• matylda_zakochana odsłony: 2525

    Cudowna noc :)

    Dziecko nakarmione, ja o dziwo wyspana, więc może teraz opisze swój poród, choć pora dziwna, to czas najwyższy, minęły już cztery tygodnie, cztery cudowne tygodnie.

    Dokładnie nie wiem od czego zacząć, bo to zaczęło się sama nie wiem jak i nie wiem kiedy. Może napiszę, że zaczęło się :sex: , bo od tego wszytsko się zaczyna. Już mieliśmy iść spać, ale gdy poczłam się umyć wyszedł mi czop śluzowy z krwią. Najbardziej przestraszyłam się krwi. Przyznam, że trochę spanikowałam, zapomiałam o wszytskim czego uczono mnie w szkole rodzenia, o czym czytałam w książkach, czasopismach, w internecie (czyt. na Forumi). Starając się uspokoić zajrzałam na Forumę, napisałam jakiegoś posta, i znowu wpadłam w panikę, bo przypomiałam sobie, że lekarz mówił, że jak pojawi się krew, to mam jechać do szpitala i to sprawdzić.
    Z tego stresu nawet nie wiem kiedy zaczęły się dość bolesne skurcze, jak się później okazało-przepowiadające.

    Około 22 pojechałam do szpitala, w którym planowałam rodzić (św. Zofii, Warszawa). Zrobiono mi KTG, zbadano mnie i powiedziano, że tętno dzieciaczka ok, że skurczy nie odnotowano, że pewnie niebawem urodzę, narazie wszystko pozamykaneale poród może zacząć się za cztery godziny, a może następnej nocki. Powedzieli, że mogą mnie zostawić, ale nie ma jeszcze takiej potrzeby, więc wielce zadowolona z tamtąd wyszłam i już nie chciałam za nic w świecie wracać.

    Skurcze przepowiadające były bardzo silne i nawet nie wiem kiedy, ale musiały się zamienić w te właściwe skurcze porodowe. Tylko, że ja w domciu tak bezpiecznie się czułam, kąpiel, dwie nospy i byłam taaaka śpiąca... Tylko skurcze były coraz silniejsze, nie pozwalały spać, a w pewnym momęcie musiałam się trzymać ściany, żeby przeżyć.
    Mąż widząc to wszytko namawiał mnie, żebyśmy pojechali już do szpitala, ale ja twierdziłam, że urodzę dopiero następnej nocy i upierałam się, że nigdzie nie jadę.

    W końcu jednak zmiękłam i kazałam się wieźć do szpitala. Już za nic w świecie nie chciałam jechać do tego szpitala gdzie byłam kilka godzin wcześniej, nie chciałam tam rodzić (teraz już nie wiem dlaczego,ale chyba bałam się, że znowu mi powiedzą, że jeszcze nie rodzę, a mnie już strasznie bolało).

    Kilka minut po 2 dotarliśmy do szpitala na Solcu. Zbadali mnie w pokoju, który wyglądał jak z horrorów o ginekologu zabójcy, ale nie było zabójcy, tylko jakaś fantastyczna położna, która jakimś cudem załatwiła mi ostatnie miejsce, bo uparła się, że mnie jeszcze nie odeśle :)
    Teraz już wody płodowe ciekły mi po nogach, a ja miałam 5 cm rozwarcia :) Przyznam, że ucieszyło mnie to bardzo, bo pomyślałam, że połowa drogi za mną i do rana urodzę.
    KTG odnotowało piękne skurcze, choć badanie trwało bardzo krótko, bo nie mogłam uleżeć i zerwałam z siebie aparaturę.

    Na salę porodową dotarłam jakieś pół godziny później, sala malinowa, odrazu mi się lepiej zrobiło. Jakaś inan cudowna położna pokazała mi jak oddychać, żeby przeżyć kolejne skurcze, a ja poprosiłam o znieczulenie.
    Okazało się jednak, że nie ma anestezjologa i się popłakałam. Położna na chwilkę wyszła i po powrocie powiedziała, że jak bardzo chcę, to ściągną anestezjologa, ale to potrwa jakieś pół godzinki. Zdecydowałam się i 15 minut później byłam gotowa do znieczulenia, tylko okazało się, że mam już 7 cm, a musza mi jeszcze kroplówkę podać. Było mi już wszytsko jedno, bo czułam, że na znieczulenie się nie załapię.
    Trochę to wszystko trwało, gdy znieczulenie naprawdę zaczeło działać, to zaczeły się parte! Byłam jednak tak szczęśliwa, bo dokładnie czułam, jak dziecko się ze mnie rodzi, bolało, ale do zniesienia, a ja mogłam się zająć cudem tej chwili.
    Urodziłam o 4:55, cztery skurcze parte, 5 minut i dzidzia była już na moim brzuszku. To było tak niesamowite, nie wiedziałam co się ze mną dzieje, jakbym śniła, już nie wiedziałam, nie wierzyłam, że to się stało, że to naprawdę mój Franuś. Teraz byliśmy tam już tylko we trójkę, ja, mój kochany mąż i nasze dzieciątko.
    Przeżyłąm kolejną chwilę grozy, gdy wszyscy czymś się zajeli, powpisywali wczędzie, że urodził nam się syn, ale zapomieli sprawdzić, czy to napewno chłopaczek! Na szczeście nic od USG się nie zmieniło :P

    Najgorsze z całego porodu było szycie i tego bym chyba nie przeżyła, gdyby nie to, że po zbadaniu dostałam znowu w ramiona moje zawiniątko.
    Jak to już się skończyło wszyscy wyszli, a my na jakieś dwie godzinki zostaliśmy tylko we trójkę, to było cudowne, te pierwsze chwile.

    To chyba wszystko, mam nadzieję, że nikogo nie przeraziłam, bo to naprawdę nie było straszne, było piękne, choć bolesne. Mogłabym powturzyć to choćby dziś :D

    Chciałam jeszcze podziękować pani anestezjolog. Gdyby nie ona, to nie wiem czy wszystko byłoby takie cudowne jakie było. I nie chodzi mi tu wcale o znieczulenie. Bradzo mnie wspierała, cały czas wiedziała czego potrzebuję, masowała mnie i poprawiała mi humor, a przede wszystkim była ze mną szczera.
    Cały personel szpitala był cudowny.
    I największe podziękowania dla mojego męża, który podawał mi cały czas wodę do picia, za to, że był przy mnie wspierał mnie w tym wszystkim i był dokładnie tak, gdzie go potrzebowałam.
    Dziękuję :)

    Odpowiedzi (21)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-10-05, 11:51:25
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Vilemo 2010-10-05 o godz. 11:51
0

Gratulacje :D

Odpowiedz
margo203 2010-10-04 o godz. 09:33
0

Serdecznie gratuluję!!!

Odpowiedz
lucienka 2010-10-03 o godz. 04:02
0

Gratulacje

Odpowiedz
Gość 2010-10-03 o godz. 01:33
0

Serdeczne gratulacje :D

Odpowiedz
Gość 2010-09-29 o godz. 08:29
0

Matylda no w końcu opisałaś swój poród :D
Piękny opis..

Odpowiedz
Reklama
kasiacleo 2010-09-29 o godz. 08:08
0

Opis wspaniały :):):) Dzidziuś cudowny :)
Gratuluję i wszystkiego dobrego :)

Odpowiedz
Gość 2010-09-29 o godz. 06:25
0

Piekny Dzidzius!
Moje gratulacje!!!

Odpowiedz
algaj 2010-09-29 o godz. 05:37
0

Wspanialy opis
Wielkie gratulacje :D :D

Odpowiedz
matylda_zakochana 2010-09-29 o godz. 03:12
0

Małgorzata B. napisał(a):ps. Dlaczego zdecydowaliście się w rezultacie rodzić na Solcu,a nie w Św. Zofii
Tak jak napisałam. Chyba nie wierzylam, że to już się zaczęło i nie chciałam, żeby po raz drugi mnie odesłano do domu. No i może troszkę kobieca intuicja mi podpowiedziała, na Solcu było naprawde wspaniale, spędziłam tam potem ponad tydzień, bo walczyliśmy z żółtaczką i naprawdę wszyscy bardzo mnie wspierali i pomagali. I bardzo dobre obiadki mają ;)

Odpowiedz
Małgorzata B. 2010-09-29 o godz. 02:48
0

Matyldo ogromne gratulacje
Swietny opis, aż chce się biec i już rodzić

Moc uścisków dla całaj szczęsliwej rodzinki :usciski:

ps. Dlaczego zdecydowaliście się w rezultacie rodzić na Solcu,a nie w Św. Zofii

Odpowiedz
Reklama
Fiba 2010-09-29 o godz. 02:26
0

Matylda,
tego braku make-upu to Cie nie wybaczę :D

Gratulacje raz jeszcze. Ciesze się, że masz z tego dnia miłe wspomnienia !

Odpowiedz
buniuta 2010-09-29 o godz. 01:55
0

Piękny opis, wspaniały poród, super synek!
Gratulacje!
Ale ten brak make-up'u... no sory....! :o

Odpowiedz
DobraC 2010-09-29 o godz. 01:53
0

jeeeej... wiesz co... zanim Wam pogratuluje to... najpierw Ci podziekuje... pozwolisz?

Bo jak sie czyta takie oposy to juz sie mniej czlek boi...

dziekuje

A dla Ciebie, Twojego Meza co tez sie dzielnie spisal no i dla Synka - moc zyczen, by Wam sie szczescilo. Z calego serca (a nawet dwoch ;) )

Odpowiedz
matylda_zakochana 2010-09-29 o godz. 01:47
0

To wkleję jeszcze fotkę zrobiona zaraz po. Zmęczona, ale szczęśliwa. Tylko wybaczcie brak makijażu ;)

Oczywiście mimo wczesnej pory obdzwoniłam całą rodzinę :)

Odpowiedz
Gość 2010-09-29 o godz. 01:24
0

Matylda, ogromne gratulacje !
Franek jest sliczny :)

Odpowiedz
Rysiaczka 2010-09-29 o godz. 00:42
0

Gratulacje dla dzielnej mamy!
Niech Franuś zdrowo rośnie.

Odpowiedz
ediee 2010-09-29 o godz. 00:35
0

Gratulacje Matylda!

Odpowiedz
laureline 2010-09-29 o godz. 00:21
0

Gatulacje Matus :)

Odpowiedz
Wiewioraska 2010-09-29 o godz. 00:05
0

Matyldo, JEszcze raz serdecznie Ci gratuluje!!! Byłaś naprawdę dzielna i niesamowita!!! Zyczę Wam dużo zdrówka :)

Odpowiedz
Gość 2010-09-28 o godz. 23:30
0

Pięknie... :D
Gratulacje WAM!

Odpowiedz
Gość 2010-09-28 o godz. 23:18
0

Wow, szybko się uwinęliście.
Gratulacje :D

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie