-
Gość odsłony: 3243
Celebracja posilku
Dzisiejsze śniadanie na nowym mieszkanku podsunęlo mi pomysl na topic. Pierwszy raz bowiem zjedliśmy śniadanie przy stole, specjalnie wstaliśmy wcześniej, żeby posiedzieć, pogadulić, zaplanować dzień. Wcześniej jedliśmy w biegu stawiając talerze na lóżku. Swoją drogą po prostu nie mieliśmy stolu lol
A Wy lubicie taką celebrację? Lubicie posiedzieć, pogadać z domownikami przy posilku czy wciągacie kanapkę w biegu i lecicie do pracy/na uczelnię lub wieczorem wolicie zjeść przed tv albo w międzyczasie poczytać książkę?
My mamy wszystko co potrzeba , tylko z organizacja gorzej. Sniadanie zjadamy w pospiechu : ja w kuchni na stołku barowym, Mąż zawsze na stojaco ,co mnie strasznie wkurza. A obiady przy stole w jadalni ale to wszystko na łapu - capu. Potem on standardowe : "kochanie pyszne było.Dziękuję" i kazdy wraca do swoich obowiązków albo biegniemy na 14 do pracy :(
No i jak się naczytałam jak to u WAs jest pięknie , to poruszyłam ten temat z Mężem ( jako jeden z wielu , bo chyba kryzys mamy ) , to mi powiedział , że sie kolorowej prasy naczytałam , no bo niby kiedy mamy " celebrować" a na kolacje do restauracji PRZECIEŻ chodzimy!I gadaj tu z takim!
A pamietam , jak po raz pierwszy zostałam u niego i miliśmy tylko szklankę i materac. Jedliśmy pizzę z pudełka i piliśmy wino z jednej szklanki... a potem szybko pojawiły sie meble i na co to komu??
sniadania razem jemy tylko w weekendy, natomiast często obiady, a baaardzo czesto (codziennie) kolacje :) Gadamy wtedy o wszystkim :)
Stol mamy w kuchni :)
Oj mi się marzy takie wspólne jedzenie obiadków przy stole, rozmawianie, potem wypicie kawki..
Jednak mimo ze to moje marzenie z drugiej strony nie chcialabym tego. W mojej rodzinie nigdy nie jadlo sie razem (za wyjatkiem wigilii), chociaz w wydaniu mojej mamy jedzenie bylo sensem zycia. Tym samym musialo stać się jego sensem dla pozostałych domowników. Matka popadła w obsesje wszystkiego co zwiazane jest z jedzeniem, na mnie przelozylo sie to w troche inny typ obsesji co skolei sprawilo ze przestalam jadac z domownikami i zaczelam ukrywać się z jedzeniem. Nie bede sie wdawac w szegóły, ale tamte doswiadczenia sprawily ze dzisiaj owszem już jemy cos tam z mezem razem (chociaz na poczatku znajomosci takze nie do pomyslenia bylo bym zjadla cokolwiek przy nim!), ale w biegu i absolutnie bez celebracji posiłków. A szkoda...
Ostatnio staramy się jeść razem kolacje. Nakrywamy do stołu, robimy coś pysznego do jedzenia, do tego kieliszek dobrego wina- staramy się delektować tym jak najdłużej. Nie ukrywam, że mojemu mężowi sprawia to pewien problem, bo on lubi jeść szybko lol
Odpowiedz
obecnie nie mamy stołu :( ale śniadania jemy razem na kanapie - niestety zwykle śniadanie trwa max 15 min.
już sie nie moge doczekać kiedy wkońcu będziemy jeść jak ludzie.
Już rano pisałam ale gdzieś mi wcięło posta
My mamy stół, rozkładany z piękna lampą(szukaliśmy jej ponad rok ) nad.
Jemy wspólnie posiłki kiedy tylko możemy, tzn. kiedy pozwala na to praca(zmianowa) mojego połówka. Śniadania, obiady po południu kawa z ciastem. Kolacji nie jadamy prawie wcale, chyba, że ze znajomymi. Oczywiście przy stole, nie przed telewizorem.
Ani ja ani mój mąż z domu tego nie wynieśliśmy. W pewnym momencie tak jakoś samo sie wyklarowało, bez przymusów i nakazów.
Ale muszę się przyznać, że jak jestem sama to nie chce mi sie celebrować i jem przed tv albo kompem
Silmarilla napisał(a):Teraz nie wyobrażam sobie, żeby nie miec w domu stołu. Najlepiej rozkładanego, żeby jeszcze więcej osób mogło przy nim siedzieć.
no wlasnie. bo stol, najlepiej taki spod kregu swiatla rzucanego przez spozierajaca z gory lampe to podstawa. swiatlo jednoczy, stol zaprasza i mozna naprawde tworzyc "rodzine" wtedy :)
marzyl mi sie taki wlasnie stol. mamy go i dzieki temu celebrujemy posilki. nie wyobrazam sobie posiadanie jedynie nieskiej "lawy" (jak to sie kiedys zwalo) przy ktorej je sie jak na kolanie...
My celebrujemy tylko sobotnie śniadania ...obiady i kolacje
Choć ze sniadaniami to różnie ostatnio bywa ,bo najczesciej o tej porze śniadaniowej jestem u jakiejś panny młodej i ją "rychtuję "
I śniadania robi mój gach ,najpierw znika na 2 godziny w sklepach,
na targach i okolicznych bazarkach ,szuka specjałow ...ja w tym czasie usycham już z głodu i z tęsknoty.. ;)
Ale za to jak sie doczekam już na to sniadanie sobotnie ,to napatrzeć sie nie mogę -zwykła kanapka ,czy omlet urasta do rangi dzieła sztuki kulinarnej (ze mu sie tak chce )
czasem w tzw. dni robocze obiady ..bardzo późne obiady -zazwyczaj o 22.00
A tak w ogóle to uwieliam wyjezdzac nad morze do rodziny mojego ukochanego ,bo oni celebrują wszystkie posiłki ,zjezdają się co sobota (i niedziela) szalejemy w kuchni (ja głownie zmywam ;) ) od rana po zmierzch .....
Pysznie jest
Ja niestety pochodzę z rodziny, gdzie przez długi czas każdy jadł sam (wtedy też nabrałam fatalnego zwyczaju czytania przy jedzeniu, z którego mnie mój mąż chyba skutecznie leczy... )
Jednak po pewnym czasie moja Mama powiedziała "dość" i chociaż obiady jadaliśmy wspólnie. Początkowo się buntowałam, ale...
Teraz nie wyobrażam sobie, żeby nie miec w domu stołu. Najlepiej rozkładanego, żeby jeszcze więcej osób mogło przy nim siedzieć.
ampa napisał(a):jestem z rodziny gdzie jadło się w grupie i zawsze w kuchni
był zakaz jedzenia przed telewizorem, naginany gdy rodziców w domu nie było ale jak byli to jedliśmy razem
wystarczyło że ktos przyszedł do domu zaczął przygotowywać sobie posiłek zaraz miał towarzystwo,
populary był tekst: będę jesc kto mi potowarzyszy...
a teraz ?
beznadzieja
denny mąz jedzący w salonie przed telewizorem
ale u niego w domu nie jedzą razem
każdy w swoim pokoju i nic mnie tak nie wkurza jak tam jestem dostaję np talerz zupy i siedzę i jem sama bo każdy idzie do swojego pokoju-szok
jest to jedna z głównych przyczyn naszych małżeńskich kłótni ...niestety
Ampa - tez pochodze z takiej rodziny... i bardzo to cenie.
Moj poprzedni chlopak pochodzil z rodziny w ktorej "nie bylo stolu" (to naprawde definiuje zwyczaje) i kazdy dostawal papu na talerz i szedl jesc do swojego pokoju, przed kompem, tv etc.... pamietam jak mnie to na poczatku zdumialo i jakos tak..... nie spodobalo. pomijajac kwestie ze nie umiem jesc "na kolanach" lol
Sniadan nie jemy (chyba ze w weekend) ale wspolne kolacje celebrujemy. Staram sie ladnie nakrywac, winko etc. Wylaczamy TV. Tak zeby byl czas na pogaduchy i tylko nasz czas....
Z sniadaniem u nas nie najlepiej, bo ja śpię zawsze do opru, czyli wstaję na ostatnią chwile. Mąż wstaje godzine wczesniej robo sobie sniadanie, które zajada oglądając coś w TV. Ja zabieram zrobione przez niego śnaidanie do pracy i tam jem
Ale z obiadami już lepiej, bo praiwe zawsze jemy je we dwoej, czasami z rodzicami. Czasami ja podaja, czasami mąż - różnie to bywa, zalezy kto miał cięższy dzień. A czesto przygotowujemy obiad razem. Przeważnie obiad konsumujemy przy stole w kuchni obgadują dizeń i inne sprawy. Zazwyczaj po obiedzie jeden z domowników w asyście lub bez innego przygotowuje kawe/hernatę, która jest niejako dopełnieniem obiadu i zaczątkiem odpoczynku popołudniowego.
Kolację ostatnimi czasy robi mąż, pytając na co mam ochotę. Tę z kolej jemy już u siebie (bo obiad w kuchni rodziców, bo swej nie mamy jeszcze) na niskim stole. Siedzimy na podłodze (jak chińczycy:)) i tak jemy pogadując sobie.
Najbardziej lubię chyba niedzielne obiadki. Lubię przygotowac obiad odświętnie, udekorować stół i posiłki i delektować się smakiem.
Nasze codzienne poranki niestety wykluczają wspólne śniadanie. Mamy nastawione 3 budziki. Po usłyszeniu pierwszego wiemy już, że mamy jeszcze jakiś czas na kokoszenie się w łóżku. Trzeci zaś oznajmia najwyższy czas na wstanie i konieczność jak najszybszego wyjścia z domu. Czasu starcza wtedy na włączenie radia (TOK FM) i dość spokojne skorzystanie z porannej toalety, ubranie się, makijaż... ale nie na śniadanie. Wychodząc z domu pakujemy uprzednio (wieczorem poprzedniego dnia) przygotowane - najczęściej przez Mężula - jedzonko, następnie pakujemy się do samocho. I jesteśmy chyba jedynymi uczestnikami ruchu, którzy cieszą się z porannych korków na Targowej :).
Jak należy celebrujemy codzienne obiado-kolacje oraz posiłki weekendowe.
Jak większosc - wspolnie rano pijemy kawe i wrzucamy cos na zab. Po pracy, jesli nie jedlismy na miescie razem jemy obiadokolacje, natomiast weekendowe poranki to rzecz niemal swieta lol kokosimy sie w lozku do pozna, leniwie podjadajac co nieco, albo jedno z nas wymysla jakies finezyjne sniadanie i je robi, po czym jemy razem w lozku, albo razem robimy i jemy... wariantow jest kilka ;)
Odpowiedz
ampa napisał(a):jestem z rodziny gdzie jadło się w grupie i zawsze w kuchni
był zakaz jedzenia przed telewizorem, naginany gdy rodziców w domu nie było ale jak byli to jedliśmy razem
wystarczyło że ktos przyszedł do domu zaczął przygotowywać sobie posiłek zaraz miał towarzystwo,
populary był tekst: będę jesc kto mi potowarzyszy...
a teraz ?
beznadzieja
denny mąz jedzący w salonie przed telewizorem
ale u niego w domu nie jedzą razem
każdy w swoim pokoju i nic mnie tak nie wkurza jak tam jestem dostaję np talerz zupy i siedzę i jem sama bo każdy idzie do swojego pokoju-szok
jest to jedna z głównych przyczyn naszych małżeńskich kłótni ...niestety
No coz, u nas jest odwrotnie. U meza w rodzinie celebrowano wszystkie trzy posilki w ciagu dnia. Wszyscy przy stole, TV wylaczne, gazety poodkladane itp. I on od najmlodszych lat nie znosil jak go mama zmuszala "celebrowania" 3 razy dziennie. My jemy roznie, sniadanie przewaznie kazdy sobie bo wstajemy o roznych porach. Kolacje jemy razem, ale zawsze w tym czasie razem ogladamy wiadomosci, a potem jakies seriale komediowe. Dlugie rozmowy za to przeprowadzamy juz w lozku ;)
Widze, Skrafku, ze róg obfitości topików u Ciebie 8)
Ja bardzo chciałabym celebrować śniadania ale mój małżon nie umie wstawać rano :( Jest to jedna z niewielu rzeczy, która mnie w nim wkurza.
Obiado-kolacje zawsze razem. Spowiedź z całego dnia, czasem gazetki, czasem tv.
A weekend...rulezzz...sniadania o 12 i celebracja na maxa i obiadki i kolacje... odbijamy cały tydzień, w którym raczej nie ma na to czasu.
My mamy tak:
śniadań nie jadamy, ale zawsze staramy się wypić razem poranną kawkę przy naszym kuchennym stole
obiady wcinamy gdzieś na mieście każde we własnym zakresie oczywiście o ile da radę wyrwać się z pracy
kolacji nie jadamy, bo jest zazwyczaj za późno na jedzenie czegokolwiek jak wrócimy do domu
Natomiast jak przychodzi weekend, to celebrujemy szczególnie weekendowe śniadanka, dbamy o to, by wszystko było ładnie podane i by jeść z przyjemnością, nie spiesząc się.
Ale podsumowując powyższe: obydwoje żałujemy, że nie mamy czasu na codzienne, wspólne jedzenie i celebrowanie choć jednego posiłku.
becja napisał(a):Czasem samo jedzenie jest najmniej ważne, ważne żeby być razem i nacieszyć się chwilą :D
no, becjanno, trafilas w samo sedno!
my ZAWSZE razem pijemy poranna kawe o 6 - 6.30 rano! :o w poniedzialki troche pozniej i to jest nasz rytual, sniadania jemy razem tylko w weekendy, pod warunkiem ze nie jestem sama :) i uwielbiamy to!
w tygodniu zwykle zostaja nam wspolne obiady, przy ktorych zwykle gadamy o calym dniu.
stol mamy od ponad roku, a pierwsza wigilie spedzilismy przy malym kawowym stoliku :), bo tego co mamy teraz nie dowiezli! to byla fajna wigilia :)
Śniadania jadamy różnie, czasem razem czasem nie. Więc tu o jakimś większym, niż tylko gastronomicznym, znaczeniu śniadanka nie ma co mówić lol
Jednak często ładnie nakrywamy stół, serwetki, świeczki i takie tam.
I wtedy to na talerzu mogę mieć wielkie nic, bo wtedy liczy się atmosfera i wspólne spędzanie czasu.
Choć muszę przyznać, że zdażają się nam także "przeczytane" posiłki. Bo każda chwila jest dobra :D
A ja muszę z przykrością stwierdzić, że nie za bardzo celebrujemy. Śniadań nie jemy razem, bo wstajemy o innej porze. Kolacji - bo o różnej porze idziemy spać. Pozostają nam tylko obiady - i te co prawda jemy wspólnie, przy stole, ale celebracją trudno to nazwać.
Odpowiedz
jestem z rodziny gdzie jadło się w grupie i zawsze w kuchni
był zakaz jedzenia przed telewizorem, naginany gdy rodziców w domu nie było ale jak byli to jedliśmy razem
wystarczyło że ktos przyszedł do domu zaczął przygotowywać sobie posiłek zaraz miał towarzystwo,
populary był tekst: będę jesc kto mi potowarzyszy...
a teraz ?
beznadzieja
denny mąz jedzący w salonie przed telewizorem
ale u niego w domu nie jedzą razem
każdy w swoim pokoju i nic mnie tak nie wkurza jak tam jestem dostaję np talerz zupy i siedzę i jem sama bo każdy idzie do swojego pokoju-szok
jest to jedna z głównych przyczyn naszych małżeńskich kłótni ...niestety
My od niedawna też jemy "jak ludzie" ;) - przedtem co prawda mieliśmy mały stolik w kuchni, ale był używany tylko latem, bo zimą zwyczajnie kuchnia była niedogrzana.
Teraz mamy "prawdziwy" stół. :) I jak jedliśmy pierwszy obiad przy nim, to cieszyliśmy się jak dzieci. ;)
Generalnie uwielbiamy jeść razem, celebrować, rozmawiać i nie śpieszyć się; a najlepiej jeszcze razem gotować.
W tygodniu nie ma szans na to - śniadanie jemy osobno, bo mąż do pracy wstaje bardzo rano, więc nie ma czasu. Obiad czasem razem, jak ugotuję, ale zwykle nie siedzimy długo przy stole, bo wiem, że mąż jest zmęczony i chce się trochę położyć. Dopiero kolacja jest świetna :). I weekendy.
Normalnie przy kolacji obgadujemy wszystkie sprawy, czasem po kolacji gramy w scrabble (a ostatnio w triviala 8) ), popijając herbatę. A teraz jest jeszcze fajniej z tym nowym stołem, bo mamy aneks, więc jest przytulniej. :)
Dla mnie jadanie posiłków razem to świętość. Sammu smutno jeść, przy tv albo gazecie jakoś nie podoba mi się. Jemy niestety razem tylko w weekendy, kiedyś śniadanie mogło trwać nawet 2 godziny. Teraz tylko tyle ile Gabu pozwoli.
Odpowiedz
Jadamy razem, przy stole.Rozmawiamy, opowiadamy sobie , jak minął nam dzień, wtedy zawsze ja trzymam nogę na jego stopie...To taki nasz mały rytuał 8)
Jeśli nie jemy razem śniadania( mąż idzie wcześniej do pracy), to kolacja obowiązkowo.
Czasem przy jedzeniu pogapimy się w tv, ale to jak zaplanujemy sobie jakiś film.
Ogólnie- to zbliża!!!
Lubię...
Celebrujemy kolacje, sniadan nie jestesmy w stanie. Glownie dlatego, ze ja jestem burza gradowa tuz po obudzeniu, bo 'co za palant wymyslil budzik i poranne wstawanie do pracy?'... lol
A powolne, mile kolacje sa najlepsze, albo kieliszek wina w pianie wspolnej kapieli :)