W 2011 roku Meghan Markle skłoniła ówczesnego męża, reżysera Trevora Engelsona, do podpisania kontraktu ciążowego. Jego szczegóły wypłynęły do prasy w ledwie parę tygodni po tym, jak księżna Sussex ujawniła, że spodziewa się dziecka. Można się spodziewać, że bolączki Meghan sprzed lat pozostają aktualne. Czego wtedy zażądała?
Według relacji z dobrze poinformowanych źródeł Meghan Markle panicznie obawiała się, że przytyje w ciąży. To właśnie kwestia wagi była centralnym punktem kontraktu. Meghan w ciąży i po ciąży miała mieć stale zapewnioną opiekę dietetyka i trenera osobistego. Być może w kontrakcie znalazł się ustęp dotyczący wynajęcia niani - tego przyjaciele Meghan nie są pewni. Natomiast porozumienie w sprawie "wagi i zdrowia" aktorki z pewnością podpisano.
Dokument powstał w formie pisemnej, lecz nie u notariusza. Mimo to był dla Trevora wiążący. W czasie, gdy Meghan zażądała kontraktu, była już rozpoznawalną aktorką dzięki roli w serialu "W garniturach". Uważała, że nadwaga oznaczałaby dla niej koniec kariery. Tymczasem osoby w jej rodzinie mają podobno skłonność do tycia - wystarczy zresztą spojrzeć na ojca księżnej, Thomasa Markle.
Wszyscy zastanawiają się, czy i teraz waga tak mocno zaprząta księżną. Karierę aktorki co prawda już zakończyła, lecz wyraźnie dumna ze swojego ciała Meghan może mieć problemy z zaakceptowaniem zmian, jakie przyniesie jej ciąża.
Coraz bardziej popularne w Ameryce kontrakty ciążowe w Wielkiej Brytanii są nowością. Ale może Meghan znalazła inny sposób, by zadbać o siebie? Wścibskie tabloidy z pewnością się dowiedzą!