• Gość odsłony: 1949

    Pomocy...

    Nie wiedziałam, że kiedykolwiek zwrócę się z tym do w sumie obcych ludzi... obcych w sensie wirtualnych, nie do końca poznanych...
    jedno wiem na pewno-liczyć zawsze na Was można, dlatego chyba się przełamałam i wykrztuszę z siebie co się dzieje

    od paru dni jest mi ze sobą baaardzo źle
    czuję się tak pierwszy raz chyba od ponad dwóch lat, kiedy postanowiłam wyjechać do Warszawy i nagle znalazłam się w nowym miejscu, wokół byli sami obcy ludzie, miałam tylko Puzla (wiem, że to bardzo bardzo duzo, ale jednak i tak w środku czułam się lekko zagubiona)...

    Zaczęło się w środę, kiedy usłyszałam od szefa o swoich nowych obowiązkach i o tym, że znowu gdzieś indziej chce mnie przesadzić. Od początku swojej kariery w firmie, w której pracuje przenosiłam się już 2 razy w ciągu zaledwie dwóch lat. Wiązało się to z awansem i podwyżkami, ale... chyba wolałabym mieć swoje miejsce w szeregu, swoje stałe obowiązki.

    Teraz się boję, że sobie nie poradzę albo wcale nie będę chciała tych obowiązków wykonywać, po prostu nie jest to to, co lubię. Zaczęłam nawet szukać nowej pracy, ale szkoda mi ludzi, szkoda mi tych więzi, które nas łączą...

    Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze to nasze nowe mieszkanie. 5 glazurników mi odmówiło, że względu na to, że mają bardzo napięte terminy wcześniej zabukowanych robót. Remontem zajmie się moj tata i Puzel, co oczywiście wcale nie będzie takie złe, bo zaoszczędzimy kupę forsy ale na pewno rozciągnie się w czasie. Teraz to wszystko stoi i czeka a my mieszkamy w rodziców Puzla.
    Jest mi u nich naprawdę dobrze, oni w żaden sposob nie pokazuja mi ani nie dają odczuć, że jestem gościem i kimś obcym, bo też juz się trochę znamy, ale ja się czuję jakoś dziwnie. Oni są naprawdę kochani a ja staram się jak moge, ale po prostu jakoś mi w środku smutno.

    Teraz siedzę i wyję, zupełnie nie mogę się uspokoić nie chce iść jutro do pracy, bo psychicznie czuję się paskudnie i nie chcę słuchać opowiadań koleżaki z pokoju w jakim stopniu ma już wykończoną łazienkę i resztę mieszkania. Jestem zwykle asertywna i pewnie w innej sytuacji powiedziałabym jej, że zbyt wiele mi zawdzięcza jesli chodzi o to mieszkanie, więc chciałabym, żeby wreszcie trochę taktownie potraktowała temat, ale w przypadku galarety w brzuchu i gardle chyba mi to nie wyjdzie :|

    niby wszędzie szukam dobrych stron, tak robię zawsze i zawsze pomaga ale chyba tym razem coś mnie przerosło.

    dziś jest koncert szopenowski w Łazienkach, na ktorym miałam być z kumpelą, ale chyba zostanę w domu, bo rozpolał mnie baniak :(

    przepraszam, ża te długaśne wypociny...

    Odpowiedzi (22)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-02-05, 18:37:09
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-02-05 o godz. 18:37
0

chyba ja jestem taką asystentką, o której pisze Natalia. Podobnie jak dziewczyny jestem sfrustrowana tym, że mam wystarczające kwalifikacje i wiedzę, żeby robić to co inni, ale wciąż nie awansuję :(
Prawda jest też taka, że wzięłam tę pracę, bo trudno mi było znaleźć inną na zasadzie "jak sie nie ma co sie lubi, to sie lubi co sie ma". Gdyby rynek pracy był łatwiejszy, to oczywiście szukałabym bardziej ambitnej pracy...

Odpowiedz
Gość 2009-02-05 o godz. 12:45
0

Skfarku, pamietasz nasza rozmowe na gg? sproboj uderzyc tam gdzie ja pracuje, bo sporo osob odchodzi lub juz odeszlo

Odpowiedz
Gość 2009-02-05 o godz. 11:39
0

dziś znowu mnie dopadlo

z ciężkim sercem przyjechalam do roboty, nawet czytać nie moglam po drodze, bo tak mocno bylam rozproszona w sobie

Dziś wrocila koleżanka z uropu macierzyńskiego i... usiadla przy moim biurku a ja dostalam takie miejsce, że wyć mi się chce...nie mam telefonu, fuksem sobie kompa podlączylam do sieci, bo znalazlam kabel w szafie.

