• Gość odsłony: 2055

    Nasze cele wychowawcze (inspired by Shiadhal)

    ... czyli temat, po co i w jakim kierunku wychowujemy dzieci. Zeby były jak najbardziej inteligentne? Miłe? Grzeczne? Posłuszne? Jakie jest Wasze stanowisko, do czego się skłaniacie?

    Wątek chiński z zabaw dla dzieci 1-3 ;)
    Shiadhal napisał(a):no i właściwie to powinnam chyba zacząć od zadania pytania o cel aktywności wszelakiej (w kolejnym wątku, nawiasem mówiąc) - ma nim być wychowanie dziecka o jak największych osiągnięciach szkolnych?

    znowu - nie umniejszam rangi tego miernika, ale jak i z różnymi innymi parametrami - i z tym można przegiąć w stylu 'chińskim' chociażby. a do wyścigu mi się nie spieszy.
    lady_of_avalon napisał(a):To wcale tak nie jest ze dzieci puszczone zupełnie luzem - niech sie patrza jak mama obiad robi cały dzień, mają potem takie same osiągnięcia np w szkole jak dzieci, które sensownie się bawiły. Stąd chociazby pojawiające się co jakis czas postulaty obowiązkowego przedszkola dla wszytskich dzieci. A niektórzy idą dalej i mówią, że przedszkole to juz za późno, bo kluczowe dla rozwoju mózgu sa pierwsze trzy lata...

    Odpowiedzi (23)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-03-31, 02:55:55
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-03-31 o godz. 02:55
0

up

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 22:53
0

Moje cele :
- poczucie u dziecka, że zawsze może na mnie liczyć
- to, że poradzi sobie w otaczającym go świecie i nie dostanie świra w wyścigu szczurów
- nie będzie ranić innych
- jak najmniej dotykać go będą złe czyny innych skierowane na niego
- będzie mieć wiarę w swoje możliwości a nie tylko nadmiernie wybujałą samoocenę ;)

Mniejsze znaczenie ma co będzie w życiu robił. Jeśli będzie robił to co lubi a jednocześnie będzie mieć z tego satysfakcję i normalny poziom życia to może i sprzedawać w rybnym. Nie mam nic przeciwko.
Być może bierze się to stąd, że ja wiedziałam kim chcę być a jednocześnie rodziców nie musiałam do tego przekonywać chociaż w mojej rodzinie istniał inny etos pracy zarówno dla mężczyzn jak i dla kobiet a przez wielu mój wybór był traktowany w kategoriach dowcipu.

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 22:07
0

natalia25połowie mogę zaprzeczyć na podstawie domu męża i swojego, co nie znaczy,że pewne zachowania biorą się z niczego. Oczywiście, że wiele wynosi się z domu, ale jak dojdziemy do etapu "szkoła" okaże się, że nie my jedni mamy wpływ na nasze dziecko.

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 22:05
0

natalia25 napisał(a):
tak sobei myślę o tym co npisałaś Upta.
I wiesz, ja bym bardzo chciała powiedzieć mojemu dziecku - chcesz kopać rowy, super, ważne żebyś był szcęśliwy. Ale wiem, że mi się to nie uda.
Bo chcąc dla moich dzieci jak najlepiej nie będę potrafiła unieść się ponad wszystko i aż tak się wyluzować.
(...)NIe twierdze, że moje dzieci mają być prawnikami/lekarzami itp., ale wiem też że nie będę potrafiła tak kompletnie odpuścić.
Bo wiem jakie miałam siano w głowie mając naście lat i podejmując ważen życiowe decyzzje ( studia)
Wiesz, teraz to ja sobie mogę teoretyzowac, ale jak to będzie w rzeczywistości... Mam nadzieję, że dam radę :)

