• katarinka7 odsłony: 2497

    Wy i świat.

    A taki sobie temat rzucam.

    Czy uważacie się za lubiane osoby? Takie, których towarzystwo jest pożadane na imprezach, spotkaniach, wypadach?

    Co robicie, aby być lubianymi?

    I z innej strony - jakie osoby lubicie, uwazacie za lubiane?

    I jeszcze z innej - jak wychować, ukształtować dziecko, aby było lubiane, miało prawdziwych, oddanych przyjaciół.

    Tak mnie oświeciło, bo znalazłam się w trudnej sytuacji osobistej, która zweryfikowała wiele znajomości, co z kolei skłoniło mnie do refleksji nad tym, czy jestem lubiana, ważna dla przyjaciół (?),znajomych.
    Czuję się trochę dziwnie, nieswojo............

    A druga rzecz - nie wiem jak ułoży się moje zycie, być może mój syn nie będzie miał rodzeństwa (przynajmniej takiego, z którym się wychowa) i bardzo ubolewałam nad tym. Że jako dorosły będzie samotny i w ogóle.
    Aż wczoraj mnie oświecilo, że wcale nie musi taki być. Że może mieć wielu oddanych, prawdziwych przyjaciół.
    Jak kierowac jego drogą, rozwojem, żeby był otoczony zyczliwymi ludźmi, zeby sam taki był?

    Jakie są Wasze refleksje?

    Odpowiedzi (26)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-08-07, 05:42:25
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-08-07 o godz. 05:42
0

Nie wiem czy jestem lubiana. Nie zastanawiam się nad tym. Skoro mam przyjaciół i znajomych to jakoś chyba da mnie się tolerować :] Mam też takich znajomych co to właśnie sobie o mnie przypomnieli bo dziecko sie moczy, bo adhd, bo Strelau potrzebny.
Często ubolewam, że nie o wszystkich znajomych mogę dbać - brak czasu.

Lubię ludzi z którymi mam wspólne tematy, takich do tańca i do różańca. Lubię ludzi dobrych, wyrozumiałych, myślących, nieograniczonych.

Odpowiedz
zieleniack 2010-08-05 o godz. 12:17
0

ciekawy temat, jak dla mnie na czasie, bo ostatnio zastanawiałam sie nad podobnymi rzeczami, więc z góry przepraszam za przydługi post ;)

katarinka7 napisał(a):
Czy uważacie się za lubiane osoby?
Takie, których towarzystwo jest pożadane na imprezach, spotkaniach, wypadach?
dla mnie pierwsze pytanie odnosi się do po prostu "lubiane", a drugie do "dusz towarzystwa"
lubiana przez określoną grupę osób jestem - kolezanki, kolegów, przyjaciół. Ale duszą towarzystwa jestem jedynie w kręgu przyjaciół. W kręgu znajomych czy kolegów - nie. W takim kręgu jestem częścią grupy, ale nie wybijam się ponad. Nie chodzi mi o to, że niektóre wybijają się osoby celowo-po prostu u niektórych bycie duszą towarzystwa jest jak najbardziej naturalne. Czasem wpędza mnie to w kompleksy, bo przy takich osobach czuję się czasem osobą nudną i mało wartościową :( bowiem niestety mam niską samoocenę, a to poważnie utrudnia relacje towarzyskie :(...

Co robicie, aby być lubianymi?
nie robię nic szczególnego w tym celu. Generalnie szanuję drugiego człowieka i nie bywam uprzedzona czy złośliwa bez powodu (tzn bez konkretnego zalezienia mi za skórę). No i na pewno nie staram się przypodobać innym, zmieniać siebie tylko po to, aby wkupić się w towarzystwo - bo to bez sensu. Czułabym sie gorzej w takiej sytuacji, niż bez towarzystwa.

Sęk w tym, że jestem osobą, która w kontaktach "w realu" raczej słucha, niż gada - a już zdecydowanie na początku znajomości (potem to tak pół na pół). Poza tym początek znajomości czy też słaba znajomość drugiej osoby sprawiają, że krępuje mnie taki kontakt i nie zawsze wiem, co powiedzieć, bo nie wiem, czy ta osoba się np. za coś nie obrazi, czy zrozumie jakiś żart, czy cos w tyym guście, słowem - na niewybadanym gruncie towarzyskim trudno mi się poruszać i zazdroszczę oraz podziwiam osoby, którym się to z łatwością udaje. W związku z powyższym często w takich rozmowach zapada chwilowe milczenie z mojej strony albo zdawkowe zdanie itp, co także mnie wpędza w kompleksy, bo wydaje mi się, ze wychodzę na idiotkę/nudziarza/dziwaka. A im więcej kompleksów, tym trudniej, bo kółko się zamyka. :(

Są owszem osoby, które mi wybijają powyższe z głowy, twierdząc, że to bzdura, są osoby, które twierdzą, że jestem wygadana i pewna siebie (głównie koleżanki ze studiów), ale i są osoby, które widzą, ze jestem zakompleksiona. Nie wiem, od czego to zależy.

Problem jest tez w tym, ze po liceum, w którym miałam zarabista, zgrana paczkę przyjaciół, wszyscy rozeszli się na swoje strony. Na swoim osiedlu nie mam nikogo bliskiego (oprocz rodziny). Trzy psiapsióły wyjechały do innych miast, jedna za granicę, a najbliżej mieszkające w mieście mieszkają na tyle daleko, że aby do nich dotrzeć, muszę jechać z min. trzema przesiadkami godzinę-półtorej:/ ale one i tak mają dużo pracy, więc nie mamy dla siebie czasu częściej, niż na ruski rok. Siłą rzeczy kiedy chcę pogadać, korzystam z internetu - a to także błędne koło, bo na pewno nie wyciąga mnie z kompleksów związanych z zawieraniem znajomości "w realu". W necie łatwiej nawiązać znajomość, ale trudniej ją rozwinąć w coś większego od samej znajomości i trudniej to utrzymać (ale są oczywiscie wyjątki;) ).

Na szczęście zacieśniam obecnie kilka kontaktów towarzyskich - ale nie są to kontakty na tyle niezbędne, żeby od razu nazywać te osoby przyjaciółmi (swoją drogą, nie lubię szastania słowem "przyjaźń" i przylepiania go do byle znajomości).

I z innej strony - jakie osoby lubicie, uwazacie za lubiane?
Trudno określić, jakie osoby lubię - bo nie wybieram ludzi względem kryteriów. Na pewno lubię ludzi, którzy szanują innych, którzy nie uprzedzają się o byle co i którzy prezentują sobą coś ciekawego, mądrego. Trudno określić, jakich ludzi lubię - to się musi sprawdzić "w praniu". Z kolei zauważyłam, że lubiane są osoby, które łatwo nawiązują kontakty i nie podpadają innym kontrowersyjnymi zachowaniami. Ale to chyba taki standard.

I jeszcze z innej - jak wychować, ukształtować dziecko, aby było lubiane, miało prawdziwych, oddanych przyjaciół.
trudne pytanie, bo każdy człowiek jest inny i każdego człowieka lubimy na swój sposób. Ja bym powiedziala, że kluczowe jest nauczenie szacunku do drugiego człowieka - bo człowiek, który nie szanuje innych, nie znajdzie przyjaciół. Ale trudno mi powiedziec, skoro jeszcze nie mam dziecka.

Odpowiedz
Ofelia 2010-08-05 o godz. 01:47
0

Z reguły jedynaków wrzuca się do szufladki z etykietą "egoista", bo uważa się, że są rozpieszczeni i nie potrafią się dzielić z nikim. Dlatego napisałam, że znam jedynaków egoistów i tych wartościowych ludzi, ale tak jest też z tymi, którzy mają rodzeństwo (często nawet dość liczne) ;)

Odpowiedz
saskiia 2010-08-04 o godz. 22:57
0

też mnie irytuje odrobinę szufladkowanie - jestem jedynaczką, wychowaną w dość surowej dyscyplinie. i myślę, że nikt by nie powiedział, że jestem zapatrzoną w siebie egoistką.

ale ad rem.
mam sporo znajomych. czasem myślę, że zbyt wielu, bo nie jestem w stanie utrzymywać z nimi takich kontaktów, jakie by należało (brak czasu).
nie staram się być lubiana, ale jestem pozytywnie nastawiona do ludzi, wierzę, że każdy z nich ma w sobie coś dobrego i to chyba skutkuje pozytywnie. niemniej - kasiu, jak ja Cię świetnie rozumiem. mam kilka takich osób i ciągle ich przybywa, które po latach niewidzenia dzwonią z tekstem "hej. co u Ciebie? kopę lat! bo wiesz, mam taki problem..." i tu następuje wywód z oczekiwaniem na poradę prawną. tych tępię.
mam wrażenie, że nie trzeba zabiegać o ludzi. tych, którzy chcą być blisko, ma się po prostu blisko. i wtedy się o nich dba. reszta xP .
mam jedną przyjaciółkę. jest zawsze. co by się nie działo. to chyba wystarczy. cóż chcieć więcej?

