Smutny koniec człowieka, o którym sądzono, że ma już wszystko. Ehud Arye Laniado zmarł na atak serca w paryskiej klinice podczas operacji powiększania penisa. Coś widocznie poszło nie tak...
Najwyraźniej belgijsko-izraelski bogacz wciąż miał marzenia. Jako miejsce zabiegu Laniado wybrał ekskluzywną klinikę przy Champs-Elysees. Okoliczności zgonu nie są znane. Wiadomo jedynie, że pacjent źle zareagował na substancję wstrzykniętą w penisa. Miliarder zmarł wskutek pooperacyjnych komplikacji.
Laniado był barwną postacią, a swoją fortunę zbudował na handlu diamentami. Wiedział o nich więcej niż ktokolwiek inny. Za to mało kto wiedział, ile miliardów na koncie ma Laniado. Wolał utrzymywać w tajemnicy swój stan posiadania, chcąc uniknąć płacenia podatków. Dlatego w ostatnich latach był na cenzurowanym.
Teraz, w obliczu przykrego końca, na Instagramie bogacza wydano uroczyste oświadczenie:
Żegnamy wizjonerskiego biznesmana - czytamy. - Z wielkim smutkiem informujemy, że założyciel firmy, Ehud Arye Laniado nas opuścił.
Warto pamiętać o tym, że chirurgiczne modyfikacje ciała mogą się źle skończyć...