Ja wiem, że to w końcu ona byla tu pierwsza, że powinnam się na to przygotować, ale strasznie mi ciężko.

W piątek rozeslalam swoje cv. Ciężko mi :(

Odpowiedz
Gość 2009-01-24 o godz. 10:55
0

Natali, no trudno się z Tobą nie zgodzić lol
Ja wiem, że przyszlam na stanowisko asystentki, ale u mnie w firmie jest tak, że recepcjonistka może zostać brand managerem i odwrotnie.

Zarówno ja jak i Gonik mamy jeszcze przed sobą studia, więc za te 4 czy 3 lata zdąbędziemy wyksztalcenie i będziemy mogly iść wyżej jak nie w tej to w innej firmie 8) . Tylko teraz będę mieć zupelnie inne obowiązki, coś co naprawdę nie mogloby być przewidziane w obowiązkach asystentki a status będzie ten sam :(

Odpowiedz
Gość 2009-01-23 o godz. 11:55
0

Natalio, mądra baba z Ciebie...
Jak dla mnie trafiłaś w sedno.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-01-23 o godz. 11:04
0

Zauważ też, ze po pewnym czasie wpada się w pułapkę "bycia asystentka" Wiele lat doświadczenia pozwala jedynie na to, by bez problemu dostać w przyszłości ...asystentką np. prezesa w dużej firmie -super kasa, wiele możliwosci ale w obrębie stanowiska. Poza tym, umiejętności zdobyte są niewystarczajace na podjecie parcy w innym charakterze. No i jestes sobie asystentką n-lat po czym okazuje się, że za stara sie zrobiłas i do widzenia
i znów szukasz pracy z żadnym w zasadzie zawodem wykonywanym przez tyle lat...

jedyna szansa, to awans w obrębie firmy, a której asystujesz

Odpowiedz
Gość 2009-01-23 o godz. 10:34
0

wlaśnie
może my w jednej robocie pracujemy, co??

najgorzej, ze potem wpisujesz sobie w cv: asystent, choć masz pojęcie o wielu innych bardziej odpowiedzialnych zajęciach ale niestety nie jesteś w stanie pracować na wyższym stanowisku samodzielnie, bo jednak są rzeczy, o których nie wiesz

Odpowiedz
Gość 2009-01-23 o godz. 10:29
0

Znam ten ból Skrawku, i niby powinnysmy być szczęsliwe, ze poważna dobrze płatna praca sie trafiła juz na studiach, młodym gówniarom, ale niedosyt pozostaje ;/
niby robię rzeczy ważne dla firmy, ale stanowisko asystentki nie daje pola do popisu, po roku pracy zaczyna to być odczuwalne

Odpowiedz
Gość 2009-01-23 o godz. 10:25
0

jak się jest asystentką to się tak ma
tak naprawdę chodzi o to, że niby uczę się czegoś nowego, ciągle wrzucają mnie na glęboką wodę, ciągle moje obowiązki się zmieniają.
Niby mam więcej kasy z tego, ale czuję jakbym szla w bok a nie do góry, bo liznęlam wielu rzeczy ale mocno polowicznie i nie chcę tak już, bo nigdy nie będę w czymś dobra jak tylko zdążę coś przez pól roku porobić

Odpowiedz
Gość 2009-01-23 o godz. 09:48
0

Skrawku - co do tego prostytuowania się :) - a raczej bycia "zapchajdziurą" - czy dostałaś zakres obowiązków - na początku keidy Cię tam zartudniano? Może taki zakres jest przewidziany z ustawy? albo z innego aktu prawnego - proponuję się odwołać do tego...
Pracownik, który daje się zrobić zapchajdziurą - przestaje być szanowany - poproś aby ta osoba ktorej pomagasz bo nie umei - następnym razem nauczyła się tego a TYM razem ty pomożesz itp. Zaznaczaj wyraźnie co robisz PONAD obowiązki - w innym wypadku to ginie w tłumie a ty jesteś przepracowana i nikt nie wie dlaczego - SZANUJ SIĘ!!!