Odpowiedz
Martos 2010-08-04 o godz. 10:47
0

jak mi to kiedyś Mama powiedziała/ lub wpisała do pamiętniczka ;)

"miej mało przyjaciół, to Cię uszczęśliwi
miej mało przyjaciół niech będą prawdziwi"

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-08-04 o godz. 06:34
0

katarinka7 napisał(a):Hm, pisząc o rodzeństwie nie myslałam o egozimie i nie taki miał być kontekst - jak go wychować, żeby nie był egoistą.
Raczej o tym, żeby nie był sam w razie problemów, kłopotów, kryzysów - żeby miał kto podac mu rękę.
Ale rodzeństwo nie jest regułą na to że dziecko nie będzie samo, że będzie miało na kogo liczyć.
Tak się tylko mówi ale sama obserwuję np. jak to jest w mojej rodzinie. Mój brat jest daleko od domu, na drugiej półkuli ziemskiej i niestety w ciężkich sytuacjach muszę radzić sobie sama.
Trzeba uczyć dziecko żeby potrafiło współżyć z ludzmi, żeby potrafiło nawiązywać kontakty, często przyjaciele pomogą bardziej niż rodzina.
A jak nauczyć? Myślę że nauczyć się nie da.
Trzeba być prostolinijnym, szczerym i pomocnym. I chyba tyle.

W mojej rodzinie było kilka takich przypadków, gdzie ktoś znalazł się w ciężkiej sytuacji. Zwykle wtedy własnie rodzeństwo stawało do pomocy.

Jak wyżej napisałam ja akurat obserwuję w swoim otoczeniu różne przypadki.

Chciałabym, żeby mój syn miał wokół siebie bliskie osoby, gdy mnie zabraknie.
I to właśnie mogą zapewnić przyjaciele czy choćby kuzynostwo, dalsza rodzina.

Odpowiedz
katarinka7 2010-08-04 o godz. 04:18
0

Hm, pisząc o rodzeństwie nie myslałam o egozimie i nie taki miał być kontekst - jak go wychować, żeby nie był egoistą.
Raczej o tym, żeby nie był sam w razie problemów, kłopotów, kryzysów - żeby miał kto podac mu rękę.

W mojej rodzinie było kilka takich przypadków, gdzie ktoś znalazł się w ciężkiej sytuacji. Zwykle wtedy własnie rodzeństwo stawało do pomocy.

Chciałabym, żeby mój syn miał wokół siebie bliskie osoby, gdy mnie zabraknie.

Odpowiedz
till 2010-08-04 o godz. 03:12
0

Zauważyłam, że rodzice jedynaków bardzo często wyżej stawiają im poprzeczkę. Ciężko w takim przypadku mówić o rozpieszczaniu dziecka.

A egoizm to imo w większym stopniu kwestia charakteru; empatii, jakiejś wrażliwości na cudzą krzywdę, niż wychowania.

Odpowiedz
Gość 2010-08-04 o godz. 01:52
0

Ja przyznam że znam wielu jedynaków i są super troskliwymi, towarzyskimi osobami.
Rodzeństwo nie zawsze zapewnia rozwinięcie u brata/siostry poczucia że nie jest się pępkiem świata.
Jedynacy nie zawsze są egocentrykami, chociaż często przypina sie im taką łatkę.

Odpowiedz
Gość 2010-08-04 o godz. 01:47
0

till napisał(a):Ofelia napisał/a:
Znam wielu jedynaków, którzy są egoistami, ale znam też takich, którzy są wspaniałymi, wartościowymi ludźmi, którzy traktują innych jak równych sobie, potrafiącymi dzielić się tym co maja i spierać innych:)

A ja znam nie-jedynaków egoistów i nie-jedynaków normalnych. Może jako jedynaczka jestem przewrażliwiona na punkcie takiego szufladkowania ludzi, szczególnie że od dziecka z góry przypinano mi łatkę tej rozpieszczonej i tej egocentrycznej. Z biegiem czasu doszłam do wniosku, że chyba aż tak źle ze mną nie jest :D
Też jestem jedynaczką i często spotykałam się z tym stereotypem :hm:

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-08-04 o godz. 01:42
0

Temat dla mnie jak najbardziej na czasie bo od niedawna mieszkam w nowym dla mnie mieście i chcę nawiązać nowe kontakty.

Gdy poznaję kogoś staram się być sobą, pokazać jaka jestem naprawdę, staram się zaciekawić kogoś moją osobą.
Bo kontakty z ludzmi są dla mnie ważne, chociaż w głębi duszy jestem typem samotnika.
Nie potrzebuję wielu znajomych, przyjaciół, lubię swoje towarzystwo, lubię zająć się sama sobą, nie zabiegam szczególnie o kontakty.

