• Gość odsłony: 2694

    Kompromisy

    Jak u Was wygląda zderzenie Waszych marzeń, wyobrażeń i planów z rzeczywistością?
    Przy czym musiałyście pójść na kompromis, a gdzie zupełnie zrezygnować z Waszej wizji?

    U mnie całe wesele to kompromis - chciałam małe dla najbliższej rodziny i przyjaciół. Będzie wesele na 200 osób, bo tak chcą rodzice moi i P. i sam P. Nie, no przepraszam - oni też chcą dla najbliższej rodziny i przyjaciół, tylko tę "bliskość" definiują zgoła inaczej.

    Odpowiedzi (25)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-08-16, 00:17:29
    Kategoria: Ślub
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Jo76 2010-08-16 o godz. 00:17
0

My dopiero zaczynamy i kilka kompromisow bedzie potrzeba, ale, ze finansujemy rowniez sami, wiec powinno byc prosciej.
Znajomi rodzicow wlasciwie nie sa w planie...

Odpowiedz
Alma_ 2010-08-07 o godz. 07:21
0

Właściwie chyba obejdzie się bez kompromisów :D
Organizujemy i finansujemy wszystko sami, więc tylko między sobą ustalamy wersję ostateczną i zazwyczaj nie różni się ona znacząco od wyjściowych. Jedyne kompromisy to rozszerzenie listy gości o kilku znajomych rodziców, ale nie boli nas to jakoś bardzo.

Naprawdę, naprawdę cieszę się na ten ślub i wesele, będą dokładnie takie, jakie chciałam mieć :D

Odpowiedz
Martolas 2010-08-06 o godz. 23:13
0

egrata napisał(a):z naszym weselem to jest niestety kiepsko, ponieważ od 2 tygodni się kłócimy.
Zaczynając od gości, gdzie to moja teściowa (która nie jest prawdzią matką mojego Narzeczonego) ustala listę dla strony M i zaprosiła swoją przyjaciółkę, której ja nie chce widzieć na swoim ślubie ponieważ mi ublizyła i nie toleruję tej kobiety..
Egrata, to jest powazny powod do tego, zeby tej osoby nie bylo na TWOIM / WASZYM slubie. Zwlaszcza, ze to juz wplywa na Twoje samopoczucie.

I zgadzam sie z tym co napisano juz tutaj, w pierwszej kolejnosci, powinniscie z narzeczonym porozmawiac, we dwojke, na spokojnie i bez klotni, o wzajemnych oczekiwaniach. I wysluchac sie wzajemnie. Ustalic WSPOLNA wersje i tak dalej rozmawiac z rodzicami.
Taki uklad bardzo wam sie przyda juz teraz i kiedys w przyszlosci.

A stresik i cudaczenie rodzicow, to podobno typowa psychologiczna reakcja, kiedy sie szykuja spore zmiany zyciowo, nad ktorymi w sumie nie ma kontroli, trzeba sie z nimi osfoic, to rodzice, zwlaszcza przyszle tesciowki, przerzucaja potrzebe kontroli sytuacji, w przesadzony nieraz sposob, na przygotowania slubne. Typowe.

Bardzo polecam te ksiazke wszystkim narzeczonym (napisana specjalnie dla nas i z mysla o nas). Sporo wyjasnia i pomaga zrozumiec.

PRZEDŚLUBNIK. Porady dla narzeczonej
Nissinen Sheryl
Przekład: Jolanta Bartosik, ISBN 83-89120-34-8, format A5, oprawa miękka, 168 stron
Wydawca: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne

Silki i wytrwalosci zycze... i lokciami do przodu...bedzie dobrze.

Odpowiedz
Martolas 2010-08-06 o godz. 22:59
0

Ania napisał(a):Martolas,

Ja nie potrzebuję pocieszania. Założyłam ten wątek, by się dowiedzieć, jak u Was wygląda kwestia kompromisów. Bo gdzieś one są - nawet jeżeli ustalacie wszystko we dwójkę. Bo nie wierzę, że macie na wszystko taki sam pogląd ;)

Mnie tam wesele w szczęściu przeszkadzać nie będzie - dam radę. A na kompromis pójść musiałam, bo nie jestem szanowną księżniczką, której wszyscy muszą ustępować - P. i nasi rodzice ;)
Moja mila, wcale Cie pocieszac nie zamierzalam. Opisalam tylko moj punkt widzenia na temat kompromisow slubno-weselnych i jak MY sobie z tym radzimy.
Ofiar nie ma, kazdy bedzie mial takie wesele na jakie sie zgodzi....

