• Gość odsłony: 2141

    Transsyberia+Bajkał

    Pozazdrościłam dziewczynom relacji i postanowiłam się ujawnić ;)

    Z racji miliona wrażen i zdjęć zdecydowałam, że wkleję swoje maile z podróży i będę je stopniowo uzupełniać zdjęciami. Mam nadzieję, że niczego nie pokręcę

    Z informacji wstępnych chciałabym powiedzieć, że: wyjechaliśmy na miesiąc, we dwójkę, na cały sierpień r. Wizę rosyjską załatwialiśmy w Warszawie, z lekkimi peturbacjami (wątek Rosja-potrzebne wizy? http://forum.styl.fm/s2/viewtopic.php?t=53725&highlight=wiza+rosji).
    Bilet kupowaliśmy za pośrednictwem Basi z portalu http://www.wadi.pl/, która pojechała na Białoruś i pomimo problemów z miejscówkami zakupiła dla nas miejsca na pociąg relacji Mińsk-Irkuck (z ominięciem Moskwy)
    POLECAM. Chociaż teraz chyba można juz kupowac przez system internetowy kolei rosyjskiej, ale jeszcze rok temu woleliśmy nie ryzykować

    No. Ponieważ bilety udało się zakupic na 2 dni później niż planowaliśmy na początku, to żeby nie tracić 2 dni ważnej wizy zdecydowaliśmy się na zwiedzenie Brześcia i Mińska (przy tranzycie na ważnej wizie rosyjskiej nie jest potrzebna wiza białoruska). Potem kolej do Irkucka, z Irkucka podróż nad Bajkał (dokładniej na wyspę Olchon, położoną na wschodzie jeziora), później przejazd do Doliny Tunkinskiej do Arszanu, kilkudniowe byczenie się w domku w miasteczku uzdrowiskowym, potem powrót nad Bajkał-Sliudianka, przejazd kolejką krugobajkalką do Portu Bajkał, kilka dni w pobliskiej Listwiance, Irkuck, samolot z Irkucka do Moskwy, z Moskwy nocny pociąg do Brześcia, no i ....najbardziej męczący kawałek drogi, czyli pospieszny do Wawy i potem nocny pospieszny do Wwia ;)

    Tyle tytułem wstępu.
    A-ha! FAJNIE BYŁO ;)

    Odpowiedzi (20)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-12-23, 16:13:11
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-12-23 o godz. 16:13
0

List 5 Moskwa

To my. Ostatni list. Jutro o tej porze juz bedziemy w Polsce. (prawdopodobnie) ;)
Wlasciwie to mieliscie dostac tylko tyle informacji, ale w nagrode za 21 maili, ktore czekaly na nas w skrzynce, napiszemy troche wiecej ;).
A wiec:

No. Koncowka wyprawy hardcorowa. Ja juz nieco za wiekowa jestem na takie eksperymenta....Jesli chodzi o kilka dni "po Arszanie", to bylo bardzo spokojnie, bo bylismy tylko we dwojke, a przy okazji jesien przyszla, padalo, bylo chlodno i do d... Zaliczylismy sobie schronisko w Sliudiance (z czteropoziomowymi lozkami z dykty, bez materacy i pokojem na 14 osob, slawojka na zewnatrz, zimna woda w wiadrze na zewnarz, 25 zł od osoby only ;)), przeszlismy sie tam w przerwach od deszczu na malutki spacer w gorki i stwierdzilismy, ze "gorki to dumnie brzmi, a w ogole to tak samo jak w naszych Karpatach".

Ze Sliudianki tylko jedno zdjęcie, ale za to słodkie ;)


Potem stamtad zlapalismy kolejke okolobajkalska i przez blisko 7 godzin przemierzalismy tuz nad brzegami Bajkalu 84 km torow (wczesniej troche zbyt optymistycznie ocenilismy dlugosc trasy ;)) Złapalismy bez problemow ten pociag lokalny, a nie turystyczny; fajnie sie nim jechalo ;)

(zdjec brak, bo bylo szaro, zimno, padalo i wyszly bardzo nieciekawe)

Dotarlismy potem przez Port Bajkal do Listwianki, kurortu odleglego o nieco ponad 60 km od Irkucka, za to ladnie polozonego nad Bajkalem.

Listwianka to naprawde tloczny kurort – zaledwie 60km odleglosc od Irkucka sprawia, ze na weekendy zjezdza sie KUPA turystow-Rosjan. Domki i hotele przy glownej drodze sa rozne.

Takie:



i takie tez:



A my przeszlismy przez miasteczko i poszlismy troche dalej. I tak na nieco odleglej od wioski plazy rozbilismy sobie namiocik i przez dwa dni bylo super, bo wyszlo sloneczko i pomimo dosyc mocnego wiatru spedzalismy sobie dzien za namiocikiem (by nie wialo) 2 metry od jeziora na plazy, czytajac ksiazeczki i gapiac sie na Bajkal. Maz usilowal przeczytac Czechowa w oryginale (zakupil, a jakze) i nawet mu sie spodobalo, ja skonczylam Pretchetta, ale "Ostatni Kontynent" w wersji angielskiej mnie pokonal. Slangu australijskiego nie rozumiem. Wole chyba tego Czechowa ;)

Nasza „ostatnia” plaza:



Plaza cd



Widok z namiotu



Widok na namiot ;)



A potem sielanka z popoludniowymi rybkami wedzonymi i piwkiem nagle sie skonczyla w sobote o 00.30 w nocy. Bo maz nagle sie obudzil, wyjrzal przed namiot, popatrzyl w niebo i powiedzial: „Mloda, pogoda sie zmienila, zbieramy sie, bo nam namiot zabierze". No tak. Z latarka w zebach zebralismy w silnych podmuchach wiatru cale pleczacki i caly namiocik, zaladowalismy to sobie wszystko na plecy i szybko w srodku nocy zmienilismy miejsce spania. Z ladnej plazy, z ktorej pewnie fale by nas zmyly (a sztormowy wiatr, ktory przyszedl, na pewno by nas zabral) na ... altanke biesiadna w niedalekim lasku, w ktorym w ciagu dnia Rosjanie owe altanki wynajmuja, by niedaleko od swoich samochodow "na lonie przyrody" pic i jesc. Ale bylo ZIMNO w tej altance. Albo nie. Wialo bardzo, ale ZIMNO to bylo dopiero nad ranem, jak sie obudzilismy. UUUUU,.... zabralismy sie oczywiscie rannym autobusem do Irkucka, bo pogoda zmienila sie na dobre. Spiacy troche bylismy po tej nocnej akcji z namiotem ;)

W Irkucku znalezlismy - dzieki radom Polaka spotkanego przez chwile w Sliudiance - ten mityczny akademik. I w nim zostalismy - za 100 rubli za noc zamiast za 1400 rubli. Opis akademika to osobna historia ;), mozna tylko dodac, ze aby wziac prysznic nalezalo sie na niego zapisac i ... bylismy rozmieszczeni w osobnych trzyosobowych pokojach, bo podzial w akademiku na plcie przeciez jest (a innych wolnych miejsc nie chcialo nam sie za zadne skarby szukac).

No tak. Znowu cisza przed burza. Jeden dzien lenistwa i odsypiania w akademiku nocnych zabaw w skladanie obozu, a potem drugi dzien nadrabiania.

Mialo byc spokojnie...

Mielismy sie w ostatni wieczor spotkac z naszymi Rosjanami z Irkucka, przed g. 23 (bo cisza nocna w akademiku i drzwi zamykaja ;)) wrocic na nocleg, przespac sie, o g. 5-tej rano sie obudzic wsiasc w taksowke, pojechac na lotnisko, o g. 8 wyleciec z Irkucka i o g. 9 czasu moskiewskiego po 6 godzinach lotu wyladowac w Moskwie. Nic nam z tego nie wyszlo....

Znajomi owszem z nami sie spotkali, ale poznym wieczorem wszyscy zgodnie stwierdzili ze g. 22 to bardzo glupia godzina, by sie zegnac, pojechali z nami do akademika po ... nasze plecaki, ktore reszte nocy spedzily w jeepie Dymitra, a my dla odmiany poszlismy do nocnego klubu, w ktorym maz nawet tanczyl (taktak i to nie tylko ze mna ;)) i z ktorego o g. 5 trafilismy zawiezieni przez znajomych na lotnisko. Uuuu, nadal nie lubie piwa :(. Cala noc balowalismy, wiec byla gwarancja ze w samolocie bedziemy spac. Tylko ze samolot sie spoznil....8,5 godziny. Wczorajszy dzien spedzilismy wlasciwie na lotnisku pol spiac + wegetujac w samolocie. No i finalnie do gostinicy w Moskwie trafilismy nie ok. 11 przed poludniem, a o g. 21.... I tyle z jednego dnia na zwiedzanie Moskwy zostalo ... :(
(by the way, dzieki za namiary na gostinice przy polskim kosciele: adres dziala!).

No i dzis jest dzien (jedyny) zwiedzania Moskwy. Widzielismy Lenina (a jakze ;)), Kreml, a teraz jedziemy pojezdzic metrem. Na szczescie (lub na nieszczescie, ale mysle ze w naszym obecnym stanie watroby to na szczescie) nie mozemy zadzwonic do naszego kolegi Wadima z Moskwy , bo mamy numer z brakujaca jedna cyfra. Dobra, koniec, bo zaraz nam internet wylaczaja.