Wydaje mi się że najlepsze są znajomości, które zawiązują się naturalnie, o które nie trzeba specjalnie zabiegać, na siłę.

Nie jestem typem osoby konfliktowej, mam raczej łagodne usposobienie i lubię ludzi, lubię ich słuchać, pomagać im i doradzać.
Niestety ubolewam nad tym że nie mam ani jednego przyjaciela.
Myślę też, że w dzisiejszych czasach bardzo trudno o znajomości, o nawiązywanie nowych kontaktów bo ludzie mają mało czasu aby się spotykać, żyją we własnym świecie i nie dopuszczją do siebie nikogo.

Odpowiedz
till 2010-08-03 o godz. 13:26
0

Ofelia napisał(a):Znam wielu jedynaków, którzy są egoistami, ale znam też takich, którzy są wspaniałymi, wartościowymi ludźmi, którzy traktują innych jak równych sobie, potrafiącymi dzielić się tym co maja i spierać innych:)
A ja znam nie-jedynaków egoistów i nie-jedynaków normalnych. Może jako jedynaczka jestem przewrażliwiona na punkcie takiego szufladkowania ludzi, szczególnie że od dziecka z góry przypinano mi łatkę tej rozpieszczonej i tej egocentrycznej. Z biegiem czasu doszłam do wniosku, że chyba aż tak źle ze mną nie jest :D
siuda_baba napisał(a):Carrie napisał(a):W sumie to taki ze mnie samotnik, że naprawdę to nie potrzebuję ludzi, kontaktów, imprez, spotkań, pogaduch itp. na co dzień
Czy my nie jesteśmy rodzeństwem?
Widocznie foruma przyciąga podobne charaktery ;)
katarinka7 napisał(a):Co robicie, aby być lubianymi?
Przeważnie? Staram się trzymać język za zębami ;)
katarinka7 napisał(a):I jeszcze z innej - jak wychować, ukształtować dziecko, aby było lubiane, miało prawdziwych, oddanych przyjaciół.
Imo to są dwie różne sprawy. Jest zbiór cech, które sprawiają, że człowiek jest otwarty na innych ludzi, sympatyczny, niekonfliktowy i to się ma w sobie, albo nie. Można pracować nad sobą, starać się zmienić by bardziej przypasować innym osobom. Niestety np. widzę po sobie, że jeśli coś nie przychodzi naturalnie to wchodzenie w cudzą skórę na dłuższą metę jest męczące. 5 minut bym nie wytrzymała udając np. taką przesympatyczną Kasię Cichopek :D

Co innego to umiejętność doboru prawdziwych przyjaciół. Ale to wymaga lat i różnych wydarzeń w życiu by sprawdzić, kto jest nas na dobre i na złe.
katarinka7 napisał(a):A druga rzecz - nie wiem jak ułoży się moje zycie, być może mój syn nie będzie miał rodzeństwa (przynajmniej takiego, z którym się wychowa) i bardzo ubolewałam nad tym. Że jako dorosły będzie samotny i w ogóle.
Nie martw się. Są ludzie, którzy lubią samotność i wcale nie oznacza, że wiodą gorsze życie niż dusze towarzystwa. Ważne, by był szczęśliwy, a to wcale nie idzie w parze z popularnością towarzyską :)

Odpowiedz
Aguus 2010-08-03 o godz. 13:23
0

Jezeli ktos czuje,ze my sie nim interesujemy -zainteresuje sie tez nami.
Guzik prawda Biba !

Odpowiedz
Gość 2010-08-03 o godz. 12:31
0

katarinka7 napisał(a):I z innej strony - jakie osoby lubicie, uwazacie za lubiane?
ale przeciez to sa dwie zupelnie rozne sprawy. czasem sie lubi osoby niepopularne, a czasem ma sie po dziurki w nosi te bijace rekorduy popularnosci. kazdy jest inny i nie ma moim zdaniem zlotego srodka na popularnosc, co za tym idzie:
katarinka7 napisał(a):I jeszcze z innej - jak wychować, ukształtować dziecko, aby było lubiane, miało prawdziwych, oddanych przyjaciół.
na to pytanie nie ma jednej i 'jedynie prawdziwiej' odpowiedzi. wez rowniez pod uwage, ze nasi przyjaciele kochaja nas z naszymi wadami, a nie pomimo ich. mysle, ze dopoki jest sie wiernemu sobie, bedzie sie mialo przyjaciol, bo przyjazn nie jest konkursem na popularnosc.

mysle, ze kazda z nas ma w swoim otoczeniu osoby, ktore 'sa przyjacielem absolutnie kazdego'. i najpierw sobie zadaj pytanie, czy Ty sama chcialabys byc tego rodzaju osoba? czy wartosci, ktore ona soba przedstawia sa Tobie bliskie? i chyba najwazniejsze: czy faktycznie da sie byc przyjacielem wszystkich i byc lubianym przez wszystkich, nie bedac w stosunku do ktorejs ze stron falszywym? (i niew, nie uwazam, ze nie mozna sie swietnie dogadywac z osoba, ktora ma za 'przyjaciela Twojego smiertelnego wroga').

