"Zawsze muszę pytać męża, czy mogę sobie coś kupić, a zarabiam więcej od niego"

"Zawsze muszę pytać męża, czy mogę sobie coś kupić, a zarabiam więcej od niego"

"Zawsze muszę pytać męża, czy mogę sobie coś kupić, a zarabiam więcej od niego"

canva.com

"Mam tego dość. Przed ślubem każde z nas miało swoje pieniądze, a teraz wszystko trafia do wspólnej puli. Przez to mąż ma kontrolę nad moimi wydatkami, a ja lubię się ładnie ubrać czy kupić sobie nową książkę. Zarabiam dwa razy więcej od mojego męża, a mimo to za każdym razem, kiedy chcę wydać jakieś pieniądze, muszę to z nim uzgadniać. Czasem czuję, jak bym miała go prosić o pozwolenie. Uważam, że to nieuczciwe i mam pewien pomysł, jak temu zaradzić, ale boję się mu to zaproponować, bo pewnie i tak się nie zgodzi, a będzie na mnie obrażony".

Reklama

*publikujemy list od czytelniczki

Zawsze byłam niezależna finansowo

Szybko wyprowadziłam się z domu rodzinnego do wynajmowanego mieszkania. Zaraz po szkole średniej rozpoczęłam pierwszą pracę i gdy udało mi się uzbierać pieniądze na kaucję, znalazłam sobie kawalerkę, która spełniała moje oczekiwania.

Lubię żyć w dostatku, to też stale dążyłam do tego, żeby zarabiać więcej. Przerabiałam kursy, szkolenia. Wielokrotnie odbywałam darmowe praktyki, by móc wpisać w CV jak najwięcej punktów.

W końcu zaczęłam zarabiać naprawdę dobrze. Było mnie stać na zagraniczne wycieczki i na to, by siebie trochę rozpieszczać. Zamieniłam też mieszkanie na większe, dzięki czemu mogłam zorganizować sobie w domu miejsce do pracy. Dobrze mi to zrobiło. Zamykałam drzwi domowego biura o godzinie 15 i otwierałam je ponownie dopiero rano, następnego dnia.

A później poznałam Wiktora. Połączyły nas wspólne pasje, choć dzieliły nas od początku ambicje. Ja wciąż chciałam więcej i więcej, a jemu wystarczało to, co ma.

Po ślubie dużo się zmieniło

Zawsze chciałam założyć rodzinę, więc gdy trafiłam już na Wiktora i oddałam mu swoje serce, to wiedziałam, że go poślubię.

Zorganizowaliśmy sobie wesele marzeń, a ja byłam dumna, że żadne z rodziców nie musiało nam do niego dokładać.

Wprawdzie opłaciliśmy je w większości z pieniędzy zarobionych przeze mnie, ale to nie miało dla mnie większego znaczenia.

Do czasu ślubu każde z nas samodzielnie dysponowało własnym budżetem. Po ślubie natomiast założyliśmy wspólne konto i to na nie wpływają nasze wynagrodzenia.

To był zły pomysł. A dlaczego? Bo teraz gdy chcę sobie cokolwiek kupić czy wydać pieniądze na kawę z koleżanką, o wszytko muszę pytać Wiktora. Czasem czuję, jakbym musiała go prosić o własne pieniądze, a przecież je zarabiam! Nie chwaląc się, otrzymuję trzy razy większe wynagrodzenie od męża.

mężczyzzna daje pieniądze kobiecie canva.com

Wpadłam na pewien pomysł

Zawsze byłam niezależna finansowo i mogłam decydować o przeznaczeniu moich pieniędzy. Brakuje mi tej niezależności, dlatego wpadłam na pewien pomysł.

Planuję zaproponować Wiktorowi, żebyśmy przelewali na wspólne konto co miesiąc tę samą kwotę. Z tych pieniędzy robilibyśmy opłaty i kupowali jedzenie.

Te pieniądze byłyby także dla naszego syna.

A z resztą wynagrodzenia moglibyśmy robić to, co uważamy za stosowne.

Myślę, że to naprawdę uczciwa propozycja, boję się jednak poruszyć temat przy mężu, bo wiem, że nie będzie zadowolony. Ale czy jest jakieś inne rozwiązanie? Nie sądzę!

Nawet rodzice nie wydzielali mi pieniędzy, więc nie jestem do tego przyzwyczajona. Poza tym Wiktor nigdy nie pyta, kiedy chce sobie coś kupić. To niesprawiedliwe!

Klara

Ujawniono zarobek Maryli Rodowicz za tegorocznego Sylwestra.
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama