-
Gość odsłony: 2944
Jak poradzić sobie z przeszłością?
Tak mnie naszło dzisiaj...Czasem czuję się jak błądzący duch, którego trzymają nierozwiązane sprawy z przeszłości. Chodzi oczywiście, bo jakże by inaczej, o facetów.Mam 2 byłych i z każdym trudny układ. Jeden zrobił mi wielką krzywdę, może "zrobił" to złe słowo, krzywdził mnie przez cały czas jak byliśmy razem i w ogóle uważam, że to zły człowiek. Drugi, do rany przyłóż, ale jak stwierdził mój przyjaciel, miał pecha trafić na mój okres burzy i naporu i jemu z kolei dokopałam ja. Nie zrobiłam mu nic strasznego, po prostu byłam mało delikatna.O ile z panem nr 2 jakoś sobie radzę, po prostu mam kaca moralnego zawsze, gdy mam okazję się z nim spotkać, to pan nr 1 właśnie mnie przeraził. Nie widziałam go od 5 lat a teraz jest spora szansa, że pojawi się na spotkaniu klasowym w przyszłym tygodniu.No i zgrywam chojraka, że mi to zwisa, ale to nie prawda :( Boję się i tyle. Jak zobaczyłam jego fotkę na naszej-klasie to wróciło wszystko, cały wstręt do siebie za to, co pozwalałam mu ze sobą robić, strach i obrzydzenie.Teraz nie wiem czy się nie wykręcić z tego spotkania, choć chciałam bardzo spotkać starych znajomych.Poradźcie...
Nabla napisał(a):Wróciłam ze spotkania, jak można sądzić po godzinie, był udane.
Nie było go. Po kolejnych piwach padło parę pytań o niego, ale jakoś przeżyłam. Nie żałuję, że poszłam, ale pozbierać się z tym wszystkim też muszę.
:brawo:
świetnie że poszłaś przynajmniej nie żałujesz teraz że nie byłaś :D
Wróciłam ze spotkania, jak można sądzić po godzinie, był udane.
Nie było go. Po kolejnych piwach padło parę pytań o niego, ale jakoś przeżyłam. Nie żałuję, że poszłam, ale pozbierać się z tym wszystkim też muszę.
Nabla, idź dziewczyno i baw sie dobrze. Jak go zobaczysz i on Cię zaczepi i nie będziesz wiedziała co mu powiedzieć to wypal coś w rodzaju " O matko ! Ale się postarzałeś */ wyłysiałeś */ roztyłeś*/ zdziadziałeś */" potem spójrz na niego pogardliwie, litościwie pokiwaj głową i na tym zakończ rozmowę z tym typem. Jest to trudne, ale zapewniam Cię, że wykonalne i świetnie tnie męskie ego.
*/ niepotrzebne skreślić lub użyć wszystkie pasujące do sytuacji.
Nabla jeśli zależy Ci na spotkaniu po prostu idź. Olej go. Szkoda przez takiego typa rezygnować z fajnego spotkania. Miałam bardzo podobną sytuację. Musiałam się z nim spotkać. I wiesz co okazało się, że nic nie poczułam...nic...a przed spotkaniem bałam się jak cholera. Od tamtej pory wymazałam go z pamięci...to spotkanie uzdrowiło mnie i dało siły.
Ale to sprawa bardzo indywidualna. I nie chodzi o licytowanie się, ale pokazanie i udowodnienie sobie, że pomimo tego co zrobił, potrafię być szczęśliwa i pewna siebie.
Nabla, on przegral. po prostu jest przegranym, malym czlowieczkiem.
Nie wazne co zrobi, co powie, Ciebie juz nie jest w stanie dosiegnac.
Nad takim to litowac sie trzeba.
a ze sie krzywisz
Nabla napisał(a):kurcze, jak ja mogłabym tak głupia, żeby się dać tak wykorzystywać, poniżać takiemu *&%$*.
w mlodosci popelnia sie wiele glupich rzeczy ;) by pozniej byc znacznie madrzejsza.
a trzeba przyzac, ze Tobie sie udalo!
Przez przypadek to raczej na siebie nie trafimy, mieszkam wystarczająco daleko, żeby tego uniknąć.
Nie spodziewam się jakiś aluzji co do naszej przeszłości, raczej prób demonstracji przede mną i przed innymi, jaki to on jest wspaniały i o ile ma bardziej udane życie niż ja. Ja jakoś nie mam potrzeby chwalenia sie i udowadniania czekokolwiek komukolwiek, więc w takiej sytuacji nie będę stawać do zawodów i licytować się.
Poza tym, kurcze, jak ja mogłabym tak głupia, żeby się dać tak wykorzystywać, poniżać takiemu *&%$*. Nie mnogę teraz w to uwierzyć. A jak mi się przypomni co on ze mną robił, co robił mi i do czego mnie zmuszał to mam odruchy wymiotne. I całe to obrzydzenie wraca jak sobie pomyślę, że mam siedzieć z nim przy jednym stoliku...
A ja bym pewnie nie poszła. Też spędziłam 3 lata z toksycznym typem, który wpędził mnie w takie kompleksy i poczucie niższości że teraz sama nie wierzę że na to pozwoliłam. I dla mnie najlepszym sposobem uporania się z tym było wyrzucenie go z mojego życia, ze wszystkim. Nie było go, nie ma i nie będzie. Dlatego bym nie poszła - żeby nie wróciło. No, ale to ja..
Odpowiedzmoge sie tylko podpisac pod tym co napisaly Liberales i Spinka. ja bym poszla, chocbym miala udawac, ze sie wysmienicie bawie. jakos od takich toksycznych typow trzeba sie uwolnic.
Odpowiedz
Masz okazję pogrzebać tego ducha z przeszłości. Poczuć się lepsza właśnie dzięki temu, że poszłaś tam z podniesionym czołem. Jak stchórzysz to przez kolejne x lat będziesz miała z tyłu głowy małą zastraszoną Nablę, która przez byłe kretyna czuła się gorsza. Przecież wiesz doskonale że nie masz powodu do takich odczuć. Pokaż temu robaczkowi jaki jest malutkin przy Tobie.
No i jeszcze jedno duże ZA: Nie będziesz tam sama!
Tak sobie myślę, że w tej sytuacji masz (mniej lub więcej) czasu żeby się "okopać" natomiast może się w przyszłości zdarzyć sytuacja że "traficie" na siebie bez przygotowania.
Z jednej strony naprawdę warto, żeby dać "ktosiowi" do zrozumienia, że niezależnie od tego co był - Ty idziesz do przodu i on nie jest ci ciężarem...
Z drugiej strony jeśli samo spotkanie (tak sądzisz) ma Ci wyrządzić więcej szkody niż pożytku - to po co się dręczyć.
Albo założysz że idziesz tam "na wojnę" albo że idziesz tam do starych znajomych. Wytoczysz oręż albo w przypadku zaczepek - powiesz - nie przyszłam tu do Ciebie - chcesz coś ode mnie - znasz numer itp.
Czy masz uzasadnione przypuszczenia że ON przyjdzie tam po to aby Cię dręczyć? Jesli sama jego obecność jest wystarczającą udręką dla Ciebie - to warto się zastanowić nas sensem pójścia ale jeśli chodzi Ci raczej o zaczepki, dykusje - zawsze możesz obśmiać sprawę "hihihi - ty jeszcze żyjesz tamtymi chwilami? Ja już dawno dorosłam... "
Weź ze sobą obstawę chyba że z założenia idziecie sami. I przemyśl to.
Nabla, a ja myślę że musisz sie z tym zmierzyć...co Cię nie zabije to Cię wzmocni. Tam będą przecież Twoi znajomi....nie będziesz skazana na bycie z nim sam na sam. Jesteś piękną i inteligentną kobietą...masz wspaniałego partnera i perspektywy przez sobą...dlaczego masz sie czuć gorsza. Ja bym na Twoim miejscu ubrała najseksowniejszą sukienkę, zrobiła piękny makijaż i świetnie się bawiła :)
Odpowiedz
Na razie jestem zdecydowana, żeby pójść. Nawet jak przyjdzie, to jakoś przeżyję. Moja postawa pewnie będzie neutralnie grzeczna i tyle.
Może być kiepsko jeśli on zacznie się zachowywać nieprzyjemnie (a znając go to możliwe) ale nawet nie o to chodzi.
Problem w tym, że mi tyłek cierpnie na samą myśl o spotkaniu. I nie potrafię sobie dać z tym rady. Może się wezmę i znowu napiszę do psychologa :(
Ja bym raczej nie poszła. Z fajnymi ludźmi z byłej klasy można się umówić i spotkać w innym terminie. Bez obecności osób niemile widzianych. Może to i dobra rada, żeby mimo wszystko iść i stawić czoła problemowi. Dla mnie radzenie sobie z przeszłością to także zapominanie o tym co było złe, koncentrowanie się na dobrych chwilach w życiu. Nie chciałabym rozdrapywać starych ran, przywoływać smutne momenty, żeby sobie udowodnić, że jestem silną kobietą.
Odpowiedz
Ja bym chyba poszła. Po pierwsze chciałabym zobaczyć starych znajomych jeśli jest taka okazja a po drugie nie chciałabym żeby taki ktoś znów miał jakiś wpływ na to co robię tzn. żebym z jego powodu nie spotkała się ze znajomymi. Z drugiej strony jesli nie masz na to siły to nie wiem czy warto się zmuszać, sama musisz ocenić.
:usciski:
Pewnie najlepszą radą jest, żeby iść i stawić czoła tematowi... W końcu idziesz tam po to, żeby spotkać się z innymi znajomymi, jego możesz zwyczajnie unikać albo go ignorować.
...ale ja bym nie poszła. Szkoda by mi było moich własnych nerwów. Mam trochę podobne doświadczenia i chociaż "pierwszy z byłych" obiektywnie nie zrobił mi żadnej wielkiej krzywdy, to w żadnym razie nie chciałabym się z nim spotykać ani wspominać przeszłości. Wiem, że takie spotkanie nic by nie zmieniło, a ja czułabym się podle przez następnych parę tygodni - a takich atrakcji mi nie potrzeba.
Problem w tym, że on tak sprał mi mózg, że wystarczyło jedno zdjęcie, żebym poczuła się gorsza.
No i nie wiem co będzie, jak będziemy musieli być w tym samym pomieszczeniu. Brr... aż mnie trzęsie ze wstrętu.
Ale może nie przyjdzie.
Podobne tematy
- Jak radzić sobie po poronieniu? Jak poradzić sobie ze strachem przed kolejnym poronieniem? 8
- Jak poradzić sobie z padaczką u 1,5 rocznego dziecka? Jak leczyć padaczkę? 6
- Jak poradzić sobie z łupieżem? 17
- Jak poradzić sobie z przetłuszczającymi się włosami? 20
- Jak poradzić sobie z odchodzącym paznokciem od macierzy? 21
- Jak poradzić sobie z bardzo szerokim paznokciem? 3