Odpowiedz
Ofelia 2010-08-03 o godz. 07:38
0

Czy uważam się za osobę lubianą?
Niespecjalnie. Mam grono bliższych znajomych, przyjaciół, z którymi lubię się spotykać, bawić, ale nie są to tłumy ;) Mi to bynajmniej odpowiada. Mam do kogo zwrócić się po radę, oni też mogą zawsze na mnie liczyć.
Aby być lubianą jestem przede wszystkim sobą. Jeśli komuś nie odpowiada to, że jestem szczera do bólu, nie podlizuję się, wyrażam swoje poglądy, które czasami nie są takie same jak większości i potrafię się wyłamać, to jego sprawa. Ja też nie muszę lubić każdego i zgadzać się we wszystkim co ktoś powie 8)
katarinka7 napisał(a):jak wychować, ukształtować dziecko, aby było lubiane, miało prawdziwych, oddanych przyjaciół.
Chyba najważniejsze to pokazać dziecku, że trzeba być sobą i nie udawać kogoś kim się nie jest. Nie być na siłę "fajnym" i takim jak wszyscy :) Znam wielu jedynaków, którzy są egoistami, ale znam też takich, którzy są wspaniałymi, wartościowymi ludźmi, którzy traktują innych jak równych sobie, potrafiącymi dzielić się tym co maja i spierać innych:)


Nie doczytałam pytania, a nie mogę edytować postów:
katarinka7 napisał(a):może jeszcze powinnam uścislić temat - obok "lubiany" powinno być chyba również "ciekawy". Pewnie chętniej spędzamy czas z ciekawymi ludźmi. A co to oznacza? Mającymi pasję? Hobby oryginalne?
Ciekawa osoba to wg mnie taka, która coś sobą reprezentuje i ma zdanie na prawie każdy temat (Fakt faktem nie każdy musi przecież interesować się każdą dziedziną sztuki ;) ). Chyba najlepiej czujemy się w towarzystwie osób, które mają podobne zainteresowania, a nawet jeśli poglądy ma różne to podyskutować z tą osobą w mądry sposób mimo tych różnic. Kiedyś kolega mi powiedział, że ze mną fajnie się dyskutuje, bo robię to w mądry sposób i na poziomie :P, ba nawet podobno fajnie jest się ze mną kłócić.
Chyba dlatego się różnimy od siebie, żebyśmy mogli wymieniać się poglądami i spostrzeżeniami i dyskutować na wszystkie tematy.

Odpowiedz
Biba 2010-08-03 o godz. 06:54
0

Ja ogolnie stram sie byc lubiana,tzn.jestem mila,tolerancyjna dla ludzi,mam duzo znajomych i przyjaciol.Ale mysle,ze wynika to z tego (ludzie sami mi to mowia),zepotrafie ich sluchacNie zanudzam ich opowiadaniem zawsze co u mnie ,tylko na dzien dobry spytac czy np.zdalas juz ten egzamin?i co wyszla ci to ciato czy znowu zakalec ;D ?!
Jezeli ktos czuje,ze my sie nim interesujemy -zainteresuje sie tez nami.Nie wiem na ile procent jest tez to skuteczne,ale trzeba samemu wyciagnac w ten sposob reke do ludzi... :]

Odpowiedz
madziula 22 2010-08-03 o godz. 06:49
0

Blutka napisał(a):Ja jakiś czas temu już przebolałam wielki kryzys pt. co ja takiego złego ludziom zrobiłam, że mnie mają w dupie. ;) Ale doszłam do wniosku, że większość ludzi po prostu ma wszystkich gdzieś i nie jestem wyjątkiem.

Odkąd zaszłam w ciążę, w której musiałam leżeć i moja dyspozycyjność, że tak powiem, zmalała dramatycznie, liczba znajomych, którzy utrzymują ze mną kontakt inny, niż przez net, spadła do zera. Po prostu dopóki ja zabiegałam o kontakty, podtrzymywałam je, było ok. Jak przestałam, wszyscy się na mnie wypięli, bo widać nie jestem na tyle atrakcyjna, żeby się fatygować. ;)

Generalnie nie jestem lubiana. Znajomych, z którymi utrzymuję kontakt sporadyczny mam dużo, ale przyjaciół mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Jest to tym uciążliwsze, że nie mamy rodziny pod ręką i nie bardzo mamy na kogo liczyć w razie problemów z czymkolwiek, a mnie frustruje, że siedzę sama z dzieckiem ciągle i nie mam do kogo gęby otworzyć.

Smutno trochę, ale trudno. Nic na siłę. Widać takie z nas gbury. ;) No i może powinniśmy przestać dać się wykorzystywać, bo jak ktoś nas potrzebuje, to niemal nigdy nie odmawiamy. Ale, wbrew pozorom, dobro nie wraca. Takie życie. O.
Blutka, ja mam podobnie, tyle, że nie mamy jeszcze dzieci... :zle:

Generalnie nie mam przyjaciół- bliższych znajomych jednych(!).
Wydaje mi się , że po prostu jestem zbyt wymagająca- chciałabym, żeby ktoś dawał mi co najmniej tyle samo, ile ja daję- uwagi, wsparcia,pomocy, czasu.Jak narazie, te kryteria spełnia jedynie mój mąż, na wszystkich innych znajomościach asirujących do przyjaźni, niestety się przejechałam.Boleśnie #/
Niektóre forumki piszą, że im to lata, czy je ktoś lubi, czy nie...ja tam chciałabym być bardziej lubiana , mieć choć jedną osobę poza mężem, z którą możnaby konie kraść.

Odpowiedz
Gość 2010-08-03 o godz. 05:06
0

katarinka, ja też liczę, że może nowi ludzie się pojawią, jak już do pracy normalnej wrócę, itp. Albo MOŻE będziemy w nowym domu jakimś cudem mieć fajnych sąsiadów.

Poza tym zapomniałam napisać, że bez netu to bym w ogóle nie miała nawet tej nędznej garstki bliskich znajomych, bo jakoś tak się poukładało, że zazwyczaj kontakt przez net jest jedynym możliwym. I w sumie mnie to trochę frustruje, bo wiele bym dała za spokojne posiedzenie w knajpie i porozmawianie po ludzku. ;)

Odpowiedz
katarinka7 2010-08-03 o godz. 05:01
0

kasia29 napisał(a):katarinka7 napisał(a):
Pierdoły gadasz. Jesteś miła i sympatyczna,..... albo nieźle się maskujesz ;)


;)

Temat trochę wynika stąd, że przeprowadziłam się do innego miasta.
No i zycie towarzyskie - które było już nadszarpnięte z okazji pojawienia się synka - całkiem zwiędło.
Znajomi z "tamtego" miasta przestali się odzywać. Pytać jak tam. Wpraszać się, bo przecież Toruń taki ładny ( a ja jak najbardziej zapraszałam).
Chyba jednak nie byłam dla nich ważną osobą.
W Toruniu zbyt dużo znajomych tez nie mam - jedna koleżanka z pracy od miesiąca obiecuje kawę, ja co tydzien dzwonilam z pytaniem - kiedy, gdzie...........w końcu dałam spokój, bo może się narzucam?

A moze wraz z przewrotem życiowym pojawią się teraz nowi, prawdziwi przyjaciele?

Podobnie jak Kasia29 zauważam czasem zainteresowanie się mną, ale zawsze jest to związane z pytaniem zawodowym - ktoś się buduje, projektuje, itd.

p.s. może jeszcze powinnam uścislić temat - obok "lubiany" powinno być chyba również "ciekawy". Pewnie chętniej spędzamy czas z ciekawymi ludźmi. A co to oznacza? Mającymi pasję? Hobby oryginalne?

