"Kto by się spodziewał, że spotka mnie właśnie taka sytuacja. Nie ukrywam, że myślałam, że udam się w podróż pociągiem do Wiednia z przesiadkami, a cała wycieczka okazała się kompletną porażką. Bardzo żałuję, że się na to zdecydowałam. Miała być podróż życia, a okazała się katorgą i to jedną z najgorszych, jakie miałam".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: historie@styl.fm. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Chciałam udać się na podróż marzeń do Wiednia
Mój ulubiony film to "Przed Wschodem Słońca" z 1995 roku. Wielokrotnie oglądałam ten film i płakałam, marząc o takim uczuciu, jakim obdarzali się główni bohaterowie. Poprzysięgłam sobie, że to właśnie będzie moje największe marzenie - że ja też, jak skończę 20 lat, pojadę w taką piękną podróż pociągiem do Wiednia i kto wie, może ja też spotkam tam miłość swojego życia i przeżyję namiętną i prawdziwą miłość.
Wreszcie nadszedł ten czas - czas moich 20. urodzin, a ja nie czekając na nic, udałam się w podróż pociągiem do Wiednia, szukając przygody i miłości. Przygodę znalazłam i bardzo żałuję. Takich dantejskich scen, jak żyję, to ja jeszcze nie przeżyłam. Zachciało mi się kurde miłości....
Dantejskie sceny w pociągu
Początkowo podróż mijała mi w miłej atmosferze, a potem przesiadłam się w Warszawie no i się zaczęło. Pierwsze, co poczułam, to straszny zapach, który unosił się w powietrzu. Był to zapach mieszającej się woni poru bezdomnego, nieświeżego mięsa i jakichś słodkich perfum. Gdy tylko to poczułam, aż zakręciło mi się w głowie. Najgorsze, że w takim zapachu musiałam wytrzymać prawie 5 godzin - 5 godzin w jednym przedziale z czymś takim.
Ale to jeszcze nie wszystko. Oczywiście, że nie było żadnego przystojniaka. Były za to starsze panie z siatkami, zajmujące dwa miejsca jednocześnie oraz krzyczące i awanturujące się dzieci.
Chciałam poczytać książkę, ale nie było mi to dane, bo niestety dosiadł się w pewnym momencie pewien kawaler. I wcale nie był to kawaler z moich snów - przystojny Leonardo Di Caprio. Oj nie nie, nie. To był jakiś rolnik, ubrudzony ziemią i ewidentnie podchmielony.
Cały czas do mnie mówił, a ja myślałam, że już nie wytrzymam. Wreszcie poprosiłam go, żeby się ściszył, bo chcę poczytać książkę, a wiecie, co on wtedy zrobił - wyjął kebaba z kieszeni i takiego zimnego zaczął jeść. Ja jestem wegetarianką i w ogóle to wyglądało okropnie, i nie mogłam na to patrzeć...
No i tak minęła podróż marzeń do Wiednia.
Nie polecam.
Z wyrazami szacunku
Monika