-
nonszalancja odsłony: 1692
Wojna dziewięciomiesięczna
Trochę z innego punktu widzenia spojrzenie na ciążę... co o nim sądzicie?
Ciąża może być najpiękniejszym czasem w życiu kobiety. Ale może być też niebezpieczna. Blisko 500 tysięcy kobiet rocznie umiera na świecie w czasie ciąży lub porodu. To efekt walki podjazdowej, która przez trzy trymestry toczy się w brzuchu kobiety.
Mówią, że ciąża to stan błogosławiony. Ale nie mają na myśli nudności, ciągłego zmęczenia, płaczliwości czy tego, że z mózgu robi się budyń niezdolny do podjęcia najprostszej czynności intelektualnej.
Do tego mogą cię jeszcze spotkać takie atrakcje, jak stan przedrzucawkowy (grożący nawet śmiercią) czy banalne żylaki. Puchnięcie, bóle podbrzusza czy piersi są zbyt nieważnymi drobiazgami, by się nad nimi rozwodzić.
A podobno ciąża to nie choroba. Może i nie. Ale dlaczego w takim razie oferuje taki wachlarz dolegliwości, spośród których wymieniłam tylko kilka najbardziej pospolitych?
– Ciąża to dość osobliwy stan, podczas którego dwie (a czasem więcej) osoby obsługiwane są przez jeden organizm. Serce, nerki, żołądek kobiety nie tylko muszą podołać utrzymywaniu przy życiu jej samej, ale pracować jeszcze na kogoś, kto ma zaledwie połowę genów wspólnych ze swym żywicielem – wyjaśnia doktor David Haig, biolog ewolucyjny z Harvard University w Bostonie, autor całkiem nowego poglądu na ludzką ciążę.
Uważa on, że bardziej niż symbiozę dwóch organizmów ciąża przypomina rodzaj pasożytnictwa. Stan, podczas którego dziecko będzie starało się dostać od organizmu swej matki jak najwięcej, a ten – w imię swych dobrze pojętych życiowych interesów – będzie się starał ograniczyć te zapędy.
Takie podejście wyjaśnia wiele schorzeń dotykających kobiety w czasie ciąży, ale także pomaga rzucić światło na niektóre choroby dzieci. Koncepcję Haiga uważają za ciekawą także genetycy. Dlaczego? O tym za chwilę.
Mały pasożyt
O tym, że ciąża stanowi konflikt z punktu widzenia ewolucji, mówiono już od dawna. Prawidłowy rozwój dziecka przed urodzeniem jest kluczowy dla jego późniejszego zdrowia. Musi więc ono wyciągnąć ze swej matki, ile tylko się da. Ewolucja wyposażyła je w geny, które umożliwiają mu takie działania. Płód nie siedzi pasywnie w brzuchu i nie czeka, aż się go nakarmi. Zaopatrujące go w składniki odżywcze łożysko agresywnie atakuje tkankę matczynej macicy: podłącza się do rozmaitych układów kobiety – krwionośnego, oddechowego, wydalniczego – i zmusza je, by go obsługiwały.
Z drugiej strony jednak ewolucji zależy na tym, by kobieta nie wyczerpała wszystkich zapasów na jedno dziecko, by mogła ich mieć jak najwięcej. Promuje więc geny matki, które będą powstrzymywać gwałtowną ekspansję dziecka w jej organizm. Dzięki temu zaoszczędzi ona trochę sił na inne dzieci.
Ta wojna podjazdowa zdaniem Haiga może odpowiadać za różne problemy zdrowotne w czasie ciąży – na przykład stan przedrzucawkowy. Lekarze nie potrafią jednoznacznie powiedzieć, dlaczego przytrafia się on blisko trzem procentom ciężarnych. Polega na wzroście ciśnienia krwi kobiety, które może doprowadzić do uszkodzeń nerek, mózgu, a nawet śmierci.
Haig uważa, że to efekt uboczny egoistycznej działalności płodu, który podnosi ciśnienie krwi matki, by więcej jej dopływało do łożyska, co zapewni mu więcej składników odżywczych. Być może ma to związek z jakąś substancją uwalnianą przez łożysko do krwi kobiety. Gdy jest jej za dużo, sprawy zaczynają się komplikować. Wydają się to potwierdzać badania naukowców z Harvard Medical School, którzy odkryli niedawno, że podczas stanu przedrzucawkowego w organizmie matki wzrasta poziom białka zwanego sFlt1. Czy to wynik działalności nienasyconego dzidziusia? Wykażą to kolejne badania.
Moje na wierzchu!
Dlaczego jednak dziecku miałoby zależeć, by matka nie czuła się najlepiej? Co skłania je do egoizmu? Wygląda na to, że winę ponosi ojciec.
Każdy z nas ma dwa identyczne (to w przypadku dziewczynek) lub niewiele różniące się od siebie (u chłopców) komplety genów. Jeden dostaliśmy od matki, drugi od ojca. Każdy gen posiada więc kopię zapasową. Jednak w naszych komórkach działają one pojedynczo. Od czego zależy, czy włącza się gen tatusia, czy mamusi?
Haig twierdzi, że mechanizm, który to reguluje, stanowi element wojny o przetrwanie. Z punktu widzenia ojca nie jest takie istotne, czy kobieta będzie miała więcej dzieci (może będzie mieć je z innym mężczyzną?). Ważne jest natomiast, by przetrwało dziecko noszące geny tatusia. Wyposaża je więc tak, by w organizmie matki jak najenergiczniej domagały się swego.
Okazało się na przykład, że w komórkach płodu aktywne są geny ojca, które odpowiadają za produkcję substancji pobudzającej wzrost dziecka. Jeśli jednak rosłoby ono i rosło, to coraz bardziej objadałoby swą matkę (dziecko ma taki gen także od matki, ale on zawsze milczy). W odpowiedzi na to ona wyposaża swego potomka w aktywny gen, który blokuje działanie tej substancji. Jeśli z jakiegoś powodu zepsuje się on i nie działa, rodzą się dzieci o 125 procent cięższe od przeciętnej.
A co się dzieje, gdy w komórkach dziecka zadziała nie ta kopia genu? Wyłączony zostanie gen taty, a włączony mamy albo odwrotnie?
Okazuje się, że to, który z nich pracuje, nie jest przypadkiem. Gdy nastąpi zamiana, dziecko cierpi na rozmaite choroby – w tym także nowotworowe. Podejrzewa się, że mechanizm uciszania niewłaściwych genów może stać także za takimi chorobami, jak autyzm czy depresja.
– Owa genowa walka płci nie kończy się wraz z urodzeniem dziecka. Przecież musi ono jakoś zadbać o własne interesy i później – mówi Haig. – W tym też pomagają mu geny taty. Na przykład jeden, który sprawia, że dziecko dobrze ssie. Gdy jest on uszkodzony lub milczy, dziecko ma kłopoty z jedzeniem.
Jeśli więc są kobiety, które czasem mają dość swej ciąży, a ich nienarodzone dziecko daje im nieźle w kość, pretensje proszę kierować do ojców pociech. I tak nie po raz pierwszy okazuje się, że faceci to egoiści. Tylko czy to pociesza, gdy mdłości znów nie dają zjeść śniadania?
Olga Woźniak
16
http://www.przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1519&Itemid=51
Kiniak napisał(a):Agusiek napisał(a):Kiniak napisał(a):ja bym wolała jednak nie cierpieć 8)
Ale teraz już przynajmniej już dokładnie wiesz dlaczego cierpisz - mnie to jakoś przyniosło ulgę ;)
wiem i właśnie ostrze zestaw do wymyśłnych tortur na wieczór :)
Hihihi, gorąco będzie 8) lol
Agusiek napisał(a):Kiniak napisał(a):ja bym wolała jednak nie cierpieć 8)
Ale teraz już przynajmniej już dokładnie wiesz dlaczego cierpisz - mnie to jakoś przyniosło ulgę ;)
wiem i właśnie ostrze zestaw do wymyśłnych tortur na wieczór :)
Kiniak napisał(a):ja bym wolała jednak nie cierpieć 8)
Ale teraz już przynajmniej już dokładnie wiesz dlaczego cierpisz - mnie to jakoś przyniosło ulgę ;)
Artykuł jest doskonały...
I jest w nim wiele prawdy...dla mnie ciaża to był piekny okres życia, ale również bardzo trudny...walka o maluszka czasem mnie przerastała, bóle pleców, bolące żebra od kopniaczków córci...czasem miałam dosć wszystkiego...ale warto było...tyle cierpieć dla tak cudownej istotki
Hihihi już wiem komu za te wszsytkie paskudne momenty przywalić ;) no i wychodzi że wszystko co najlepsze dzidzia ma po mamuni ;)
Odpowiedz
Loxia napisał(a):Kiniak napisał(a):A ja wiem kto jest odpowiedzialny za moje rzyganie i kto dziś oberwie z kija
Biedny Łoś :D
W końcu to jego połowa genów dewastuje mi organizm 8)
no to ja ciąże zniosłam wspaniale :P i mam nadzieję, że druga też taka będzie :D
Odpowiedz
ach Ci faceci ... egoiści wstrętni
nonszalancja napisał(a):Blisko 500 tysięcy kobiet rocznie umiera na świecie w czasie ciąży lub porodu.
:o
ale ja i tak kiedyś chciałabym pasożytka malutkiego :love:
A ja wiem kto jest odpowiedzialny za moje rzyganie i kto dziś oberwie z kija
Odpowiedz
Ja od początku swojego malucha pasożytem nazywam 8)
Wcale źle o nim przez to nie myślę, tak poprostu jest i już.
Juz w LO na biologii uczono mnie, ze ciaza to dla organizmy stan anormalny. Przestawia sie wszystko.
Z jedne strony organizm chce utrzymac dziecko, ale z drugiej musi dbac o "siebie"
Gdzies czytalam, ze kobiety, ktore nie rodzily w swym zyciu dzieci - zyja dluzej :o Ciaza i porod jest dla organizmu tak wielkim wysilkiem, ze az skraca zycie.
Co nie oznacza, ze nie warto dla malego wrzaskuna poswiecic tych kilku lat ;)
Świetny artykuł. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tą stroną medalu.
Ale i tak najlepsze jest podsumowanie lol :supz:
bardzo ciekawe, zgadzam się z poglądem, że ciąża "ciąży", doświadczyłam tego na sobie.
ale to natura, dziecko musi walczyć o swoje aby mogło przetrwać i się urodzić.