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-01-23 o godz. 09:36
0

skrawku :goodman:

proponuję :) wyluzować na chwilkę, po pracy iść na spacer do parku, zieleń działa kojąco ;] umówić się z forumobabami na kawkę / piwko i chwilowo się zrelaksować.

problemy są, były i będą a my musimy być silne! Jesli nie my to kto!?
"nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszło"... znane i mądre powiedzenie ;] Masz pracę, masz mieszkanko, masz rodzine. To bardzo wiele! domyślam się, ze ciągłe zmiany w pracy nie działają korzystnie na ciebie, remont w tym nie pomaga ale nie ma się co załamywac i płakać.

w pracy pogadaj z szefem czy istnieje możliwość by cie nie przenosić. Za rozmowę głowy ci nie wysuszy a moze coś to da mu do myślenia, ze jestes zadowolona z tego co aktualnie robisz ;]

co do remontu - cierpliwości i mocnych nerwów... nic innego ... (u mnie remon trwał ok 1,5 roku wywaliłam ekipe z domu, mam zwalone ściany - a nadal jakoś żyję i jestem szczęśliwa ze to moje M)

trzymaj się i bądź silna !!

Odpowiedz
Gość 2009-01-23 o godz. 09:29
0

natalia25 napisał(a):Jezu, Skrawek, jaką prostytutką??? :o
taką, że jak ktoś idzie na urlop to bach mnie na zastępstwo, ktoś czegoś nie potrafi to ja muszę to robić albo poprawiać, jak jest coś nowego do roboty to ja, sorki ale ja nie jestem czlowiek-cyrk :(

Odpowiedz
Gość 2009-01-22 o godz. 10:51
0

dzięki amst... dziś mi już lepiej chociaż najchętniej to walnęlabym się spać, bo nie mam dziś nawet siły się skupić. Powinnam się już zabrać za nowe obowiązki, ale jak narazie to piszę swoje cv i doskonalę list motywacyjny. Znalazłam już kilka ofert, dziś lub jutro wyślę swoje oferty.

I ciągle nie mogę się pozbyć tego wrażenia bycia prostytutką :(

Odpowiedz
Gość 2009-01-21 o godz. 20:04
0

Skrawku - dla każdego szefa stabilny pracownik jest lepszy niż rozchwiany...jeśli robicie mieszkanie, a twoja nowa praca mogłaby wiązać się z kolejną przeprowadzką - to rozumiem Cie, że trochę ci "wyrwano dywan spod nóg"...

Rozmowa z szefem była? była! dobrze, że on zna twoje stanowisko - mysle, że skoro "będzie wracać do tematu" to powinnaś już teraz przygotować sobie kilka solidnych argumentów na poparcie swojego stanowiska. Nawet, jeżeli - oferowałby większe zarobki, i wszelkie inne mamiące "dodatki"

Przedłużający się remont też może rozkładać na łopatki - wiem to, bo przeżyłam - plus jest taki, że "nigdzie nie wkłada się tyle serca w robote co u siebie" więc napewno będziecie mieć pięęęęknie...i taniej

Spieszy Ci się gdzieś? Musisz mieć remont do końca wakacji skończony? Spokojnie.... myślę, że aż tak wam się nie spieszy.

Nie wrzucaj wszystkich problemów do jednego wora...wtedy każdy worek jestza ciężki. Rozpisz terminy, podziel obowiązki na kawalki - pokawałkuj wszystko na dorbniejsze sprawy, kłopoty...po kolei i pójdzie Ci łatwiej.

Spójż na to wszystko z punktu widzenia "Ciebie jak już będzie po remoncie i po natłoku spraw w pracy" Wtedy zobaczysz co tak naprawdę w tej sytuacji jest WAŻNE.

:usciski:

Odpowiedz
Gość 2009-01-21 o godz. 16:49
0

dzięki kochane :usciski:
na koncercie nie byłam, ale zrobiłam pranie i pobawiłam się w projektowanie łazienki, potem obejrzałam Dextera na CN i poczytałam "Rudolfa...", a przed chwilką się obudziłam. Wyryczałam się i wyspałam to głównie pomogło.

Jeśli chodzi o rozmowę z szefem to takowaą odbyłam w środę, przed urlopem. Powiedziałam mu, że nie chcę siedzieć gdzie indziej, że inna była między nami umowa w grudniu poprzedniego roku i że nie chce czuć się jak mebel, który można przestawiac. Powiedział, że w takim razie pozostawia tę kwestię otwartą. Ale skoro tak mówi to wiadomo, będzie chciał postawić na swoim.

Zrobiło mi się cholernie przykto, bo pomyślałam, że on sobie myśli, że ma mnie w szachu przez kredyt na mieszkanie, który wzieliśmy, ale skoro tak, to się myli. Znalazłam dziś parę ogłoszeń. Jutro wyślę swoje cv.

