51-letnia Joanna Przytakiewicz pochwaliła się idealnym ciałem na Instagramie. Chciała zachęcić kobiety do akceptowania siebie i swojego ciała, ale chyba nie wypadła zbyt wiarygodnie. "Czy akceptowałaby pani siebie w 100% bez stosowania medycyny estetycznej?" - pytają fanki.
Joanna Przetakiewicz przekroczyła pięćdziesiątkę, a ciało ma jak marzenie! Szefowa La Manii pochwaliła się boskim ciałem na Instagramie. Pozuje w białym body, eksponując zgrabną pupę i długie nogi. Post miał zachęcać kobiety do tego, by nie zważały na swoje niedoskonałości i pokochały siebie takimi, jakie są, bo - jak twierdzi projektantka - atrakcyjna kobieta to taka, która się za taką uważa.
Czy czasami nie jesteście wobec siebie zbyt wymagające? Zbyt surowe?
Atrakcyjna kobieta to taka, która się za taką uważa. Która akceptuje własne ciało i siebie. Wtedy automatycznie, magicznie, bez słów i zbędnych gestów stwarza taką aurę. Każda z nas jest niepowtarzalna, a co za tym idzie - WYJĄTKOWA. UNIKALNA. Każda z nas jest piękna we własnym ciele. Pora to zaakceptować i porzucić skrępowanie, przede wszystkim same przed sobą - zachęca widokiem swojego idealnego ciała Joanna Przetakiewicz.
Fanki były pod wrażeniem tego, jak młodo i nieskazitelnie wygląda ciało 51-letniej projektantki, prywatnie mamy trójki dzieci. Niemniej dla części internautek naturalnie zgrabna, atrakcyjna i zamożna Joanna Przetakiewicz wypada niewygodnie w roli mentorki prawiącej o samoakceptacji. Komentujące zarzuciła gwieździe hipokryzję, zwracając jej uwagę, że łatwo mówić o wierze w siebie, kiedy już się pozbyło mankamentów urody, w dużej mierze dzięki kosztownym zabiegom.
Tylko dlaczego takie złote słowa wypowiadają najczęściej piękne, zgrabne i bogate? :) przecież takie zdjęcie - kobiety rakiety - nie poprawi samopoczucia kobiety z najniższą krajową po trójce dzieci... Przepraszam Pani Asiu, bardzo Panią lubię i cenię to co Pani robi, ale z tym tekstem się nie bardzo zgadzam... Chcę to mogę, ale nie zawsze sytuacja zawodowa, społeczna i finansowa pozwala na to kobietom.
Idealna bo genetycznie drobnej budowy ciała, z sylikonami, włosami ciągle jak od fryzjera, sztuczne rzęsy aby powiększyć bardzo małe oko, opalenizna z ciągłych wyjazdów na urlop, ciało dopieszczone za masę kasy zabiegami, masażami. O czym te teksty? Jakby kasy nie miała to by nikt jej nie zauważył i wtedy mogła by pięknie mówić a nikt by nie słuchał... Hipokryzja do potęgi.
Czy akceptowałaby pani siebie w 100% bez stosowania medycyny estetycznej?
Gdyby na tym zdjęciu była kobieta z brzuszkiem, celulem, fałdkami tu i ówdzie i tak właśnie by powiedziała - uwierzyłabym, że rzeczywiście powinnyśmy kochać siebie takimi jakie jesteśmy i gratulowałabym Pani odwagi. Ale na zdjęciu widzę kobietę idealną. Łatwo jest wtedy mówić o wierze w siebie i w swoją atrakcyjność.
Gdybym wyglądała tak jak Pani, nie napisała bym takiego postu. Zwyczajnie byłoby mi głupio. To jak Pani wygląda jest efektem zabiegów, na które większość kobiet zwyczajnie nie stać. Zatem wydaje mi się, że o akceptacji siebie nie powinna się Pani wypowiadać, gdyż zalatuje tu trochę hipokryzją. Pozdrawiam, ja 40-latka, z cellulitem, rozstępami, i dużym dystansem do siebie.
Jesteśmy wobec siebie krytyczne, bo naoglądamy się takich właśnie fot, myśląc że jest one zupełnie soute.
Zgadzacie się?