Oczywiście, że mam marzenia dotyczące przyszłości moich dzieci - żeby zostały wybitnymi malarzami/designerami/fotografami, ew. architektami. Jednak nie będę popychac dzieci w tym kierunku. Natomiast mam zamiar ułatwic i umożliwic rozwijanie jakiejkolwiek pasji/ zainteresowań. Nie chcę ich do niczego zmuszac.
Napatrzyłam się na łzy dzieciaka, z którego matka koniecznie chciała zrobic wybitnego skrzypka, a dzieciak ani talentu, ani chęci... Jak dla mnie strata czasu, nerwów i pieniędzy...
Patrzę na dorosłych ludzi, na kórych była wywierana presja w temacie wyboru sposobu na życie. Nie są nieszczęśliwi, ale też nie ekscytują się swoją pracą. A mnie na samą myśl o mojej pracy przechodzą ciarki po plecach, bo uwielbiam to co robię - dla moich dzieci chcę tego samego. Nie pełnej sakiewki, ale pasji :) A jak pasja napełni sakiewkę to już całkiem super! ;)

natalia25 napisał(a):Jak matka będzie całe życie chodzic i marudzić jak źle wygląda i truć, że się odchudza, to ten sam film zaszcepi córce.Jeżeli ojciec nie kiwnie w domu polcem, to nie wierze, żeby syn rwał się do prac domowych.

nic dodac, nic ując! 8)

Odpowiedz
algaj 2010-03-24 o godz. 21:22
0

algaj napisał(a):
To że chcę aby moje dzieci były szczęśliwe to oczywistość, najbardziej jednak I takie samo zaufanie.

zjadło mi połowę zdania
mialo byc:
To że chcę aby moje dzieci były szczęśliwe to oczywistość, najbardziej jednak chciałabym, żeby Kuba miał ze mną taką samą więź jaką mam ja sama ze swoją mamą. I miał do mnie takie samo zaufanie.

Odpowiedz
Reklama
algaj 2010-03-24 o godz. 21:20
0

święte słowa natalia - myślę, że tak właśnie jest, najważniejsze co dziecko widzi w domu rodzinnym i czym nasiąknie.
Ja jestem wciąz naiwną idealistką i mimo zła otaczającego świata naprawdę chcę, żeby moje dziecko było dobre i uczciwe, choćby pół świata nazywało to "frajerstwem" (co sie niestety nagminnie zdarza moim bliskim, tzn że są nazywani głupkami, bo nie skorzystali z jakiejs tam "okazji").

To że chcę aby moje dzieci były szczęśliwe to oczywistość, najbardziej jednak I takie samo zaufanie.

Bardzo chciałabym wymyślać Kubie coraz to inne zabawy, stymulować, non stop rozwijać, czytać i zabawiać, ale czasem zwyczajnie nie mam na to siły i jak samemu uda mu się czymś zająć czymś niekoniecznie mądrym (np. "pływaniem" w praniu do wywieszenia) przez 15 minut to jestem mu ogroomnie wdzięczna ;)

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 20:36
0

Trudna sprawa... chciałabym, żeby moje dziecko wyznawalo moje wartosci, np uczciwość, ale jak to zrobić skoro jestesmy narodem cwaniaków
Mam nadzieję, że będzie dobrym człowiekiem, ale nie odziedziczy po mnie nadwrazliwości...

Zrobię wszystko, żeby znalazła w życiu swoja pasję, talent, ale jesli nawet po latach uczenia się czegoś i super osiągnięciach powie mi, że już ma dość to jej odpowiem "nie ma sprawy". Widziałam co się dzieje, jak rodzice nie akceptują kiedy dziecko rezygnuje...
I tak jak upta, jesli powie, że jej pasją jest kopanie rowów, niech kopie ;)

I bardzo ważne. Chciałabym, żeby była pewną siebie kobietą. Żeby nie odchudzała się całe życie, żeby akceptowała siebie taką jaką będzie. Żeby wiedziała, że kobiety na zdjęciach w reklamach to przerobione przez grafików, zagłodzone nastolatki. Że prawdziwa kobieta tak nie wygląda.
Że nie ma znaczenia rozmiar, wygląd ani marka ciuchów.

I tylko się zastanawiam jak ja mam to w tym świecie zrobić :|

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 19:56
0

Ja tam myślę, że nie chcę żeby Jagódka była "za dobrym" człowiekiem, między innymi dlatego, że świat nie jest taki dobry, nie wiem czy mi się uda znaleźć półśrodek, mam nadzieję. Nie nakręcam się, że będzie lekarzem czy kimkolwiek innym, tak z autopsji, to to szkodliwe, choć moi aż tak nie naciskali a w sumie dopięli swego ;) ale to była moja decyzja zawodowa, że jestem w tym miejscu a nie innym ... no zbieg różnych zdarzeń

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 19:31
0

upta1 napisał(a):Miałam na myśli raczej latanie z dzieckiem na zajecia edukacyjne typu "angielski dla niemowląt", czyli szykowanie dziecka do wyścigu szczurów.
Hehe, moja koleżanka nie mogła zrozumiec, dlaczego nie chcę posłac małego na zajęcia przed-przedszkolne dla dzieci 12-14 miesięcy lol
upta1 napisał(a):wcale mi nie zależy, by moje dziecko znało na pamięc 100 wierszyków i 200 piosenek. Hmmm, to dobrze, bo już zaczynałam się stresowac, że nie uczę małego "sroczka kaszkę ważyła" ani "jak robi świnka" ;) (ale za to już wie, który to klucz imbusowy, a który to krzyżak).
Nela5 napisał(a):I teraz, czy Damek tez powinien być dobrym czowiekiem czy jednak zakorzenić mu obronę pzred dzisiejszym światem , że nei wszystko innym się nalezy, że Twoje to Twoje, lepiej , żeby kopało niż było kopane??? Ale przecież jedno nie wyklucza drugiego. Trzeba odróżniac asertywnośc od narzucania swojej woli, ustępowanie z grzeczności/ braku ochoty od takiego ze strachu itd.
natalia25 napisał(a):I wiesz, ja bym bardzo chciała powiedzieć mojemu dziecku - chcesz kopać rowy, super, ważne żzebyś był szcęśliwy. Ale wiem, że mi się to nie uda.
Bo chcąc dla moich dzieci jak najlepiej nie będę potrafiła unieść się ponad wszystko i aż tak się wyluzować.Ja mam gorącą nadzieję, że mi się to uda. Chciałabym tak wychowac dziecko, aby nie musiec w pewnym momencie stac przed dylematem: "albo pozwolę mu kopac rowy, albo siłą zaciągnę do nauki". Pytanie tylko, jak to zrobic lol

Poza nadrzędnym celem wychowania Piotrusia na szczęśliwego człowieka chciałabym, aby miał spokojne poczucie własnej wartości. Żeby potrafił szanowac innych, ale równocześnie był pewny siebie i wiedział, że może osiągnąc bardzo dużo (jeśli nie wszystko ;) ). O cele edukacyjne się nie martwię, jest inteligentny i da radę ;)

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 16:34
0

natalia25 napisał(a):tak sobei myślę o tym co npisałaś Upta.
I wiesz, ja bym bardzo chciała powiedzieć mojemu dziecku - chcesz kopać rowy, super, ważne żzebyś był szcęśliwy. Ale wiem, że mi się to nie uda.
Bo chcąc dla moich dzieci jak najlepiej nie będę potrafiła unieść się ponad wszystko i aż tak się wyluzować.
Też jestem z domu, gdzie od 3ciego roku życia recytowałam definicję weksla ku uciesze dorosłych Ale jak tak popatre z perspektywy casu to w sumie jestem wdzięcna, e mój ojciec jakoś tam zmusił mnie do tego, żebym skończyła prawo.Buntowałam się jak cholera, ale teraz wiem, e na dobre mi to wyszło.
NIe twierdze, że moje dzieci mają być prawnikami/lekarzami itp., ale wiem też że nie będę potrafiła tak kompletnie odpuścić.
Bo wiem jakie miałam siano w głowie mając naście lat i podejmując ważen życiowe decyzzje ( studia)
Wiesz co, ja myślę, że grunt to nie przelać na dziecko własnych ambicji. Jasne nie chciałabym zbytnio aby moje dzieci rowy kopały czy kible sprzatały. Ale jeśli taka będzie ich decyzja to bedę musiała ją uszanować, co oczywiście nie bedzie łatwe. Jedyne co wydaje mi się, że mogę zrobić to wychować je na mądre osoby które same ukształtują w sobie pewne ambicje, ale żeby to były ich własne ambicje a nie moje. Nie muszą odrazu jak rodzice zostać prawnikami ;)
Sama niestety wiem co to znaczy gdy ojciec jest ambitny. Gdy ze sprawdzianu przynosiłam 4+ to on pytał czego sie nie douczyłam że nie mam 5 (i nie ważne co to był za przedmiot bo ja musiałam być najlepsza we wszytskim). Niestety taką chorą ambicję udało mu się we mnie zasiać co nie raz już objawiło się moimi problemami zdrowotnymi. Więc wiem, że jednak wolę aby w przyszłości maluchy nawet na trójach jechały ale żeby były szczęśliwe. No i najwazniejsze na pewno bedę je uczyć tego że wcale nie muszą być najlepsze we wszystkim.

Odpowiedz
Reklama
TYGRYS 2010-03-24 o godz. 16:27
0

Ok .
Ja też skarajności nie lubię . Maciek też ma lekko głupawe zabawki , wymyśla sam dziwaczne zabawy i bawimy się też w bardziej zorganizowany sposób .

A co do tego co napisała Upta .
Ja też nie będę się potrafiła wyluzować w temacie wyboru drogi zawodowej . Nie robię żadnych planów , nie chcę zeby był kimśtam , nie planuję ze będzie neurochirurgiem . Jestem otwarta ... ale w ograniczonym zakresie ... czyli chyba nie do końca otwarta .
Nie zależy mi zeby miał same szóstki w szkole , wolę zeby miał mierne a z czegoś był wybitny i zeby go to bardzo fascynowało .
Chcę zeby robił coś co go pasjonuje niz zeby był z wszystkiego poprawny .

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 15:53
0

nie, nie uważam, że należy puszczac dzieci całkowicie luzem :)
Jeśli dziecku nie pokażę, że istnieje coś takiego jak kredka i kartka i że coś można z tym zrobic, samo nigdy na to nie wpadnie, bo niby skąd?
Ale też nie jestem fanką ustawicznego stania nad dzieckiem i patrzeniem mu na ręce.

upta1 napisał(a):Nie wtrącam się w zabawę, podsuwam nowe pomysły, ale nic na siłę.
Miałam na myśli raczej latanie z dzieckiem na zajecia edukacyjne typu "angielski dla niemowląt", czyli szykowanie dziecka do wyścigu szczurów.

Książeczki czytamy ( i to nawet b.dużo), rysujemy, malujemy, tańczymy, ale wcale mi nie zależy, by moje dziecko znało na pamięc 100 wierszyków i 200 piosenek. Nie uczę w pojeciu szkolnym, np. "chodź, teraz będziemy liczyc". Jestem za opcją naturalnego nasączania dziecka niezbędną mu wiedzą, przy okazji, podczas zwykłej codziennej aktywnośc.

Odpowiedz
TYGRYS 2010-03-24 o godz. 15:41
0

Bo zaczelam się zastanawiać czy zabawy organizowane są złe , czy dziecko powinno robić tylko to co chce bez podpowiadania mu ze np jest jeszcze inna fajna rzecz do zabawy . I czy dziecko coś traci jeśli mama mu proponuje jakąs zabawę .
Takie mnie nachodzą pytania po czytaniu tych wątków .