Odpowiedz
Gość 2010-08-03 o godz. 04:39
0

Carrie napisał(a):W sumie to taki ze mnie samotnik, że naprawdę to nie potrzebuję ludzi, kontaktów, imprez, spotkań, pogaduch itp. na co dzień
Czy my nie jesteśmy rodzeństwem? :hm:
A co do meritum:
katarinka7 napisał(a):Czy uważacie się za lubiane osoby? Takie, których towarzystwo jest pożądane na imprezach, spotkaniach, wypadach?
Absolutnie nie. Większość świata nie wie o moim istnieniu, a pozostały błąd statystyczny zapewne uważa mnie chyba za nudziarza i/lub dziwaka, przyjaciół mogę policzyć na palcach jednej ręki i jeszcze mi miejsce zostanie. :D W rozmaitych "spędach społecznych" nie uczestniczę. Zaproszenia dostaję przeważnie od osób, które mnie jeszcze dobrze nie znają i szczerze im się dziwię. W sumie mogłabym odpowiedzieć na drugą część pytania - nie dotyczy.
katarinka7 napisał(a):Co robicie, aby być lubianymi?
Staram się nie robić nikomu umyślnie krzywdy i wspierać, jeśli umiem.
katarinka7 napisał(a):I z innej strony - jakie osoby lubicie, uwazacie za lubiane?
Dwa kompletnie różne pytania. Lubię osoby, które mnie lubią ;) i które uważam za wartościowe (różne dziedziny, różne płaszczyzny). Lubiane - przede wszystkim te osoby, które same dobrze się czują w towarzystwie. To ostatnie nie jest takie oczywiste.
katarinka7 napisał(a):czy jestem lubiana, ważna dla przyjaciół (?),znajomych
Nie spodziewam się po ludziach niczego szczególnego, z tego co pytam po rodzinie i znajomych, każdy ma te same przejścia, więc to chyba reguła. Stoicyzm, cynizm czy pragmatyzm?

Odpowiedz
Gość 2010-08-03 o godz. 01:04
0

Czy uważacie się za lubiane osoby? Takie, których towarzystwo jest pożadane na imprezach, spotkaniach, wypadach?
Nie 8)

Co robicie, aby być lubianymi?
Nic. Nie zabiegam, nie zależy mi. Jeśli ktoś nie potrafi zaakceptować mnie takiej jaką jestem, to widać nie ma tej "chemii" ;)

Kajko napisał(a):mam grono przyjaciół i znajomych na których mogę polegać - i to są osoby na których mi zależy, dla których poświęce własny czas czy własne sprawy...
a dla innych...

nie staram się na siłę być duszą towarzystwa. nigdy nie udaję kogos innego, wyraźnie mówie, jakie mam poglądy
Pod tym się mogę podpisać :)

W zasadzie nie mam innych znajomych niż tych netowych, którzy z czasem stali się znajomymi też w realu. Ale nie zależy mi na tym, by szukać ich na siłę. Mam kilkoro sprawdzonych przyjaciół (pech chciał, że akurat nie w swoich okolicach). W sumie to taki ze mnie samotnik, że naprawdę to nie potrzebuję ludzi, kontaktów, imprez, spotkań, pogaduch itp. na co dzień

Odpowiedz
Gość 2010-08-03 o godz. 01:01
0

Ja wychodzę z założenia, że przecież nie każy musi mie lubić. Tak samo, jak i ja nie muszę lubić każdego. Więc nie specjalnie zabiegam o czyjąś sympatię. Jeżelili dobrze mi się z kimś rozmawia i razem miło spędzamy czas, to ok. Ale generalnie jestem bardzo nieufna w stosunku do ludzi, więc jest mi dość ciężko nawiązywać nowe, trwałe znajomości. Nie wiem czy to kwestia wychowania, czy mojego charakteru.

Faktem jest, że im jest się młodszym, tym więcej ma się znajomych. Z czasem ich grono znacznie się kurczy. W moim przypadku, najbardziej zauważalne zawężenie grona znajomych nastąpiło po skończeniu studiów. Każdy, jak to się mówi, poszedł w swoją stronę. Pozosała grupka najbliższych przyjaciół, na których do tej pory nigdy się nie zawiodłam.

Nie znam sposobów na ukształtowanie dziecka w ten spoób, żeby było lubiane i miało mnóstwo znajomych. Ponoć dzieci wychowywane w akademikach są bardzo komunikatywne, otwarte na ludzi i nowe znajomości. Jednym słowem idą przez życie przebojem. Nie wiem czy ta teoria sprawdza się w praktyce :)

Odpowiedz
Gość 2010-08-03 o godz. 00:59
0

Ja jakiś czas temu już przebolałam wielki kryzys pt. co ja takiego złego ludziom zrobiłam, że mnie mają w dupie. ;) Ale doszłam do wniosku, że większość ludzi po prostu ma wszystkich gdzieś i nie jestem wyjątkiem.

Odkąd zaszłam w ciążę, w której musiałam leżeć i moja dyspozycyjność, że tak powiem, zmalała dramatycznie, liczba znajomych, którzy utrzymują ze mną kontakt inny, niż przez net, spadła do zera. Po prostu dopóki ja zabiegałam o kontakty, podtrzymywałam je, było ok. Jak przestałam, wszyscy się na mnie wypięli, bo widać nie jestem na tyle atrakcyjna, żeby się fatygować. ;)

Generalnie nie jestem lubiana. Znajomych, z którymi utrzymuję kontakt sporadyczny mam dużo, ale przyjaciół mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Jest to tym uciążliwsze, że nie mamy rodziny pod ręką i nie bardzo mamy na kogo liczyć w razie problemów z czymkolwiek, a mnie frustruje, że siedzę sama z dzieckiem ciągle i nie mam do kogo gęby otworzyć.