Odpowiedz
Gość 2009-01-21 o godz. 15:00
0

Skrawku pogadaj z szefem. Powiedz, że dobrze Ci na tym stanowisku, że się spełniasz itd. Powiedz jak zareagowałaś na zmianę i że nie jest Ci ona na rękę. Siłę argumentów uzależniałabym od tego na ile możesz sobie z szefem pozwolić.
Powodzenia ! Trzymam kciuki, żeby wszystko się ułożyło !

Odpowiedz
Gość 2009-01-21 o godz. 11:54
0

Zgadzam się z dziewczynami i ślę dobre fluidy :usciski: :usciski: :usciski:

Odpowiedz
Gość 2009-01-21 o godz. 11:52
0

moim zdaniem - pogadac z szefem. jak rozumiem, lubisz to co robisz, wiec moze szefa uswiadomic, ze kierunek, ktory dla Ciebie obral Ci nie odpowiada? oczywiscie, nie bedzie to prosta rozmowa, trzeba sie bedzie mocno do niej przygotowac, rozwazyc jakie moga byc jej konsekwencje etc. ale tak aptrzac po sobie, ile razy mam ochote walnac robote w pierony przynosze te zlosc do domu.
i wydaje mi sie - tez tak patrzac po sobie - ze zalamanie glazurnikami, poczucie samotnosci sa wynikiem rozterek zwiazanych z robota. jak sie jedno rypie, to cala reszta urasta do rozmiarow dramatu.
tak tez Skrawek proponuje isc na koncert, pogadac z jakas bratnia dusza, obalic buteleczke i pomyslec. jak sama zdecydujesz co chcesz, wtedy bedzie Ci prosciej uporac sie z glazurnikami i cala reszta.
trzymaj sie cieplo :usciski:

Odpowiedz
ola78 2009-01-21 o godz. 11:46
0

NA pewno, ola!!! Na pewno piszę się oddzielnie :)

Odpowiedz
ola78 2009-01-21 o godz. 11:43
0

No cóż... takie dołki chyba każdy z nas łapie z róznych powodów!
Również doradzam wyjście na koncert. To zdecydowanie poprawi samopoczucie!!! NAPEWNO!! W sprawie pracy trzymam kciuki i skoro szef w ciebie wierzy... Ja mam ostanio zupelnie inny problem, moja szefowa chyba przestała we mnie wierzyć, a mnie ogarnąl okropny marazm w robocie... nie chce mi się pracować. Wszystko odkładam na później. Ale nie martwię się bardzo tym, bo już z doświadczenia wiem, że mi przejdzie :)

Odpowiedz
Małgoś 2009-01-21 o godz. 11:39
0

Skrawku, przepraszam, że nie jestem w tej chwili w stanie nic konkretnego Ci poradzić, ale za to Cię bardzo serdecznie uściskam :usciski: .
Acha, idź na ten koncert ;).
A co do pracy - nie rób nic przeciwko sobie, bo będziesz się męczyła.

Odpowiedz
kasia_ewa 2009-01-21 o godz. 11:36
0

:usciski:

Z praca nie pomoge, ale na koncert to bym wyslala ;)... Oderwalabys sie od tego myslenia... Po drodze lody i nastroj bylby lepszy.

A dodam, ze czasem mam podobnie. Choc patrzac z boku nie ma sie do czego przyczepic, chyba tylko do tego, ze grzesze marudzac 8) , to jednak czasem cos mi tak da w kosc, ze tez trace sily i ochote na wszystko... Pomaga wtedy troche Nutelli, spacer... Zamiast rozmowy z ukochanym mam tylko maile (od konca lutego), telefon raz na miesiac... Tyle dobrze, ze za 16 dni wraca... Bo na razie nawet nie ma mnie kto przytulic...

Skrawek, spoko... Lepsze jest wrogiem dobrego ;) - skoro szef Cie promuje, to w gorsze miejsce Ciebie nie wysle ;)... A jesli bardzo chcesz zostac tam, gdzie jestes, to moze z nim pogadaj...

A mieszkanie sie wreszcie wykonczy ;)... Skoro masz mieszkanie, fachowcow ;) i plytki, to to tylko kwestia czasu :).
Ja mialam glazurnikow super (zrobili mi lazienke w 3dni), ale za to od prawie 7mies czekam na drzwi - a w lazience wisi kotara Wielkanocna 8) ... Postanowilam sobie, ze nie wytraci mnie to z rownowagi, tylko wyegzekwuje swoje.. No i tydzien temu zaczelam wojne...

Trzymaj sie!
K.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie