-
Gość odsłony: 2241
Nicnierobienie
'to co Ty teraz robisz? nic?'
takie pytanie usłyszałam wczoraj od dawno nie widzianej znajomej, kiedy zobaczyła mnie z Małą.
smaczku sprawie dodaje fakt, że rzeczona znajoma na życie w momencie zarabia jako... uwaga... opiekunka do dziecka. jej 9 godzin dziennie to jest COŚ. moje całe dnie (już abstrahując od tego, że parę rzeczy zarobkowych też ciągnę) - NIC. ciekawe...
jak to z nami jest? pozwalamy się sprowadzić do roli tych 'nicnierobiących' i tylko cicho zastanawiamy się, czemu to nic tak męczy? walczymy ze zakorzenionymi zwrotami (typu 'co robi Twoja żona? NIE pracuje.' - to naszczęście zasłyszane z boku, mój mąż tak do sprawy nie podchodzi)? a może w ogóle nas to nie rusza?
mnie wczoraj, przyznam, troszkę ruszyło... może dlatego, że było tak gorąco...
moze my glupiejemy z biegiem czasu? takie powolne uwstecznienie i degeneracja z powrotem do kijanek? albo moze brak pomyslunku jest glowna choroba XXIw?
skad sie u ludzi biora cohones do atkich wypowiedzi???
Kiedy mojemu bratu urodziła się córeczka, codziennie docinał bratowej po powrocie z pracy "czym sie tak zmęczyłas? przeciez w domu siedzisz".
To dostał w prezencie tydzień zamiany i inaczej teraz śpiewa
My z mężem umówilismy się wstępnie, że ewentualnie on weźmie trochę - kilka miesięcy wychowawczego po moim macierzyńskim. Chciałabym, żeby dziecko pobyło z nami co najmniej do 7 - 8 misiąca. W zależności od tego, które z nas będzie wtedy lepiej zarabiać- to pojdzie na "urlop" (hehe, rzeczywiście genialna nazwa).
Śmiać mi się chciało jak moja koleżanka (6 miesięczny maluch) poszła do pracy po miacierzyńskim i mówi: w pracy luksus, kawka, herbatka, siedzisz na tyłku, ale szybko przychodzi 16 i trzeba iść "do roboty" ;)
Ja nie wiem, czy 'uswiadamianie' kogos takiego cokolwiek da. No i wlasnie, jak pisze Shiadhal - to kobiety maja najczesciej najwiecej komentarzy...
Odpowiedz
a, żeby nie było - pocieszać mnie nie trzeba, owo 'NIC' mnie nie zdołowało tylko zadziwiło i trochę wkurzyło.
tylko tak się właśnie zaczęłam zastanawiać nad postrzeganiem takiego 'siedzenia w domu' (no właśnie - siedzenia - no dobra, ja jeszcze sporo siedzę, bo moje dziecię mało mobilne jest, ale to się zaraz zmieni...). i nad tym, jak to nawet jedne kobiety od drugich podświadomie wymagają czegoś więcej.
Melba, ja też sobie siebie wyłącznie-w-domu-siedzącej na dłuższą metę nie wyobrażam - całkowitego przestoju w zleceniach miałam dwa miesiące (luty i marzec).
Słyszałam kiedys świetny kawał (ale ja nie umiem opowiadac)
Chodzilo o to, że mąz zawsze żonie wytykal, że nic nie robi(2 dzieci). Tylko siedzi w domu i maluje paznokcie.
Pewnego dnia wraca z pracy, dzieci brudne, zasmarkane, głodne, ryczą. W domu syf, podloga sie klei, obiadu niet. Szuka żony. Idzie do sypialni i widzi: żona w szlafroczku, wyfryzowana, piłuje paznokcie. Pyta się jej: co Ty robisz? A ona na to: nic nie robię, tak jak mówiłeś ;)
Moze trzeba sie bylo zapytac znajomej co jej mama robila wychowujac ja - tez NIC?
Wychowanie dzieci i prowadzenie domu to jedne z trudniejszych zajec w zyciu. Sama zamierzam (mam nadzieje) posiedziec min. rok z dzieckiem w domu.
Czy na prawde trzeba sie przejmowac slowami znajomych (juz bardziej bym sie przejela slowami rodziny)?
Czy trzeba liczyc na opinie innych majac wlasna wytyczona droge?
Ja bym sie nie przejmowala - skwitowalbym krotkim: bedziesz miala wlasne dziecko to pogadamy.