Plac Czerwony i okolice









Cerkwie na Kremlu









Metro Moskiewskie





To juz jest koniec :(

Odpowiedz
Gość 2010-12-23 o godz. 15:59
0

Heh, baskent, Olchon? 8)
Piękne zdjęcia!

Dobra babeczki, druga część relacji :D :

List 4 Arszan

Nastepny internet bedzie prawdopodobnie w Moskwie.
Zeby was nie zameczac dlugimi listami, to teraz krotko o tym, co bylo "po Bajkale". Postanowilismy uderzyc nieco na zachod od Bajkalu i poodpoczywac troche od znajomych pijacych i jedzacych caly czas. Wybralismy Arszan - mala wioske w dolinie Tunkinskiej, uzdrowisko popularne wsrod Rosjan. Rzeczywiscie ladna wioska, rzeczywiscie ladne, wysokie gorki. Internet nawet maja ;)
Tu tez - w Arszanie - umowilismy sie z Ewa i Wojtkiem, gdy rozstawalismy sie na Olchonie. Oni mieli zobaczyc Ulan Ude i pojsc sobie w gory (maja ze soba kijki to lazenia, wiec nieco napaleni sa ;)), a my mielismy wypoczac (eeehh...) samotnie na wyspie. Ale, jak wiecie, z powodu sztormu nie wyszlo ;)

W piatek tu zajechalismy. Kierowca busika spytal sie, czy mamy w Arszanie zamowiony jakis nocleg. Powiedzielismy,ze nie. Zaproponowal pokoj u swoich znajomych, ktorzy wynajmuja miejsca letnikom.
- "juz jak jest para Francuzow i dwie dziewczynki z Polski, Anna i ....eee"
- "Agnieszka?"
- "Skad wiedzieliscie???"
- "Bo je znamy"
Rzeczywiscie. Dziewczyny poznane ostatniej nocy na plazy w Chuzyrze. Swiat jest maly. Ale uciekaly juz w kierunku Mongolii nastepnego dnia. Niemniej jednak wieczor spedzilismy milo.

A teraz juz od kilku dni siedzimy w drewnianym domku z Ewa i Wojtkiem i:
-gramy w karty i w kosci,
- wyzeramy zapasy z plecakow+ obzeramy miejscowe jadlodajnie
-troszke chodzimy, ale nie za duzo, bo na przyklad cala niedziele rzucalo zabami, a dzis jak wstalismy ambitnie o g. 8 zeby wejsc na oslawiony Pik Liubwi (4 albo 7 godz ostrego marszu pod gore), to w ciagu pol godziny zeszly chmury i z pieknego poranka zrobilo sie szare cos i ze zdobycia czegokolwiek wyszly nici
-bylismy w rosyjskiej bani. Jak nasza sauna, tak samo fajna, tylko dochodza brzozowe witki, ktorymi mozna sie pobic, a ktore przy okazji daja w saunie super brzozowy aromat
-i to juz chyba wszystko, co tu robimy

Widok z naszego domku:


Troche scenek z Arszanu:
Ulica, przy ktorej stał nasz domek:



Wynalazek-działał ;)


Leniwe zycie przy glownej ulicy Arszanu ;)





A, wczoraj bylismy na wodospadach ;) Takie niewielkie te wodospady (wlasciwie jeden), ale spacer calkiem interesujacy, widoki na gory super, a przy okazji nazbieralismy kozaczki i zjedlismy sobie pyszny grzybowy sos (uspokajam - to bylo wczoraj, dzis jeszcze wszyscy zyja i nikogo nie boli brzuch)

Święty las Buriatów – podczas wycieczki na wodospady



Poniewaz nie poszlismy dzisiaj w gory, bo zeszla mgla, to postanowilismy pozytecznie spedzic czas i zalatwic jeszcze dzis registracje w oddalonym o 60 km Kyrenie (stolicy regionu Doliny Tunkinskiej). Tu-w Arszanie- nie chcieli nam wbic pieczatku na karteczce, ktora kazdy obcokrajowiec dostaje przy wjezdzie do Rosji i MUSI ja pokazac podbita przy wyjezdzie z Rosji.

Jakos do tej pory nie mielismy ani okazji ani mozliwosci zrobic tej registracji, zatem dzis, jak zeszla mgla, stopem pojechalismy do stolicy rejonu...przez niewielka wioske, do ktorej nasz kierowca wstapil po zone i dziecko:









W Kyrenie, na posterunku milicji, odstalismy swoje w dlugasnej kolejce i wymoglismy na pani urzedniczce registracje. Wielkie dzieki kochani, ktorzy juz byli nad Bajkalem, za informacje, ze Wam sie registracja udala, bo „nasza” pani powiedziala, ze nasza jest niemozliwa. Ale stalismy tak dlugo, az sie dala przekonac. Uciekala jej przerwa obiadowa, wiec po 40 minutach, w ciagu ktorych nie udalo jej sie nas wyrzucic, zrozpaczona wbila nam pieczatki ;)
Uffff. Dziwne, przedziwne doswiadczenie... Nawkrecalismy ja, ze spimy na brzegu rzeki w namiocie, bo nie mielismy ani dokladnego adresu naszego domku, ani tym bardziej nazwiska i numeru paszportu naszej pani wynajmujacej domki. ;)

Jeszcze fotki z Kyrenu:





No i potem powrot do Arszanu, "swoje" odstane w kolejce do Internetu i juz jest teraz.

Aha, maz podpowiada, zeby napisac, ze z powrotem na stopa zlapalismy radiowoz ;)

Jutro wyjezdzamy stad z powrotem nad Bajkal. Do Sliudanki. Stamtad odjezdza (do Portu Bajkal, juz niedaleko Irkucka) stara kolej, wykuta w skalach, biegnaca nad samym brzegiem Bajkalu, tzw. Krugobajkalska (sto kilkadziesiat kilometrow jedzie w bodajze kilkanascie godzin). Bedziemy probowali sie nia przejechac. Poniewac jednak wersja dla turystow kosztuje 1000 Rubli (ponad 100 zl), to bedziemy lapac pociag lokalny. Moze nam sie uda. A potem Irkuck, 28.08 samolot do Moskwy, 1,5 dnia w Moskwie i moze spotkanie z Wadimem (tym z ekipy "wycieczkowej-dla-burzujow") i ...pociag do Warszawy...I koniec bedzie :(

Tyle tego dobrego. Palce mnie bola, krzyz mi zaraz wysiadze, a maz to juz ze trzy razy sie znudzil i wyszedl sie przejsc podczas tego pisania ;)

Papa

Odpowiedz
baskent 2010-12-22 o godz. 02:57
0

No to ja jeszcze coś dodam:
http://imageshack.us

http://imageshack.us

http://imageshack.us

http://imageshack.us

http://imageshack.us

Jeśli ktoś jest zainteresowany relacją z wyprawy - zapraszam na prv.

Odpowiedz
Netula 2010-12-22 o godz. 01:44
0

czekam na ciag dalszy relacji.. cos wspanialego..

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 01:20
0

Ja pracować muszę 8)
A przez wakacyjny nastrój właśnie zakładam album o Tajlandii na necie, zamiast się poważnymi rzeczami zajmować 8)

(no i wychodzi na to, że zaczynam niecierpliwie wyczekiwać lata lol)

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-12-16 o godz. 01:11
0

Wiesz, ja tam nie byłam, i pewnie jakieś kilkaset z nas też nie, a aż takie zmiany tam nie nastąpiły chyba, żeby się Twoja relacja zdezaktualizowała :D
W szczególności poproszę o więcej zdjęc 8)

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 01:05
0

8) Złe kobiety 8)
Przez Was i przez anięsz, która się wybiera do Tajlandii, zaczęłam właśnie przeglądać zdjęcia z tamtego wyjazdu i ... wsiąkłam 8)
Tam to dopiero było piknie!

(Ale relacja byłaby stara, bo z 2005r, więc chyba nie ma sensu serwować odgrzewanych kotletów...)

ale tam było zielono!!!

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 01:02
0

Wow :o Czekam na dalszy ciąg relacji :D

Odpowiedz
Malgosia_S 2010-12-16 o godz. 00:39
0

Relacja super! Mam nadzieje ze za pare miesiecy tez bede sie mogla podzielic z Wami moimi wspomnieniami!

Odpowiedz
Gość 2010-12-16 o godz. 00:37
0

Super! Świetna relacja, bardzo fajne zdjęcia.

Odpowiedz
Reklama
ewa78 2010-12-16 o godz. 00:25
0

O matko..... siedziałam z podpartą brodą i czytałam....Po prostu muszę tam pojechać MUSZE !!!!

Mogę się dziewczyny załapać z Wami jako ta od języka rosyjskiego ;) (tylko troszkę poprzypominać sobie muszę, ale jak napiję się alkoholu to cały czas mogę po rosyjsku lol )

Odpowiedz
agga73 2010-12-15 o godz. 23:21
0

wiosna tuż tuż, zaczynam pakować walizkie 8)

irish, niecierpliwie czekam na c.d.

Odpowiedz
Gość 2010-12-15 o godz. 22:51
0

no ino plackartnym!
tylko zaraz to ja na Sztokholm uderzam, ale kolo wiosny to baaaarrrrdzo chetnie

Odpowiedz
agga73 2010-12-15 o godz. 22:44
0

jak plackartnym, to choćby zaraz Dobsonie :D

Odpowiedz
Gość 2010-12-15 o godz. 22:27
0

agga73 napisał(a):rewelka :D
ja chcę nad Bajkał!!
Aga, to kiedy jedziemy? lol

widzialam, ze tu dotrzesz 8)

Odpowiedz
agga73 2010-12-15 o godz. 22:22
0

rewelka :D
ja chcę nad Bajkał!!

Odpowiedz
Gość 2010-12-15 o godz. 22:18
0

irish_girl, po prostu super, dzieki!!
czekam na cd.

ps. Basia to moja znajoma/ziomalka ;)

Odpowiedz
Gość 2010-12-15 o godz. 22:09
0

Ufff...Na dzisiaj to będzie na tyle, wykończyło mnie to wklejanie zdjęć ;)

List 3 Po Bajkale
Czterdziesci minut czekania na internet...Szlag moze czlowieka trafic. A zreszta, dzis caly dzien wystajemy w jakichs kolejkach.
Ale po kolei, duzo tego sie nazbieralo. Wlasciwie bardzo duzo ;)
Z irkucka uderzylismy na wschod, nad Bajkal, a dokladniej na wyspe Olchon. Olchon jest opisywana w przewodnikach jako wyspa przepieknej urody, o charakterze stepowym, zamieszkana przez Buriatow, z pieknymi plazami i czysta woda, ktora spokojnie mozna pic. A i owszem, wszystko okazalo sie prawda. Niestety tylko - jesli cos jest opisane w Lonely Planet, to oznacza, ze uderzaja tam tabuny turystow. I na przyklad w calym duzym autobusie z Irkucka do Chuzyru (najwieksza wioska na wyspie) znalazlo sie tylko 2 Rosjan. Reszta to cudzoziemcy. Oczywiscie zaden z Niemcow, Anglikow czy Francuzow bez znajomosci rosyjskiego. Wiec zapowiadal sie niezly koszmar wycieczkowy.

Ale okazalao sie ze w autobusie znalazla sie takze dwojka Polakow - Ewa i Wojtek. Zatem 6-godzinna podroz uplynela nam szybciutko na wymianie informacji z wczesniejszych wyjazdow i podsmiewaniu sie z obcokrajowcow, ktorym trzeba bylo tlumaczyc wszystko, by sie totalnie w swiecie nie zagubili („nie, nie wysiadamy z betami z autobusu, to tylko wjazd na prom”...”tak, tu mozna skorzystac z toalety, nie nie znajdziecie nigdzie nic lepszego od tej (ekhm) brudnej slawojki”...”tak, nalezy zamknac okno, jak nas wyprzedza samochod, bo inaczej wszyscy udusimy sie w pyle z drogi...” ;))

Kosmici to sa ci turysci. Zupelnie nie wiem, jak oni podrozuja po swiecie (Moze widac moj krytyczny stosunek do nich, trudno, ale naprawde uwazam, ze jadac w obce strony nalezy sie nauczyc przynajmniej minimum jezyka. To nieprawda, ze wszyscy na swiecie mowia po angielsku...).

Step...jeszcze na lądzie stałym


Pierwsze spojrzenie na Bajkał



Wyspa Olchon

Wspaniale bylo na Olchonie. Pierwsze dwa dni spedzilismy na plazy w Chuzyrze, rozbici w namiotach, popijajac piwo, wieczorami siedzac przy ognisku rozpalonym przez piatke Eanglish speaking turystow, ktorych mielismy niejako pod swoja opieka, bo jak juz kupili sobie bilet autobusowy na powrot i zaplacili za noclegi, to okazalo sie ze nie maja pieniedzy (nie wpadli na pomysł, że jak jadą na zadupie, to bankomatu najprawdopodobniej tam nie spotkają ;)), poprosili o zwrot pieniedzy za noclegi i postanowili spac na plazy ;). Przy czym nie mieli niczego, ani namiotow, ani karimat, ani spiworow (chlopak z Anglii mial na przyklad 7 podkoszulek i krotkie spodenki). I nie przerazilo ich nawet to, ze pani w informacji im powiedziala, ze w nocy temperatura spada do 8 stopni...Ubaw byl z nimi nieprzecietny. Nie no slodcy ludzie, bardzo mili ;)
Drugiego dnia w Chuzyrze spotkalismy jeszcze dwie Polki - Anie i Agnieszke - w podrozy rocznej przez Rosje, Mongolie do Chin i Nepalu.

Wrazenia z pobytu w Chuzyrze? Plaza - piekna piaszczysta, ale patelnia. Duzo turystow, przy czym zadnego lasu lub chociazby porzadnego wychodka. Akurat to dla mnie wazne jest dosyc ;) Krzak jakis chociazby ;)

Woda w Bajkale - przecudna przeczysta prze..... W zyciu nie plywalam w czyms podobnym. Wrazenia niesamowite. Pomimo tego, ze byla dosc chlodna, nie wychodzilam z wody po 40 minut, plywajac i gapiac sie w glab. Cos pieknego, jak przezroczysta.
Bajkal sam w sobie - ogrom wody, majestatyczny, czysty, jak morze. Na brzegach lagodne gory. A akurat w Chuzyrze mielismy okazje zapoznac sie z tzw Malym Morzem, czyli zaledwie zatoka Bajkalu. Warto zobaczyc!





Po dwoch dniach zdecydowalismy sie z Ewa i Wojtkim na wykupienie wycieczki objazdowej po Olchonie. W mikrobusiku zwiedzilismy najpiekniejsze miejsca na wyspie. Najfajniejsze bylo to, ze kierowca busika, ktory przyszedl sie z nami przywitac, zaprezentowal sie w koszulce "Szanuj zielen" ktora przywiozl sobie z ... Lomzy ;)





Najbardziej na polnoc wysuniety kawalek wyspy-Przyladek Choboj







Wszedzie podobne kilmaty. Wycieczka bardzo nam sie podobala, zobaczylismy swiete miejsca Buriatow, napstrykalismy mnostwo fotek, ale z wycieczka juz nie wrocilismy, bo kazalismy sie wysadzic na polnocnym krancu wyspy.

I tu zaczyna sie opowiesc ;) Chcielismy sobie troszke odpoczac w ustronnym miejscu. Udalo nam sie to tylko pierwszego dnia. Malutka wioska, my we dwa namioty rozbici w lesie na stoku, zejscie do czystej wody po wielkich kamieniach - no zyc nie umierac, co najmniej trzy dni w gluszy siedziec, wieczorami grac w kosci i gapic sie w ogien.

Tak.

Tylko, ze najpierw poznalismy Sierioze i Tatiane (z Tomska) (pierwsze pytanie Sieriozy: "mozecie nam zrobic zdjecie?", drugie pytanie Sieriozy: "napijemy sie czegos?" a zaraz potem tego samego wieczora zgarnela nas do swojego ogniska ekipa wariatow ;) I ekipa nie wypuscila nas ze swoich objec to zeszlego piatku, czyli rowno tydzien ;)

Grupa Rosjan organizujaca burzujske imprezy dla rosyjskich oligarchow wlasnie pracowala nad jedna z takich wypraw - rozbili sie obozem z quadami i motorami terenowymi i czekali na burzujow w najdzikszym zakatku wyspy, by ci przyjechali na skuterach wodnych, przesiedli sie na quady, a nastepngo dnia zostali odtransportowani helikopterem. W miedzyczasie grupa owa zgarniala wszystkich, ktorych spotkali, do wspolnego jedzenia i picia. Przeuroczy ludzie, tyle ze o spokojnych wieczorach moglismy juz zapomniec. Za to nauczylam sie pic wodke po rosyjsku - czyli bez popijania, za to z zagryzaniem (glowa rano nie boli, slowo!), nazarlam sie pysznego omula (taka ryba z Bajkalu), i calymi wieczorami gadalam po rosyjsku (chociaz koledze powiedzieli ze nie musi starac sie mowic po rosyjsku bo rozumieja jego ukrainski ;)

Duzo przygod z nimi mielismy ;) Przezylismy razem sztorm na wyspie i transport z wyspy na staly lad, kilkudniowe leniwe siedzenie nad Bajkalem juz „na ladzie”, i finalnie wrocilismy z nimi na tirach do Irkucka. Pisze tyle o tym, bo naprawde:
1) Bajkal i wyspa przepiekna
2) Rosjanie to szczerzy ludzie, wyposazeni w jakas taka serdecznosc i otwartosc, ktora my jako narod (w ogole, nie szczegole) juz chyba gdzies utracilismy
3) Wyprawa dla burzujow, ktora chlopaki organizowali, tak zaskakiwala rozmachem, ze w Polsce to chyba nie byloby mozliwe. Wystarczy powiedziec, ze organizacja 5-7 dniowej imprezy to dla 30 ludzi zajelo ponad miesiac (zwiezienie calego sprzetu (w te i we wte)) , a sprzet jechal na tirach 10 dni .....z Moskwy.

Przed sztormem



Po sztormie. Już na cywilizowanej części wyspy (z elektrycznością i zasięgiem komórkowym ;))





Tyle o Bajkale i przygodzie pt. jak to sie caly tydzien putieszestwowalo z wesolymi chlopakami z Rosji.

Pozdrawiamy na krotko,

Odpowiedz
Gość 2010-12-15 o godz. 21:16
0

List 2 Irkuck

Masakra! Nic nie dziala! Na klawiaturze nie widac liter, zeby program pocztowy zaczal dobrze chodzic, to trzeba bylo 20 minut walki z komputerem. Z gory przepraszam za bledy, nie widze liter. Nie dosc ze jest to jedyny przemyslnie ukryty internet w calym Irkucku, to jeszcze musielismy czekac w kolejce. Do tego oplata jest magiczma - iles rubli za kazda minute, iles za transfer, iles za cos tam. Nie rozbieriosz.

Ale to i tak lepiej niz informacja turystyczma - jest to chyba najbardziej ukryte miejsce w calym Irkucku.

Najpierw o kolei. Spoko. Moglibysmy jechac ze 3 dni dluzej ;) Pociag byl bialoruski, okazalo sie ze przez cala droge mozna bylo placic w bialoruskich rublach (ktore wydalismy wszystkie przed opuszczeniem Bialorusi), ale dolary i euro tez przyjmowali w restauracyjnym wagonie (ktory mial piwo tansze niz na rosyjskich peronach...). Wagon restauracyjny byl naprawde pierwsza klasa, pani kelnerka, zimne piwko w kufelkach, ę, ą i w ogóle ;)





Widok z okna na stepy...


Jechalismy w klasie pt. plackarty cyli inaczej second class sleeper - otwarte wagony w ktorych lozka sa ustawione 2-poziomowo w taki sposob, ze tworza boksy po 6 osob. Fajnie bylo ;)





Rzeczywiscie, z poczatkowego skladu pasazerow do Irkucka dojechalismy tylko my. Niestety, jakos nie mielismy okazji zetknac sie z babuszkami na kazdym peronie oferujacymi zaksaki typu pielmienie czy inne takie, nie wiemy czemu, moze dlatego, ze to bialoruski pociag ;)

no i "kwiatki" z sufitów rosyjskich dworców ;):


Na jednym przystanku (srednio 2 razy dziennie pociag zatrzymywal sie na ok 20 minut) babuszki byly, nawet zdazylismy kupic bulke z kapusta i prawie zdecydowalismy sie na calkiem okazale .... raki , ale ... przyszedl pan milicjnt i przegonil wszystkie babuszki. Wiec coz, nie mielismy okazji poznac podczas drogi wszelkiego rodzaju przekasek oraz wszelkiego rodzaju rosyjskiego piwa ;( Bez sensu ;(

Nie mielismy tez okazji wypic dwoch polowek wodki, ktore caly czas kolebia sie w moim plecaku, bo w wagonie byla tylko jedna grupa chlopakow, ktorzy wyznawali zasade ze "trzba twardym byc nie mietkim, w podrozy sie pije i je wedzona rybe" Panowie imprezowali od poczatku do konca podrozy ;) Ale nas nie zaprosili ;(

Oprocz tego w pociagu (ale w innym wagonie) jechal ... Hiszpan. Co ciekawe sam, nie znajacy rosyjskiego. Natknelam sie na niego w sklepie na dworcu, jak mowiac glosno i wyraznie usilowal kupic gume do zucia mowiac "chicle por favor" . Usmialam sie jak norka. Troszke z nim pogadalam, ale byl bardzo speszony, ze nagle ktos w dzikim kraju mowi do niego w jego ojczystm jeztyku.

Mam kociokwik. W pociagu przeczytalam Pretchetta po angielsku (wziety, zeby sie wolniej czytalo), studiowalam ksera przewodnikow po polsku i angielsku), z pasazerami rozmawialam po rosyjsku (jedyna proba uzycia obcego jezyka przez Rosjanina skonczyla sie na pytaniu "English?" a jak odpowiedzialam twierdzaco, to szybciutko przeszedl na rosyjski ;)
No i wszystko mi sie jeszcze miesza. Generalnie mowie cos do pani po wydaje mi sie rosyjsku, a potem maz przeklada to co mowie na rosyjski wlasciwy. Ale juz jest troche lepiej. Tylko nie moge gadac z Hiszpanami po hiszpansku ;)

Teraz bedzie o Irkucku, to troche ze mnie emocje opadna. Okropme miasto. Brzydkie. Syfiaste wrecz. Stare domy drewniane rzeczywiscie kunsztowne, niekiedy budowane bez uzycia gwozdzi, z pieknymi zdobieniami - co z tego, kiedy WSZYSTKO SIE WALI. Koszmar.

Stoja takie porozwalane budynki, wystarczy tylko przejsc na poprzeczna ulice od reprezentacyjnej Karola Marksa, by znalezc sie na zapadlej wsi. WSTYD!


Jak zobaczylismy spalone ruiny w poblizu dworca autobusowego, to maz powiedzial: " o to tem dom co sie spalil w wielkim pozarze Irkucka w 1879". Prawda. Nie, no strasznie zaniedbane tu jest wszystko. Przy okazji koszmarnie drogo, wydalismy juz ponad polowe kasy przewidziamej na caly wyjazd. Co prawda dlatego, ze nabylismy droga kupna bilet na powrot - juz grzecznie i cywilizowanie samolotem ;)

A propos, To TU kupowalismy bilety ;) Gdyby nie to, że adres mielismy z Lonely Planet, to w zyciu bysmy sie nie zdecydowali ;)



Lot Irkuck Moskwa trwa 6 godzin i kosztuje ok 900 zl. Czyli w sumie tyle, ile podroz pociagiem transsyberyjskim, tym "srednio wypasionym" w wagonie z przedzialami. Naprawde, wschodni azjatyckie miasta sprawiaja o wiele lepsze wrazenie. Nie ma takiego wrazenia niechlujstwa.

Kilka fotek:

Dworzec jak zwykle czysty i okazaly:


Cerkiew 1:


Cerkiew 2:


(poniższe zdjęcia zostały zrobione przez moich znajomych, mój album witrualny pomieścił tylko 60 szt :():





A jakie hotele drogie! Placilismy za jakis pokoj w hostalu za POL DOBY ponad 100 zl. Pewnie zaplacimy zaraz drugi raz, chyba ze nam sie uda zlokalizowac akademiki, w ktorych nocleg nie kosztuje 1400 rubli ba 2 osoby a 60 od osoby. Moze ... :) Jesli beda tak ukryte jak wszelkie "atrakcje dla turystow" to na pewno ich nie znajdziemy ;)

A zreszta...tak to jest jak sie mysli, ze w Azji jest tanio jak w Indiach ;)

Jutro ruszamy nad Bajkal. Kupilismy juz bilety autobusowe na wyspe Olchon. Podobno rok temu dociagneli tam elektrycznosc. Bedziemy tam siedziec, upajac sie jeziorem, zwiedzac okolicznosci przyrody i oszczedzac kase ;) W namiocie i w spiworach, z epigazem i menazkami ;) Kupilismy kilo ryzu kilo makaronu i jakies konserwy i jedziemy na camping ;)

Pewnie odezwiemy sie za sto lat, bo "za powrotem" z wyspy bedziemy chcieli spedzic jak najmniej czasu w tym "cudownym turystycznym miejscu pt Irkuck" i uderzyc na druga strone Bajkalu. Wiec na Internet moze nie byc czasu.
Dobra, starczy tego dobrego... Reka mi zdretwala.

Pozdrawiamy cieplutko

Odpowiedz
Gość 2010-12-15 o godz. 20:52
0

List 1 Bialorus

Zyjemy, jest fajnie. W ciagu ostatniej doby spedzalismy czas na lazeniu po miastach, wydawaniu pieniedzy na jedzenie i piwo i przemieszczaniu sie pociagami. Wrazenia - bardzo pozytywne. Na pierwszy rzut oka Bialorus niewiele rozni sie od Polski. Jest dokladnie tak, jak kilka dni temu napisal nam kolega - szerokie ulice, czysto, bezpiecznie...Ludzie tez podobni, moze o bardziej "rosyjskich rysach". Co sie rzuca w oczy - oni - szczegolnie mlody ludzie - sa bardzo szczupli. No i duzo czesciej spotyka osoby z wlosami bardzo jasymi, takie "typ bialoruski". Poza tym mowia po rosyjsku, wiec rozumiemy, gorzej z przestawieniem sie na mowienie, ja na przyklad wczoraj uparcie mowilam do pani "teplyje jidla" i dopiero po chwili zorientowalam sie, ze po czesku to ona nie bardzo wyrozumie ;)

A-ha, no i uwazam, ze wiekszosc mezczyzn z Bialorusi jest przystojnych ;) A i dziewczyny tez ladne, w porownaniu z wycieczkami "na zachod" to juz w ogole sa pieknosciami.

Teraz co zwiedzilismy. Wczoraj Brzesc. Takie sobie niewielkie ladne miasto, z ruinami twierdzy brzeskiej. Sprawilo wrazenie, jakby sie w nim WSZYSTKO remontowalo. Cale ulice porozkopywane, po srodku kladzione puzzle na deptaki dla pieszych. Pomiedzy blokami z czasow komunistycznych zdarzaly sie drewniane chalupy. Poza tym - jak maz stwierdzil przed chwila - nic nie bylo.

Dworzec w Brześciu



Twierdza brzeska




Potem pociag nocny do Minska i dzis obudzilismy sie juz nieco dalej od Polski. W Minsku tez nie ma za bardzo co zwiedzac. Jedno mozna powiedziec - miasto jest bardzo ladne. Czyste (ten porzadek i czystosc az razi w oczy), odremontowane budynki w centrum, filigranowe stare miasto ( w ktorym maz zapodal sobie szalenie drogiego Carlsberga produkowanego w Rosji, zreszta w kuflu z ... Krosna). Przyjemnie sie spaceruje, ale pol dnia w zupelnosci na to miasto wystarczy...

Centrum Mińska


Dworzec kolejowy w Minsku-czysty, wielki, nie śmierdzi, policja chodzi i pilnuje...


No. na razie chyba tyle. Za 3 godziny wsiadamy w pociag transsyberyjski i na pewno nie odezwiemy sie przed wtorkiem. Przez najblizsze dni bedziemy JECHAC ;)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie