Czytaj ze STYLem: "Dlaczego nie poczekałaś?"

Czytaj ze STYLem: "Dlaczego nie poczekałaś?"

O trudnych relacjach matka-córka, o tęsknocie za miłością, o chorobie nowotworowej  i  - jak napisała Agnieszka Wolny-Hamkało - o "wszystkich wielkich sprawach, które nas obchodzą". Powieść „Dlaczego nie poczekałaś?” Wery Gorczyńskiej już w księgarniach!

Reklama

image001Matka i córka. Dwa światy. Dwie drogi. Jedno życie. Córka uciekła z domu, kiedy miała szesnaście lat. Nienawidziła swojej matki, nigdy jej nie rozumiała. Postanowiła sama poradzić sobie w życiu. Jaką cenę musiała za to zapłacić?

Porządkując rodzinny dom po śmierci matki znajduje jej pamiętniki. Czyta i odkrywa zupełnie nieznaną sobie dziewczynę, potem kobietę. Nie wie jeszcze, że życie przygotowuje dla niej kolejne wyzwania, na które nie jest przygotowana. Czy będzie umiała lepiej niż matka przeżyć swoje życie?

Książkę poleca Agnieszka Wolny-Hamkało:

Opowiedziana w lapidarnych zdaniach, przejmująca relacja z życia młodej dziewczyny. W tle trudny związek matki z córką, miłość, śmierć – wszystkie wielkie sprawy, które nas obchodzą. Sugestywne i odświeżające.

 
Wera Gorczyńska (ur. 1984) – pseudonim autorki pewnego bloga. Sporo w życiu przeszła, sporo zrozumiała, a teraz postanowiła o tym napisać.

Fragment:

Mamo, dlaczego odeszłaś tak bez uprzedzenia? Nie byłam na ciebie jeszcze gotowa. Ja to napisałam? Dziwne. Poszedł ze mną. Przede wszystkim chciałam wyczyścić dom z papierów, dokumentów i innych pierdół. Nie chcę tego. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Darek mi pomagał. Kwękał, że to jednak część mnie. Pieprzę tę część. Nie chcę jej. Do wora i do kubła na śmieci. Grzecznie wynosił. Upierał się tylko przy diariuszach matki. Diariusz – kiedyś tajemnicze dla mnie słowo. Straszne. Bolesne. Nie można powiedzieć pamiętnik? Dziennik po prostu? Nie, ona musiała mówić „diariusz”. Tak było elegancko i na poziomie. No cóż. Teraz diariusz będzie mi się bardziej kojarzyło z „Dariusz”. Diariusz – Dariusz.

Wiedziałam, że go pisze. Pamiętam to od zawsze. Odbierał mi ją. Tak pamiętam. Wiecznie siedziała z tymi kolorowymi zeszytami i zapisywała. Trzymała je na kolanach zamiast mnie. Nienawidziłam ich. Odbierały mi matkę, kiedy jej potrzebowałam. Teraz nie potrzebuję. Ani jej, ani ich. Do śmieci. Ten Darek to jakiś pieprzony esteta. Że piękne, że szkoda, że może to dla mnie ważne. Mam swoje lata i wiem, co dla mnie ważne. Wyniósł je z ostatnim workiem. Poczułam się wolna.

Teraz muszę zdecydować, co z resztą: meble, obrazy, zdjęcia, bibeloty, biżuteria, dywany i cały ten chłam. Książek tylko jakoś mało. Podziękowałam i poszedł sobie. Wróci wieczorem. Do hotelu. Więc chyba nie jest to facet na jedną noc. Na ile? Znów musiałam się wygadać. Darek ma sporą dozę kobiecej duszy. Chodziłam po domu. Zaglądałam wszędzie. Myślałam i mówiłam. On tylko patrzył i uśmiechał się ciepło. Czasami szeptał moje imię. Stanęłam w oknie. Patrzyłam, jak śmieciarze ładują wory z moją traumą do wielkiej czeluści wozu i… płakałam… Nagle zrozumiałam, że nie mogę dać im diariusza mamy. Ale nie mogłam się ruszyć. Stałam przybita gwoździami do podłogi. Długo to trwało. Nagle odpuściło. Wybiegłam z domu jak szalona. Boso. Zobaczyłam tylko tył oddalającej się śmieciary. Biegłam za nią jeszcze chwilę. Beznadziejnie. Jak zbita suka wróciłam do domu. Darek przytulił mnie. Czule szeptał do ucha moje imię. Po chwili poprowadził do szafki przy wejściu. Otworzył ją. Nogi ugięły się pode mną. Przyklękłam. Na wysokości moich oczu leżały na półkach piękne zeszyty.

 

 

Reklama
Reklama