-
tygrysica odsłony: 1611
Bumerang
No i jestem w kropce...
Tygrys jest specyficznym stworzeniem. W jednej chwili się łasi, a w następnej wystawia pazury. Choćby taka sytuacja: jesteśmy razem, jest słodko, brykamy sobie do woli - a za pół godziny Tygrys zaczyna histeryzować, że jest do niczego, że "nie chce mnie krzywdzić", ale "sam nie wie czego chce" i "że chciałby, żebym znalazła swoje wielkie szczęscie z kimś lepszym".
Ja rozumiem, że ktoś może mieć kompleksy, ale niech mi nie odstawia paranoiczych scenek!
Niektóre z was pewnie przeczytały już w wątku pt "Wkurwiające rozstania", że Tygrys sobie poszedł.
No ale przyszedł znowu a ja głupia blondynka nie umiem się na niego gniewać...
Nie wiem co mnie czeka. Być może znów jakąś schizę mi zaserwuje... Ale no zabujałam się w tym paranoiku...
wtedy go kopnęłam w dupę - jęczał, ględził ale w końcu sobie poszedł...
a teraz przyplątał się znowu... twierdzi, że nie chce mnie stracić, itp...
Kurna!!
A ja właśnie przeżywam jesienną depresję i normalnie potrzebuję się przytulić...
Nie wiem czy naprawdę się zmienił czy tylko tak udaje... Chyba przestałam mu ufać...
taka sytuacja pojawiła się między nami już dwa razy (a jesteśmy ze sobą dość krótko bo od pocżatku tego roku)... mówi się, że do trzech razy sztuka - więc jeśli po raz trzeci usłyszę, jak robi z siebie sierotę to chyba wprost mu powiem, że ma rację i niech sobie szuka mamusi...
p.s. wiem, że nieładnie jest obgadywać faceta za jego plecami, ale taka już wredna jestem no...
tygrysico - jak napisałaś, że Cię rzucił to odpisałam, że tak lepiej, bo ja się bujałam z facetem dwa lata. Wracał, rzucał, jednego dnia pisał list na 20 stron, drugiego przy mnie wybierał się na randkę z inną. A ja wyłam z żalu.
Pewnego dnia po prostu przesadził. A ja już miałam do kogo pójść i to mi pomogło. Nie obejrzałam się za siebie ani razu. Teraz jak wspominam czasem to mnie mdli i mam wstręt sama do siebie.
Jeśli to jednorazowa akcja to może miał chwilę słabości, jest nadzieja, może jeszcze będzie dobrze. Ale jak zacznie się to powtarzać - zbierz się do kupy, zaplanuj tydzień ryczenia w poduchę i zapomnij o nim. Nie warto się szarpać.
http://www.survival.infocentrum.com/krisek/dorosledzieci.html
bardzo ciekawy artykuł o chłopcach, którzy nigdy nie dorastają
Tygrysica. To jest cięzka praca terapeutyczna. Zapewniam Cię że koszt takiego "leczenia" przewyższa zdrowy rozsądek jesli ktoś nie jest terapeutą.
Bumerang - od strony technicznej - był odrzucany przez osobę ważną (ojca?). Czasem są to dzieci bite/ wysmiewane/ kolejne z rodzeństwa (w środku)...nie koniecznie chodzi mi tu o przemoc ale raczej o to, że odrzucanie było dla niego "znaną formą" nagrody. Każda relacja tak sie kończyła, czasem niezależnie od tego co Bumerang robił - był odrzucany.
Potem prowokował do "odrzucenia" bo żeby zostać odrzuconym - trzeba mieć choć chwilowy kontakt z tym kto odrzuca.
Nie Ty mu możesz pomóc. Zdrowy emocjonalnie związek na etapie takich "hasełek" jakie cytujesz to abstrakcja.
W głębi Bumerang jest mały i sie bardzo boi. Możesz być dla niego mamą ale nie będziesz partnerem, przynajmniej na razie - z tego co piszesz.
Zimne to takie i zdroworozsądkowe - co piszę - wiem. Niestety bez terapii bumerang najcześciej powiela swoje wzorce na własnych dzieciach. Dlatego na razie sobie odpuść...
tak jak dziewczyny powyzej napisały - takich to trzeba kopnąc w dupę zeby poczuli i wtedy może się obudza i zobaczą co tracą ....
tyle ze potem płacz i zgrzytanie zębów, sceny histerii przy rozstaniu a potem sie czlowiek dowiaduje jaki jest zły/podły/okrutny/bezduszny ze porzucił takiego wspaniałego/kochającego/czułego/wszystko robiącego.
I jeszcze czasami natyka się na Ciebie w metrze i z miną wydaje mu sie ze cierpiętniczą (z dystansu czasu mozna stwierdzic ze miną kota srającego na łące) mówi ze "u mnie wszystko w porządku ... jakoś się trzymam... nieee nikogo nie mam, jeszcze za wcześnie" pierdy smerdy wpędza w poczucie winy ....
toksycznym dziadom mówimy zdecydowane nie!!!!
no chyba ze ktoś lubi ...
Sa tacy ludzie/faceci, którzy potrzebują żeby ich kopnąć, odrzucić, opierdolić.
Co byś nie robiła będzie Cię prowokował - "porzuć mnie" "jestem taki bezwartościowy" "nie wiem dlaczego wyszłaś za mnie" "nie jestes mnie warta"
Dopóki nie zostaną odrzuceni będą Cię prowokowac - niezależnie od tego jak silnie będziesz ich zapewniać o ich sile, wartości i swojej miłości.
Taki musi spaść na zad żeby się obudzić ile stracił.
Wtedy się ma szansę zmienić, niestety nie masz na to wpływu.
Możesz poprostu kopnąć w dupę i nie szarpać sobie nerwów.
Poczekać aż się zmieni na "czyjś rachunek" i być może wtedy doceni Ciebie.
Opcja "dzisiaj mnie kochasz jutro nienawidzisz" to klasyczny toksyczny chwyt.
Specytficzne typy go uprawiają, takie słodziaki z błyskiem w oku.
Wieczny Piotruś Pan, który nie potrafi się na całego zaangażować, choćby nawet chciał.
Na tyle uzależniaja od siebie, że pozwalamy wracać i wracac i wracać.
Ja to juz przerabiałam.
I teksty w stylu
"wiem, jestem straszny, ale musze lecieć"
"jak ja cię krzywdzę"
No krzywdził.
To zakończyłam znajomość a on teraz jebie psychikę komuś innemu.