„Odkąd Mariolka urodziła dziecko, zupełnie przestała o siebie dbać. Zupełnie tego nie rozumiem. Na ulicy można przecież spotkać zadbane matki! Doba każdej z nich trwa tyle samo. W takim razie, jak to możliwe, że niektóre mają czas zrobić makijaż, ułożyć włosy i ładnie się ubrać, podczas gdy inne uważają, że to awykonalne? Nic z tego nie rozumiem. A najbardziej pretensji, że zacząłem oglądać się za innymi”.
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: historie@styl.fm. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Moja żona przestała o siebie dbać
Moja żona zawsze była bardzo zadbaną kobietą. Nie będę ukrywać, że dla mnie bardzo liczy się wygląd. W końcu prawie jak każdy normalny facet, jestem wzrokowcem i lubię otaczać się tym, co ładne. Wydawało mi się, że moja żona zdaje sobie z tego sprawę, ale najwyraźniej byłem w błędzie.
Pół roku temu urodziła nam dziecko i od tamtej pory zupełnie przestała o siebie dbać. Oklapnięte włosy związane w kucyka, brak makijażu uwydatniający wory pod oczami i do tego jakieś paskudne dresy, które już dawno powinny wylądować w śmietniku. Zupełnie tego nie rozumiem!
Przecież spotykam na ulicy matki, które wyglądają wprost perfekcyjnie. Starannie ułożone włosy, idealne makijaże, no i do tego obcisłe sukieneczki, a niekiedy nawet szpilki. Nie oszukujmy się. Doba każdej z nich trwa tyle samo, a małe dzieci nie są tak wymagające. Wiem, bo mam o 20 lat młodszą siostrę.
Jeszcze te pretensje
Ostatnio żona zrobiła się jakaś rozdrażniona i ciągle szuka powodu do kłótni. Na przykład o to, że oglądam się na ulicy za innymi kobietami. No co ja biedny mogę zrobić, mówiłem przecież, że jestem wzrokowcem i estetą. Lubię patrzeć na otaczające mnie piękno! A ona jeszcze się dziwi. Może jakby wyglądała odrobinę lepiej, wtedy nie musiałbym zawieszać oka na kimś innym.
Nie uwierzycie, że kilka dni temu zrobiła mi awanturę o to, że w ogóle nic nie robię przy dziecku. No sorry kochana, ja przecież ciężko pracuję. Jakiś podział obowiązków musi być! Nie mogę wstawać w środku nocy do płaczącego dziecka, bo rano muszę być wypoczęty w pracy.
Jakby tego było mało, żona zaczęła grozić mi rozwodem i powiedziała, że jak tak dalej będzie, to wyprowadzi się z dzieckiem do swojej matki. Sam nie wiem, o co jej chodzi. Przecież dobry ze mnie facet, nic złego nie robię. Wydaje mi się, że grubo przesadza. A wy co myślicie?
Marcin z Białegostoku
Przeczytaj także
"Rodzice każą dokładać mi się do rachunków. Niedoczekanie. Powinni cieszyć się, że z nimi mieszkam..."
"Syn co chwilę bierze ode mnie pieniądze, ale zapomina oddawać. Ja nie umiem mu odmówić..."
"11 razy odmowa przyjęcia dziecka na dyżur wakacyjny do przedszkola - tak to wygląda w stolicy"