"Mam dość siedzenia z żoną i dziećmi w domu, więc w weekendy wyjeżdżam z kumplami za miasto. Nudne życie nie jest dla mnie"

"Mam dość siedzenia z żoną i dziećmi w domu, więc w weekendy wyjeżdżam z kumplami za miasto. Nudne życie nie jest dla mnie"

"Mam dość siedzenia z żoną i dziećmi w domu, więc w weekendy wyjeżdżam z kumplami za miasto. Nudne życie nie jest dla mnie"

Zdjęcie ilustracyjne/Canva

Małżeństwo to nie są tylko romantyczne chwile, randki, niespodzianki i kolacje przy świecach, ale również rutyna, która czasami potrafi uprzykrzyć codzienność. Szczególnie, jeśli para ma nie tylko obowiązki zawodowe, ale również zajmuje się wychowaniem gromadki maluchów. Czy to jednak powód, aby za "szarą rzeczywistość" obwiniać partnera/kę? Napisał do nas pan Adrian, który opowiedział o tym, jaki on ma sposób na równowagę w życiu.

Reklama

"Paulina od ponad dwóch lat gada tylko o pieluszkach"

A stwierdziłem, że też napiszę coś od siebie. Ciągle czytam listy od narzekających kobiet i ich matek, jaki to mężczyzna jest zły, niedobry i w ogóle. No dobrze, że kobiety są bez wad. Moja Paulina chyba właśnie za taką się uważa, teraz to codziennie sobie przyznaje medal za bycie super matką. Mamy dwóch synów. Ignaś skończył właśnie dwa lata, a Antoś niedługo będzie miał pół roku. Więc łatwo się domyśleć, że Paulina od ponad dwóch lat gada tylko o pieluszkach, karmieniu, durnych gadżetach dla dzieci. Wykończyć się można, ale ona nie widzi problemu.

Ja od razu wyjaśnię, że bardzo kocham swoich synów, ale mam też swoje życie i cele. Dzieci są bardzo ważne, jednak człowiek nie może się tak totalnie zatracić w tej całej codzienności. Nasz dom, odkąd Ignaś zaczął chodzić, przypomina pobojowisko, a Paulina łazi wiecznie w poplamionych ubraniach i wiele razy jej mówiłem, żeby trochę się ogarnęła. Ma 35 lat, więc chyba wypada zadbać o siebie, a dzieci nie są żądną wymówką. Jestem takim samym rodzicem, a chodzę na siłownię, zarabiam na rodzinę, mam pasje i znajomych.

"Paulina od ponad dwóch lat gada tylko o pieluszkach"

Zanim zostanę skrytykowany, to polecam przeczytać do końca to, co napiszę. Moi koledzy mają wyrozumiałe żony i dziewczyny, więc bez żadnego problemu mogą sobie wyjeżdżać na weekendy lub wychodzić na imprezy czy po prostu na piwko i mecz. Ja przez pierwsze kilka miesięcy małżeństwa miałem "zakaz" od Pauliny, ale na szczęście ogarnąłem się w porę i zrozumiałem, że związek to nie więzienie. Od razu zapowiedziałem żonie, że nie zamierzam non stop siedzieć z nią w domu. Paulina próbowała wziąć mnie na litość, że jest w ciąży i inne takie, ale bez przesady - ciąża to nie choroba. Po drugie, jak moja obecność miałaby jej pomóc?

Więc tak, od poniedziałku do piątku pracuję i zarabiam na rodzinę, robię zakupy i ogólnie pomagam Paulinie przy dzieciach. A w weekendy wychodzę z kumplami albo gdzieś jedziemy, teraz np. planujemy wyjazd w góry. Moja żona przed każdym weekendem robi mi awantury, bo niby ma tego dość, nazywa mnie egoistą i straszy rozwodem. Serio to takie przewinienie, że mężczyzna spędzi trochę czasu poza domem? To jest absurd jakiś. Rozwodem to ja mogę ja postraszyć, bo żaden normalny facet nie wytrzymałby z tak czepialską kobietą. Jak ona chce gdzieś wyjechać, to też ma prawo, dam jej przecież pieniądze. Ile razy moja teściowa oferowała pomoc przy dzieciach, to nie, Paulina chodzi za chłopcami jak cień i nadzoruje każdy ich ruch. Jest nadopiekuńcza, a do tego nie można z nią pogadać na żaden inny temat, bo tylko mówi o dzieciach. Oszaleć można.

Tak chciałem poruszyć ten temat, bo dość mam czytania o złych mężczyznach, tylko dlatego, że nie siedzą w domu całymi dniami i nie niańczą dzieci.

Co zrobić, aby cieszyć się z małżeństwa? Jak uniknąć rozwodu? Te porady sprawią, że znów się w sobie zakochacie i docenicie! Zobacz galerię!
Źródło: unsplash.com
Reklama
Reklama