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 15:37
0

TYGRYS napisał(a):upta1 napisał(a):
Nie mam ciśnienia na maxymalną stymulację edukacyjną... Wielu rzeczy IMHO nauczą się "przy okazji". ... Nie wtrącam się w zabawę, podsuwam nowe pomysły, ale nic na siłę. Pozwalam robic rzeczy irracjonalne i bez sensu - np. w tej chwili Franek siedzi na podłodze i wyrwa/rwie kartki z kolorowych fazet, a Tosia to gniecie i rozciąga po całym pokoju. :)

To własciwie nie jest pytanie na ten wątek ale : co masz na myśli pisząc maksymalana stymulacja edukacyjna ?
Czy czytanie ksiązeczek , oglądanie obrazków , nazywanie zwierzątek + jakieś zabawy rozwijające wyobraznie , rozwój społeczny , koncentrację raz na jakiś czas to już za dużo ?
Nie w formie lekcji : dziecko siedzi a mama wykłada tylko w formie zabawy . Jeśli dziecko i mama dobrze się bawią a przy tym spędzaja czas razem to od razu zle ?
Czy każda trochę bardziej zorganizowana zabawa jest niedobra ?
ale upta nie napisala ze to jest zle tylko ze nie ma cisnienia - czyli nie swiruje na realizowanie tego wszystkiego co bylo w watku o stymulowaniu. Nic nie pisala ze uwaza czytanie ksiazeczek itp za zle przeciez a pewnie wrecz przeciwnie cos im tam podczytuje, pewnie nie puszcza dzieci na caly dzien samopas i podczas gdy sobie forumuje one rozwalaja dom. Moj ma regularnie ORGANIZOWANA zabawe w targanie gazet.... :)

Odpowiedz
TYGRYS 2010-03-24 o godz. 15:21
0

upta1 napisał(a):
Nie mam ciśnienia na maxymalną stymulację edukacyjną... Wielu rzeczy IMHO nauczą się "przy okazji". ... Nie wtrącam się w zabawę, podsuwam nowe pomysły, ale nic na siłę. Pozwalam robic rzeczy irracjonalne i bez sensu - np. w tej chwili Franek siedzi na podłodze i wyrwa/rwie kartki z kolorowych fazet, a Tosia to gniecie i rozciąga po całym pokoju. :)

To własciwie nie jest pytanie na ten wątek ale : co masz na myśli pisząc maksymalana stymulacja edukacyjna ?
Czy czytanie ksiązeczek , oglądanie obrazków , nazywanie zwierzątek + jakieś zabawy rozwijające wyobraznie , rozwój społeczny , koncentrację raz na jakiś czas to już za dużo ?
Nie w formie lekcji : dziecko siedzi a mama wykłada tylko w formie zabawy . Jeśli dziecko i mama dobrze się bawią a przy tym spędzaja czas razem to od razu zle ?
Czy każda trochę bardziej zorganizowana zabawa jest niedobra ?

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 14:51
0

To, że chcemy, żeby nasze dzieci były szczęśliwe, chyba w jakiś sposób jest oczywiste. Ja bym była skłonna raczej do zastanowienia się czy jako matka świata nie widząca poza pociechami, jestem w stanie odróżnic moje wyobrażenie o szczęściu dziecka a jego prawdziwe odczucia.

Często rodzice przy wychowywaniu robią kalkę z metod wychowawczych swoich rodziców. Zdarza się też wychowywanie na zasadzie "nigdy nie zrobię tak jak moi rodzice".
Wydaje mi się, że mając świadomośc takich możliwości staram się wychowywac swoje dzieci mądrze - żeby mądre były. Chciałabym żeby były pewnym siebie, świadomymi siebie ludźmi.

Nie mam ciśnienia na maxymalną stymulację edukacyjną... Wielu rzeczy IMHO nauczą się "przy okazji". Sama byłam wychowywana na prawnika i pamiętam wielkie rozczarowanie mojej mamy, gdy wybrałam skrajnie inny zawód, sposób na życie. Nie zależy mi, żeby znały 4 obce języki, żeby studia pokończyły... Jeśli któregoś dnia Franek powie "mamo, chcę kopac rowy", odpowiem "super! mam nadzieję, że ta praca da ci dużo frajdy!"
Nie chcę się rozczarowywac swoimi dziecmi i nie chcę by realizowały jakiekolwiek oczekiwania rodziców.
Jestem po to żeby wspierac, utwierdzac w przekonaniu, że są wartościowymi ludźmi, staram się nauczyc szacunku dla drugiej osoby, odróżniania dobra od zła. Nie wtrącam się w zabawę, podsuwam nowe pomysły, ale nic na siłę. Pozwalam robic rzeczy irracjonalne i bez sensu - np. w tej chwili Franek siedzi na podłodze i wyrwa/rwie kartki z kolorowych fazet, a Tosia to gniecie i rozciąga po całym pokoju. :)

Próbuję też wprowadzac dyscyplinę i byc konsekwentna w systemie kar i nagród.
I chyba najważniejsze - często rozmawiamy o uczuciach, pokazujemy je.

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 12:52
0

a ja mam pierwsze dylematy wychowawcze.... czy dobrze zrobiłam wpajając Neli pewne zasady. Mam wrazenie, ze zupełnie minęła się ze światem otaczającym. Od małego Nelka była uczona dzielenia się, nigdy, ale to nigdy nie miała fazy "moje moje moje". Byłam z tego dumna bo dzieliła się zabawkami, pozyczała, niektóre nawet oddawała ( jej wybór), ale niestety w jej wieku (7 lat) zaczęło to być wykorzystywane na maxa przez dzieci i co gorsza pzrez rodziców, którzy w żaden sposób nie hamują swoich pociech przed chęcią posiadania za wszelką cenę.....nie ma zasady , ze wszystko działa w dwie strony, ale nie tez dosłownie...

Nelka jest wrażliwą dobrą osobą, wzrusza się bardzo, rania ja i to bardzo niektóre odzywki, zachowania dzieci i niestety w imię zasad jej wpojonych ( pokój, zero agresji, zgoda, uśmiech, życzliwość) nie jest w stanie sobie z tym poradzić.\ i wogóle nie rozumie jak można tak postąpić
I teraz, czy Damek tez powinien być dobrym czowiekiem czy jednak zakorzenić mu obronę pzred dzisiejszym światem , że nei wszystko innym się nalezy, że Twoje to Twoje, lepiej , żeby kopało niż było kopane???

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 06:20
0

Madeleine napisał(a):po co i w jakim kierunku wychowujemy dzieci.
wybraliśmy kierunek "dobry człowiek", czyt. odróżniający dobro od zła, otwarty na innych, znający swą wartość, pogodny... możnaby długo wymieniać.
a po co? po to, by kiedyś przyniosło szczęście ludziom, którzy staną mu/jej na drodze.
to tak bardzo ogólnie.

Odpowiedz
madzia 2010-03-24 o godz. 05:18
0

Szeroko rzecz ujmujac chce zeby moje dzieci byly szczesliwe. Zeby to osiagnac staram sie wzmacniac ich ( no dobra, na razie bardziej Maksa) poczucie wlasniej wartosci, tego, ze cos potrafi zrobic sam. Daje sygnaly, ze moze na mnie liczyc ( sprobuj sam,jak sie nie uda to mama pomoze). Staram sie zeby byl otwarty i nie mial problemow z nawiazywaniem kontaktow ( chodzi do zlobka, ktory uwielbia, wiem, ze zacznie sie OT czy zlobek sprzyja socjalizacji czy to tylko przechowalnia a socjalizacja od przedszkola najwczesniej ;) ,ale nam zlobek pasuje), staram sie nie porownywac go z innymi dziecmi, nie ingerowac w ich konflikty o ile widze, ze sobie radza.
Chce zeby byl zrownowazony i umial radzic sobie ze stresem ( staram sie towarzyszyc mu w rozwiazywaniu jego problemow, nie lekcewaze jego spraw, staram sie rozwiazywac moje/ nasze problemy na spokojnie bo widze, ze nasze stresy maja wplyw na dzieci)
Chce zeby mial dobry kontakt z siostra ( jej urodzenie nie wplynelao na ilosc czasu jaki Maks od nas dostaje, podkreslamy, ze jest starszy i "wiecej moze", ze jest super bratem a Wiki go kocha, patrzy na niego itp, pozwalamy mu ja przytulac, glaskac itp. Markujemy zabawy ( np udajemy, ze Wiki z nim tanczy, podskakuje itp). Nieuniknione jest, ze Maks musi czasami zaczekac na cos, ale tak samo robimy z Mala ( np przewijam Maksa, Wiki zaczyna plakac to mowie, ze musi zaczekac bo teraz mama zajmuje sie bratem).
Chce zeby zdobyl dobre wyksztalcenie i mialzawod, ktory bedzie sprawial mu frajde i dawal tyle kasy zeby starczylo mu na spokojne zycie. Ale to juz zalezy od niego chociaz po czesci ulatwiamy mu to (zmienilismy miejsce zamieszkania na bardziej "dzieciolubne", fundujemy mu dwujezycznosc itp).
Poniewaz my nie wyobrazamy sobie zycia bez ksiazek czytamy przy dzieciach, czytamy dzieciom i czytamy z dziecmi;)

czyli reasumujac najbardziej zalezy mi na tym zeby moje dzieci byly madrze szczesliwe ( bo zeby byc glupio szczesliwym wystarczy dzialke kupic;), a na to w sumie sklada sie wiele spraw. mam nadzieje, ze mi sie uda...

Odpowiedz
liberte 2010-03-24 o godz. 04:39
0

marzy mi się żeby moje dziecko było dobrym człowiekiem, wrażliwym, otwartym, świadomym własnej wartości bez względu na zawodowe osiagnięcia czy stan konta

nie do końca wiem jak to osiągnać i nie wiem czy potrafie ale póki co pozwalam mu odkrywać swiat na jego własny sposób i jestem najszczęśliwsza widząc ile radosci przynosza mu wszystkie nowe odkrycia, ze nie da cię złapać strumienia wody, ze wszyscy ludzie mają pępki, że...

staram sie zeby zawsze czuł ze jest ważny i kochany, ale też że należy liczyć sie ze zdaniem innych, że czasem trzeba ustąpić etc.

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 03:49
0

Nezi napisał(a):Madeleine napisał(a):... czyli temat, po co i w jakim kierunku wychowujemy dzieci.
W kierunku szczęścia, robię wszystko by było dzieckiem szczęśliwym z którego wyrośnie szczęśliwy dorosły człowiek.
Dokładnie tak ! Reszta sama przyjdzie ;)

Odpowiedz
Gość 2010-03-24 o godz. 03:41
0

o to to! pozwalam dziecku na swobodę od czasu do czasu podsuwając nowe możliwości - ale bez ciśnienia. Uważam że dziecko nalezy wychowywać (wspierać w rozwoju) a nie hodować.

Odpowiedz
Nezi 2010-03-24 o godz. 03:36
0

Madeleine napisał(a):... czyli temat, po co i w jakim kierunku wychowujemy dzieci.
W kierunku szczęścia, robię wszystko by było dzieckiem szczęśliwym z którego wyrośnie szczęśliwy dorosły człowiek.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie