemy oboje na pełen etat i nie mijamy się. Kończymy o tych samych godzinach, więc teoretycznie powinniśmy wracać do domu w tym samym czasie. Zazwyczaj jednak było tak, że ja się spieszyłam, żeby wszystko ogarnąć. Posprzątać, ugotować obiad. A potem okazywało się, że i tak jadłam sama, bo mężowi coś wypadało i nie wracał po południu, a dopiero wieczorem. No i na początku jeszcze w to wierzyłam, ale kiedy to wydarzyło się któryś raz z kolei, zaczęłam się zastanawiać, jaki jest prawdziwy powód takich spóźnień. Odkryłam to! I naprawdę wtedy zdębiałam".

Reklama

*publikujemy list czytelniczki

Rzadko jadłam obiad z mężem

Pracujemy w różnych firmach, ale do tej samej godziny. Dzięki temu w teorii zawsze możemy spędzać ze sobą czas po pracy, ale w praktyce raczej bywało inaczej.

Na początku mi to szczególnie nie przeszkadzało. Marcin dopiero poznawał firmę. Jeśli trzeba było zostać w biurze po godzinach pracy, to co zrobić. Dobrze zarabia, nigdy więc nie robiłam problemów, bo pracodawca go doceniał.

Ale ja wracałam zawsze jak najprędzej, żeby ogarnąć trochę mieszkanie i ugotować nam obiad. Po drodze nierzadko jeszcze wjeżdżałam na zakupy.

Wciąż coś wymyślałam. Chciałam zadowolić męża i jego kubki smakowe, więc chciałam, żeby próbował nowych smaków. A rzadko się to udawało. A przynajmniej rzadko jedliśmy razem. Często sama siedziałam przy stole i przeglądałam Instagram albo czytałam książkę. Marcin wracał późno i tłumaczył się właśnie pracą.

W końcu zaczęło mi to przeszkadzać

Czasami czułam się tak, jak bym była samotna. Popołudniami nie było do kogo otworzyć buzi, a wieczorem, gdy Marcin wracał, byłam już tak zmęczona, że miałam wszystkiego dość.

Tylko weekendy mieliśmy wspólne. Mąż wtedy starał się dla mnie bardzo i zawsze proponował, że albo sam ugotuje obiad, albo pojedziemy gdzieś do restauracji. Chętnie z tej opcji korzystałam i w weekend zawsze mocno ładowaliśmy baterie.

Ale od poniedziałku znów zaczynało się to samo.

W końcu powiedziałam Marcinowi, że ja nie dam rady tak żyć i albo porozmawia z szefem, albo musi znaleźć inną pracę.

Obiecał, że pogada, ale przez kolejne dni znów nie wracał do domu aż do wieczora.

Postanowiłam więc pojechać do niego po południu i razem z nim stawić czoła szefowi.

smutna kobieta canva.com

Nie było go w pracy

Nie było tak naprawdę NIKOGO! To był dla mnie szok i już pojawiły mi się w głowie czarne myśli. Ale nikomu nie mogłam o nich powiedzieć. Nikomu, oprócz teściowej.

Pojechałam do niej od razu i kopara mi opadła, bo na podjeździe stało auto męża.

Z drugiej strony pomyślałam, że może jednak już wyszli i miał tylko mamie coś podrzucić. Także ochłonęłam  i weszłam do środka. Ale gdy mnie zobaczył, od razu powiedział: "Kochanie, to nie tak jak myślisz". Coś więc musiało być na rzeczy.

I było. Resztę rozmowy przeprowadziliśmy już w domu. Marcin wyznał, że chodzi o moje gotowanie. Nie chciał sprawiać mi przykrości, ale ma bardzo dużą wybiórczość pokarmową i te wszystkie nowe dania zwyczajnie mu nie podchodziły. A u mamusi to kalafiorowa, ziemniaczki z sosem i naleśniki na okrągło.

Faktycznie czasem mnie prosił o coś z tych potraw i wtedy wracał.

Najpierw było mi przykro, bo przecież starałam się dla niego. Ale później uznałam, że przecież po prostu pójdziemy na kompromis. Teraz Marcin jeździ do mamy na obiad wtedy, gdy ja mam ochotę zjeść coś bardziej wymyślnego. Ale już niczego przede mną nie ukrywa.

I spędzamy ze sobą znacznie więcej czasu.

Ewelina

Jak wygląda długoletni związek? Te ilustracje oddają to w 100%!
Źródło: www.instagram.com/amandaoleander
Reklama
Reklama