"Od kilku miesięcy kupuję sobie na kolację różne warzywa w puszce znanej firmy. Muszę przyznać, że bardzo mi smakują i myślałem, że będę nadal kontynuować ten trend. Nie spodziewałem się jednak, że w jednym z opakowań znajdę coś takiego... To się w głowie nie mieści..."
*Publikujemy list naszego czytelnika.
Lubowałem się w warzywach w puszce
Mam bardzo zabiegany styl życia. Pracuję w dwóch dużych firmach, ciągnę dwa etaty jednocześnie i niestety mam bardzo mało czasu na życie prywatne. Raczej mało gotuję i częściej jadam gotowe produkty i pokarmy, które jednak wiadomo, że nie są zbyt zdrowe. Ostatnio zrobiłem badania i niestety wyszła mi insulinooporność. Zmieniłem troszkę dietę i zamiast kupować zwykłe gotowe produkty, zacząłem kupować gotowe dania bio i takie bez mięsa.
Nadal jednak moja "dieta" nie była zbyt dobra. Brakowało mi przede wszystkim owoców oraz warzyw. Owoce zacząłem sobie kupować, ale jeśli chodzi o warzywa, to wpadłem na inny pomysł. Przechadzając się po sklepie, zwróciłem uwagę na fakt, że przecież jest tak wiele warzyw w puszkach, które zawsze dostarczają pewnych wartości odżywczych.
Ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że surowe warzywa są zdrowsze, ale nie ulega wątpliwości, że te w puszcze przygotowuje i zjada się znacznie szybciej, poza tym ja zawsze wychodziłem z założenia, że przecież lepiej jeść nawet takie troszkę gorsze, ale z puszki niż żadne. Wydawało mi się też, że takie warzywa w puszce są niskokaloryczne i raczej nie wierzyłem w to, że "puszka jest szkodliwa". W necie wyczytałem, że przecież te szkodliwe substancje nie przenikają przez opakowanie do jedzenia, więc nie ma żadnego problemu...
Nieoczekiwana "niespodzianka" w puszce groszku
W tym momencie miałem kupione warzywa w puszce: groszek, kukurydzę i fasolę. Zjadłem ich już kilka i nie ukrywam, że były naprawdę smaczne, więc... czemu nie jeść dalej. No właśnie myślałem w taki sposób, dopóki nie otworzyłem ostatnio puszki groszku.
Ja cię kręcę. Nie mogę uwierzyć, co tam znalazłem. Głodny otworzyłem ostatnią puszeczkę o 22:00 i zacząłem sobie powoli jeść. Był ten groszek jakiś dziwny w smaku, ale nie zwracałem na to uwagi. Wyszedłem z założenia, że przecież jestem głodny.
Minęła chwila czasu i zjadłem już połowę zawartości opakowania. Pomieszałem widelcem i wtedy tam w środku znalazłem olbrzymiego, zaschniętego robaka.
Natychmiast zwymiotowałem cały groszek, a potem jeszcze cierpiałem na okropne bóle brzucha. Na szczęście pomógł litr coli. Jestem w szoku, co oni do tego jedzenia teraz wkładają.
Możecie mi doradzić, jak powinienem się w takiej sytuacji zachować? Jak dla mnie, to takie zdarzenie jest kompletnie niedopuszczalne. Wiem, że teraz jest "moda na jedzenie robaków", ale już nie przesadzajmy....
Jestem w totalnym szoku, że coś takiego mnie spotkało. Uważajcie, co spożywacie na kolację. Serio...
Kacper