Odpowiedz
agga73 2010-08-06 o godz. 06:19
0

u mnie też chyba byl tylko jeden, ale dość poważny kompromis, mianowicie mąż nie byl przekonany do ślubu kościelnego 8)
reszta to byl pikuś, gdyż oczekiwania i wyobrażenia o ślubie i weselu mieliśmy nadzwyczaj zgodne.
mialo być skromnie, bez patosu i wypasu, przyjęcie dla najbliższych.
nikt na nic nie nalegal, nie wymuszal, zrobiliśmy jak chcieliśmy. i udalo się :)

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-08-06 o godz. 05:56
0

W tej chwili przypomina mi sie tylko jeden kompromis i to ze strony meżą - bardzo nie chciał kamerzysty na ślubie i weselu, powiedzmy, ze mnie przekonała mama, a ja jego ...
Ku naszemu zaskoczeniu - nasz ślubny film podoba sie mojemu męzowi i czasami jest skory go ze mną obejrzeć lol

Odpowiedz
Gość 2010-08-06 o godz. 01:48
0

U nas były kompromisy - może nie finansowe (zaleta własnego budżetu :lizak: ) ale "wyobrażeniowe". Gdybym miała sama wybierać to suknię pewnie miałabym skromniejszą - ale mamie tak się oczy świeciły do tej bardziej "królewskiej"... i pewnie nie byłoby kamerzysty, ale tata chciał. Więc nie było dramatów, tylko małe ustepstwa, aby zadowolić jak największą liczbę ludzi, i to tylko w kwestiach dla nas mało istotnych.

Jeśli coś było na prawdę ważne - nie odpuszczaliśmy. Nie zaprosiliśmy paru osób, których za rodzinę nie uważam (mimo nacisku rodziny), nie było ślubu kościelnego (mimo marudzenia teściów, grożenia ekskomuniką przez babcię).

Jeśli zaś chodzi o kompromisy między nami to decyzję podejmowaliśmy prosto - na czym komu bardziej zależy, ten decyduje w przypadku różnicy zdań.

Odpowiedz
Gość 2010-08-06 o godz. 00:38
0

egrata napisał(a):A co do tego co my robiliśmy przez 2 lata, to poprostu kupiliśmy mieszkanie, które teraz remontujemy i kupujemy działkę pod budowę
Dziękuję za odpowiedź.
Co do kłótni z M - popracowałabym nieco nad sposobem wyrażania swoich oczekiwań bo jeśli w podobny sposób je wyrażasz jak na forum to to własnie może być przyczyną Waszych nieporozumień (mnie by osobiście bardzo urażało, jakby mój mąż nie liczył się z możliwościami moich rodziców) Niezależnie od ustaleń, po prostu warto czasem pamiętać, że mówisz o jego rodzicach, których on kocha, szanuje, liczy się z ich zdaniem...
Co więcej - w przyszłości może to być przyczynkiem do zepsucia relacji z teściami, czego nie życze oczywiście.

BTW - kompromisy na tle finansowym należą do tych najtrudniejszych.

Odpowiedz
DobraC 2010-08-06 o godz. 00:38
0

egrata napisał(a):może i macie racje, bo mam dziś ogromnego doła i jeszcze ta cholerna pogoda, ale naprawdę męczą mnie już te przygotowania, chociaż i tak wiem, że będzie ok, bo nie ma innego wyjścia, ale te nieporozumienia są wyczerpujące i odbierają mi moje pozytywne myślenie i optymistyczne podejćie do sprawy
Egrata, dlatego napisalam zebys wrocila za cczas jakis do tego co napisalas bo... to bylo... no... ... brak mi slow :)

jesli macie dosc przygotowan - odpusccie na chwile. to naprawde bez sensu klocic sie (czy z ukochanym, czy z jego rodzina - to sie zawsze obroci przeciwko Tobie, pamietaj!) o ten wielki, wazny, wyczekiwany dzien.
uwierz - czasem warto odpuscic tylko dlatego zeby atmosfera tego dnia byla taka jaka chcecie - bo to to jest najwazniejsze...

powodzenia

Odpowiedz
egrata 2010-08-06 o godz. 00:32
0

może i macie racje, bo mam dziś ogromnego doła i jeszcze ta cholerna pogoda, ale naprawdę męczą mnie już te przygotowania, chociaż i tak wiem, że będzie ok, bo nie ma innego wyjścia, ale te nieporozumienia są wyczerpujące i odbierają mi moje pozytywne myślenie i optymistyczne podejćie do sprawy

Odpowiedz
Reklama
egrata 2010-08-06 o godz. 00:21
0

a jeszcze......salę, kamerzystę i orkiestrę mieliśmy już zarezerwowanych i zaliczkowanych już dwa lata wcześniej

Odpowiedz
egrata 2010-08-06 o godz. 00:19
0

źle mnie zrozumieliście.
u nas na oficjalnych zaręczynach rodzicie uzgodnili, że każdy płaci za swoich gości oraz każdy kupuje wódkę tyle ile potrzebuje (oczywiście mają razem jechać i kupić rodzice) a za orkiestrę, kamerzystę, samochód i torta płacą na połowę aby było sprawidliwie.
A moja suknia, dodatki do niej, makijażystka, zaproszenia, garniutr Młodego, obrączki, wystój samochodu, wystój klatki i wszystkie inne rzeczy, które będziemy chcieli i będą potrzebne płacimy sami.

A co do tego co my robiliśmy przez 2 lata, to poprostu kupiliśmy mieszkanie, które teraz remontujemy i kupujemy działkę pod budowę, tak dla co poniektórych, którzy tego nie rozumieją.

Odpowiedz
DobraC 2010-08-06 o godz. 00:09
0

[quote="Wonderka] Lepiej zgadzać się na ustępstwa i w radości czekać tego dnia i toczyć boje.



swiete slowa.
warto tez duzo wczesniej planowac i wybierac - wtedy nie ma nerwow, pospiechu i "zmeczenia" tematem. a jest wspolna zabawa :)
my na przyklad zaproszenia robilismy recznie sami i godziny wieczorne spedzone wspolnie przy stole sa naprawde milym wspomnieniem...

Odpowiedz
Gość 2010-08-06 o godz. 00:09
0

egrata napisał(a): Z M. dlatego daliśmy rodzicom 2 lata od zaręcznyn do ślub, aby mogli sobie zgromadzić odpowiednią kwotę pieniążków, abyśmy nie słyszeli, że ich nie mają. A tu proszę i tak słyszymy.
Bardzo, ale to bardzo lubię postawę roszczeniową :lizak: Nie ma to jak dojrzałe podejście dwojga ludzi, którzy chcą założyć rodzinę.

Odpowiedz
Wonderka 2010-08-06 o godz. 00:06
0

lol lol lol lol lol

Nie mogę, nie mogę... Buahahahahaa.....

Ale wracając do tematu. Hm, czy ja wiem, może i były jakieś kompromisy ale to tylko wesele, tańsza suknia czy zwyklejszy samochód jakoś strasznie mnie nie bolały. Ważne, że my i goście świetnie się bawiliśmy. Lepiej zgadzać się na ustępstwa i w radości czekać tego dnia i toczyć boje.

No i dalej lol lol lol .
Nie ma to jak dział Panien Młodych.

Odpowiedz
Gość 2010-08-06 o godz. 00:05
0

Skrzacik napisał(a):U mnie żadnych kompromisów nie było. 8) Może dlatego, ze razem z mężem mieliśmy identyczne wyobrażenie "wesela" i ślubu w ogóle. A rodzina uznała, że nic im do tego. 8)
Tak też było z nami. Finansowalismy się praktycznie sami, nasza wizja była skromna i zasadniczo wszystko to, co było "wymarzone" i zaplanowane, spełniło sie.
Kompromisem jest za to życie "po". 8)

Odpowiedz
DobraC 2010-08-05 o godz. 23:55
0

u nas na szczescie kompromisow prawie nie bylo :)
a nie! byl jeden - my placiclismy za swoich gosci , moi rodzice za swoich. w ten sposob nikt nikomu nie zarzucal ze zaprasza nie tego co by chcial choc musze przyznac ze moja mama uwzglednila fakt ze jeden osoby z rodziny nie trawie i jej nie zaprosila. ale moze dlatego ze sama za nia nie przepada 8) . w sumie byly tylko lubiane i zyczliwe nam osoby...

a poza tym... chyba nic.glownie wynikalo to z tego samego faktu co Fagih - za calosc oprawy, stroje, zaproszenia etc. placilismy sami i wybieralismy to co nam pasowalo. a ze przewaznie podoba nam sie to samo to przygotowania do slubu - przyznam - byly tak samo fajne jak sam slub...

Egrata... co do Twojego zapisu... nic nie napisze bo moze masz dzis slabszy dzien, ale proponuje zebys za kilka dni przeczytala to co napisalas.... :)

Odpowiedz
Gość 2010-08-05 o godz. 23:11
0

egrata napisał(a): Z M. dlatego daliśmy rodzicom 2 lata od zaręcznyn do ślub, aby mogli sobie zgromadzić odpowiednią kwotę pieniążków, abyśmy nie słyszeli, że ich nie mają. A tu proszę i tak słyszymy.
Zadam niedelikatne pytanie - a co Wy robiliście przez te dwa lata, też gromadziliście pieniążki? 8)

U nas kompromisem było:
odkładanie ślubu i zrobienie konkordatowego zamiast spokojnie zrobić cywilny i po jakimś czasie kościelny.
wesele całonocne: w pierwotnej wersji miał być obiad weselny, max do 1-2 w nocy.
pozwolenie rodzicom na dołożenie się w paru sprawach do kwestii okołoślubnych ( np. garnitur mąż dostał w prezencie ślubnym od swojej mamy )
Finansować swego wesela im nie pozwoliliśmy, w końcu dorośli jesteśmy.
sesja ślubna, duuuuży kompromis ze strony męża lol

Odpowiedz
egrata 2010-08-05 o godz. 22:55
0

z naszym weselem to jest niestety kiepsko, ponieważ od 2 tygodni się kłócimy.
Zaczynając od gości, gdzie to moja teściowa (która nie jest prawdzią matką mojego Narzeczonego) ustala listę dla strony M i zaprosiła swoją przyjaciółkę, której ja nie chce widzieć na swoim ślubie ponieważ mi ublizyła i nie toleruję tej kobiety. Z rodziny prawdziwej matki M są zaproszone tylko 2 osoby. Poprostu paranoja.
Potem moi przyszli teściowe uważają, że wszystko musi być tanie. Najlepiej to jakbyśmy do kościoła pojechali na rowerach, bo to nic nie kosztuje. Samochód musi być jak najtańszy. Orkiestra musi grać jak najmniej godzin,bo każda godzina kosztuje. Tylko ciekawi mnie jak to będzie wyglądać jak goście będą się bawić do "białego rana". Teściu ciągle narzeka, że nie ma pieniędzy i jedno i to samo w kółko gada. Z M. dlatego daliśmy rodzicom 2 lata od zaręcznyn do ślub, aby mogli sobie zgromadzić odpowiednią kwotę pieniążków, abyśmy nie słyszeli, że ich nie mają. A tu proszę i tak słyszymy. Najlepsze jest to , że ja mam 80 osób a oni 45 i to oni najwięcej gadają. To jest strasze. Moja mama się denerwuje ale robi swoje, bo im powiedziała, że to że ja kiedyś wyjdę za mąż to wiedziała od 24 lat lat i finansowo jest na to przygotowana.
A mój M, oczywiście nic. Ciągle gada, że on musi się liczyć z rodzicami , bo to oni to finansują. Poprostu czysta komedia jest u nas. My się kłócimy, tylko przez moich teściów, albo przez to, że M nie umie sie odezwać.
W ogóle mnie ten ślub nie cieszy.

Odpowiedz
Gość 2010-08-03 o godz. 20:54
0

U mnie żadnych kompromisów nie było. 8) Może dlatego, ze razem z mężem mieliśmy identyczne wyobrażenie "wesela" i ślubu w ogóle. A rodzina uznała, że nic im do tego. 8)
A nie przepraszam - kompromisem było dodrukowanie zaproszeń na sam ślub dla wszelkich znajomych mojej teściowej (w USC było chyba z 50 osób, których na oczy wcześniej nie widziałam) i zaproszenie na "wesele" kuzynki teścia z Gdańska.

Reszta przebiegła tak jak chcieliśmy. Ale to pewnie dlatego, że od razu zapowiedzieliśmy co i jak chcemy. 8)

Odpowiedz
baskent 2010-08-03 o godz. 20:38
0

Kompromisy? hmm, co do ślubu i wesela jest ich sporo, ale to "nic" w porównaniu do tego, na co zdecydowaliśmy się po ślubie - jeśli nic się w najbliższym czasie nie zmieni to przez 1,5 roku będziemy mieszkać w odległości ponad tysiąca km od siebie.
Musimy dac radę i damy :D

Odpowiedz
Julies 2010-08-03 o godz. 20:21
0

hmmm
tak sie wlasnie zastanawiam.....

objezdzilismy mnostwo sal weselnych - byly tansze , byly drozsze - my zakochalismy sie niestety w tej drozszej - nie potrafilismy isc na komprosim i wybrac sali mniej ladnej a tanszej - mamy dworek 8)

planowalam wydac na kiecke max 2tys ale z drugiej strony zakochalam sie w koronkach - kupilam droga koronke 8)

chcielismy miec stary samochod - mamy, choc moglismy jechac za darmo nowym

chcielismy miec wesele max na 100-120 osob - mamy

chcielismy miec pieknie grajacego organiste i chor na slubie - 3 miesiace przed slubem odwolalismy slub w jednym kosciele i zapisalismy sie do drugiego gdzie chor jest przepiekny

ehhh...cos jeszcze?? lol

chyba nie lubie kompromisow 8)

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2010-08-03 o godz. 20:15
0

caly slub i obiad to jeden wielki kompromis ;)
jedyne co przeslo bez dyskusji to zaproszenia lol , ktorych i tak nie bedziemy mieli ;)

Odpowiedz
Gość 2010-08-03 o godz. 20:12
0

Martolas,

Ja nie potrzebuję pocieszania. Założyłam ten wątek, by się dowiedzieć, jak u Was wygląda kwestia kompromisów. Bo gdzieś one są - nawet jeżeli ustalacie wszystko we dwójkę. Bo nie wierzę, że macie na wszystko taki sam pogląd ;)

Mnie tam wesele w szczęściu przeszkadzać nie będzie - dam radę. A na kompromis pójść musiałam, bo nie jestem szanowną księżniczką, której wszyscy muszą ustępować - P. i nasi rodzice ;)

Odpowiedz
Martolas 2010-08-03 o godz. 12:10
0

U mnie margines na kompromis jest ograniczony, tzn. ustalilismy z moim P. jako zasade dla naszej przyszlej rodziny i stosunkow ze wszystkimi, ze to my jestesmy komorka, ustalamy nasza wspolna wersje a potem przedtawiamy ja swiatu. Czyli nie ma ze mamusia cos chce a synus ja popiera a ja musze ustapic.

Na nasze wesele ustalilismy kryteria znajomych i rodziny do zaproszenia takie, ze my musimy sie z zaproszonymi osobami jakos identyfikowac i znac. Nie ma zapraszania pani Hani z warzywniaka ani sasiadki z zaprteru.

Pamietaj ze najwazniejsze jest to, zebyscie to wy we dwojke sie czuli szczesliwie tego dnia. to moze brzmi oklepanie i banalnie, ale tak naprawde to WASZ dzien i WASZE intymne swieto, zaczynacie rodzine.... i to do was w pierwszej kolejnosci powinna nalezec decyzja skim chcecie podzielic i uczcic ten moment...

Weselicho zeby sie poazac moim zdaniem jest pozbawione sensu i podstawowego znaczenia wydazenia. lepiej swietowac w malym i bliskim gronie i miec co wspominac i wiedzie, ze jak sie zaplanuje cos specjalnego to zostanie docenione, niz planowac wielka bibe dla "wszystkich" i potem byc skazanym na bezosobowa impreze, z nie wiadomo kim i dlaczego...

Ja tam nie chce zeby moj slub byl dla nikogo kolejnym weselichem do zaliczenia w sezonie, tylko pragne to uczcic z ludzmi ktorzy przyjda ze wzgledu na mnie i na mojego P....

Takie jest moje zdanie... narzucanie nam czegokolwiek na sile przez rodzicow, jezeli to jest wbrew naszym odczuciom szybko ukrocamy. Zawsze sie we dwoje konsultujemy ze soba, bierzemy pod uwage propozycje rodziny i rozwazamy, jak sie z tym czujemy, czy sie identyfikujemy i czy sie z tym zgadzamy.... Nie dajemy sobie nic narzucic na sile.

Mamy kilka oryginalnych pomyslow, moj P jest portugalczykiem, tradycje sa rozne i rodziny musza przyjac nasze wybory... naprzyklad: tam obraczke nosi si ena lewym reku. mysmy sie umowili ze P. bedzie nosil na lewym, a ja po polsku, na prawym. Tesciowa i jakies ciotki krecily nosami, ale nie dalismy im szans...

I takich przykladow mam jeszcze kilka.

Moim zdaniem, zastanow sie sama przed soba, czego bys naprawde pragnela na Twoj slub, omow to z narzeczonym, wysluchaj jego wizji i postaraj mu sie przekazac co i dlaczego jest dla ciebie tak bardzo wazne.

Powodzenia

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie