"Moja żona to fajna kobitka, ale kiedyś nasze stosunki wyglądały całkowicie inaczej. Przed ślubem pozwalała mi na wszystko. Dziś o wielu przyjemnościach mogę tylko pomarzyć i nie mam na myśli, tylko łóżkowych igraszek. To znaczy, w łóżku też chęci opadły, ale najbardziej brakuje mi wyjść z kolegami i czasów, w których nie musiałem się tłumaczyć z każdej wydanej złotówki. Wszyscy się ze mnie śmieją, że żona trzyma mnie za worek, a ja nie wiem, jak to odkręcić".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: historie@styl.fm. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Początkowy etap związku – wszystko, co dobre, szybko się kończy
Trochę już ze sobą jesteśmy i zdaję sobie sprawę, że w sprawach łóżkowych nie będzie, jak na początku. Kto młody, tyn wie, jak to wygląda, kiedy człowiek zakochany i pełny energii. Ten początek jest najlepszym etapem związku, bo człowiek się wtedy czuje, jakby był w stanie góry przenosić. Tak drogie panie, my mężczyźni też to czujemy, ale w nieco innej formie. Żeby nie było, że z utęsknieniem wspominam tylko te zbliżenia na początku relacji. Mnie brakuje przede wszystkim wolności.
Moja Małgosia przed ślubem była kobietą idealną. Wspierała mnie z całych sił i nie robiła problemu z byle powodu. Jak miałem ochotę wyjść z kolegami, to wychodziłem, a gdy ona miała ochotę spotkać się z koleżankami, to ja również to akceptowałem. Ten stan rzeczy utrzymywał się też przez chwilę jeszcze po ślubie, ale z czasem było już tylko gorzej.
Po ślubie wszystko się zmienia, ale czy na lepsze?
Dzisiaj to ja bardziej czuję jej niewolnikiem niż mężem, a wszystko przez jej podejście i kontrolowanie mnie na każdym kroku. Nie mamy już małych dzieci w domu, więc każde z nas mogłoby sobie pozwolić na więcej luzu, ale o tym mogę tylko pomarzyć.
Czuję się z tym źle, że jako 40-latek nie mogę sobie pozwolić na spontaniczne wyjście na piwo po pracy, bo żona będzie robić z tego aferę trwającą kilka najbliższych dni. Zrozumiałbym to, gdybym zaniedbywał przy tym jakieś obowiązki albo nasze wspólne plany, ale tak nie jest. Koledzy i niektórzy członkowie rodziny śmieją się ze mnie, że Małgośka trzyma mnie na krótkiej smyczy.
Kolejną sprawą jest kontrolowanie moich wydatków. Mam po dziadku motocykl, który remontuję i to nie jest najtańsza zabawa. Żona oczywiście się o to czepia, a ja dla świętego spokoju muszę zakłamywać wydane na ten remont kwoty. Czy tak ma to funkcjonować? Ja nie robię nic złego, a ona traktuje mnie, jak nieodpowiedzialnego dzieciaka. Biorąc ślub, nie pisałem się na to wszystko, czego muszę dzisiaj doświadczać...
Zawiedziony mąż
Przeczytaj także
"Teściowa przynosiła obiadki Tomkowi do pracy. Uważała, że kanapki to za mało dla faceta"
"Mama Jasia nie chce, aby się bawił z naszą córką. Tylko dlatego, że zrobiłam dzieciom frytki"
"Pracoholizm prawie zniszczył mi życie. Uratowała mnie choroba"