Smutno trochę, ale trudno. Nic na siłę. Widać takie z nas gbury. ;) No i może powinniśmy przestać dać się wykorzystywać, bo jak ktoś nas potrzebuje, to niemal nigdy nie odmawiamy. Ale, wbrew pozorom, dobro nie wraca. Takie życie. O.

Odpowiedz
Gość 2010-08-02 o godz. 23:58
0

ja mam nieliczne grono sprawdzonych przez lata i rozmaite sytuacje przyjaciół i wiem że mogę na nich liczyć, zawsze, wszędzie i o każdej porze i sytuacji.
z drugiej strony nie zabiegam o to żeby mnie lubiano, jeśli ktoś chce mnie lubić proszę bardzo, jeśli nie - to nie mój problem i nie przejmuje się tym.
fakt też jest taki, że często daję sie nie lubić, taki urok :D
ludzie, którzy wydawali mi się bliscy i w jakiś spoób dali d...nie są warci mojej uwagi i wykreślam ich z kajetu i komórki, oznacza to, że po prostu znajomość nie była nic warta.
prawda jest taka, że dzięki rożnym sytuacjom, czasami ekstremalnym można się dowiedzieć kto jest ile wart i ile warta jest przyjaźń/znajomość.

Kajko napisał(a):kto uważa, ze nie zależy mu na sympatiach innych jest dość
ja tak czasami uważam, ale mam na myśli "nową sympatię"

Odpowiedz
Gość 2010-08-02 o godz. 23:48
0

katarinka7 napisał(a):
Czy uważacie się za lubiane osoby? Takie, których towarzystwo jest pożadane na imprezach, spotkaniach, wypadach?

A bo ja wiem? W szkole średniej nie należałam do żadnej paczki, na studiach miałam sprawdzone grono znajomych i przyjaciół. Część kontaktów przetrwała, część siłą rzeczy rozluźniła się. Oczywiście mam też znajomych, którzy są prawnikami i poznałam ich na aplikacji. Niestety istnieje też zjawisko "lubienia mnie" wśród starych znajomych, który mieli mnie w d.... przez lata i nagle potrzebują porady ;)

Co robicie, aby być lubianymi?
Nic, jestem sobą. Myślę, że zabieganie o znajomość z kimś nie ma sensu.

Tak mnie oświeciło, bo znalazłam się w trudnej sytuacji osobistej, która zweryfikowała wiele znajomości, co z kolei skłoniło mnie do refleksji nad tym, czy jestem lubiana, ważna dla przyjaciół (?),znajomych.
Czuję się trochę dziwnie, nieswojo............

Pierdoły gadasz. Jesteś miła i sympatyczna,..... albo nieźle się maskujesz ;)

Aż wczoraj mnie oświecilo, że wcale nie musi taki być. Że może mieć wielu oddanych, prawdziwych przyjaciół.

Pewnie, że może.

Odpowiedz
Kajko 2010-08-02 o godz. 14:20
0

nie wiem czy cos robię by być lubianą... choć chyba ktos, kto uważa, ze nie zależy mu na sympatiach innych jest dość... sporym indywidualistą? pustelnikiem wręcz? w końcu człowiek to istota społeczna :)

mam grono przyjaciół i znajomych na których mogę polegać - i to są osoby na których mi zależy, dla których poświęce własny czas czy własne sprawy...
a dla innych...
nie staram się na siłę być duszą towarzystwa. nigdy nie udaję kogos innego, wyraźnie mówie, jakie mam poglądy - choc bardzo często nie są one społeczną normą. wsród ludzi jestem uważana za bardzą silną babkę, z wielkim temperamentem. nie wszystkim to pasuje. ale mam jedną niepodważalną zasadę: nigdy nie traktuje nikogo jako gorszego od siebie. choćby nie wiem co. ludzi trzeba szanować.
swoją Młodą uczę, że nie musi lubić wszystkich dookoła. że ma prawo mieć sympatie ale i antypatie, że nie jest najwżniejsze to czy, na w-fie będa ją jako pierwszą wybierać do swojej drużyny i ile bedzie kontaktów na NK... ;)
w moim przypadku polityka bycia sobą sie sprawdza - ci co mnie lubią, lubią mnie naprawdę, taką jaka jestem, a ci co nie..mnie nie istersują :)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie